Materiały, które nie mogą zostać opublikowane w tarnowskich mass mediach.
ARTYKUŁ CIESIELCZYKA W
GAZECIE POLSKIEJ
Jerzy Kosiba z
tarnowskiego tygodnika TEMI otrzymuje od nas statuetkę URBANKA
„Słownikowa kloaka” prezesa Kosiby
Jerzy Kosiba w tarnowskim tygodniku TEMI – w
odróżnieniu od wszystkich innych mediów tarnowskich (!) – nie
podał w swoim artykule na temat wyborów parlamentarnych pełnych ich wyników.
Zamiast tego podał w przypadku dra Marka
Ciesielczyka, który startował do Senatu jako kandydat niezależny – jego wynik
tylko z Bochni (sic!), gdzie Ciesielczyk uzyskał
znacznie mniej głosów niż w innych częściach tarnowskiego okręgu wyborczego –
ok. 5%. Miało to zapewne przekonać czytelnika, że wynik Ciesielczyka był słaby.
W rzeczywistości bezpartyjny Ciesielczyk – bez pomocy
aparatu partyjnego - uzyskał wynik lepszy od kandydata SLD i porównywalny z
kandydatami PSL, które w Tarnowskiem jest przecież wyjątkowo silną partią !
W całym tarnowskim okręgu na dra Ciesielczyka
głosowało prawie 30.000 wyborców, to jest ponad 10 %,
zaś w samym Tarnowie – ok. 8.000 – to jest ponad 10 procet, co Kosiba
przemilczał!
Warto przypomnieć wcześniejszą „twórczość” Jerzego
Kosiby. Gdy jeszcze pracował w Gazecie Krakowskiej, w swoim stosunkowo krótkim
tekście pt „Żałosne kwilenie”, opublikowanym 17.10.2002 (tuż
przed wyborami samorządowymi), użył pod adresem dr. Ciesielczyka takich oto
sformułowań:
„haniebnie niski poziom”, „bicie piany”, „kłamstwo”,
„pseudo politycy”, „z litościwym uśmiechem czytam”, „pisanina”, „mocno
rynsztokowym językiem”, „donosy”, „prawdziwa hańba”. „mami
się mieszkańców Tarnowa stekiem półprawd i ewidentnych bzdur”, „bełkot schowany
pod prawyborczą nowomową”.
Ten zbiór epitetów wysłany został przez
stowarzyszenie Uczciwość do Prezesa wydającej „Gazetę Krakowską” spółki. Kosiba
nieco później przestał pracować w tej gazecie.
23.10.2002 roku, tym razem w
tygodniku TEMI, Jerzy Kosiba, podpisujący się jako „Prezes Zarządu Tarnowskiego
Stowarzyszenia Dziennikarzy”, zawarł takie oto sformułowania:
„głupie i prostackie zaczepki”, „żałosne zawodzenia”,
„steki bzdurnych oskarżeń”, „słownikowa kloaka”,
„bredzenia”, „biegunka słowna”, „wyssane z palca bzdury”.
Z kolei ten zbiór „intelektualnej” aktywności Kosiby
został przekazany do Rady Etyki Mediów i Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Nieco później Kosiba przestał pracować dla Gazety Krakowskiej”.
Gratulujemy redaktorowi Kosibie, pracującemu teraz
dla TEMI, stylu
iście Urbanowego oraz naszej nagrody w postaci statuetki – nie Urbana - lecz
URBANKA.
*************
Spadochroniarze wygrywają wybory
Artykuł ukazał się w „Prawica.pl”
W 120-tysięcznym Tarnowie,
mieście powiatowym między Krakowem i Rzeszowem", na siedem startujących w
wyborach partii aż pięć na pierwszym miejscu na liście wyborczej wystawiło tzw.
"spadochroniarzy" to jest kandydatów spoza okręgu wyborczego - z
Warszawy, Krakowa, Katowic.
Kiedyś z tarnowskiego okręgu
wyborczego do Senatu dostał się niejaki Andrzejewski (z Solidarności). Nikt go
nie znał (był z Warszawy), ale wyborcy tarnowscy na niego zagłosowali, bo był z
Solidarności. Poźniej startował z zupełnie innej części Polski i też się dostał
do Senatu. Następnie tarnoscy wyborcy wybrali senatora - widmo - Adama
Glapińskiego z Warszawy, gdyż popierała go AWS i ROP.
Glapiński pojawił się w Tarnowie tylko na początku kadencji. Później już nie
docierał do Tarnowa, gdyż chyba nawet nie bardzo kojarzył, gdzie to miasto
leży.
Teraz na 11
parlamentarzystów (9 posłów i 2 senatorów) tarnowianie wybrali sobie aż 8 spoza
miasta. W między czasie mogli się przekonać, jak ważny jest dla regionu
skuteczny lobbing parlamentarny.
Nowy Sącz
"zalatwił" sobie budowę "doliny medialnej" za kilkaset
mionów złotych, lotnisko, bezposredni dojazd pociągiem do Krakowa (z
pominięciem Tarnowa). Tarnów zaś stracił status miasta wojewódzkiego, ZUS
przeniósł się do...Nowego Sącza, a teraz miasto może stracić zjazd z planowanej
autostrady Kraków-Ukraina.
Mieszkańcy Tarnowa nad tym
ubolewają. Gdy jednak przychodzi dzień wyborów, grzecznie głosują na
"spadochroniarzy" z Warszawy, Krakowa, Katowic. Doszło nawet do tego,
że w ostatnich wyborach samorządowych, jednym z kandydatów na prezydenta
Tarnowa był człowiek z.....nowosądeckiego. Być może,
gdyby ulubieni wodzowie partyjni wystawili w tarnowskim okręgu wyborczym
kandydatów z Górnej Wolty lub Zimbabwe, też by zwyciężyli.
Tego typu absurdy możliwe są
nie tylko dzięki temu, że "Polak przed szkodą i po szkodzie głupi",
ale także - a może przede wszystkim - dzięki "najgłupszej na świecie"
ordynacji wyborczej (jak ją określa prof. Brzeziński), która umożliwia partiom
robienie społeczeństwa w przysłowiowego konia.
Poniżej
fragmenty obwieszczeń wyborczych z nazwiskami liderów list – spadochroniarzy,
„nasłanych” przez partie polityczne na „zaledwie powiatowy” (zapewne zdaniem central partyjnych)
Tarnów.
Dlaczego Jerzy Zawisza
nie stracił mandatu posła?
Były
pułkownik LWP, Jerzy Zawisza – poseł - „spadochroniarz” z Warszawy – formalnie z
tarnowskiego okręgu wyborczego – został uznany za kłamcę lustracyjnego przez
Rzecznika Interesu publicznego oraz sąd pierwszej i drugiej instancji. Mimo to
nie stracił mandatu poselskiego. Najpierw Sąd Apelacyjny w Warszawie nie mógł
zlokalizować posła i dostarczyć mu stosowne dokumenty! Później Sąd Apelacyjny w
Katowicach, gdzie Zawisza się zameldował, przetrzymywał akta prze kilka
miesięcy, choć ustawa lustracyjna mówi o znacznie krótszym terminie
rozpatrzenia sprawy.
W ten to
sposób Zawisza dotrwał w Sejmie do jego końca. Sprawa ta pokazuje, że także za
rządów PiS ustawa lustracyjna jest fikcją, gdyż z parlamentu nie można usunąć
tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych.
Patrz
także:
http://m.ciesielczyk.salon24.pl/25552,index.html
http://www.aferyprawa.com/index2.php?p=teksty/show&dzial=zycie&id=1568
Ciesielczyk w kilkunastu programach radiowych i telewizyjnych w Chicago
Artykuły w Dzienniku Związkowym i miesięczniku POLONIA, wywiad w Expresie
Pod koniec marca 2007 lider tarnowskiego stowarzyszenia UCZCIWOŚĆ gościł w USA. Wystąpił w kilkunastu programach radiowych i telewizyjnych – np. w najpopularniejszej w Chicago audycji „Otwarty Mikrofon” Łucji Śliwy oraz w Telewizji Chicago. Jego artykuły ukazały się z największym piśmie polonijnym „Dziennik Związkowy”, miesięczniku „POLONIA”, wywiad z nim opublikował największy tygodnik polonijny „Express”. Dr Ciesielczyk został przyjęty przez Prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Franka Spulę. Tarnowianie wygłosił także wykład dla Polonii na temat konieczności lustracji środowiska polonijnego. Oto niektóre z tych publikacji:
DEPORTOWAĆ ESBEKÓW Z USA
W czasie wykładu dra Marka Ciesielczyka w Chicago powstała petycja Polonusów do Ministerstwa Sprawiedliwości USA i polityków polskich, w której Polacy zamieszkali w Stanach Zjednoczonych domagają się deportacji byłych TW z terenu USA. Tekst petycji poniżej:
C/o : zdzislaw1957@hotmail.com
Chicago, 31 marca 2007
Sz.P. Prof. Lech Kaczynski
Prezydent RP
Sz.P. Frank Spula
Prezes Kongresu Polonii Amerykanskiej
Ministerstwo Sprawiedliwosci USA
Szanowny Panie Prezydencie,
Szanowny Panie Prezesie,
Szanowny Panie Ministrze,
Jako ta czesc zamieszkalej w Chicago Polonii amerykanskiej, ktora nie moze zaakceptowac dalszej obecnosci na terenie USA agentow komunistycznych sluzb specjalnych, ktorzy wyrzadzili powazne szkody Polonii, a wiec takze Ameryce, oczekujemy od Instytutu Pamieci Narodowej jak najszybszego ujawnienia nazwisk tajnych wspolpracownikow tych sluzb, a od najwyzszych wladz RP i Kongresu Polonii Amerykanskiej - zwrocenia sie do wladz USA o mozliwie szybkie przeprowadzenie procesu deportacji ze Stanow Zjednoczonych tych agentow.
Apelujemy do Ministerstwa Sprawiedliwosci USA o jak najszybsze zbadanie dowodow agenturalnej dzialalnosci tajnych wspolpracownikow komunistycznych sluzb specjalnych w srodowisku polonijnym, gdy tylko zostana one dostarczone przez IPN oraz – o sprawne przeprowadzenie procesu deportacyjnego tych osob, ktore wspolpracujac z komunistycznymi sluzbami specjalnymi na terenie USA, dopuscily sie przestepstwa i oklamaly wladze imigracyjne Stanow Zjednoczonych, gdy staraly sie o obywatelstwo amerykanskie lub staly pobyt w USA.
Lp. imie i nazwisko wlasnoreczny podpis
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
ZAWISZA ODDAJ MANDAT
Sąd pierwszej instancji podzielił zdanie Rzecznika Interesu Publicznego i uznał tarnowskiego posła (z Warszawy – sic!) za kłamcę lustracyjnego. Po podobnym wyroku sądu drugiej instancji pułkownik Zawisza straci mandat na rzecz dra Marka Ciesielczyka. Tarnowska grupa sprawująca władzę wpadła w jeszcze większą panikę na samą myśl, że Ciesielczyk może być posłem – patrz np. wypowiedzi b. kolegi partyjnego Oleksego i Pęczaka – tarnowskiego radnego Jakuba Kwaśnego na tarnowskich portalach dyskusyjnych.
Po petycji tarnowian również środowisko polonijne wystosowało list w sprawie Zawiszy i lustracji do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro oraz do IPN, żądając jak najszybszego wydania wyroku prawomocnego w sprawie kłamcy lustracyjnego z tarnowskiego okręgu wyborczego.
„UCZCIWOŚĆ” W RADIO ZET
Redaktor Weiss zaprezentował w Radio ZET opinię lidera tarnowskiego stowarzyszenia UCZCIWOŚĆ na temat lustracji oraz tarnowskiego posła – pułkownika LWP Jerzego Zawiszy. Nieco później w głównym wydaniu wiadomości Radia ZET przedstawiony został wniosek Porozumienia UCZCIWOŚĆ do Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie wielomiesięcznego zwolnienia chorobowego dyrektora I Programu TVP – Małgorzaty Raczyńskiej i jej nagłego wyzdrowienia po zwolnieniu Wildsteina z funkcji Prezesa TVP. Wildsteina chciał wcześniej wyrzucić z TVP Raczyńską. Wtedy ta zachorowała. Tuż po wyrzuceniu Wildsteina Raczyńska wróciła do pracy.
analiza polityki promocyjno-rozwojowej Tarnowa
Czy 700-letni Tarnów to slumsy krakowskie ?
Z okazji kolejnej rocznicy nadania praw miejskich Tarnowowi przez króla Łokietka powrócił jakże medialnie wdzięczny od 17 lat temat – „Jakie są szanse na wyjście z cienia Krakowa?”
Dyskusje na temat nie najlepszej kondycji Tarnowa toczą się zazwyczaj przy okazji tego typu rocznic lub regularnie – co cztery lata – gdy kilku pretendentów walczy o fotel prezydenta miasta. Co ciekawe, Tarnów stanowi pewien wyjątek na tle pozostałej części Polski. W Tarnowie, mimo faktycznych powodów, nie narzeka się. Lokalni politycy, którzy aktualnie sprawują władzę, nie mogą oczywiście tego robić, gdyż ich zdaniem cała ich kadencja to pasmo sukcesów, a ci z opozycji (w danej chwili) gdyby byli krytyczni wobec tarnowskiej rzeczywistości, naraziliby się na śmieszność, gdyż zazwyczaj są to ludzie, którzy sprawowali władzę 4 lata wcześniej, więc im nie wypada krytykować skutków swych rządów. Lokalne media też są powściągliwe w swej krytyce aktualnej sytuacji, jako że nie chcą narazić się aktualnej władzy, bojąc się, że mogłoby to wpłynąć negatywnie np. na ilość zamieszczanych reklam (z których media w końcu żyją). W Tarnowie przyjęło się ponadto, iż kolejni prezydenci zatrudniają w urzędzie miasta niektórych dziennikarzy lokalnych, co zdecydowanie poprawia ich status finansowy. Gmina bowiem płaci znacznie lepiej niż właściciele lokalnych mediów.
Tak więc oficjalny obraz rzeczywistości tarnowskiej jest zniekształcony, co oczywiście ogranicza możliwości ewentualnej korekty kursu, mogącej poprawić sytuację Tarnowa.
Jeśli kogoś stać na dokonanie krytycznej analizy, zwraca uwagę, iż przełomowym punktem dla Tarnowa była utrata statusu miasta wojewódzkiego. Trzeba jednak w tym miejscu zauważyć, że ten fakt tylko częściowo przyczynił się do pogłębiającego się kryzysu gospodarczo-edukacyjno-kulturalnego miasta. Tego typu wytłumaczenie niepowodzeń Tarnowa jest bezpieczne. Człowiek nie naraża się żadnej z ekip, które w ostatnich 16 latach sprawowały tu władzę.
Podobno z liczbami się nie dyskutuje, a te są dla Tarnowa bezlitosne. Z wydanego niedawno opracowania Urzędu Marszałkowskiego pt. „Inwestycje zagraniczne w Małopolsce w latach 1989-2005” wynika, że wartość wszystkich inwestycji zagranicznych w Tarnowie w tym okresie wyniosła ok. 160 mln dolarów, tj. prawie 30 razy mniej niż w Krakowie. Nie byłoby w tym nic dziwnego (choć pod względem liczby ludności Kraków przewyższa Tarnów tylko 7-krotnie), gdyby nie to, że wartość tych inwestycji w znacznie mniejszym od Tarnowa Brzesku wyniosła w tym samym czasie aż 380 mln dolarów, tj. ponad 2 razy więcej niż w Tarnowie. Także mniejszy od Tarnowa Nowy Sącz (210 mln dolarów) wyprzedza zdecydowanie Tarnów, który na tej małopolskiej liście rankingowej znalazł się także za powiatami: olkuskim, chrzanowskim i oświęcimskim. Wartość inwestycji zagranicznych na jednego mieszkańca w Tarnowie (ok. 1.000 dolarów) jest ponad 2 razy niższa od średniej małopolskiej, co także obrazuje fatalną sytuację, w jakiej znajduje się to miasto od kilkunastu lat.
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w Tarnowie jest o ok. 200 zł niższe od średniej wojewódzkiej. Ludzie uciekają z Tarnowa w takim tempie, iż w czasie funkcjonowania wolnej Polski liczba jego mieszkańców spadła o ok. 10.000! GUS ocenia, że do roku 2030 liczba ta spadnie o kolejne 20.000!
Gdy rektorowi nowosądeckiej Wyższej Szkoły Biznesu, dr. Pawłowskiemu udało się niedawno „załatwić” w stolicy około pół miliarda złotych na budowę Miasteczka Multimedialnego w Nowym Sączu, w tym samym czasie tarnowskie lobby (jeśli takowe w ogóle kiedykolwiek istniało?) nie zdołało wywalczyć dla Tarnowa nawet sumy 10 razy mniejszej na centrum sztuki współczesnej w Młynie Szancera. Nowy wydział lustracyjny powstał niedawno w sądach okręgowych w Krakowie i Nowym Sączu, a nie w Tarnowie. Nieco wcześniej przeniesiono siedzibę ZUS z Tarnowa do Nowego Sącza. Było to swego rodzaju ukoronowanie procesu degradacji dawnej stolicy województwa tarnowskiego. Wówczas to złośliwi przewidywali, że już niedługo także siedziba prezydenta Tarnowa zostanie przeniesiona do Nowego Sącza lub Brzeska.
Dlaczego Tarnów przegrywa od wielu już lat nie tylko z metropolią krakowską (co jest w końcu zrozumiałe, choć nie zawsze na świecie małe miasta nie dotrzymują kroku dużym), ale także z mniejszymi od siebie miastami Małopolski? Sądzę, że jest kilka przyczyn, które najpierw należy precyzyjnie zdefiniować, by móc następnie się z nimi uporać. Pierwszą z nich jest właśnie swego rodzaju strach przed prawdą. Zarówno lokalne władze samorządowe jak i parlamentarzyści oraz lokalni dziennikarze od kilkunastu lat boją się opisać stan chorobowy Tarnowa ze względów, o których była już mowa na wstępnie. Brak skutecznego lobby (co ma oczywiście związek z przyczyną pierwszą) jest drugim powodem systematycznej degradacji Tarnowa. Gdy Nowy Sącz miał swego człowieka w obozie wówczas rządzącym w Polsce (np. Gwiżdża czy Szkaradka), Tarnów reprezentowali w parlamencie ludzie nie mający silnej pozycji w swych partiach. ZUS przeniesiono z Tarnowa do Nowego Sącza między innymi dlatego, że Józef Oleksy okazał się mieć silniejszą pozycję w rządzącym wtedy SLD niż Krzysztof Janik (który tylko teoretycznie był „tarnowskim” parlamentarzystą). W ostatnich wyborach parlamentarnych liderami list wyborczych większości partii byli ludzie spoza Tarnowa (np. SDPL., SLD, PSL, Samoobrona, PiS).
Trzecią przyczyną postępującej degradacji Tarnowa wydaje się być niski poziom lokalnego samorządu. Co cztery lata w Tarnowie zmienia się prezydent i większość radnych. Tarnowianie najpierw masowo głosują (pośrednio, a później bezpośrednio) na jakiegoś kandydata na prezydenta, a po zakończeniu kadencji – całkowicie rozczarowani jego rządami – pokazują mu czerwoną kartkę. Co cztery lata ok. 2/3 biorących udział w kolejnych wyborach radnych przepada z kretesem. Tarnowianie przyznają w ten sposób, że cztery lata wcześniej pomylili się. Czwarta przyczyna słabej pozycji Tarnowa na tle innych miast Małopolski wynika z poprzedniej. Słaba władza lokalna generuje słaby merytorycznie zespół ludzi, zajmujących się promocją i rozwojem miasta. W ciągu ostatnich kilkunastu lat największym chyba sukcesem promocyjnym Tarnowa była publikacja na temat miasta w informatorze LOT-u. Przeważnie Tarnów pojawiał się w mediach ogólnopolskich przy okazji jakiegoś skandalu („słynna” naga pupa Papkina w tarnowskim teatrze, prezydencki zakaz przeklinania na ulicach miasta, operacja zdrapywania gumy do żucia z bruku tarnowskiego, zarządzona przez jednego z wiceprezydentów, postępowanie przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, wskutek którego jeden z radnych tarnowskich otrzymał 10.000 zł odszkodowania za wydany wcześniej przez prezydenta miasta zakaz organizowania demonstracji etc.). Bez skutecznej promocji trudno marzyć o dynamicznym rozwoju takiego miasta jak Tarnów.
Piątą i być może najważniejszą przyczyną tarnowskich niepowodzeń jest wyjątkowo – nawet jak na polskie warunki – rozwinięta zawiść ludzka. Złośliwi twierdzą teraz, że gdyby dr Pawłowski mieszkał nie w Nowym Sączu, lecz w Tarnowie, nigdy nie udałoby mu się stworzyć Wyższej Szkoły Biznesu, a tym bardziej nie miałby szans na zdobycie pół miliarda złotych na Miasteczko Multimedialne, dlatego, że wcześniej – gdyby tylko zaczął o tym mówić, zostałby utopiony w przysłowiowym piekielnym kotle zawiści ludzkiej, wyjątkowo rozwiniętej wśród tarnowskiej „elity” politycznej. Po pierwsze nikt by mu nie uwierzył, że cel można osiągnąć, a ci, którzy by brali to pod uwagę, na wszelki wypadek utopiliby Pawłowskiego, by się nie wybił ponad przeciętność tarnowską.
Tajemnicę niepowodzeń Tarnowa można dość prosto wyjaśnić. By wyjść z kryzysu tarnowianie muszą zerwać z dotychczasowym sposobem myślenia. W XXI wieku przegrywa ten, kto boi się krytyki, nie wierzy w realizację pomysłów na pierwszy rzut oka „szalonych”, ulega tak bardzo prowincjonalnej demagogii, że gotów jest powierzyć swój los w ręce ludzi bez pomysłów. XXI wiek należy do ludzi z wyobraźnią.
Marek Ciesielczyk
(autor jest dr politologii Uniwersytetu w Monachium, przez trzy kolejne kadencje (1994-2006) był bezpartyjnym radnym Rady Miejskiej w Tarnowie)
************
Pułkownik Zawisza to Tajny Współpracownik „Renata”
Ciesielczyk posłem ?
Układ tarnowski wpadł w panikę. Już niedługo posłem RP może zostać bowiem znienawidzony przez tenże układ dr Ciesielczyk, określony niedawno przez ogólnopolskie wydawnictwo (prezentujące najwybitniejszych polskich samorządowców) - jako najbardziej prześladowany przez tarnowskie media radny ze względu na swą walkę z korupcją.
Pułkownik LWP, Jerzy Zawisza, poseł Samoobrony z tarnowskiego okręgu wyborczego, został oskarżony przez Rzecznika Interesu Publicznego o kłamstwo lustracyjne. Pułkownik przyznał, że był zarejestrowanym agentem o pseudonimie „Renata”, donosił na kolegów, spotykał się ze zwoimi oficerami prowadzącymi, podpisał zobowiązanie i brał za to pieniądze.
Tarnowski układ anty-ciesielczykowy miał jeszcze nadzieję na umorzenie tej sprawy, gdyby Sejm nie przyjął znowelizowanej ustawy lustracyjnej. Stało się jednak inaczej i już wkrótce Sąd Lustracyjny wyda wyrok. Jeśli Zwisza zostanie uznany także przez Sąs za kłamcę lustracyjnego, do Sejmu wejdzie na jego miejsce Marek Ciesielczyk, który miał drugi wynik.
Sprawa Zawiszy kompromituje tych wyborców tarnowskich, którzy nie tylko zagłosowali na kogoś spoza Tarnowa (Zawisza mieszka w Warszawie, a podaje, że jest z Krakowa), ale także prawdopodobnie na tajnego współpracownika komunistycznych służb specjalnych.
Prezentujemy apel dwóch inicjatyw: ujawnic.esbekow@gmail.com oraz pozbawic-zawisze-mandatu@wp.pl , które zwróciły się do Sądu Lustracyjnego o sprawne prowadzenie sprawy. Należy zwrócić uwagę, że apel ten został opublikowany w części małopolskiej Gazety Krakowskiej, a nie tarnowskiej, co wskazuje na stosunek tarnowskich mediów do całej sprawy:
c/o Andrzej Lebida. Os. 25-lecia 2/127, 33-100 Tarnów
Sz.P. Zbigniew Puszkarski
Przewodniczący V Wydziału Lustracyjnego Sądu Apelacyjnego Warszawie
Sz.P. Włodzimierz Olszewski
Rzecznik Interesu Publicznego
Sz.P. Andrzej Lepper
Przewodniczący Samoobrony
Sz.P. Ryszard Czarnecki
Eurodeputowany z ramienia Samoobrony
Tarnów, 27 stycznia 2007
Szanowni Panowie,
W związku z tym, że pułkownik Jerzy Zawisza, poseł Samoobrony z naszego, tarnowskiego okręgu wyborczego, przyznał 25 stycznia 2007 roku, że podpisał zobowiązanie do współpracy z komunistycznymi, wojskowymi służbami specjalnymi, działając jako tajny współpracownik pod pseudonimem „RENATA”, spotykał się ze swoimi oficerami prowadzącymi, przekazywał im świadomie informacje na temat swych kolegów, czy nie mieli – jak to sam określił - „podejrzanych znajomości” oraz przyjmował za to od oficerów prowadzących pieniądze (patrz np. „Dziennik Polski” , 26.01.07, str.4), jako mieszkańcy Tarnowa oczekujemy od Rzecznika Interesu Publicznego oraz Sądu Lustracyjnego tak sprawnego działania, by po jak najszybciej wydanym wyroku w tej sprawie, pułkownik Ludowego Wojska Polskiego Jerzy Zawisza w trybie natychmiastowym został pozbawiony mandatu posła z naszego okręgu.
Nie chcemy, by w dalszym ciągu reprezentował nas w polskim parlamencie człowiek oskarżony o to, że jest „kłamcą lustracyjnym”. Od pana Andrzeja Leppera, Przewodniczącego Samoobrony oczekujemy zaś, by spróbował jak najszybciej – być może jeszcze przed zakończeniem postępowania lustracyjnego - skłonić posła swej partii do dobrowolnego złożenia mandatu. Nie chcemy się dłużej wstydzić, że z naszego okręgu wyborczego wywodzi się poseł, który w przeszłości był tajnym współpracownikiem komunistycznych służb specjalnych.
Mamy nadzieję, iż także posłowie, niezależnie od przynależności partyjnej, będą starać się wpłynąć na pochodzącego z Warszawy, a nie z Tarnowa (co warto podkreślić) pułkownika Zawiszę, by jak najszybciej przestał nas, tarnowian reprezentować w Sejmie RP. Liczymy zwłaszcza na eurodeputowanego z ramienia Samoobrony Ryszarda Czarneckiego, którego antykomunistyczne korzenie są nam znane.
Mieszkańcy Tarnowa
Oryginał petycji wraz z podpisami mieszkańców Tarnowa został przesłany w dniu 5 lutego do Przewodniczącego Wydziału Lustracyjnego Sądu Apelacyjnego w Warszawie
ujawnic-esbekow@wp.pl
Na marginesie:
Tarnowskie „lobby” znowu się skompromitowało. Nowy wydział lustracyjny przy sądzie okręgowym w Małopolscy zostanie stworzony tylko w Karakowie i Nowym Sączu. Tarnów ponownie został „olany” przez władze centralne. Może Ciesielczyk, gdy zostanie już posłem, będzie lepszym protarnowskim lobby w Sejmie?
Ryszard ŻĄDŁO odmawia mieszkańcom naszego miasta prawa głosu na sesji Rady Miejskiej, twierdząc, że to tylko radni mogą w Sali Lustrzanej reprezentować tarnowian, bo po to zostali wybrani, gdy tymczasem połowa tych radnych, nie powinna się tam znaleźć, gdyż uzyskali oni gorsze wyniki niż inni kandydaci, którzy nie weszli do Rady:
W Radzie Miejskiej w zasiadają ludzie, którzy uzyskali wyniki gorsze od kandydatów UCZCIWOŚCI……..
Absurdy polskiej ordynacji wyborczej
Oto porównanie wyników wyborczych obecnych radnych tarnowskich z kandydatami UCZCIWOŚCI, którzy mimo tak dobrych wyników, nie dostali się do Rady:
Stefan Wrona………..Uczciwość..……..479 głosów
Kazimierz goprowski……..PiS…………………..412
Antoni Sypek………..Uczciwość…….....402
Robert Wardzała………….PO………………….. 377
Barbara Goprowska……….PiS…………………..357
Krzysztof Bazuła………….SLD………………….355
Jerzy Hebla………………. Tarnowianie…………285
Marek Ciesielczyk..…Uczciwość………. 283
Zofia Buryło……………….Tarnowianie………... 278
Barbara Brożek-Czekańska..Tarnowianie…………275
Tadeusz Garncarz………….PiS………………….. 255
Grzegorz Światłowski……..PO……………………252
Bartłomiej Babulka………..PO…………………… 252
Stanisław Madeja…………. Tarnowianie………… 247
Barbara Hycnar ……………Tarnowianie………….202
Czyli kandydat UCZCIWOŚCI Stefan Wrona uzyskał wynik wyborczy lepszy od 12 obecnych radnych (tj. od połowy obecnej Rady), a mimo to nie wszedł do Rady, a dzisiaj przewodniczący tej Rady Ryszard Żądło odmawia mu prawa głosu na sesji.
Inny kandydat UCZCIWOŚCI, Antoni Sypek uzyskał wynik wyborczy lepszy od 11 obecnych radnych, a mimo to nie wszedł do Rady.
Na kolejnego kandydata UCZCIWOŚCI Marka Ciesielczyk, głosowało więcej tarnowian niż na 7 obecnych radnych, a mimo to nie wszedł on do Rady, a dzisiaj Ryszard Żądło odmawia mu prawa głosu na sesji.
To są paradoksy polskiej ordynacji wyborczej, „najgłupszej na świecie” , jak mówi o niej prof. Zbigniew Brzeziński, b. doradca prezydenta USA Jimmy Cratera.
Hipokryzja redaktora Szycha
W Tarnowie pojawiła się już broszura zawierająca artykuły dziennikarza tarnowskiego Zygmunta Szycha, które publikował w latach 80-tych. Szych niedawno krytykował swych kolegów dziennikarzy za ich kolaborację z PRL-em. Poniższe cytaty pokazują hipokryzję Szycha, który teraz jest redaktorem naczelnym Nowego Tygodnika bez cenzury.
Po tym, gdy po Ciesielczyku przejął ten tygodnik Szych, zienił całkowicie jego treść i uczynił z tego pisma interwencyjnego miałki, bezbarwny, przez nikogo nie czytany tygodnik. Za czasów Ciesielczyka spzedawano ok. 2.000 – 3.000 egzemplarzy Nowego Tygodnika, za czasów Szycha przypuszczalnie tylko 200-300 egzemplarzy. Przypomnijmy, że Szych jako redaktor naczelny Echa Tarnowa doprowadził także i to pismo do nakładu sprzedawanego rzędu ok. 500 egzemplarzy. Można zadać teraz pytanie, dlaczego wydawca w dalszym ciągu publikuje tak słaby tygodnik, w którym nie ma praktycznie reklam, a więc który musi przynosić kolosalne straty finansowe?
Krążą trzy wyjaśnienia tej tajemniczej sprawy: 1. charakter pisma został zmieniony celowo, by skompromitować ideę pisma konkurencyjnego wobec TEMI, 2. wytłumaczenia należy szukać w skomplikowanej sferze finansowej (to się już wkrótce wyjaśni), 3. wydawca wydaje pismo, choć jest słabe, by zapewnić w nim pracę dla swych znajomych czy rodziny (?). A może powód jest jeszcze inny. Jakby nie było odpowiedzialność za fatalną treść i formę ponosi Zygmunt Szych.
Oto fragmenty wspomnianej broszury:
ZYGMUNT SZYCH
BOJOWNIK O WOLNOŚĆ I DEMOKRACJĘ W PRL-u
Co pisał w czasach komuny Zygmunt Szych, wypominający dzisiaj innym dziennikarzom związki z PRL-em i kreujący się sam od wielu lat na moralny autorytet dziennikarski w Tarnowie ?
(dla przypomnienia: Szych najpierw został zwolniony z tygodnika TEMI (dlaczego?), następnie musiał odejść z Gazety Krakowskiej (dlaczego?), a później z Echa Tarnowa (dlaczego?), teraz jest redaktorem naczelnym Nowego Tygodnika, który jak na ironię - w przypadku Szycha - nosi podtytuł „BEZ CENZURY”.)
Nie miałoby oczywiście sensu przypominanie dzisiaj artykułów, które publikował jeden z wielu dziennikarzy tarnowskich Zygmunt Szych przed rokiem 1989 (chyba tylko dla lokalnych historyków?), gdyby nie to, że zarzuca on dzisiaj swoim kolegom dziennikarzom, pracującym w mediach w tamtych właśnie czasach, kolaborację z komuną (patrz np. wypominanie Wiesławowi Szczupakowi, koledze Szycha z Echa Tarnowa, tego, że przyjmował PRL-owskie odznaczenia). Przy tym Szych pretenduje sam do miana tarnowskiego guru dziennikarskiego, autorytetu moralnego, mającego prawo pouczania innych w kwestiach etyki. Dlatego powstała ta broszura, zawierająca fragmenty artykułów Zygmunta Szycha, które publikował w „Dzienniku Polskim”, w okresie – co warto podkreślić – schyłkowym PRL-u, gdy nawet rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban łagodził ton swoich wypowiedzi, zdając sobie już wtedy sprawę z nieuchronności upadku systemu komunistycznego. Co pisał wówczas Szych, który dzisiaj kreuje się na wyrocznię tarnowskiego dziennikarstwa? (W nawiasach data publikacji).
Niewdzięczna i trudna służba esbeków
W artykule Szycha pt „Z okazji święta Milicji i SB” czytamy m.in.: „Do tradycji należą w Tarnowie spotkania kierownictwa WUSW (Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, przyp.wyd.) z dziennikarzami z tego regionu – w przeddzień kolejnych rocznic powstania MO i SB. (…..) szef WUSW pułkownik Edward Kubrak, jego zastępca pułkownik Wiesław Lipkowski (nazwisko tego funkcjonariusza bezpieki radzimy zapamiętać, wystąpi jeszcze w publikacjach Szycha, przyp.wyd.) oraz rzecznik prasowy kapitan Bogusław Bąk, przedstawili najistotniejsze problemy…. Najbardziej zasłużeni w tej niewdzięcznej, trudnej służbie spotykają się na akademii z okazji 44 rocznicy MO i SB” (6.10.1988).
Szych zdaje się być pod koniec lat 80-tych bywalcem konferencji prasowych prowadzonych przez wspomnianego wyżej zastępcę szefa WUSW pułkownika Wiesława Lipkowskiego. Młodszym czytelnikom należy się w tym miejscu wyjaśnienie. W czasach PRL-u zazwyczaj zastępca szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych był równocześnie szefem miejscowej Służby Bezpieczeństwa. Pełne otwarcie archiwów Instytutu Pamięci Narodowej być może pozwoli wyjaśnić, na czym polegała w Tarnowie praca pułkownika Wiesława Lipkowskiego, którego Szych prezentował w innym tekście jako….kandydata na radnego! Relacjonując jedną z konferencji płk Lipkowskiego, Szych pisze: „Na spotkaniu mówiono…o…potrzebie ściślejszego współdziałania ze społeczeństwem (organów bezpieczeństwa, przyp.wyd.) chociażby w ramach komitetów samoobrony….do tych spraw będziemy wracać w osobnych publikacjach” – zapowiada 12 grudnia 1988 (w przeddzień rocznicy wprowadzenia stanu wojennego!) dzisiejsza tarnowska „wyrocznia” dziennikarska – Zygmunt Szych.
Obecny na innej konferencji w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Tarnowie Szych, relacjonując wypowiedzi pułkownika Lipkowskiego, stwierdza: „Na spotkaniu sporo miejsca poświęcono właśnie sprawom samoobrony społecznej, a także innym formom więzi milicji ze społeczeństwem...” (sic!) (6.12.1987). W innym artykule Szycha zatytułowanym „Milicja szuka sojuszników” czytamy: „…. Często…milicja pozostaje osamotniona… bez należytego wsparcia ze strony np. organizacji społecznych…. Mimo wysiłków ze strony milicji, nie udało się – poza ORMO – zaktywizować niemal żadnej organizacji społecznej do współdziałania w dziele samoobrony….Zwiększyły się natomiast szeregi ORMO, jedynej w zasadzie organizacji wspierającej w efektywny sposób milicję….ostatnio na terenie województwa do ORMO wstąpiło ponad 200 członków”. (6.10.1987) Wydaje się, że Szych krzywdzi tu oddziały ZOMO, które przecież w wyjątkowo efektywny sposób wspierały w PRL-u Milicję Obywatelską.
Tajemniczy tytuł nosi inny tekst Szycha – „Tarnowska IRCh-a w ofensywie”: „Działająca w Tarnowskiem Inspekcja Robotniczo-Chłopska, najwyraźniej odczuwa braki kadrowe, stąd postulat, aby do połowy tego roku zwiększyć ilościowo grupy kontrolerów społecznych. Tarnowskie osiągnie tym samym imponujący wskaźnik: 1 kontroler na tysiąc mieszkańców….kontrolowane będą:….sprzedaż z handlu uspołecznionego dla firm polonijnych i zagranicznych….O wynikach tych kontroli będziemy informować szczegółowo” – zapowiada znowu Szych na łamach Dziennika Polskiego 8 marca 1988 roku. Czy ktoś jeszcze pamięta, czym były owe Inspekcje Robotniczo-Chłopskie w czasach PRL-u?
Wróćmy jednak do pułkownika Lipkowskiego. 18/19 czerwca 1988 Szych przedstawiając zastępcę szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych jako kandydata na radnego do Wojewódzkiej Rady Narodowej, promuje go niejako. „Jako kandydat na radnego szczególnie uważam za istotne pozyskiwanie dla naszych działań ludzi młodych. …. Wszyscy musimy się bronić przed narastaniem niekorzystnych zjawisk społecznych w kryzysie. Ten cel, jako kandydat na radnego, uważam za najważniejszy” – tak prezentuje kandydata-pułkownika Zygmunt Szych. Dzisiaj Szych wykazuje także słabość do munduru, promując w redagowanym przez siebie „Nowym Tygodniku” generała Józefa Jedynaka, szefa policji w Rzeszowie w czasach rządów SLD. Jak broniły Polaków „w kryzysie” w PRL-u urzędy spraw wewnętrznych, pamiętają starsi czytelnicy tych słów.
Zygmunt Szych musiał się cieszyć – jako dziennikarz - szczególnym zaufaniem swych przełożonych, jako że to on właśnie relacjonował spotkanie z konsulem sowieckim tarnowskich aparatczyków PZPR i funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. W jego tekście pt „Interesująca rozmowa o radzieckich przemianach” czytamy : „Przemiany, jakie zachodzą od kilku lat w Związku Radzieckim, były tematem interesującego spotkania, jakie z aktywem partyjnym i kierownictwem tarnowskiego WUSW odbył wczoraj konsul Konsulatu Generalnego ZSRR w Krakowie Wiktor Zacharow”. (26.11.1987)
Autorytet partii wyznacza aktywność POP…..
W pewnym momencie Zygmunt Szych staje się na tyle „sztandarową” postacią w swej gazecie, że pozwala mu się pisać relacje z imprez „przewodniej siły narodu” – Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, marionetkowego PRON-u czy atrap samorządności o nazwie „Rady Narodwe”. 29 październia 1987 roku na pierwszej i drugiej stronie „Dziennika Polskiego” ukazuje się podpisany m.in. przez niego tekst pt: „Autorytet partii wyznacza aktywność POP”. Dla młodszych czytelników wyjaśnienie: POP to „Podstawowa Organizacja Partyjna” w PZPR. Jest to relacja z ważnego dla komunistów zebrania o nazwie „Plenum”: „Na Plenum, które prowadził I sekretarz KW PZPR w Tarnowie Władysław Plewniak (drugi – obok pułkownika Lipkowskiego – ulubieniec medialny Szycha, przyp.wyd.) referat wygłosił sekretarz KW Edward Gajek…..Głos zabrał także zastępca kierownika Wydziału Polityki Społeczno-Ekonomicznej KC PZPR Henryk Jaworski…..(powiedział on)…potrzebna będzie większa niż dotąd produkcja….” – relacjonuje gorliwie nasiadówkę komunistów Szych. Już po plenum Szych dodaje w kolejnym tekście, posługując się typową dla PRL-u nowomową: „Analiza, do której kierownictwa przedsiębiorstw zobowiązane zostały na ostatnim Plenum KW PZPR w Tarnowie, ma uwzględnić przede wszystkim wykorzystanie wolnych mocy produkcyjnych….(sic!) (10.11.1987). Zaś w swojej relacji z sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej – operując znowu nowomową, która służyła w tamtych czasach do uprawiania propagandy sukcesu, Szych pisze: „Uchwalony na wczorajszej sesji plan przewiduje m.in. wrost uprawy zboża o kilkaset hektarów (…) w obradach uczestniczyli: sekretarz KW PZPR Franciszek Rachwał…..”, dodaje dzisiejszy wielki moralista na wszelki wypadek. (28.10.1987)
Już w czasach „okrągłego stołu”, gdy na tych samych łamach ukazywały się tytuły typu: „Toczy się walka o partię i socjalizm”, „Polska będzie socjalistyczna”, Szych publikuje artykuł pt: „Wyprzedaż socjalizmu”, w którym pisze m.in.: „….ta mała huta zupełnie nieźle sobie w socjalizmie radzi. Miałoby to stanowić dobitny przykład, że socjalizm jest do pogodzenia z prywatną inicjatywą. Mnie dodatkowo przekonują o tym kolejki w Urzędzie Wojewódzkim, gdzie uzyskać można informacje na czym zarobić, inwestując własną forsę”. (16.02.1989)
„Demokratyzacja życia społeczno-politycznego w kraju nabiera rozmachu…..” Zważywszy, że napisano to 12.041988, trzeba powiedzieć, że trochę tu dzisiejszy tarnowski, dziennikarski autorytet moralny chyba przesadził….
Realizacja zadań wynikających z planu rozwoju….
czyli PRL-owska propaganda sukcesu
Jeszcze poźniej, czyli już w okresie agonii komuny w Polsce, 20 lutego 1989 roku ukazuje się tekst Szycha pt: „Nad sprawozdaniem na Wojewódzką Konferencję Delegatów PZPR”, w którym czytamy: „240 delegatów, którzy reprezentują ponad 23 tysięczną rzeszę członków PZPR w Tarnowskiem, spotyka się na Wojewódzkiej Konferencji Sprawozdawczej….w ciągu 2 minionych lat Komitet Wojewódzki koncentrował się na inspirowaniu przedsięwzięć polityczno-gospodarczych zapewniających realizację zadań wynikających z planu rozwoju województwa. (…) Nową formą oddziaływania politycznego na kierownictwo polityczne i gospodarcze przedsiębiorstw były rozmowy inspiracyjno-kontrolne, pełniące funkcję edukacyjną i inspiracyjną”. Ile PRL-owskiej poezji w tej szychowej nowomowie?!
Szych relacjonuje też na bieżąco to, co robi młodzież socjalistyczna, wspomagając propagandę sukcesu, przedstawiającą od Bieruta poprzez Gierka – do Jaruzelskiego-Urbana – PRL w różowych kolorach. W artykule „Przed Zjazdem Wojewódzkim Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej w Tarnowie”, pisze: „Radykalnym rozwiązaniem problemu mieszkaniowego najbardziej bodaj zainteresowani są ludzie młodzi….w Tarnowskiem dobrą okazją do podsumowania własnych inicjatyw w rozwiązywaniu tego problemu będzie zapewne Wojewódzki Zjazd ZSMP. Organizacja ta znana jest z licznych przedsięwzięć w tej dziedzinie…” (28/29.01.1989). Ci, którzy w PRL-u musieli na własne mieszkanie czekać 20-30 lat, pamiętają na pewno na czym polegały te „przedsięwzięcia” socjalistycznej młodzieży. „Fakt, że budownictwo mieszkaniowe objęte jest w Tarnowskiem absolutnym priorytetem nie jest tu jedynie czczym sloganem. Tak jest w istocie”. (5.10.1988) – Tego typu sformułowania często powtarzają się w artykułach Szycha. 17 lutego 1989 roku Szych obwieszcza z dumą: „Ponad 5 milionów zł wynosi plan czynów społecznych, jakie w tym roku wykonane będą na terenie Tarnowskiego”. Czym były socjalistyczne „czyny społeczne” też nie trzeba przypominać tym, którzy żyli w PRL-u.
„Wyższy poziom produkcji sprzedanej w przemyśle uspołecznionym, wyższa produkcja budowlano-montażowa, wzrost skupu żywca i trzody chlewnej….to tylko niektóre charakterystyczne cechy sytuacji gospodarczej, jaka w ciągu 3 miesięcy br. ukształtowała się w Tarnowskiem” – pisze Zygmunt Szych 13 kwietnia 1988 roku. „W najbliższych dniach zakończony zostanie w Tarnowskiem zbiór rzepaku. Obecnie według informacji podanych w czasie wczorajszego sztabu żniwnego – skoszono go już w 90 procentach….Tempo zbioru zwiększa się z dnia na dzień…. „ (27.07.1988). „Na żniwczy rekonesans w Tarnowskiem wyjechaliśmy z wicewojewodą Marianem Chudziakiem w piątek przed południem. – pisze Szych, który – jak z tego wynika – należeć musiał do zaufanych ludzi władzy – „Warto sprawdzić, jak meldunki o przebiegu prac, także o pracy handlu i usług rolniczych, mają się do rzeczywistości….W Dąbrowie Tarnowskiej zaopatrzenie jest poprawne…” (1.08.1988)
„Wyniki uzyskane przez przemysł w I półroczu wskazują na poprawę wykorzystania potencjału. Nastąpił dalszy wzrost produkcji sprzedanej….Skup żywca rzeźnego…był wyższy o ponad 9% w porównaniu z ub. rokiem… ((1.08.1988). „Wojewoda Stanisław Nowak ocenia miniony rok….Był to także pod niektórymi względami rok….rekordowy. Tak było na przykład w dziedzinie dostawy sprzętu do produkcji rolnej….odnotowano największe, nie notowane dotąd w województwie zainteresowanie czynami społecznymi (sic!) ….To chyba skłania do pewnego optymizmu…” (1-3.01.1988) „Mimo spadku pogłowia krów, skup mleka wzrósł znacznie….” (26.01.1988) W tym samym czasie na tych samych łamach ukazują się tytuły typu: „W ZSRR nigdy nie pozwoli się na bezrobocie”.
„Jak kształtowała się sytuacja pieniężno-rynkowa w Tarnowskiem? – pyta 14.06.1988 Zygmunt i natychmiast daje odpowiedź – Wielkość wynagrodzeń za pracę wzrosła w porównaniu z 5 miesiącami minionego roku o 50,4 procent”. Takiej propagandy sukcesu nie uprawiano nawet w okresie panowania Edwarda Gierka!
PRON – na straży demokracji socjalistycznej
Niektórym trzeba odświeżać pamięć w Polsce regularnie. PRON to „Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego” utworzony przez juntę Jaruzelskiego w czasie stanu wojennego, w lipcu 1982 roku. Był to marionetkowy twór, w którym współdziałać miały nie tylko reżymowe partie PZPR, SD i ZSL, ale także część „chrześcijańskich” środowisk (np. pro-komunistyczny PAX), by uwiarygodnić „władzę ludową” i wprowadzony w Polsce nielegalnie stan wojenny. PRON miał swe filie wojewódzkie.
Gdy w PRL odbywały się wybory do tak zwanych „rad narodowych”, dużą rolę w komunistycznej kampanii propagandowej odgrywały właśnie te filie. 27 kwietnia 1988 roku Szych pisze o „kampanii przedwyborczej”: „W czasie zebrań obywatelskich (sic!) jest także szansa wnikliwego zapoznania się z treściami deklaracji wyborczej PRON…. Wczoraj….aktualnymi problemami dotyczącymi kampanii zajmowało się plenum Rady Wojewódzkiej PRON”. W tym samym czasie, na tych samych łamach Wojciech Jaruzelski pisał: „Humanizm i społeczne cele socjalizmu są niepodzielne”.
„Przypomnijmy – pisze Szych 12.05.1988, relacjonując sesję Wojewódzkiej Rady Narodowej w Tarnowie – że wojewódzki program wyborczy sformułowany przed 4 laty przez PRON, został w wyniku szerokiej społecznej dyskusji….uzupełniony o wnioski i postulaty wyborców. (…) Z analizy wynika, że na koniec czerwca br. stopień realizacji programu wyniesie ok. 70 procent…..W obradach uczestniczył także I sekretarz KW PZPR w Tarnowie Władysław Plewniak”. – dodaje na wszelki wypadek Szych. „….demokratyzacja życia publicznego znalazła tu (w Tarnowie, przyp.wyd.) swe wyraźne odbicie. Brzmi to jak wytarty slogan, ale też jest prawdą” (6.06.1988) – przekonuje do PRL-owskiej rzeczywistości Szych.
Zygmunt pamięta też o roli, jaką odegrał PRON w akcjach pomocy dla polskich matek w okresie PRL-u (sic!). Oto fragment jego relacji z dnia 27 maja 1988 roku: „Rada Wojewódzka PRON była gospodarzem spotkania….Podczas uroczystości, która odbyła się w Sali KW PZPR, był czas na refleksje nad trudną i odpowiedzialną funkcją matek…”
Dzisiejszy autorytet moralny tarnowskiego środowiska dziennikarskiego wmawiał czytelnikom 8 czerwca 1988 roku, że młodzież miała możliwość demokratycznego wyboru swych przedstawicieli: „Przed kilkoma tygodniami odbyło się spotkanie I sekretarza KW PZPR w Tarnowie Władysława Plewniaka z reprezentantami samorządów szkolnych….Plewniak zapytał wówczas, czy zaakceptowaliby oni działalność w Parlamencie Młodzieży….kandydatury….delegatów (do tego Parlamentu) należałoby zgłosić w Zarządzie Miejskim Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej….jak tarnowska młodzież odniesie się do interesującej propozycji współdecydowania i współrządzenia miastem i województwem…” Szych zapomniał dodać, że młodzież w tym modelu zaproponowanym przez sekretarza Pewniaka współrządzić miała poprzez Zarząd Miejski ZSMP! „W Tarnowie obradowała wczoraj Wojewódzka Komisja Współdziałania PZPR, ZSL i SD. Obradom przewodniczył I sekretarz KW PZPR w Tarnowie Władysław Plewniak….zwrócono uwagę na konieczność aktywnego udziału….organizacji młodzieżowych w zebraniach wyborczych….” – donosi triumfalnie Zygmunt Szych 20 października 1988 roku.
Gdy w listopadzie 1987 roku komuniści organizowali quasi referendum, które w gruncie rzeczy miało tylko uwiarygodnić ich władzę w Polsce, Szych włączył się w medialną kampanię przedreferendalną: „W dniu referendum odrzućmy wszystko, co dzieli” – to tytuł jego relacji z posiedzenia plenarnego Rady Wojewódzkiej PRON w Tarnowie, w której czytamy m.in.: „Staniemy wkrótce do wypełnienia niezmiernie ważnego obywatelskiego i patriotycznego obowiązku (chodzi o udział w w/w referendum, przyp.wyd.) (12.11.1987) „Młodzi w sprawie referendum” – to z kolei relacja Szycha na temat rzekomego stosunku do referendum młodzieży wiejskiej: „Udział każdego z nas w referendum jest obywatelską powinnością” – Szych podpiera się tu cytatem z apelu Ludowych Zespołów Sportowych (25.11.1987) Tego samego dnia, na tych samych łamach Jerzy Urban także wzywa do udziału w tym quasi referendum.
Jak Szych zaciągał kredyt w banku tarnowskim ….
Gdy dziennikarz Zygmunt Szych chciał na przełomie 1988 / 1989 roku wziąć pożyczkę w PKO i gdy wg relacji przedstawiciela tego banku otrzymał ją i to na korzystnych warunkach, poskarżył się na łamach Dziennika Polskiego na sposób załatwienia tej sprawy przez PKO. Oto komentarz postępowania Szycha autorstwa przedstawiciela banku: „….PKO takiej pożyczki panu udzieliła, na warunkach wymagających indywidualnej decyzji, na warunkach bardzo dla pana korzystnych (….) …w swojej prywatnej sprawie (w/w pożyczki bankowej, przyp.wyd) wykorzystał pan łamy „Dziennika” dla opiniowania innych, z wyraźnym naruszeniem zasad zawodowej etyki…..” (9.02.1989).
Dodajmy, że niedawno Zygmunt Szych został skazany prawomocnym wyrokiem za znieważenie - publikację nieprawdziwych informacji na temat osoby, która wytoczyła mu proces i wygrała go.
Inicjatywa: Etyczni dziennikarze
W Tarnowie pojawiła się zebra…..
(patrz : zdjęcie poniżej)
W związku z tym oglądajcie w najbliższy poniedziałek audycję telewizyjną Manna i Materny pt „MC 2”
Czy radny SLD rozdawał w czasie kampanii wyborczej płyn do mycia naczyń ?
Gdy na tarnowskim forum internetowym pojawiło się pytanie: Czy to prawda, że jeden z radnych rozdawał w czasie kampanii wyborczej mieszkańcom Tarnowa płyn do mycia naczyń, jeden z dyskutujących (administrator tegoż forum?) wziął w obronę „Kubę”, który miał być tym radnym. Chodzi zapewne o „Kubusia” z SLD – radnego Jakuba Kwaśnego. Nie wiadomo, skąd ten dyskutujący wiedział, że chodzi o tego radnego i że faktycznie rozdawał płyn. Innym pytaniem było, czy ten czyn nie narusza ordynacji wyborczej, która ogranicza wartość podarków dla wyborców.
Nie rozumiemy po co ta dyskusja? Przecież prościej by było, gdy sprawę zbadała po prostu Prokuratura Rejonowa z Tarnowa, albo z innego miasta, gdyby Prokurator Generalny Ziobro uznał, że ta nie będzie w stanie tego zrobić jako prokuratura z tego samego miasta. I kropka.
Przy okazji możemy zaapelować do naszych Czytelników, czy słyszeli coś na temat rzekomego rozdawania w casie kampanii wyborczej przez któregoś z obecnych radnych płynu do mycia naczyń, a jeśli tak, to prosimy o informację: uczciwosctarnow@yahoo.pl
Dr Marek Ciesielczyk w USA
W marcu w USA będzie gościł tarnowski politolog , dr Marek Ciesielczyk, który wygłosi w Chicago wykład na temat lustracji.
Oto ogłoszenie na ten temat:
KIEDY POZNAMY NAZWISKA POLONIJNYCH AGENTÓW SB ?
* Dlaczego Józef Oleksy - mimo uznania go przez Sąd Najwyższy za „obiektywnie” kłamiącego - został uniewinniony ? Czy lustracja w Polsce jest fikcją?
* Dlaczego pułkownik LWP Jerzy Zawisza (TW „Renata”), poseł z tarnowskiego okręgu wyborczego, został uznany przez Rzecznika Interesu Publicznego za kłamcę lustracyjnego?
* Czy TW „Renata” straci mandat poselski ?
* Dlaczego Janusz Reiter – mimo apelu przedstawicieli Polonii chicagowskiej do MSZ - jest w dalszym ciągu Ambasadorem RP w Stanach Zjednoczonych?
* Czy ksiądz Tadeusz Zaleski to „nadubek” - jak powiedział o nim Prymas Glemp - czy polski patriota ?
* Dlaczego część polskich katolików broni Arcybiskupa Wielgusa ?
* Kiedy zostaną ujawnione nazwiska tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych, działających wśród Polonii? Czy agenci ci zostaną deportowani z USA ?
* Sam możesz się do tego przyczynić w sobotę, 31 marca 2007 roku o godz.5:30 pm w siedzibie SWAP w Chicago…..
spotkanie z
dr.Markiem Ciesielczykiem
Marek Ciesielczyk – doktor politologii Uniwersytetu w Monachium, wykładowca sowietologii w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w European University Institute we Florencji i Instytutu Studiów Sowietologicznych w Bonn, autor pierwszej w języku polskim książki na temat historii KGB oraz kilku innych, w tym książki pt „Przeciw korupcji”, jego biogram znalazł się w roku 2004 w encyklopedii WHO IS WHO prestiżowego, szwajcarskiego wydawnictwa Huebnera, Instytut Pamięci Narodowej przyznał dr. Ciesielczykowi status pokrzywdzonego przez SB, a Prezydent Lech Kaczyński zaprosił go w ubiegłym roku - jako jednego z działaczy opozycji antykomunistycznej lat 70-tych na uroczystości 30-lecia KOR, w Złotej Księdze Polskiego Samorządu – 2002-2006 dr. Ciesielczyk określony jest jako najbardziej tępiony polityk tarnowski przez lokalne media ze względu na walkę z korupcją”.
sobota, 31 marca 2007, godz. 5:30 pm
Związek Klubów Polskich, 5835 W.Diversey Ale., Chicago, IL.60639
organizacja: chicago_polonia@yahoo.com
GOLEC MA TERAZ GŁUPIĄ MINĘ
Następca Mieczysława Bienia, nowy prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała totalnie skrytykował swojego kolegę Mietka za to, że nie przygotował praktycznie żadnych wniosków wniosków dotacje unijne i teraz Rysiek musi się gimnastykować, by załatwić w ciągu 4 lat jakąś kasę z Brukseli.
Marcin Golec (ten z kucykiem) – rzecznik prasowy Bienia przez 4 lata wmawiał mediom tarnowskim, że jego pryncypał jest genialnym prezydentem Tarnowa. Teraz musi mu być głupio, jeśli jest w stanie zroumieć to, co powiedział prezydent Ścigała.
Nasz komentarz nt dotychczasowych posunięć prezydenta Ścigały:
Wymiana skarbnika Witka na azotowego kolegę Golem – to był głupi pomysł. Witek był dobrym skarbnikiem za wszystkich prezydentów.
Mianowanie Piotra Filipa na stanowisko rzecznika prasowego to sznur na szyję prezydenta Ścigały, podobnie jak pozostawienie Biedronia w tym wydziale.
Skaperowanie pisowskiego radnego Goprowskiego i mianowanie go wicep[rezydentem może być rozwiązaniem nietrwałym. Radni PiS mogą wyjść z koalicji i wtedy taki wice będzie nieprzydatny.
Rodak jako urlopowany w SPEC doradca prezydenta to dziwoląg – który nie będzie funkcjonował w praktyce.
Czekanie z wymianą dyrektorów wydziałów tak długo to błąd- być może prezydent albo nie ma koncepcji personalnych, albo nie ma po prostu ludzi.
Słomka jako wiceprezydent to mina, która wcześniej czy później wysadzi Ścigałę w powietrze.
To na razie tyle. Będziemy komentować w dalszym ciągu…..
Artykuł nt lustracji cenzurowany
Do redakcji TEMI wpłynął poniższy artykuł – polemika z tekstem, który wcześniej ukazał się w TEMI. Polemika ta nie ukazała się niestety drukiem, dlatego my ją publikujemy:
Czy lustrować księży ?
W ostatnim numerze TEMI ukazał się artykuł pt „Tarnowski kler i bezpieka“, zawierający opinie na temat tak zwanej lustracji księży oraz pracy dicezjalnej komisji, badającej dokumenty zgromadzone w Instystucie Pamięci Narodowej, dotyczące inwigilacji Kościoła katolickiego przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Jest to już drugi z kolei tekst publikowany na łamach TEMI, który zawiera sporo sugestii, jakoby werbowanie księży katolickich przez oficerów SB odbywało się wyłącznie na zasadzie szantażu, gróźb, którym nie sposób było się oprzeć. Lansowana jest także teza, jakoby ze względu na dobro Kościoła katolickiego lepiej było nie ujawniać nazwisk tych księży, którzy donosili na swych kolegów duchownych oraz wiernych.
Jako że – po pierwsze - nie zgadzam się ani z jedną, ani z drugą tezą, po drugie – sam byłem ofiarą Służby Bezpieczeństwa i uzyskałem z IPN status pokrzywdzonego przez SB, a po trzecie – przez wiele lat zajmowałem się zawodowo analizą funkcjonowania komunistycznych służb specjalnych (jestem autorem pierwszej w języku polskim książki na temat historii rosyjskich i sowieckich służb), pozwolę sobie na polemikę z wyżej wspomnianym artykułem.
Już w latach 80-tych miałem okazję zapoznać się w wielu zachodnich placówkach badawczych, np. w Forschugsinstytut fuer sowjetische Gegenwart w Bonn, gdzie pracowałem jako asystent jednego najwybitniejszych sowietologów, profesora Michaela Voslensky’ego, z dokumentami komunistycznych służb specjalnych, które zostały zdobyte przez wywiady zachodnie od podwójnych agentów KGB, Stasi, SB etc. Z analizy tych materiałów wynikało, iż w państwach komunistycznych tajne służby funkcjonowały w ten sposób, iż było praktycznie niemożliwe, by gromadzone przez nie dokumenty (np. sporządzane na podstawie donosów tajnych współpracowników) były fałszowane, zawierały nieprawdziwe informacje. Gdy powstała możliwość obejrzenia swojej teczki w IPN, oczywiście z tego skorzystałem. Także analiza tych dokumentów (np. donosów na mnie TW pracujących dla SB w Krakowie, Tarnowie, a nawet za granicą, gdzie mieszkałem kilkanaście lat), potwierdziła, że materiały te są wiarygodne. Potwierdzają to wszyscy pracownicy naukowi Instytutu Pamięci Narodowej.
Ci, którzy dzisiaj podważają wiarygodność dokumentów zgromadzonych w IPN albo nie mają pojęcia o funkcjonowaniu komunistycznych służb specjalnych, albo robią to w określonych celu – chcą chronić w ten sposób siebie lub inne osoby, o których wiedzą, że były tajnymi współpracownikami SB. Na podstawie zdobytej od podwójnego agenta już w latach 70-tych przez CIA tajnej instrukcji KGB wiemy, że komunistyczne służby specjalne werbowały tajnych współpracowników, stosując cztery metody: 1. zastraszały, szantażowały ofiarę, wykorzystując zazwyczaj informacje, których ujawnienia się obawiała (np. kochanka, skłonności homoseksualne etc), 2. oferowały pieniądze (wiedząc, że ktoś ma długi lub kosztowne hobby) lub inne korzyści (np. wyjazdy na Zachód), 3. wykorzystywały fakt, że ofiara jest w jakiś sposób niepełnosprawna, upośledzona. Znane są przykłady TW, którzy się jąkali i mieli z tego powodu kompleksy od wczesnego dzieciństwa. Przynależnośc do potężnej instytucji, jaką był np. KGB czy SB dowartościowała takiego człowieka. Tego typu reakcje psychiczne skrzętnie wykorzystywali oficerowie prowadzacy TW. 4. werbowano ludzi, którzy ze względów czysto ideowych gotowi byli pomóc komunistom ( wielu intelektualistów zachodnich współpracowało z KGB ze względów właśnie ideowych).
W latach 40-tych, 50-tych czy jeszcze w 60-tych wielu Polaków (w tym i księży) werbowano przy pomocy szantażu, gróźb. Jednak już w latach 70-tych i 80-tych PRL-owska Służba Bezpieczeństwa zmieniła metody, zwłaszcza wobec księży, inteligencji czy studentów. Pod koniec lat 70-tych, gdy byłem aresztowany przez SB, jej oficerowie, którzy mnie przesłuchiwali, najpierw próbowali rozmawiać ze mną np. o filozofii Kanta, a dopiero później – w sposób niezwykle kulturalny – apelowali do mnie mniej więcej więcej taki sposób: „Panie Marku, jest Pan przecież człowiekiem inteligentnym i wie Pan doskonale, że nic Pan nie zmieni w naszym kraju….daj Pan spokój….”
Także ujawnione dokumenty IPN, dotyczące biskupa Wielgusa, potwierdzają, że SB bardzo często stosowała inne metody niż groźby-szantaż. Wielgus marzył o karierze naukowej, wyjazdach, stypendiach zagranicznych i SB pomagała mu w tym. Twierdzenie, że księża zgadzali się na współpracę z komunistami tylko ze względu na poważnie brzmiące groźby jest po prostu nieprawdziwe. Potwierdza to także przykład ojca Hermo. Motywy natury materialnej były równie popularne jak szantaż, a w latach 80-tych przeważały w przypadku inteligencji, studentów, księży.
Także przedstawiona w TEMI teza, że mniejszym złem jest nieujawnianie nazwisk księży - tajnych współpracowników SB, jest nieprawdziwa. Wcześniej czy później nazwiska te zostaną ujawnione, gdyż zbyt duża jest już liczba poszkodowanych przez SB, którzy – jak piszący te słowa – otrzymują od IPN odtajnione nazwiska komunistycznych agentów, którzy na nich donosili. W Internecie ujawniłem nazwiska i inne dane tajnych współpracowników SB (moich kolegów ze studiów), którzy pisali raporty dla Służby Bezpieczeństwa. Jeśli hierarchia kościelna sama nie ujawni nazwisk donosicieli, to zrobią to ofiary, tj. ludzie którzy otrzymują cały czas odtajnione nazwiska „swoich” TW. Dlatego lepiej dla Kościoła, czyli nas wszystkich, którzy go tworzymy, byłoby, gdyby komisje diecezjalne, które posiadają już dane donosicieli, same ujawniły nazwiska TW lub gdyby zrobili to oni sami. Wypieranie się winy – tak jak robił to do końca biskup Wielgus – zrażą do księży wiernych.
Nie jest moim zdaniem prawdziwa teza, lansowana przez niektórych hierarchów kościelnych, że ujawnienie całej prawdy o agentach komunistycznych w polskim Kościele, zachwieje wiarą w Boga, a co najmniej w Kościół katolicki w Posce. Gdyby się nawet okazało, że 90 procent polskich biskupów było tajnymi współpracownikami komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, to przecież nie spowodowałoby, że przestałbym wierzyć w Boga czy respektować Kościół katolicki. Jestem pewien, że tak samo zachowałby się rolnik z Rzepiennika Strzyżewskiego i robotnik z Nowej Huty. W interesie hierarchii kościelnej, całego Kościoła katolickiego oraz naszej wiary jest ujawnienie całej prawdy. Nie bez powodu Jan Paweł II często przypominał, że to ona nas wyzwoli. Gdyby się nawet okazało, że większość hierarchów była TW, to i tak dla nas będzie bardziej istotne, że w naszym Kościele byli i są tacy ludzie, jak Karol Wojtyła, Stefan Wyszyński, Jerzy Popiełuszko czy Tadeusz Zaleski.
Nie jest w stanie zmienić mojego stosunku do katolicyzmu fakt, że w moim Kościele jest taka postać, jak biskup Wielgus. Pod koniec lat 70-tych, gdy byliśmy - jako studenccy dysydenci - prześladowani przez SB, pomagali nam tacy ludzie, jak Tadeusz Zaleski (wówczas jeszcze kleryk, który ukrywał u siebie naszą „bibułę”), biskup przemyski Tokarczuk, który pomagał nam także finansowo, gdy traciliśmy stypendia i akademiki z powodu działalności opozycyjnej, ksiądz profesor Tischner i kardynał Machraski, którzy starali się łagodzić represje, jakie nas dotykały ze strony krakowskich komunistów.
Marek Ciesielczyk
DLACZEGO UCZCIWOŚĆ NIE MA ANI JEDNEGO RADNEGO ?
1. Z powodu zmiany ordynacji, tj. wprowadzenia tzw. bloków przez PiS, Samoobronę i LPR. Jeśli jakieś ugrupowania zblokowały się, to wyniki ich sumowano i tę sumę porównywano z wynikiem ugrupowania, które startowało pojedynczo, jak np. UCZCIWOŚĆ. Rezultat: gdyby na boisko z jednej strony wyszło 11 zawodników, a z drugiej 3 razy więcej, czyli 33, to czy taki mecz miałby sens, czy wynik byłby sprawiedliwy? Nie. A tak było w ostatnich wyborach samorządowych. Gdyby ktoś zblokował np. 100 różnych komitetów wyborczych w Tarnowie, to wystarczyłoby, gdyby każdy kandydat głosował tylko na siebie i wówczas z takiego bloku do Rady Miejskiej weszłoby kilka osób z wynikiem 1 głos. Tak działa „najgłupsza na świecie ordynacja wyborcza” (określenie profesora Brzezińskiego).
2. UCZCIWOŚĆ nie wprowadziła żadnego radnego, gdyż została zrobiona w konia przez tarnowski PiS, który miał się z nią zblokować i do ostatniej chwili trzymał ją w niepewności. PiS (czytaj Rojek i Łabno) czuli się tak silni, że „olali” UCZCIWOŚĆ. Rezultat: PiS przegrał wybory prezydenckie, a w Radzie ma mniejszość. Rojek otrzymał już 3 razy z rzędu w Tarnowie ok. 6.000 głosów. I to jest wszystko na co go stać. To, że ma duży negatywny elektorat sprawia, że nigdy nie wygra wyborów bezpośrednich w Tarnowie. Rojek i Łabno mogą oczywiście być szregowymi radnymi PiS, ale nie liderami, gdyż mają zbyt niski iloraz inteligencji i zbyt duży negatywny elektorat.
3. UCZCIWOŚĆ nie wprowadziła radnych, gdyż z powodu PiS nie miała już czasu, by stworzyć blok np. z SiNT (czyli Martyką). Dokładnie przy tym samym wyniku, jaki uzyskali kandydaci UCZCIWOŚCI, gdyby to ugrupowanie było w bloku z PiS, miałoby nie zero, lecz 4 radnych. Gdyby UCZCIWOŚĆ była w bloku z SiNT (Martyką) też miuałaby 4 radnych. To pokazuje tym bardziej głupotę nowej ordynacji. Ugrupowanie może mieć ten sam wynik, ale będąc w bloku, wprowadza do Rady Miejskiej 4 radnych!!!
4. A ile zabrakło UCZCIWOŚCI, by bez bloku mieć radnych? W okręgu wyborczym Wrony, Sypka, Ciesielczyka liście zabrakło 100-200 głosów. Znaczy to, że gdyby każdy z kandydatów dostał tylko ok. 10-20 głosów więcej UCZCIWOŚĆ miałaby 3 radnych. W czwartym okręgu brakło UCZCIWOŚCI więcej, bo 400 głosów. Ale gdyby startowała Natkaniec, z łatwością dostałaby te 400 głosów.
5. UCZCIWOŚĆ nie ma radnych, choć jej liderzy: Wrona, Sypek i Ciesielczyk uzyskali wyniki lepsze od wielu obecnych radnych. I to także pokazuje absurdalność obecnej ordynacji wyborczej.
Środowisko UCZCIWOŚCI nie ma co prawda (pierwszy raz od 12 lat) swoich radnych w Radzie Miejskiej w Tarnowie, ale będzie spełniać rolę swego rodzaju „bezpiecznika”. Zobaczymy po 4 latach, czy ostatni wybór tarnowian był słuszny. Na naszej stronie będziemy prezentować stanowisko UCZCIWOŚCI w różnych sprawach i zapewne będą to opinie często różniące się znacznie od stanowiska tarnowskich mediów.
Prezydent Bień bez absolutorium !
27 kwietnia 2006 roku Rada Miejska w Tarnowie po raz pierwszy w tej kadencji nie udzieliła absolutorium prezydentowi Mieczysławowi Bieniowi. Za absolutorium głsowało tylko 12 radnych (jak zwykle z NDT – czytaj PO oraz SLD-UP i SDPL). By uzyskać absolutorium Bień potrzebował 13 głosów.
Pod koniec rządów Bienia Rada Miejska w ten symboliczny sposób wyraziła swoją dezaprobatę dla polityki (głównie finansowej) prezydenta miasta.
Niemal wszystkie najnowsze dane GUS świadczą o tym, że Tarnów jest źle zarządzany, znajduje się albo na ostatnim, albo przedostatnim miejscu wśród miast Malopolski (patrz: dane GUS, zaprezentowane w Programie UCZCIWOŚCI na głównej stronie).
Wynik głosowania był szokiem dla grupy trzymającej władzę w Tarnowie – PO-SLD. Istnienie tego sojuszu potwierdził w jednym z wywiadów lider SLD w Tarnowie – Krzysztof Janik.
Jeszcze tylko nieco ponad 185 dni pozostało do końca prezydentury Bienia.
Gdyby nie absurdalne zapisy Ustawy o samorządzie gminnym brak absolutorium skutkowałby automatycznie głosowaniem Rady Miejskiej za przeprowadzeniem referendum w sprawie odwołania Bienia z funkcji prezydenta miasta.
IPN przyznaje Ciesielczykowi status poszkodowanego przez PRL-owską Służbę Bezpieczeństwa
*****************
Fragment esbeckiego raportu (tzw. “Informacji operacyjnej ze słów tw”) sporządzonego na podstawie donosu tajnego współpracownika SB o pseudonimie “Michał” - na Marka Ciesielczyka w dniu 17 kwietnia 1980 roku w Krakowie: (materiały na swój temat Ciesielczyk otrzymał od IPN, po tym gdy uzyskał status pokrzywdzonego przez SB)
“W dniu 15.04.1980r. w godzinach wieczornych grupa Ciesielczyka rozpoczęła kolportaż ulotek w Domach Studenckich “Żaczek”, “Nawojka”, “Piast” i na miastedzku studenckim. Kolportowano trzy rodzaje ulotek…..W dniu 16.04.1980r. Ciesielczyk powołał organizację Wolnych Związków Zawodowych Studentów, przy czym opracował statut dla tej organizacji……”
Na Ciesielczyka donosiło w sumie kilkunastu kapusiów esbeckich w latach 1978-1989 na terenie Krakowa, Tarnowa i RFN, gdzie Ciesielczyk wyjechał przed stanem wojennym. Byli to głównie jego koledzy z opozycji antykomunistycznej. Niektórzy spośrod tych tajnych współpracowników SB pisali donosy na Ciesielczyka co kilka dni, zwłaszcza, gdy był on wydawcą podziemnego pisma studenckiego w Krakowie na przełomie lat 70-tych i 80-tych. SB nasyłała także swych donosicieli na Ciesielczyka w latach 80-tych, gdy uzyskał on status uchodźcy politycznego w RFN i współpracował z Radio Wolna Europa jako doktorant na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium.
Także w Tarnowie tajni współpracownicy SB donosili na Ciesielczyka na przełonie lat 70-tych i 80-tych. Poniżej publikujemy pierwsze nazwiska tajnych współpracowników SB, odtajnione na żądanie Ciesielczyka przez Instytut Pamięci Narodowej.
IPN zapowiedział, iż sukcesywnie będzie oddajniał dalsze nazwiska agentów SB, którzy donosili na Marka Ciesielczyka. Będziemy je oczywiście publikować. Zapraszamy do lektury zwłaszcza tych, którzy dzisiaj piastują odpowiedzialne funkcje, a w latach 70-tych i 80-tych donosili na swych kolegów. Uważamy – podobnie jak krakowski ksiądz Tadeusz Zalewski – z którym Marek Ciesielczyk miał okazję współpracować jak dysydent w Krakowie – iż należy ujawnić nazwiska wszystkich tajnych współpracowników i pozbawić ich funkcji parlametarzystów, ministrów, wojewodów, ambasadorów, prezydentów i burmistrzów miast oraz radnych (jeśli dzisiaj nimi są?).
Odtajnione przez IPN nazwiska tajnych współpracowników SB, którzy donosili na Marka Ciesielczyka:
- Andrzej Piszczek, urodzony 17.03.1954 w Krynicy, syn Jana, pseudonim TW “IGOR” – nr rej. – 16686
- Marek Płaszewski, urodzony 12.07.1960 w Krakowie, syn Mieczysława, pseudonim TW “MARCO” – nr rej. – KR-22409
- Marek Kucia, urodzony 16.02.1957 w Krynicy, syn Edmunda, pseudonim TW “ALEX”, nr rej. – KR-21177
- Lesław Maleszka, urodzony 15.11.1952 w Zakopanem, syn Edmunda, pseudonim TW “TOMEK”, nr rej. – 17165
Maleszka był jednym z czołowych działaczy (obok Wildsteina) krakowskiej opozycji w latach 70-tych i 80-tych. Po 1989 pracował w “Gazecie Wyborczej” i pracuje w niej podobno w dalszym ciągu!
· Stanisław Kwiatkowski, urodzony 12.04.1947 w Łąkach, syn Czesława i Wandy z d. Żak, wówczas właściciel taksówki w Nałęczowie, zamieszkały: Łąki 24, koło Nałęczowa – był tak zwanym “kontaktem operacyjnym” i donosił na Ciesielczyka na terenie Niemiec.
Oto fragment raportów SB (tzw. “meldunków operacyjnych”), sprządzonych na podstawie donosów tajnego współpracownika SB o pseudonimie “ZAWISZA”, który penetrował na polecenie SB środowisko Polaków w Monachium po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce oraz donosów w/w Stanisława Kwiatkowskiego:
„Dnia 4.12.1982r. powrócił z zagranicy TW ps. „Zawisza”, gdzie realizował zadania ogólnorozpoznawcze. Będąc w Monachium ponownie nawiązał kontakt z pracownikami RWE…. W dniu 11.05.1983 przeprowadzono rozmowę operacyjną po powrocie z przedłużonego pobytu w RFN ze Stanisławem Kwiatkowskim…..Latem 1982 r.Stanisław Kwiatkowski zetknął się z ulotką wzywającą Polaków i Niemców do udziału w manifestacji i przemarszu przez ulice Monachium w ramach akcji poparcia dla SOLIDARNOŚCI. Manifestacja ta miała rozpocząć się przed kościołem św. Jacka. Ulotka była podpisana przez 4 NN Polaków oraz Marka Ciesielczyka, który określany był na niej jako główny organizator powyższej manifestacji. M.Ciesielczyk organizować miał także wyjazdy Polaków do Kolonii na podobnego typu manifestacje.” (przeciw Sekretarzowi Generalnemu KPZR, Leonidowi Breżniewowi, przyp.U).
W teczce Ciesielczyka znajdują się także donosy na niego tajnych współpracowników SB z terenu Tarnowa, dotyczące np. spotkań prywatnych, typu imieniny, w których brał udział m.in. Mojek (znany wówczas tarnowski działacz opozycyjny, wspópracownik KOR-u), na którego esbeccy kapusie także donosili do swych oficerów prowadzacych w SB.
W zaszyfrowanym teleksie z 2.07.1980 roku (godz. 23:oo) krakowska SB wydaje polecenie, skierowane do tarnowskiego Biura Paszportów, by nie wydawać paszportu Markowi Ciesielczykowi. Teleks rozszyfrowano w Tarnowie w nocy, o godz. 3:oo. Następnie 23 lipca 1980 roku tarnowskie Biuro Paszportów dokonuje adnotacji dotyczącej Ciesielczyka, iż popiera odmowę wydania paszportu, gdyż Ciesielczyk “….sympatyzuje z nielegalnym ugrupowaniem KSS KOR”.
Poniżej prezentujemy dwa spośród serii artykułów dra Ciesielczyka, które ukazały się w ciągu ostatnich kilku miesięcy w chicagowskim miesięczniku POLONIA:
Zainwestuj w Polsce – kup sobie polityka !
Gdy brytyjski premier wypominał Polakom, że są niewdzięczni, wytykając mu chęć ograniczenia dotacji unijnych dla nowych członków UE i równocześnie zapominając o tym, że to właśnie Wielka Brytania jako pierwsza otwarła dla Polaków swój rynek pracy, spopularyzowano liczby obrazujące rozmiary, jakie przybrała emigracja przede wszystkim młodych obywateli RP. Okazało się, że z Polski na wyspy brytyjskie wyemigrowało (czytaj: uciekło, nie widząc dla siebie w Polsce żadnych perspektyw na przyszłość) około 200.000 osób. W ciągu roku do Irlandii wyjechało zaś dalsze 100.000 naszych rodaków. Do USA wyjeżdża rocznie oficjalnie średnio 70.000 Polaków.
Jeśli sytuacja ekonomiczna Polski nie zmieni się w najbliższym czasie, z naszego kraju – tylko do Wielkiej Brytanii, Irlandii i USA - uciekać będzie rocznie około 400.000 młodych, energicznych ludzi. Gdy swój rynek pracy otworzą dla Polaków Austria, Niemcy i Włochy, z Polski rocznie wyjeżdżać będzie dalsze 600.000 osób. Gdy zniesione zostaną dla Polaków wizy do USA, należy oczekiwać, że za ocean wyjeżdżać będzie rocznie ok. 200.000 – 300.000 naszych rodaków, którzy zostając w Polsce, albo zasilaliby największą w UE armię bezrobotnych (obcenie oficjalnie ok. 18%, a nieoficjalnie ok. 25%), albo pracować by musieli za ok. 300 dolarów miesięcznie (koszty utrzymania są już porównywalne z tymi w USA – nawet ceny nowych mieszkań w dużych miastach zbliżają się do zachodnich!). Oznacza to, że w ciągu roku z Polski może emigrować rocznie około 1.300.000 osób. W ciągu 5 lat z naszego kraju może uciec około 6,5 miliona młodych, inteligentnych, przedsiębiorczych Polaków (znaczna część z wyższym wykształceniem). Już w tej chwili oblicza się, że gdyby np. lekarze pracowali w Polsce tylko na jednym (a nie na 3-4 !) etacie, nasz kraj potrzebowałby dodatkowo ok. 20.000 lekarzy. Jak wiadomo pielęgniarki i lekarze zachęcani są przez kolejne „grupy trzymające władzę” w Polsce (tj. najpierw przez AWS, później przez SLD, a teraz przez PiS) do emigracji poprzez głodowe pensje.
Od kilku lat w Polsce występuje ujemny przyrost naturalny – więcej Polaków umiera niż się rodzi. Na pewno nie zmieni tej tendencji tzw. „becikowe”, tj. jednorazowa „zapomoga” w wysokości ok. 300 dolarów za jedno urodzone dziecko, ani żadne prawo antyaborcyjne. Nielegalnie w Polsce dokonuje się prawdopodobnie od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy aborcji rocznie – tak jak to miało miejsce przed wejściem w życie prawa antyaborcyjnego. Mając na uwadze to, że w naszym kraju od 15 lat nie tylko legalna, ale wręcz promowana jest tak zwana „eutanazja ekonomiczna”, tj. zezwalanie przez kolejne ekipy rządzące na umieranie starszych ludzi, których nie stać po prostu na leki, należy liczyć się z tym, iż w ciągu najbliższych kilku (kilkunastu ?) lat liczba Polaków, mieszkających między Bugiem i Odrą, zmniejszy się do około 25-30 milionów. Większość tej grupy stanowić będą ludzie schorowani i starsi, którzy nie będą w stanie wyemigrować z Polski. Z drugiej strony do Polski napływać będą Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie i być może dzieci i wnuki tych Żydów z Izraela, którzy wyjechali kiedyś z Polski.
Wszystkie sondaże wskazują na chęć emigracji młodych Polaków. Większość licealistów i studentów nie widzi sensu życia w Polsce, w której nie będą mogli znaleźć pracy, która jest rozkradana przez kolejno rządzące partie – raz „lewicowe”, raz „prawicowe”. W Polsce stało się teraz modne hasło, które złośliwi proponują uczynić hasłem promocyjnym agencji proponujących inwestycje w IV RP i zagranicznych biur podróży, organizujących wycieczki do Polski: „Zainwestuj w Polsce – kup sobie polityka”. To oczywiście pewien skrót opisu tego, co się dzieje w Polsce po roku 1989, ale skrót bardzo trafnie opisujący naszą „nadrzeczywistość”, by użyć terminu, który kiedyś dotyczył totalitaryzmu komunistycznego.
Niedawno przysłuchiwałem się w pociągu rozmowie kilku studentów, wracających z Tarnowa na swoje krakowskie uczelnie. Gdy zaczęli wymieniać poglądy na temat swej przyszłości, niemal wszyscy widzieli się na tak zwanym Zachodzie, a nie w Polsce. Żaden z nich nie wierzył, że w Polsce w najbliższym czasie sytuacja polityczno-gospodarcza zmieni się na tyle, by warto było mieszkać w naszym kraju. Wobec tego pomyślałem, że najlepszym hasłem wyborczym byłyby obietnice polityków, że będą dążyć do stworzenia jak największej liczby szkół języków obcych. Skoro większość młodych Polaków chce emigrować, to politycy polscy, o których się mówi, że gorsi od nich są tylko pedofile, mogliby przynajmniej zadbać o to, by przyszli emigranci mieli łatwiejszy start za granicą, znając jako tako języki obce. Tym bardziej, że niedawna kontrola NIK dowiodła, że nauczanie języków obcych w polskich szkołach pozostawia wiele do życzenia, by użyć eufemizmu.
Dlaczego od 15 lat Polska nie może wyjść na prostą? Jeśli ktoś wierzy jeszcze tym, którzy twierdzą, iż Polska zaliczyła po roku 1989 całą serię sukcesów (np. przystąpienie do NATO i Unii Europejskiej etc.), to wiarę tę zniszczą definitywnie dane statystyczne dotyczące stanu naszej gospodarki oraz gospodarek naszych sąsiadów, którzy w tym samym czasie co my zrzucili (przynajmniej częsciowo) jarzmo komunizmu. Na początku lat dziewięćdziesiątych byliśmy liderami regionu. Teraz wyprzedziły nas prawie wszystkie kraje Europy Środkowo Wschodniej. Polska nie tylko ma największe w UE bezrobocie, ale została wyprzedzona także pod względem wartości Produktu Narodowego Brutto na jednego mieszkańca przez niemal wszystkich nowych członków UE. Jedynie Litwa i Łotwa ma nieco mniejszy PKB na obywatela. Wyprzedzeni zostaliśmy nawet przez byłą republikę sowiecką – Estonię, nie mówiąc już o Czechach, Słowacji, Węgrach czy Słowenii, która w ostatnich latach dogoniła już niektórych starych członków UE.
Polska jest nie tylko swego rodzaju „kaleką ekonomicznym” Europy, ale także jest niepełnosprawną demokracją ze względu na:
1. „najgłupszą na świecie ordynację wyborczą” (Z. Brzeziński),
2. brak faktycznej możliwości przeprowadzenia referendum ogólnopolskiegoi i gminnnego,
3. absurdalne prawo i niekompetentnych oraz w znacznej mierze skorumpowanych sędziów, prokuratorów, policjantów, celników, pracowników urzędów skarbowych (nie mówiąc o parlamentarzystach)
Jednym z najistotniejszych dowodów na prawdziwość tego twierdzenia jest brak funkcjonowania tak zwanego „wahadła politycznego”. W prawdziwej demokracji przez jedną kadencję rządzi np. partia X. Gdy obywatele są zadowoleni z tych rządów, ta sama partia rządzi przez następną kadencję lub jeszcze dłużej. Gdy obywatele są rozczarowani rządami partii X, po upływie jednej kadencji wybierają partię Y. I tak dalej. Raz rządzi jakaś partia prawicowa, a następnie „wahadło polityczne” wychyla się w drugą stronę i rządzi partia lewicowa i tak dalej. Nawet gdy partia X czy Y przegrywa wybory, nie znika ze sceny politycznej. Zazwyczaj przegrywa kilkoma lub – w najgorszym dla niej wypadku - kilkunastoma procentami głosów.
W Polsce jest inaczej. Najpierw rządził obóz Mazowieckiego, masowo popierany przez Polaków. Jednak bardzo szybko nasi rodacy „wyleczyli” się z rządów pomysłodawcy tak zwanej „grubej kreski” i zwolenników „okrągłego stołu” i Mazowiecki przegrał wybory prezydenckie z kretesem nie tylko z Wałęsą, ale nawet z Tymińskim. Później Polacy masowo poparli Wałęsę, Wachowskiego i braci Kaczyńskich. Zauroczenie Lechem jednak minęło po kilku latach do tego stopnia, że wybory prezydenckie wygrał z elekrtykiem, który chwalił się, że w życiu nie przeczytał żadnej książki, komunista Kwaśniewski – mimo że okłamał wyborców, iż skończył studia i kpił z Papieża Jana Pawła II. Idol Polaków - Walęsa zaś w kolejnych wyborach został poparty zaledwie przez 1% wyborców! Najpierw Polacy zagłosowali stadnie na AWS, a po 4 latach odwróciłi się od tego ugrupowania plecami tak skutecznie, że AWS zniknął ze sceny politycznej. Następnie Polacy zakochali się w SLD i Leszku Millerze, by 4 lata później sponiewierać tę partię do tego stopnia, że uzyskała ok. 3 razy mniej głosów niż we wcześniejszych wyborach. Ciekawe, ile procent Polaków zagłosuje na PiS nie w maju (jeśli dojdzie do przedterminowych wyborów), ale za 4 lata? W Polsce „wahadło polityczne” nie funkcjonuje tak jak w normalnym państwie demokratycznym, gdyż lider polityczny lub partia polityczna, która rządzi, po zakończeniu kadencji uzyskuje kilka razy mniej głosów niż w poprzednich wyborach, gdy Polacy są jeszcze nią zauroczeni. Praktycznie partia rządząca znika ze sceny politycznej. Sprytniejsi je liderzy tworzą partię o innej nazwie, lecz tych samych liderach i uzyskują masowe popracie wyborców, po czym po zakończeniu kadencji znowu znikają ze sceny politcznej. Ma to związek z tak zwanym „cholesterolem historycznym”, o którym już pisałem wcześniej.
W normalnej demokracji partia rządząca nie kompromituje się tak bardzo, by zniknąć ze sceny politycznej. Gdy nawet przegrywa kolejne wybory, to nieznaczną ilością głosów. Dowodzi to jej słabych rządów, ale nie w stylu polskim. W Polsce partia rządząca kompromituje się całkowicie, lecz jest w stanie i tak oszukać wyborców, zmieniając nazwę. Ktoś może powiedzieć, że w ten to sposób działa polskie „wahadło polityczne”. Nie jest to jednak to samo zjawisko jak w normalnej demokracji. Polskie „wahadło” to pospolite oszustwo skompromitowanych polityków. Gdyby na tak zwanym Zachodzie jakiś polityk skompromitował się tak jak szef AWSD-owskiego rządu, Jerzy Buzek, nigdy nie zostałby wybrany do Parlamentu Europejskiego. Gdyby jakiś polityk skompromitował się jako filar AWS-owskiego TKM, nie mógłby zostać czołowym politykiem w nowym układzie – tak jak to ma miejsce teraz w przypadku post-AWS-owskich rządów, występujących pod nazwą PiS. I na tym między innymi polega polski dramat, którego jednym ze skutków jest masowa ucieczka młodzieży z naszego kraju.
Marek Ciesielczyk
Spotkanie z dr.Markiem Ciesielczykiem odbędzie się w niedzielę, 2 kwietnia, o godz. 3:oo pm, w siedzibie SWAP, 6005 W. Irving Pk Rd – kontakt z autorem: m.ciesielczyk@umt.tarnow.pl
Najbardziej spopularyzowanym pojęciem, które w spadku pozostawił nam awuesowski rząd Buzka, była „dziura budżetowa”, która jeszcze przez wiele lat będzie znaczącym hamulcem rozwoju naszej gospodarki. Już od dłuższego czasu zadłużenie Skarbu Państwa utrzymuje się na poziomie ok. 100-130 miliardów dolarów (w tym zagraniczne – 30-40 miliardów dolarów), co oznacza że każdy Polak – także noworodek - ma dług w wysokości ok. 3.000 dolarów. W roku 1997 zadłużenie Skarbu Państwa było ok. dwa razy niższe. Liczby te uzależnione są oczywiście od aktualnego kursu dolara, który regulowany jest w bardzo kuriozalny sposób. Jest to osobny problem, któremu powinny przyjrzeć się np. polskie słuzby specjalne, po ich reformie (miejmy nadzieję, że będzie nią po wyborach wrześniowych opcja zerowa, czyli usunięcie z tych służb wszystkich byłych esbeków). Przypomnijmy, iż słynny gierkowski dług był 4-5 razy mniejszy od naszego obecnego. Już w roku 2003 dług publiczny Polski przekroczył niebezpieczny próg 50% PKB.
Ciekawą jest rzeczą porównanie naszego zadłużenia z pieniędzmi, które wpłynęły do naszego budżetu w wyniku prywatyzacji. Za sprzedany w latach 1991-2003 majątek RP, czyli nas wszystkich (w tym bardzo wartościowe firmy), Skarb Państwa uzyskał zaledwie ok. 25 miliardów dolarów, co stanowi mniej niż ¼ wartości naszego zadłużenia. Sprzedawaliśmy za tanio, a uzyskane w ten sposób pieniądze były wydawane nierozsądnie. Tego typu, niekorzystna dla nas wszystkich prywatyzacja, przynosiła korzyści prawdopodonie tym, którzy ją przeprowadzali.
Infrastruktura jest drugą (po stanie finansów) istotną wskazówką, dzięki której mamy pojęcie o stanie gospodarki i możliwościach rozwoju danego państwa. W Holandii na 1.000 km2 przypada prawie 66 kilometrów autostrad, w Niemczech – 33 km, we Włoszech – 22 km, w Czechach – ponad 6 km, na Węgrzech – prawie 5 km, a w Polsce zaledwie 1,5 km, czyli 4 razy mniej niż u naszych południowych sąsiadów! Już pod koniec 2003 roku Najwyższa Izba Kontroli zawiadomiła Prokuraturę Okręgową w Warszawie o popełnieniu przestępstwa w związku z „budową” autostrad w Polsce. W wyniku różnych „nieprawidłowości”, by użyć eufemizmu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad straciła ok. 20.000.000 zlotych. Oblicza się, że jeśli utrzymane zostanie obecne tempo budowy autostrad i dróg w Polsce, nasz kraj zrealizuje dyrektywę Unii Europejskiej w tej sprawie dopiero za co najmniej 40 lat ! Należy przypuszczać, iż w sferze infrastruktury wyprzedzą Polskę w tym czasie nie tylko Litwa czy Ruminia, ale także Albania. Należy w tym miejscu wspomnieć o relatywnie niskim stopniu zmotoryzowania naszego kraju. Np. w Niemczech na 1.000 mieszkańców przypada ponad 500 samochodów, w Czechach ponad 360, a w Polsce tylko 259. Dodać należy, że polska zdolność produkcyjna samochodów na 1.000 mieszkańców wynosi ok. 20 sztuk, a np. węgierska – 23, czeska – 78, a słowacka – aż 160.
Polska już dawno przestała być krajem atrakcyjnym dla zewnętrznych inwestorów. Koreański Hyundai wolał zainwestować w słowackiej Żylinie niż w polskich Kobierzycach. Nieco wcześniej Peugeot-Citroen wolał zainwestować także na Słowacji, a nie w Polsce, a Toyota - w Czechach. Na Słowację produkcję 4 modeli swego samochodu przeniósł Volkswagen, dając pracę ok. 10.000 ludzi. Już kilka lat temu Colin Powell oświadczył publicznie, że Słowacja jest najlepszym miejscem do inwestowania dla Amerykanów, a Steve Forbes stwierdził, iż Słowacja będzie dla Europy tym, czym jest Hongkong dla Azji.
Duże nakłady na edukację i naukę sprawiły, że tak biedne niegdyś kraje jak Irlandia czy Finlandia dzisiaj należą do najbogatszych. W ostatnich latach nakłady na badania i rozwój np. w Szwecji stanowiły aż ponad 4% PKB, w Finlandii – 3,4%, na Węgrzech – prawie 2%, w Czechach – 1,3%, w Portugalii – 0,8%, a w Polsce zaledwie 0,6% ! Nic dziwnego, że zajmujemy pierwsze miejsce w Europie pod względem stopy bezrobocia, która w dalszym ciągu jest bliska prawie 20%. Dla porównania – nawet w przeżywających (od chwili przyłączenia NRD) poważny kryzys ekonomiczny Niemczech stopa bezrobocia jest dwa razy niższa niż w Polsce, a w Czechach wynosi ok. 8,5%, na Węgrzech – 5,9%, w Austrii 4,5%.
Zbiurokratyzowanie Polski doprowadzone zostało do absurdalnych rozmiarów. W Polsce jest ok. 520.000 urzędników. Powszechnie mówi się o bizantyjskim modelu państwa, lecz nikt z nim nie walczy. Swego czasu rząd Jerzego Buzka podzielił Polskę na powiaty, co spowodowało powstanie starostw, rad powiatu etc, czyli dodatkowej biurokracji. Pojawiło się wtedy ok. 130.000 nowych urzędników, co zwiększyło koszty biurokracji o kilka miliardów złotych. Stworzono dwuwładzę w województwach w postaci sejmików wojewódzkich, marszałków województwa, radnych wojewódzkich. Radnym wypłaca się wysokie diety. Województwem rządzi z jednej strony quasi samorządowy wybierany Marszałek, z drugiej przedstwiciel premiera, czyli Wojewoda. I jeden i drugi utrzymują armię urzędników. Wszystkie sprawy obywatel mógłby załatwić w urzędzie gminy. Starostwo powiatowe jest zbytecznym, kosztownym, dodatkowym szczeblem biurokracji. Już rok temu budżety wszystkich powiatów ziemskich wynosiły w sumie ok. 1,5 mld zł. 7% tej sumy pożerała administracja starostw, które średnio zatrudniają ok. 70 urzędników. W sumie w starostwach polskich pracuje ok. 40.000 urzędników. Profesor Witold Kieżun, specjalista od administracji publicznej, twierdzi, że likwidacja powiatów dałaby oszczędności budżetowe rzędu 4 miliardów złotych rocznie. Wg Kieżuna 30.000 etatów urzędniczych w starostwach jest niepotrzebnych.
W Polsce kryzysowi czysto ekonomicznemu towarzyszy kryzys społeczny. Gdy np. w bogatej (i katolickiej tak jak Polska) Irlandii przyrost naturalny utrzymuje się na poziomie prawie 8 punktów, we Francji – prawie 4, a nawet w Szwecji jest mininalnie dodatni, to w Polsce już od kilku lat jest ujemny (już 3 lata temu wynosił - minus 0,1). Już 5 lat temu liczba rozwodów na 1.000 zawartych w Polsce małżeństw wynosiła 203, gdy np. w Hiszpanii 178, a w Czechach – 144. Tak zwana klasa polityczna w Polsce nie ma najmniejszych skrupułów, wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję. Np. w poprzedniej kadencji większość spośród 460 posłów, zarabiających ok. 10.000 zł miesięcznie, skorzystała z niskooprocentowanych pożyczek udzielanych ze specjalnego poselskiego funduszu świadczeń socjalnych! Dla porównania, przeciętny Polak zarabia miesięcznie ok. 10 razy mniej niż poseł !
PO RAZ PIERWSZY W HISTORII MEDIÓW TARNOWSKICH REDAKTOR NACZELNY PISMA SKAZANY W PROCESIE KARNYM !
Tygodnik TEMI przegrywa z Ciesielczykiem w sądzie
Redaktor Naczelny Tomasz ŻAK i autorka kłamliwych artykułów Dorota JUCHA uznani za przestępców !
Po wielomiesięcznych procesach karnych wydawca tygodnika TEMI, spółka FRED (współudziałowcy to m.in.: Zbigniew Kupiec, Marek Steinhof, Bogusław Filar) przegrała z radnym Ciesielczykiem, którego oskarżyła o zniesławienie. Ciesielczyk w swej ulotce skierowanej do 40.000 rodzin tarnowskich twierdził, że artykuły opublikowane na jego temat w TEMI zawierają treści kłamliwe i brukowe w swej formie. Prawomocny już teraz wyrok sądu uznaje racje Ciesielczyka. Tym samym można już drukować podkoszulki z napisem, stwierdzającym, iż TEMI drukowało teksty na temat Ciesielczyka “kłamliwe w treści i brukowe w formie.”
Ale nie była to ostatnia porażka procesowa TEMI. Drugi proces karny, który z kolei wytoczył Ciesielczyk temu tygodnikowi, zakończył się także wygraną radnego tarnowskiego. Sąd wydał już prawomocny wyrok. Readaktor Naczelny tygodnika TEMI Tomasz Żak oraz autorka tekstów, zawierających nieprawdziwe, oszczercze zarzuty pod adresem dr.Marka Ciesielczyka, Dorota JUCHA, uznani zostali winnymi pogwałcenia art.212 kodeksu karnego i tym samym zostali uznani przez sąd za przestępców. Tomasz Żak nie jest już redaktorem TEMI. Podobno jest rzecznikiem prasowym “tarnowskich gazów”.
Tarnowska Telewizja Kablowa przegrywa – Sąd Najwyższy oddala wniosek o kasację !
Telewizja Kablowa, której nie udało się swego czasu doprowadzić do skazania dr.Ciesielczyka w procesie karnym i tym samym pozbawić go mandatu radnego, skierowała wniosek o kasację prawomocnego wyroku w sprawie, którą prowadziła przeciwko radnemu. Sąd Najwyższy odrzucił jednak ten wniosek, co oznacza utrzymanie w mocy wyroku. Przypomnijmy, iż Sąd Rejonowy uznał, że Ciesielczyk popełnił przestępstwo (sic!), gdy na sesji Rady Miejskiej powiedział, że telewizja kablowa jest “nieobiektywna”. Sąd Okręgowy uniewinnił radnego w tym przypadku, a przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka stwierdził, że wyrok skazujący Ciesielczyka był “groteską”, zaś Transparency International napisała, że to “próba zamknięcia ust” radnemu.
Tym samym, odrzuceniem wniosku telewizji o kasację przez Sąd Najwyższy, zakończyła się tasiemcowa sprawa i dr Ciesielczyk w dalszym ciągu będzie radnym, ku rozpaczy niektórych dziennikarzy tarnowskich i polityków lokalnych, których cały czas “trzyma za gardło”.
Czy firma kierowana przez radnego może wygrywać przetargi gminne ?
Ciąg dalszy sprawy radnego Janika
Wystąpienie radnego Ciesielczyka na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie w dniu 24 listopada 2005
Pierwsze słowa mojego dziesiejszego wystąpienia niektórych zaskoczą swym optymizmem. Mam bowiem dla mieszkańców Tarnowa radosną wiadomość – do końca prezydentury pana Bienia pozostało już tylko 339 dni.
Już dwa lata temu wyraziłem swój sprzeciw z powodu udziału w przetargach organizowanych przez naszą gminę, firmy, której prezezem jest radny Zdzisław Janik. Wywodzący się z SLD Wojewoda Małopolski, pan Adamik uznał, że radny Janik nie straci z tego powodu mandatu, gdyż nie łamie prawa. Jako że do dnia dzisiejszego nie otrzymałem postanowienia w tej sprawie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, pozwoliłem sobie zainteresować tym problemem, prezydenta elekta Lecha Kaczyńskiego, premiera Marcinkiewicza oraz posła Mariusza Kamińskiego, pełnomocnika rządu ds. tworzenia Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Ciekaw jestem, jaka będzie reakcja najwyższych władz IV Rzeczypospolitej. Oto fragment mojego pisma:
„Szanowny Panie Prezydencie,
jako radny Rady Miejskiej w Tarnowie, w imieniu tych mieszkańców naszego miasta, którzy wyrażają zaniepokojenie nieskutecznym sposobem funkcjonowaniu tak zwanej ustawy antykorupcyjnej oraz ustawy o samorządzie gminnym, w części dotyczącej przeciwdziałania łamaniu prawa przez samorządowców, proszę o wykorzystanie po 23 grudnia 2005 roku swego konstytucyjnego prawa, opisanego w artykule 144, ustęp 3, punkt 4) i 10) Konstytucji RP i złożenie wniosku o przeprowadzenie kontroli przez Najwyższą Izbę Kontroli w Urzędzie Wojewody
Małopolskiego oraz w Urzędzie Miasta Tarnowa oraz – gdy zajdzie taka potrzeba – o skorzystanie z przysługującej Prezydentowi RP inicjatywy ustawodawczej.
Wojewoda Małopolski uznał, iż wygrywanie przetargów ogłaszanych przez gminę i wykonywanie usług dla tejże gminy przez firmę, której prezesem jest radny tejże gminy i w której to firmie radny ten ma udziały, nie jest sprzeczne z obowiązujacym prawem, co wywołuje co najmniej zdziwienie wielu mieszkańców Tarnowa, w tym i moje. Uważamy, iż firma, której prezesem i udziałowcem jest radny, nie powinna brać udziału w przetargach ogłaszanych przez tą gminę, a jeśli radny zdecydowałby się na to, powinien tracić automatycznie swój mandat.
Jeśli okazałoby się, iż Wojewoda ma faktycznie rację, proszę o wykorzystanie swej inicjatywy ustawodawczej po 23 grudnia 2005 w taki sposób, by polskie prawo nie dopuszczało do tego, by prezes firmy, która wygrywa przetargi ogłaszane przez gminę, mógł równoczesnie być radnym w tej gminie. Proszę także o spowodowanie kontroli NIK w naszym Urzędzie Miasta, mającej na celu wyjaśnienie, czy przetargi na obsługę miejskich linii autobusowych przebiegały zgodnie z prawem. Pismo to kieruję równocześnie do Pana Premiera Kazimierza Marcinkiewicza, jako bezpośredniego przełożonego pana Wojewody Adamika oraz posła Mariusza Kamińskiego, pełnomocnika rządu ds. tworzenia Centralnego Biura Antykorupcyjnego.”
Jednocześnie do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego skierowałem zapytanie, czy prezydent Bień nie łamie przepisów o ochronie zabytków, urządzając w Tarnowie lodowisko na płycie zabytkowego rynku.
Bardzo ucieszyła mnie deklaracja pana Bienia, iż weźmie udział w wyborach prezydenckich w przyszłym roku. Oczywiście wybory te przegra z kretesem, z czego zdają sobie już sprawę nawet ci dziennikarze tarnowscy, którzy dotychczas wykonywali swoj zawód w myśl zasady – dziennikarz to zawód dworski. Ważne jest to, że pan Bień – o ile oczywiście dotrzyma słowa (w co prawdę powiedziawszy wątpię), straci swój urząd w wyniku wyborów, a nie dzięki dezercji. Nie tylko dziennikarze pogodzili się już z myślą o przegranej swego dotychczasowego idola, także tarnowscy przedsiębiorcy – jak się zdaje – biorą porażkę pana Bienia pod uwagę. Wszystko na to wskazuje, że prezydent nie tylko nie będzie mógł liczyć na monopol medialny, ale także na taki sponsoring finansowy, z jakiego mógł się cieszyć 3 lata temu. Pan Bień nie będzie mógł także liczyć na poparcie PiS ( jak przed trzema laty, gdy posłużył się nazwą tej partii w czasie kampanii wyborczej). Jeśli prawdą jest, że również poseł PO, Aleksander Grad nie zamierza w dalszym ciągu popierać pana Bienia, będzie on skazany wyłącznie na samego siebie. Zobaczymy, czy prezydent przechwalający się charakterem sportowca, odważy się faktycznie na start w wyborach, gdy ryzyko porażki będzie tak duże, czy też w ostatniej chwili zrezygnuje na rzecz np. dyrektora AZOTÓW, Ryszarda Ścigały, który będzie mógł wtedy zafunkcjonować nieoficjalnie jako wspólny kandydat SLD i PO, a właściwie jako kandydat PO i równocześnie swego rodzaju “rezerwowy” kandydat SLD.
To właśnie Mieczysław Bień zdawał się funkcjonować w ostatnich wyborach w 2002 roku nie tylko jako kandydat popierany przez PO i (o ironio!) PiS, ale także jako swego rodzaju “rezerwowy” kandydat SLD. Sojusz zdając sobie wtedy sprawę, że nie ma szans na wygranie wyborów prezydenckich, najpierw zaapelował oficjalnie (o czym mało kto dziś pamięta) do PO i (o ironio!) do PiS o wystawienie wspólnego kandydata na prezydenta Tarnowa, a gdy apel ten okazał się z oczywistych względów niewypałem, SLD potraklował Bienia jako swego rodzaju “substytut” dla spełnienia ambicji tak zwanej “lewicy” w Tarnowie. Elektorat SLD dał się wpuścić w maliny, gdyż Mieczysław Bień popierany w Radzie Miejskiej od 3 lat przez radnych SLD i od niedawna także SDPL – w najmniejszym stopniu nie realizuje polityki prospołecznej, na którą liczyli wyborcy o poglądach lewicowych. Głos oddany na kandydatów SLD do Rady Miejskiej 3 lata temu okazał się głosem straconym.
Tak też może być za kilka miesięcy, jeśli tarnowianie o poglądach lewicowych dadzą się po raz kolejny nabić w butelkę i zagłosują na kandydatów SLD i Socjaldemokracji, licząc ponownie na realizację prosocjalnego programu. Ostatnie trzy lata, w czasie których radni SLD, a później także Socjaldemokracji, niemal bezkrytycznie popierali latynoliberalną politykę pana Bienia, udowodniły, że ani SLD, ani SDPL nie są partiami lewicowymi. Dlatego tarnowianie o poglądach lewicowych powinni po prostu poczekać (być może nawet kilka), aż powstanie naprawdę lewicowa partia. W przyszłym roku elektoratowi lewicowemu – co zabrzmi paradoksalnie – bardziej opłaci się zagłosować nawet na najbardziej oddaloną ideologicznie od SLD partię – LPR niż na tylko teoretycznie “leiwcowe” SLD czy SDPL. W radzie miasta nie podejmujemy bowiem decyzji dotyczących np. autanazji, lecz radzimy na tym, czy np. podwyższyć cenę wody lub biletów bądź czy zlikwidować kolejną szkołę, jak tego chce prezydent Bień.
SEJM BEZ UBEKÓW
apel UCZCIWOŚCI o lustarcję osób publicznych
Gdy Prezydent Tarnowa Mieczysław Bień na jednej z sesji Rady Miejskiej odmówił złożenia wniosku do IPN o udostępnienie mu teczki (w przeciwieństwie do wiceprezydenta Jalenia), sugerując, że już sama negatywna odpowiedź IPN na jego zapytanie, czy Mieczysław Bień na liście Wildsteina, to Prezydent Tarnowa, jest dowodem na to, że nie był tajnym współpracownikiem SB, (co oczywiście nie wyklucza takiej możliwości), Porozumienie UCZCIWOŚĆ ponownie zaapelowało o ujawnienie teczek wszystkich osób publicznych i przyśpieszoną lustrację parlametarzystów, radnych etc.
Prezydent Bień wprowadził mieszkańców w błąd, sugerując, że nieobecność kogoś na liście Wildsteina (potwierdzona przez IPN) jest wystarczającym dowodem na to, że dana osoba nie współpracowała z SB. Dopiero przyznanie przez IPN statusu pokrzywdzonego może być takim dowodem. Zaś status pokrzywdzonego można uzyskać wyłącznie, gdy się wystąpi o udostępnienie swej teczki przez IPN. Bień nie chce tego zrobić.
Oto treśc apelu UCZCIWOŚCI do liderów partii politycznych:
Sz.P. Poseł Jarosław Kaczyński – klub parlamentarny PiS
Sz.P. Poseł Donald Tusk – klub parlamentarny PO
Sz.P. Poseł Andrzej Lepper – klub parlamentarny SAMOOBRONA
Sz.P. Poseł Roman Giertych – klub parlamentarny LPR
Sz.P. Poseł Waldemar Pawlak – klub parlamentarny PSL
Szanowni Panowie Posłowie,
jako apartyjne stowarzyszenie lokalne, które w ostatnich wyborach samorządowych uzyskało poparcie ponad 15% mieszkańców nazego miasta, apelujemy do klubów parlamentarnych, które Panowie reprezentujecie, o natychmiastowe ujawnienie zawartości tzw. teczek, znajdujących się w posiadaniu IPN, które dotyczą 560 parlamentarzystów oraz wszystkich członków Rady Ministrów, a w następnej kolejności - także radnych wszystkich szczebli oraz prezydentów i burmistrzów miast oraz wójtów gmin i starostów powiatowych.
Oczekujemy, podobnie jak chyba większość naszych rodaków, natychmiastowej lustracji, w tym sprawdzenia prawdziwości oświadczeń wszystkich parlamentarzystów, dotyczących braku współpracy z SB, wywiadem wojskowym PRL i innymi komunistycznymi służbami specjalnymi, ufając, iż proces ten nie będzie trwał ponad 7 lat – jak w przypadku p. Józefa Oleksego. Chcemy mieć pewność już teraz, na początku kadencji Sejmu i Senatu, iż nie reprezentują nas kłamcy lustracyjni, byli agenci i tajni współpracownicy komunistyczej “bezpieki”.
Mamy nadzieję, iż nasz niepokój, wynikający z upływu wielu już tygodni po wyborach parlamentarnych bez widocznych – jak na razie – konkretnych działań, zmierzających do jak najszybszego wyeliminowania z życia politycznego donosicieli PRL-owskiego aparatu ucisku, jest nieuzasadniony i już wkrótce poznamy nazwiska tych parlamentarzystów (oby było ich jak najmniej), którzy są kłamcami lustracyjnymi. Liczymy, że procesy lustracyjne, prowadzące do utraty mandatów parlamentarnych, będą trwały znacznie krócej niż w przypadku wspomnianego Józefa Oleksego.
Łączymy wyrazy szacunku
Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ
Do wiadomości:
Pani Poseł Barbara Marianowska
Pan Poseł Józef Rojek
Pan Poseł Edward Czesak
IPN
mass media
UCZCIWOŚĆ PRZECIW NEPOTYZMOWI
Radny Henryk Słomka Narożański jest wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej. Jego żona jest Dyrektorem Kancelarii Rady Miejskiej. Córka radnego Jerzego Mundały jest także pracownikiem
Urzędu Miasta Tarnowa. Czy najbliżsi krewni radnych Słomki Narożańskiego i Munadały powinni pracować w Urzędzie Miasta?
apel Porozumienia UCZCIWOŚĆ do prezydium Sejmu:
Sz.P. Marek Jurek – Marszałek Sejmu RP
Sz.P. Bronisław Komorowski – Wicemarszałek Sejmu RP
Sz.P. Andrzej Lepper – Wicemarszałek Sejmu RP
Sz.P. Marek Kotlinowski – Wicemarzałek Sejmu RP
Sz.P. Jarosław Kalinowski – Wicemarszałek Sejmu RP
Sz.P. Przemysław Gosiewski – Przewodniczący klubu parlamentarnego PiS
Szanowni Panowie,
Jako apartyjne stowarzyszenie lokalne, które w ostatnich wyborach samorządowych uzyskało poparcie ponad 15% mieszkańców naszego miasta, czujemy się zobowiązani zwrócić się do Panów z apelem o jak najszybszą, taką zmianę zapisu artykułu 24b. ust.1 Ustawy z dnia 8 marca 1990r. o samorządzie gminnym, która uniemożliwiałaby zatrudnianie w urzędach gmin oraz na stanowskach kierownika lub jego zastępcy w jednostce organizacyjnej gminy najbliższych krewnych radnego tejże gminy.
Proponujemy dodanie w tym artykule po słowach: “Osoba wybrana na radnego” zapisu: “oraz najbliżsi jej krewni: małżonek, rodzice i dzieci” i dalej: “nie mogą wykonywać pracy w ramach stosunku pracy w urzędzie gminy….” – dalej jak w obecnym brzmieniu. Ustęp 5 otrzymałby wtedy brzmienie: “Niezłożenie przez radnego wniosku, o którym mowa w ust.1 lub dalsze zatrudnienie najbliższego krewnego, o którym mowa w ust.1, jest równoznaczne ze zrzeczeniem się mandatu”.
W naszej gminie, a podejrzewamy, iż także w wielu innych, mamy od lat do czynienia z sytuacją, w której np. jeden z naszych kolegów, p. Henryk Słomka-Narożański jest nie tylko radnym, ale Wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej, a jego małzonka jest wysokim urzędnikiem samorządowym w Urzędzie Miasta - Dyrektorem Kancelarii Rady Miejskiej. Córka innego naszego kolegi radnego, p. Jerzego Munadały jest także pracownikiem Urzędu Miasta Tarnowa. Naszym zdaniem jest to niedopuszczalna sytuacja, by najbliżsi krewni radnego byli zatrudnieni w urzędzie gminy, w której władzę uchwałodawczą sprawuje m.in. ten radny. Czy taki radny, którego małzonek czy dziecko pracuje w urzędzie gminy, może być np. radnym opozycyjnym wobec kierownika tegoż urzędu, którym jest prezydent lub burmistrz miasta czy też wójt gminy?
Dlatego też prosimy o jak najszybsze wprowadzenie w/w zmiany z Ustawie o samorządzie gminnym, tak by już po najbliższych wyborach samorządowych nie dochodziło do opisanych wyżej, niezdrowych, mających cechy nepotyzmu sytuacji.
Do wiadomości: mass media oraz
posłowie z tarnowskiego okręgu wyborczego:
p. Barbara Marianowska, p. Józef Rojek, p. Edward Czesak, p. Jerzy Zawisza, p. Wiesław Woda, p. Bogusław Sobczak
Kolejna książka Marka Ciesielczyka
W maju 2005 odbyła się polska i amerykańska promocja nowej książki Marka Ciesielczyka pt “PRZECIW KORUPCJI”. Spotkania autorskie odbyły się w Chicago oraz w kilkudziesięciu miejscowościach na terenie 7 powiatów: tarnowskiego, dąbrowskiego, brzeskiego, bocheńskiego, proszowickiego i wielickiego. Do tej pory książka trafiła do rąk kilku tysięcy czytelników. Oto tytuły niektórych jej rozdziałów:
Korupcjokracja polska
- Czy Polska to “republika kartoflana” ?
- Chmury nad Gradem – Poseł PO pomógł żonie w uzyskaniu zlecenia?
- Najwyższa Izba Kontroli o sprawie Fredowego supermarketu
- Kto bierze łapówki?
- Czy Zdzisław Janik straci mandat radnego?
- Bień się promuje za publiczne pieniądze
- Jak skorumpować dziennikarza?
Eurokracja
- Czy Polsce grozi germanizacja systemu podatkowego?
- Jak pies z kotem, czyli jak Eurounia z Polską
Wymiar nie-sprawiedliwości w Polsce
- Niezbadane są wyroki boskie i sądu rejonowego
- Prawna republika bananowa
Jak zabić radnego Ciesielczyka?
Białoruś medialna
- Co to jest RES i informacyjny trójkąt bermudzki?
- Jak pokonałem tarnowską cenzurę przy okazji publikacji listy Wildsteina?
Chamy w literaturze i polityce
- Cholesterol, Kukliński i Gierek
- Najgłupsza na świecie ordynacja wyborcza
- SLD jest za, a nawet przeciw
- Sojusz Półdziewicy Demokratycznej
- Partiokracja antyspołeczna
- Jak rozpoznać agenta?
Ale to już było…
- Czym radni różnią się od Greków?
- Czy tarnowianie będą finansować szkołę kamasutry?
- Marks, Lenin i Wojtkiewicz
Była AWS, jest SLD, czas na UCZCIWOŚĆ
- Przeciw cenzurze
- Kablówka musi sprostować – sąd nie dał wiary zeznaniom Procia
- Jak media wygrały wybory w Tarnowie
Dobry gospodarz pod tarnowskim niebem
- Jak naprawdę rządził Tarnowem Mieczysław Bień – zarzuty RIO
- Tarnów zde-grad-owany
- Oszczędnościowy czy pogański budżet?
- Radny Słomka-Narożański (PO) przeciw ordynacji większościowej?
- Czy to już nepotyzm?
- Neron prezydentem
- Jeleni śpiew dyrektora szpitala – czy w Tarnowie powstanie psychuszka?
- Widmo Dyzmy krąży nad Polską – widmo Bienia krąży nad Tarnowem
- “Głupcy i łajdacy” Jacka Kaczmarskiego
Lider UCZCIWOŚCI ponownie na pierwszym “niemedalowym” miejscu
Ciesielczyk zajął na swojej liście wyborczej do Sejmu drugie miejsce, a do Sejmu z tej listy wszedł tylko jeden kandydat. Tym razem, na ok. 230 kandydatów do Sejmu w tarnowskim okręgu wyborczym dr Ciesielczyk uzyskał 15 wynik, choć był dopiero na 14 miejscu na swojej liście. Co dziesiąty poseł obecnej kadencji uzyskał wynik gorszy od Ciesielczyka.
Wyniki wyborów w tarnowskim okręgu wyborczym jeszcze raz pokazały, iż obowiązująca w Polsce ordynacja wyborcza (tzw. “proporcjonalna”, choć taką nie jest!), jest faktycznie najgłupszą na świecie – jak ją określił prof. Zbigniew Brzeziński. Polacy głosują automatycznie na pierwszego na liście wyborczej, nawet jeśli go nie znają. Kandydaci spoza okręgu, tzw. “spadochroniarze” nie troszczą się po wyborach o swoj okręg – klasyczny przykład – senator-widmo z Warszawy – Adam Glapiński.
W tarnowskim okręgu wyborczym spoza tego regionu byli następujący kandydaci, wystawieni przez swe partie na pierwszym miejscu na listach wyborczych:
Krzysztof Janik – z Warszawy – pierszy na liście SLD
Barbara Marianowska – z Krakowa – pierwsza na liście PiS
Wojciech Filemonowicz – z Krakowa – pierwszy na liscie SDPL
Wiesław Woda – z Krakowa – pierszy na liście PSL
Jerzy Zawisza – z Warszawy – pierszy na liście SAMOOBRONY
Marek Szambelan – z nowosądeckiego – drugi na liście SAMOOBRONY
Tak naprawdę posłowie nie są wybierani, lecz wyznaczani przez partie polityczne. Warszwskie kierownictwo wyznacza bowiem pierwszych na liście, którzy niemal automatycznie wchodzą do Sejmu, jeśli tylko dana partia osiągnie wymagany próg.
Np. na liście wyborczej LPR, znany w tym regionie radny powiatowy Andrzej Kuta, który zrobił naprawdę dobrą kampanię wyborczą, uzyskał 3.760 głosów i nie zdołał wyprzedzić nikomu nie znanego “lidera” listy, Bogusława Sobczaka, gdyż był dopiero na 7 miejscu na swojej liście. Sobczk mógł z łatwością pokonać Kutę dzięki pierwszemu miejscu na liście. Wyborcy bez namysłu głosują bowiem na “lidera” listy, niezależnie od tego czy go znają, czy nie.
Z listy PiS do Sejmu weszło do Sejmu 4 kandydatów, którzy zajmowali na tej liście pozycje: 1, 2, 4 i 5. Czwarty na liście Maciej Klima nie wszedł automatycznie tylko dlatego, iż nie robił prawie w ogóle kampanii wyborczej. A więc i ten przykład potwierdza regułę – do Sejmu wchodzi się w Polsce prawie wyłącznie dzięki miejscu na liście, wyznaczonemu przez kierownictwo partii.
Nie tylko 14 na liście PO Bartłomiej Babuśka, ale i nawet 5 – Krzysztof Nowak, mimo potężnych pieniędzy wydanych na kampanię wyborczą, nie zdołali pokonać nikomu nie znanej kandydatki Urszuli Augustyn, która praktycznie bez żadnej kampanii weszła do Sejmu tylko dlatego, że była druga na liście wyborczej PO, a z tej właśnie listy do Sejmu weszły dwie osoby.
To, że Ciesielczyk, który był dopiero na 14 miejscu na liście Samoobrony uzyskał prawie dwa razy więcej głosów niż w/w promujący się na wszystkie możliwe sposoby, Nowak i Babuśka, nie jest wyjątkiem zjawiska, o którym tu mowa, lecz dowodem na wyjątkową popularność lidera UCZCIWOŚCI. Mimo, że niewielu wiedziało, że Ciesielczyk startuje do Sejmu ze względu na swego rodzaju “ukrycie” go na liście na 14 miejscu, i tak zagłosowało na niego aż 4.000 ludzi i o mało co nie pokonał pierwszego na liście Samoobrony pułkownika Zawiszę z Warszawy.
Polacy będą co 4 lata radykalnie zmieniać swe sympatie polityczne, rozczarowani kolejnymi swymi wyborami, gdyż zamiast na konkretnych znanych sobie ludzi, głosują automatycznie na “podstwionych” przez centale partyjne tzw. “liderów” list wyborczych, którzy zapominają o wyborcach, mieszkając daleko od nich i odwiedzając swój okręg wyborczy raz na kilka miesięcy lub w ogóle – jak w przypadku senatora-widmo Adama Glapińskiego z Warszawy.
Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska 25 września 2005 roku uzyskały razem poparcie ponad połowy Polaków, którzy nie zbojkotowali wyborów parlamentarnych, przeprowadzanych według „najgłupszej na świecie ordynacji wyborczej”, jak to okresla profesor Zbigniew Brzeziński. 60 procent naszych rodaków pokazała politykom gest Kozakiewicza, pozostając w domu. Jak zwykle, to znaczy tak jak 8 i 4 lata temu, jedna określona opcja – w tym przypadku post-AWS i post-UW – otrzymała poparcie tak duże, jak w 1997 AWS i UW czy też w 2001 SLD i PSL. Twierdzę, iż scenariusz jest identyczny nie tylko, jeśli chodzi o wynik wyborów, ale także będzie identyczny, jeśli chodzi o wynik końcowy całej kadencji, to znaczy – tak jak po rządach AWS-UW, a następnie SLD-PSL, wyborcy pokażą czerwoną kartkę także koalicji PiS i PO. Dlaczego stawiam taką tezę?
Trzon PiS i PO stanowią znani z nieudolności, braku kompetencji i nieuczciowści skompromitowani politycy AWS i UW. Nawet sam kandydat na premiera, członek PiS, Kazimierz Marcinkiewicz, były czlonek Zjednoczenia Chrześcijańsko Narodowego, był filarem rządu AWS, jako szef gabinetu politycznego premiera Jerzego Buzka. Także inni czołowi politycy PiS, to sztandarowe postacie AWS. Donald Tusk, Jan Maria Rokita to działacze niejednej już partii, w tym współrządzącej niedawno Unii Wolności. Rokita był prawą ręką premier Suchockiej i jest odpowiedzialny za inwigilację prawicy (w tym braci Kaczyńskich) na poczatku lat 90-tych. Tusk to przecież wicemarszałek Senatu za rządów AWS-UW, współtwórca Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który następnie współtworzył Unię Wolności.
Człowa postać na liście wyborczej PiS w okręgu tarnowskim to starosta tarnowski Michał Wojtkiewicz, kiedyś filar AWS, który „zasłynął” zatrudnieniem na kierowniczym stanowisku w Starostwie szofera, który pochodził z tych samych co on stron tarnowskiego powiatu.
Róznice programowe to drugi powód, obok niechlubnej przeszłości polityków PiS i Po, nieunikniowej klęski nowej koalicji. Albo PiS zrealizuje swój program gospodarczy, a tym samym PO będzie musiała zrezygnować ze swych pomysłów (np. 15-procentowego podatku liniowego) i skompromituje się w oczach swego elektoratu, albo na swoim postawi Platforma Obywatelska, a tym samym PiS straci swych zwolenników. Ani PiS, ani PO nie dopuści do tego. Trwał będzie więc cały czas pat i koalicja nic nie będzie mogla zrobić, co będzie ją kompromitować zarówno wśród zwolenników PO jak i PiS. Trwać będą niestanne konflikty, znacznie bardziej widoczne niż w przypadku AWS i UW czy też SLD i PSL.
Trzecim powodem, który moim zdaniem sprawi, że koalicja POPiS albo będzie przez 4 lata targana wewnętrznymi konfliktami i naznaczona impotencją polityczną, albo rozpadnie się po paru miesiącach, są wyjątkowe róznice charakterów Rokity i braci Kaczyńskich. Kto zna Kaczyńskich czy też Rokitę, wie, co mam na myśli. I Rokita i Kaczyńscy są tak uparci, chorobliwie ambitni, że nie będą w stanie się porozumieć.
Czwartym powodem nieunikniowej klęski koalicji jest aktywność służb specjalnych, które są naszpikowane postkomunistami. Teraz SLD, Urban etc będą wykorzystywać swoich ludzi w służbach specjalnych i ich wiedzę do kompromitowania polityków PiS i PO. Wśród tych ludzi jest mnówstwo takich, którym już teraz władza uderzyła do głowy i będą tę władzę wykorzystywać w niewłaściwy sposób. Zwłaszcza w PO jest wielu ludzi, którzy funkcjonują tak jak były prezydent Warszawy, Piskorski czy też szef małopolskiej PO, Aleksander Grad. Ludzie SLD, działajacy w służbach specjalnych już teraz mają na tych polityków mnóstwo „kwitów”. Te informacje będą oczywiście wykorzystywane przez SLD w celu kompromitowania PiS i PO. Co kilka miesięcy, a może nawet kilka tygodni, wybuchać będą skandale, w które zamieszani będą politycy rządzącej koalicji POPiS. Twierdzę, że tych skandali będzie jeszcze więcej niż za rządów SLD. To znacznie osłabi koalicję POPiS.
Piątym i być może najważniejszym powodem, który doprowadzi do osłabienia, kompromitacji i w końcu do rozpadu koalicji rządzacej PO i PiS i do wcześniejszych wyborów albo wegetacji „dietetyków” (tj. posłów, którzy bronią Sejmu przed wcześniejszym rozwiązaniem ze względu na pobierane przez nich diety – miesięcznie ok. 10.000 zł) jest „najgłupsza na świecie, polska ordynacja wyborcza”. Istota tej ordynacji sprawia, że Polacy głosują na partie, nie zaś na konkretne osoby. Choć stawiają krzyżyk przy jednym nazwisku, konkretnej osoby, decydujace znaczenie dla tej decyzji ma miejsce na liście danego kandydata. Lokalni kacykowie partyjni ustalają tak kolejność na listach partyjnych, iż na pierwszym miejscu na liście wyborczej danej partii umieszczany jest sam kacyk, a jego najpoważniejsi rywale albo nie są umieszczani na liście, albo lądują na dalszych miejscach, by nie uzyskać więskzej ilości głosów od samego lokalnego kacyka partyjnego. Bardzo często liderzy partii umieszczają na pierszych miejscach list lokalnych tak zwanych „spadochroniarzy”, to jest swych zaufanych ludzi z Warszawy, którzy czasem nie mają pojęcia, gdzie leży okręg wyborczy, w którym mają startować jako tak zwani liderzy list partyjnych. W ten sposób sympatycy danej partii głosują na pierwszego na liście, gdyż innych kandydatow albo nie znają, albo nie znajdują na liście, gdyż ich nie ma lub są „ukryci” na dalszych miejscach.
Taki system lezy w intersie partii. Innym problemem, który komplikuje wybór w Polsce jest duża liczba kandydatów w danym okręgu wyborczym, duży obszar okręgu wyborczego oraz krótka kampania wyborcza. To sprawia, że wyborcy nie mają szans, by poznać wszystkich kandydatów. Głosują więc automatycznie na pierwszego na liście. Jako przykład tego absurdu podam tarnowski okręg wyborczy. Obejmuje on obszar ok. 100 km na 100 km. Uprawnionych do głosowania jest ok. 500.000 osób. Okręg ten obejmuje teren od Tarnowa po Wieliczkę i Proszowice. Co ma współnego podkrakowska Wieliczka z Tarnowem? Chyba tylko sól sprzedawaną w supermarketach. W tym okręgu na kilkunastu listach wyborczych znalazło się ok. 230 kandydatów – na jednej liście 18. Kampania wyborcza trwała ok. 4 tygodnie. Każdy uprawniony do głosowania miał jeden głos, mógł swoj krzyzyk postawić przy jednym z 230 nazwisk, choć w całym okręgu wybierano 9 posłów. Już samo to jest naruszeniem Konstytucji RP i ordynacji wyborczej, gdyż każdy powienien mieć prawo wyboru każdego swego posła. Czyli Obywatel powienien mieć prawo postawić krzyżyk przy 9 nazwiskach.
Ważniejszym jest jednak to, że w ciągu miesiąca obywatel nie miał szans poznać tych 230 kandydatów. Gdyby chciał być uczciwy, to najpierw powienien poznać tych kandydatów, a następnie wybrać jednego z nich. Ponieważ kandydatów było 30, a obywatele mieli 4 tygodnie, wyborcy decydowali się na wybór pierwszego na liście partii, którą popierali. Po głosowaniu sumuje się głosy oddane na poszczeólnych kandydatów. Sumę tę dzieli się przez kolejne liczby: 1,2,3,4 itd lub nieparzyste – zależnie od systemu liczenia. Porównuje się te ilorazy i przyznaje mandaty poselskie tym partiom, które mają najwięcej największych ilorazów. Taki system sprawia, że do Sejmu nie może dostać się kandydat, który uzyskał największą liczbę głosów w danym okręgu, gdy jago partia w sumie uzyskała słaby wynik. Na przykład w obecnym Sejmie są posłowie, na których głosowało ok. 1.000 osób, tj. niewiele więcej niż na mnie w wyborach samorządowych na kilku osiedlach Tarnowa. Co dziesiąty poseł uzyskał wynik poniżej 4.000 głosów.
Ten, tak zwany „proporcjonalny” sytem wyborczy sprawia, że gdyby na przykład w roku 1997 na liście wyborczej AWS, w 2001 na liście wyborczej SLD czy też w 2005 na liście wyborczej PiS wystawiono na odpowiednio wysokim miejscu np. owcę i przyklejono jej odpowoiedni znaczek partyjny, owca ta zostałaby posłem. Ze względu na absurdalną ordynację wyborczą Polacy masowo głosują na jakąś partię, która wydaje im się kompetentna i uczciwa, by 4 lata później odwrócić się od niejplecami i głosować na zupełnie inną partię. Po następnych 4 latach sytuacja powatarza się.
Gdy w roku 1997 Polacy obrazili się na SLD, masowo poprali AWS, gdy w 2001 brazili się na AWS, masowo poprali SLD, gdy w roku 2005 obrazili się ponownie na SLD, zagłosowali masowo na post-AWS w postaci PiS. Za cztery lata, gdy do reszty skompromituje się koalicja POPiS, Polacy zagłosują masowo ponownie na SLD, który w międzyczasie zmieni np. jedną literę w swej nazwie. Za 8 lat, gdy Polacy obrażą się na post-SLD, zagłosują masowo ponownie na post-AWS, która nie będzie się już nazywać PiS, lecz np. NAPIS – Nowe Alternatywne Prawo i Sprawiedliwość itd.
Będzie to trwało dotąd, aż wszyscy sprawni na umyśle i ciele młodzi Polacy wyemigrują z Polski, a w naszym kraju zostaną tylko działacze dwóch partii post-SLD i post-AWS wraz z rodzinami, którzy nie mogąc oszukiwać i okradać normalnych ludzi, będą zmuszeni oszukiwać się nawzajem.
artykuł opublikowany w grudniowym numerze miesięcznika POLONIA
Najbardziej spopularyzowanym pojęciem, które w spadku pozostawił nam awuesowski rząd Buzka, była „dziura budżetowa”, która jeszcze przez wiele lat będzie znaczącym hamulcem rozwoju naszej gospodarki. Już od dłuższego czasu zadłużenie Skarbu Państwa utrzymuje się na poziomie ok. 100-130 miliardów dolarów (w tym zagraniczne – 30-40 miliardów dolarów), co oznacza że każdy Polak – także noworodek - ma dług w wysokości ok. 3.000 dolarów. W roku 1997 zadłużenie Skarbu Państwa było ok. dwa razy niższe. Liczby te uzależnione są oczywiście od aktualnego kursu dolara, który regulowany jest w bardzo kuriozalny sposób. Jest to osobny problem, któremu powinny przyjrzeć się np. polskie słuzby specjalne, po ich reformie (miejmy nadzieję, że będzie nią po wyborach wrześniowych opcja zerowa, czyli usunięcie z tych służb wszystkich byłych esbeków). Przypomnijmy, iż słynny gierkowski dług był 4-5 razy mniejszy od naszego obecnego. Już w roku 2003 dług publiczny Polski przekroczył niebezpieczny próg 50% PKB.
Ciekawą jest rzeczą porównanie naszego zadłużenia z pieniędzmi, które wpłynęły do naszego budżetu w wyniku prywatyzacji. Za sprzedany w latach 1991-2003 majątek RP, czyli nas wszystkich (w tym bardzo wartościowe firmy), Skarb Państwa uzyskał zaledwie ok. 25 miliardów dolarów, co stanowi mniej niż ¼ wartości naszego zadłużenia. Sprzedawaliśmy za tanio, a uzyskane w ten sposób pieniądze były wydawane nierozsądnie. Tego typu, niekorzystna dla nas wszystkich prywatyzacja, przynosiła korzyści prawdopodonie tym, którzy ją przeprowadzali.
Infrastruktura jest drugą (po stanie finansów) istotną wskazówką, dzięki której mamy pojęcie o stanie gospodarki i możliwościach rozwoju danego państwa. W Holandii na 1.000 km2 przypada prawie 66 kilometrów autostrad, w Niemczech – 33 km, we Włoszech – 22 km, w Czechach – ponad 6 km, na Węgrzech – prawie 5 km, a w Polsce zaledwie 1,5 km, czyli 4 razy mniej niż u naszych południowych sąsiadów! Już pod koniec 2003 roku Najwyższa Izba Kontroli zawiadomiła Prokuraturę Okręgową w Warszawie o popełnieniu przestępstwa w związku z „budową” autostrad w Polsce. W wyniku różnych „nieprawidłowości”, by użyć eufemizmu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad straciła ok. 20.000.000 zlotych. Oblicza się, że jeśli utrzymane zostanie obecne tempo budowy autostrad i dróg w Polsce, nasz kraj zrealizuje dyrektywę Unii Europejskiej w tej sprawie dopiero za co najmniej 40 lat ! Należy przypuszczać, iż w sferze infrastruktury wyprzedzą Polskę w tym czasie nie tylko Litwa czy Ruminia, ale także Albania. Należy w tym miejscu wspomnieć o relatywnie niskim stopniu zmotoryzowania naszego kraju. Np. w Niemczech na 1.000 mieszkańców przypada ponad 500 samochodów, w Czechach ponad 360, a w Polsce tylko 259. Dodać należy, że polska zdolność produkcyjna samochodów na 1.000 mieszkańców wynosi ok. 20 sztuk, a np. węgierska – 23, czeska – 78, a słowacka – aż 160.
Polska już dawno przestała być krajem atrakcyjnym dla zewnętrznych inwestorów. Koreański Hyundai wolał zainwestować w słowackiej Żylinie niż w polskich Kobierzycach. Nieco wcześniej Peugeot-Citroen wolał zainwestować także na Słowacji, a nie w Polsce, a Toyota - w Czechach. Na Słowację produkcję 4 modeli swego samochodu przeniósł Volkswagen, dając pracę ok. 10.000 ludzi. Już kilka lat temu Colin Powell oświadczył publicznie, że Słowacja jest najlepszym miejscem do inwestowania dla Amerykanów, a Steve Forbes stwierdził, iż Słowacja będzie dla Europy tym, czym jest Hongkong dla Azji.
Duże nakłady na edukację i naukę sprawiły, że tak biedne niegdyś kraje jak Irlandia czy Finlandia dzisiaj należą do najbogatszych. W ostatnich latach nakłady na badania i rozwój np. w Szwecji stanowiły aż ponad 4% PKB, w Finlandii – 3,4%, na Węgrzech – prawie 2%, w Czechach – 1,3%, w Portugalii – 0,8%, a w Polsce zaledwie 0,6% ! Nic dziwnego, że zajmujemy pierwsze miejsce w Europie pod względem stopy bezrobocia, która w dalszym ciągu jest bliska prawie 20%. Dla porównania – nawet w przeżywających (od chwili przyłączenia NRD) poważny kryzys ekonomiczny Niemczech stopa bezrobocia jest dwa razy niższa niż w Polsce, a w Czechach wynosi ok. 8,5%, na Węgrzech – 5,9%, w Austrii 4,5%.
Zbiurokratyzowanie Polski doprowadzone zostało do absurdalnych rozmiarów. W Polsce jest ok. 520.000 urzędników. Powszechnie mówi się o bizantyjskim modelu państwa, lecz nikt z nim nie walczy. Swego czasu rząd Jerzego Buzka podzielił Polskę na powiaty, co spowodowało powstanie starostw, rad powiatu etc, czyli dodatkowej biurokracji. Pojawiło się wtedy ok. 130.000 nowych urzędników, co zwiększyło koszty biurokracji o kilka miliardów złotych. Stworzono dwuwładzę w województwach w postaci sejmików wojewódzkich, marszałków województwa, radnych wojewódzkich. Radnym wypłaca się wysokie diety. Województwem rządzi z jednej strony quasi samorządowy wybierany Marszałek, z drugiej przedstwiciel premiera, czyli Wojewoda. I jeden i drugi utrzymują armię urzędników. Wszystkie sprawy obywatel mógłby załatwić w urzędzie gminy. Starostwo powiatowe jest zbytecznym, kosztownym, dodatkowym szczeblem biurokracji. Już rok temu budżety wszystkich powiatów ziemskich wynosiły w sumie ok. 1,5 mld zł. 7% tej sumy pożerała administracja starostw, które średnio zatrudniają ok. 70 urzędników. W sumie w starostwach polskich pracuje ok. 40.000 urzędników. Profesor Witold Kieżun, specjalista od administracji publicznej, twierdzi, że likwidacja powiatów dałaby oszczędności budżetowe rzędu 4 miliardów złotych rocznie. Wg Kieżuna 30.000 etatów urzędniczych w starostwach jest niepotrzebnych.
W Polsce kryzysowi czysto ekonomicznemu towarzyszy kryzys społeczny. Gdy np. w bogatej (i katolickiej tak jak Polska) Irlandii przyrost naturalny utrzymuje się na poziomie prawie 8 punktów, we Francji – prawie 4, a nawet w Szwecji jest mininalnie dodatni, to w Polsce już od kilku lat jest ujemny (już 3 lata temu wynosił - minus 0,1). Już 5 lat temu liczba rozwodów na 1.000 zawartych w Polsce małżeństw wynosiła 203, gdy np. w Hiszpanii 178, a w Czechach – 144. Tak zwana klasa polityczna w Polsce nie ma najmniejszych skrupułów, wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję. Np. w poprzedniej kadencji większość spośród 460 posłów, zarabiających ok. 10.000 zł miesięcznie, skorzystała z niskooprocentowanych pożyczek udzielanych ze specjalnego poselskiego funduszu świadczeń socjalnych! Dla porównania, przeciętny Polak zarabia miesięcznie ok. 10 razy mniej niż poseł !
Czy b. ubecy mogą działać w radzie miejskiej?
Kilka lat temu tarnowski radny dr Marek Ciesielczyk przedstawił na jednej z sesji Rady Miejskiej w Tarnowie wniosek, by wszyscy radni tarnowscy złożyli do Instytutu Pamięci Narodowej wnioski o udostępnienie im swych teczek, jeśli takowe istnieją, a następnie, by radni przedstawili ich zawartość opinii publicznej. Sam Ciesielczyk poinformował, iż złożył taki wniosek 11 kwietnia 2001 roku w siedzibie IPN w Krakowie.
Istnieją trzy możliwości:
1) albo nie istnieje teczka radnego, co oznacza, iż nie stanowił żadnego zagrożenia dla komunistycznego reżimu pod nazwą PRL i służby specjalne nim się nie intersowały. Gdyby tak było w przypadku radnego, który rozpowszechniał legendy na temat swej rzekomej działalności opozycyjnej w czasach PRL, zostałby w ten sposób skompromitowany jako mitoman czy po prostu zwykły kłamca,
2) albo IPN mógłby stwierdzić, iż owszem istnieją w jego archiwach materiały na temat danego radnego, ale potwierdzające nie jego działalność opozycyjną, lecz jego aktywność jako tzw. „tajnego współpracownika” Służby Bezpieczeństwa, czyli po prostu komunistycznego donosiciela. Wówczas taki radny zostałby po prostu skazany za to, że wcześniej nie ujawnił, iż był ubekiem lub współpracownikiem SB (tak stanowi prawo w przypadku tego typu kłamstwa lustracyjnego). A więc opinia publiczna dowiedziałaby się, że radny był donosicielem. Mało tego, ofiary mogłyby się dowiedzieć, ze radny ten właśnie na nich donosił do SB,
3) albo IPN przekazałby radnemu jego teczkę, potwierdzającą, iż był obiektem zaintersowań SB, jako „wróg ludu” czy „wróg PRL”. Wtedy opinia publiczna mogłaby się dowiedzieć, że dany radny faktycznie działał w antykomunistycznej opozycji.
Jakby nie było, wniosek radnego do IPN o udostępnienie teczki wiele by wyjaśniał. Tak argumentował Ciesielczyk.
24 listopada 004, czyli po ponad 3 latch oczekiwań Instytut Pamięci Narodowej zaprosił radnego Ciesielczyka do swej małopolskiej siedziby w Wieliczce, by ten zapoznał się z zawartością swojej teczki, w której znajdują się różne dokumenty, gromadzone przez długie lata przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa, oznaczone sygnaturami: IPN Kr 37/205559, IPN Kr 40/18985, IPN Kr 010/12129 t.1 i t.2, IPN Kr 010/12017, IPN Kr 08/302 t.5 i t.6, kserokopia z kartoteki meldunków operacyjnych Departamentu II MSW, wypis z kartoteki ogólnoinformacyjnej b. Wydziału „C” b. SB w Krakowie, wypis z mikrofilmu o sygn. 0104/ 24 (J-24/14 II).
W piśmie IPN z dnia 30 września 2004 roku (BU Kr III-5532-871-(4) / 02), Instytut Pamięci Narodowej zaświadcza: „na podstawie posiadanych i dostępnych dokumentów zgromadzonych w zasobie archiwalnym IPN – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, że Pan Marek Ciesielczyk ur. 03.04.1957 miejscowości Jaśkowice Legnickie jest pokrzywdzonym w rozumieniu art. 6 w/w ustawy”.
Po złożeniu stosownych wniosków radny Ciesielczyk otrzyma kopie domunetów, które go szczególnie zaintersowały oraz zdekonspirowane nazwiska tajnych współpracowników SB, którzy na niego donosili, a którzy w teczkach występują pod pseudonimami. Okazało się, że na Ciesielczyka w latach 70-tych i na początku lat 80-tych donosiła wyjątkowo duża liczba tajnych współpracowników SB, kryjących się pod pseudonimami m.in.: „Michał”, „Jacek”, „Igor”, „Tomek”, „Alex”, „Zawisza”, „St.K”, „JR”, „Marco” itd.
Ciekawą jest rzeczą, iż na jednego człowieka donosiło w sumie kilkunastu tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa i to nie tylko w Krakowie, gdzie Ciesielczyk wówczas studiował, ale w jego rodzinnym mieście Tarnowie, a nawet w Republice Federalnej Niemiec, gdzie mieszkał w latach 80-tych !
Każdy ruch studenta był praktycznie śledzony. Okazało się już wcześniej, iż Leszek Maleszka, jeden z filarów Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie, z którym Ciesielczyk współpracował był esbeckim donosicielem. Także szef podziemnej poligrafii w Krakowie, Karkosza, z którym Ciesielczyk także współpracował w drugiej połowie lat 70-tych, był tajnym współpracownikiem SB. Gdy Ciesielczyk był redaktorem naczelnym podziemnego pisma studenckiego, na 5 członków jego redakcji – 3 było donosicielami komunistycznymi.
Przykład jednego z meldunków tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Michał”, który spotkał się w LK „Baszta”, tj. w lokalu kontaktowym „Baszta” (prawdopodobnie mieszkanie wynajęte przez SB w Krakowie lub jakiś publiczny lokal) z porucznikiem SB Gancarczykiem w dniu 17.04.1980:
„W dniu 15.04.1980 r. w godzinach wieczornych grupa Ciesielczyka rozpoczęła kolportaż ulotek w Domu Studenckim „Żaczek”, „Nawojka”, „Piast” i na miasteczku studenckim. (….) W dniu 16.04.1980 Ciesielczyk powołał organizację Wolnych Związków Zawodowych Studentów, przy czym opracował statut dla tej organizacji”.
Porucznik Lipka z kolei przyjął donos innego agenta, tym razem z Tarnowa, o pseudonimie „Jacek”. Meldunek ten dotyczył spotkania w domu pana Stanucha, w którym brał udział pan Mojek, tarnowski współpracownik KOR. Ciesielczyk (choć był studentem UJ i działał przede wszystkim w Krakowie) oraz Mojek byli uważani przez agentów SB jako najbardziej godni uwagi w Tarnowie.
Ciekawe kto się kryje pod pseudonmem „Jacek”. Może dzisiaj jest on tarnowskim VIP-em?
Na ujawnienie danych tarnowskich donosicieli musimy poczekać jeszcze kilka miesięcy, gdy IPN ich zdekonspiruje.
Tajny współpracownik o pseudonimie „Zawisza” spenetrował środowisko sekscji polskiej Radia Wolna Europa w Monachium, gdzie studiował wówczas Ciesielczyk. Także samemu Ciesielczykowi „Zawisza” poświęcał swoje raporty dla SB. Przyjmował je podpułkownik SB Józef Pruski. „Zawisza” donosił mu, że Ciesielczyk jest jednym z liderów antykomunistycznej opozycji w RFN i organizuje demonstracje przeciw stanowi wojennemu w Polsce. Ciekawe kim jest „Zawisza”, czy mieszka w Tarnowie, co teraz robi?
Radny Ciesielczyk wywiązał się ze swego zobowiązania sprzed kilku lat wobec wyborców tarnowskich. Czy zrobili to inni? Jeśli nawet pozostali radni nie są zainteresowani swymi teczkami, ktrych zawartość – o ile w ogóle istenieją (?) - być może – mogłaby wyjaśnić wiele szczegółów z najnowszej historii naszego miasta - to i tak można będzie dużo dowiedzieć się na temat tarnowskiego środowiska lat 70-tych i 80-tych, jeśli ktoś zechce np. napisać pracę naukową na ten temat. Taka osoba miałaby dostęp do wszystkich materiałów IPN dotyczących np. Tarnowa i na tej podstawie można by zidentyfikować niektórych tajnych współpracowników SB, którzy wówczas donosili na kolegów, działających w opozycji antykomunistycznej, a teraz być może sprawują ważne stanowiska w polityce, kulturze, mediach biznesie etc.? Niedawno ukazał się intersujący tekst na temat byłych tajnych współpracowników SB, którzy dzisiaj pracują w mass mediach. Teamt ten na pewno byłby ciekawą częścią pracy naukowej poświęconej regionowi tarnowskiemu.
Na przykład wspomniany wyżej Leszek Maleszka, były tajny współpracownik SB, przez lata był czołowym dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.
Dr Ciesielczyk będąc kilka tygodni temu w USA, obiecał Polonii, iż postara się napisać pracę naukową na temay działań agentów PRL-owskich służb specjalnych w środowisku polonijnym w latch 70-tych i 80-tych. Być może i za oceanem wiele ważnych stanowisk sprawują do dzisiaj byli donosiciele SB?
Polecamy przy tej okazji kolejny artykuł dra Marka Ciesielczyka pt „Czy agenci rządzą Polską?”, który ukaże się w grudniowym numerze wydawanego w Chicago, polonijnego miesięcznika POLONIA.
Sąd drugiej instancji
(wbrew wcześniejszemu wyrokowi Sądu Rejonowego)
nie skazał Ciesielczyka !
Rozpacz w obozie tych,
którzy tak bardzo liczyli na
pozbawienie Ciesielczyka mandatu radnego !
Po raz pierwszy w najnowszej historii tarnowskiego sądu na sali rozpraw był obecny obserwator Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka !
19 listopada 2004 sąd drugiej instancji, czyli Sąd Okręgowy w Tarnowie uniewinnił dra Marka Ciesielczyka we wszystkich punkatch sprawy karnej wytoczonej radnemu przez tarnowską telewizję kablową, a w jednym punkcie sprawę umorzył warunkowo. Brak skazania dr. Ciesielczyka oznacza, że po raz kolejny nie udało się pozbawić go mandatu radnego. W przypadku skazania radnego w procesie karnym radny ten traci mandat.
Przypomnijmy, że lokalna telewizja kablowa, reprezentowana przez Prezesa Dorotę Czyż, redaktor naczelny tej telewizji – Jacek Ruda oraz dziennikarz tej telewizji – Grzegorz Janiszewski oskarżyli dra Ciesielczyka w procesie karnym kilkanaście miesięcy temu. Przypomnijmy także, że Ciesielczyk krytykował fakt podpisania przez prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia umów na realizację programów telewizyjnych finansowanych z kasy miejskiej, czyli z kieszeni nas wszystkich. Ciesielczyk został oskarżony przez telewizję m.in. o to, że na sesji Rady Miejskiej zacytował opinię kilkudziesięciu mieszkańców Tarnowa, iż telewizja jest „nieobiektywna”. Następnie Sąd Rejonowy w Tarnowie (tardycyhnie już) skazał Ciesielczyka, uznając go za wielokrotnego przestępcę ! Wyrok ten został w następujący sposób skomentowany przez przedstawicieli międzynarodowych organizacji Helsińską Fundację Praw Człowieka i Transparency International:
„Skazując Marka Ciesielczyka z artykułu 212 kodeksu karnego, sędzia popełniła błąd merytoryczny. …… skazanie radnego za to, co powiedział na sesji rady miejskiej, jest groteską i świadczy niestety o tym, że polskim sędziom daleko jeszcze do standardów reprezentowanych przez sędziów zachodnich.”.
„To kolejny przykład tego, jak w Polsce usiłuje się ograniczać debatę publiczną, wykorzystując sądy do „załatwiania” własnych oponentów. (….) Wygląda bowiem na to, że pozywając radnego, stacja miała na celu nie ochronę swojego dobrego imienia, lecz zamknięcie ust panu Ciesielczykowi.”
Przypomnijmy także, iż kilka tygodni wcześniej dr Ciesielczyk został uniewinniony w innym procesie karnym, który mu wytoczył szef agencji informacyjnej Radia MAKS, Marek Kołdras. Kołdras po roku „ciągania” Ciesielczyka po rozprawach nie stawił się bez usprawiedliwienia na rozprawie finałowej i przegrał w końcu „walkowerem” ! Przypomnijmy, że wcześniej radny Ciesielczy krytykował mianowanie przez prezydenta Tarnowa córki współwłaściciela Radia MAKS dyrektorem Wydziału Kultury Urzędu Miasta. Obecnie toczy się jeszcze jeden proces przeciw dr.Ciesielczykowi, który mu wytoczyła spółka FRED, wydawca tygodnika TEMI. Wcześniej radny Ciesielczyk skrytykował pomysł FREDA wybudowania 30 metrów od już istniejącego supermarketu ELEA – kolejnego supermarketu na terenach, na których FRED notarialnie zobowiązał się już 10 lat temu do wybudowania m.in. placu zabaw, parkingów etc.
Oczywiście o korzystnym dla Ciesielczyka wyroku media tarnowskie nie poinformowały opinii publicznej. Wcześniej „piały” na temat wyroku skazującego, mając nadzieję, że sąd drugiej instancji podtrzyma ten wyrok. Gazeta Krakowska poinformowała zaś o całej sprawie w taki sposób, jakoby Ciesielczyk przegrał proces! Nawiasem mówiąc fakt umorzenia sprawy w jednym punkcie jest korzystnym dla radnego rozwiązaniem, gdyż umożliwi „wyprowadzenie” w końcu sprawy poza Tarnów. Ciesielczyk już złożył wniosek o wniesienie kasacji przez Rzecznika Praw Obywatelskich oraz skargę do Trybunału w Strasburgu. Ciekawe, jakie odszkodowanie – w przypadku korzystnej dla Ciesielczyka decyzji Trybunału – będziemy musieli zapłacić z naszej kieszeni (za ewentualne błędy sau tarnowskiego) ?
Przegrana wrogów Ciesielczyka na listopadowej sesji Rady Miejskiej !
Tygodnik TEMI napisał, że na sesji Rady Miejskiej ku ogólnemu zaskoczeniu większość tarnowskich radnych nie chciała odwołać dra Ciesielczyka z funkcji Wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie. Prostujemy: zgoda – ku ogólnemu zaskoczeniu, lecz – dziennikarzy tarnowskich w tym chyba najbardziej dziennikarzy TEMI, którym Ciesielczyk podobno chciał pokazać pewien znany z olimpiady w Moskwie gest, ale w ostetniej chwili się powstrzymał, uznając podobno, że nie wypada tak się zachowywać na Sali Lustrzanej.
Być może Ciesielczyk zachował sobie ten gest na inną okazję. Mamy nadzieję, iż będzie przy tym sam wydawca TEMI, pan Zbigniew Kupiec, którego stan zdrowia – mamy nadzieję – nie pogorszył się po tym głosowaniu.
Na listopdadowej sesji Rady Miejskiej 8 radnych z POPiS i Socjaldemokracji Polskiej ponownie próbowało odwołać dra Ciesielczyka z funkcji v-ce Przewodniczącego Rady Miejskiej. Liderami tej grupy byli radni Bartłomiej Babuśka (jeden z „bohaterów” rajdu pijanych radnych po Krakowie, zakończonym uderzeniem samochodem w mur) oraz Henryk Słomka Narożański (przed niedawną zmianą nazwiska pan Henryk nazywał się Słomka, przypomnijmy, iż pod tym nazwiskiem występował w latach 1990-94 jako wiceprezydent Tarnowa).
Ku rozpaczy wrogów Ciesielczyka wniosek upadł. Za utrzymaniem go w porządku obrad głosowało tylko 8 radnych. W skład Rady wchodzi 25 radnych.
Nie głosowała (choć była obecna na sali ! ) radna klubu SLD, p. Stanisława Czernik-Adamczyk. Po głosowaniu, Słomka zadał pytanie, czy któryś z radnych używa miejskiego komputera. W odpowiedzi usłyszał, że taki komputer udostępniono pani Czernik-Adamczyk. Ta z kolei oburzona na Słomka, spytała, czy zadanie przez Słomkę w tym akurat momencie takiego pytania ma jakiś związek z tym, że nie głosowała za odwołaniem Ciesielczyka?
Sam radny Ciesielczyk dopytywał się: Czy skoro pani Adamczyk stawia panu Słomce takie pytanie, to ma to znaczyć, że pan Słomka wcześniej próbował wymóc na pani Adamczyk głosowanie za odwołaniem Ciesielczyka? A kiedy ta nie zagłosowała tak, jak życzył sobie pan Słomka, ten „zemścił się” na niej, pytając o to, czy Urząd Miejski dał w używanie któremuś radnemu komputer?
Przypomnijmy, że pan Słomka znany jest z tego typu pytań. Wcześniej zapytywał, czy obecność na sesji Rady radnych, którzy przebywają na „chorobowym” jest zgodna z prawem. Okazało się, że sprawa dotyczy radnych opozycyjnych wobec obozu pana Słomki. Z kolei kolega klubowy Słomki Zdzisław Janik pytał swego czasu, czy to prawda, że któryś z radnych wyrzucił na bruk dwie kobiety w ciąży? Okazało się, że sprawa dotyczy także opozycyjnego wobec obozu Janika radnego Ciesielczyka, którego żona wypowiedziała umowę kobiecie, która nie płacąc rachunków, zadłużyła mieszkanie żony Ciesielczyka na wiele tysięcy złotych. Okazłao się, że kobieta ta jest dobrze znana tarnowskiej policji, a po opuszczeniu mieszkania żony Ciesielczyka, została z kolei wyrzucona z domu opieki społęcznej w Tuchowie ze względu na „rozrywkowy” tryb życia. Ponadto została pozbawiona prawa do opieki nad swymi dziećmi – także ze względu na tryb życia. Wcześniej w mieszkaniu wynajmowanym od żony Ciesielczyka urządziła zwykłą „melinę”. Takich ludzi bronią radny Janik i prezydent Bień, który pomagał w/w kobiecie w sposób wyjątkowy. Jeśli ktoś z Państwa zostanie na bruku i nie otrzyma pomocy od Bienia, przypomnijcie mu przypadek pani Barbary Chorąży – „słynnej” kobiety w ciąży, która ze swoją 16-letnia córką – także w ciąży – została rzekomo „wyrzucona na bruk przez bezdusznego Ciesielczyka”, a o która tak bardzo troszczył się Bień i Janik.
Sprostowanie Ciesielczyka nie mogło ukazać się w Gazecie Krakowskiej, której filia tarnowska kierowana jest przez Jerzego Kosibę (polecamy przy okazji jako lekturę na zimowe wieczory pracę magisterską pana Kosiby, którą pisał chyba (?) pod koniec lat 80-tych w Instytucie Nauk Politycznych UJ) ?
płatne ogłoszenie:
(drukowane na tarnowskich stronach reklamowych w dniach 1-8 grudnia 2004)
PRZEPRASZAM WSZYSTKICH !
którzy poczuli się rozczarowani tym, iż nie stracę mandatu radnego w wyniku kolejnej nagonki na moją osobę (zwłaszcza przepraszam współwydawcę tygodnika TEMI, p. Zbigniewa Kupca). Przepraszam, że przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa, iż skazanie mnie za określenie tarnowskiej telewizji kablowej mianem „nieobiektywnej” – jest „groteską i świadczy niestety o tym, że polskim sędziom daleko jeszcze do standardów reprezentowanych przez sędziów zachodnich”. Przepraszam, że następnie sąd drugiej instancji nie skazał mnie za to i dlatego nie można usunąć mnie z Rady.
Przepraszam za to, iż przedstawiciel Transparency International uważa, że tarnowska telewizja kablowa wytaczając mi proces karny, „miała na celu nie ochronę swojego dobrego imienia, lecz zamknięcie ust panu Ciesielczykowi”.
Przepraszam także za to, iż niektórzy poczuli się zawiedzeni tym, że mimo wielomiesięcznych starań m.in. radnych Bartłomieja Babuśki i Henryka Słomki-Narożańskiego z klubu POPiS, popierającego Prezydenta Tarnowa, Mieczysława Bienia, nie udało się odwołać mnie z funkcji v-ce Przewodniczącego Rady Miejskiej w naszym mieście.
Przepraszam za to, że nie można mnie ani kupić, ani zastraszyć, mimo ustawicznego szykanowania nie tylko mnie, ale i mojej najbliższej rodziny. Przepraszam za to, że na przekór funkcjonującej w Tarnowie „Białorusi medialnej”, zamykającej mi usta od dwóch lat - i tak jestem w stanie wyrażać swój protest wobec „pogańskiej” polityki władz Tarnowa, przyczyniającej się do jeszcze większej degradacji gospodarczej, kulturalnej i oświatowej naszego grodu i jego mieszkańców.
Więcej prawdziwych informacji na stronie internetowej: www.uczciwosc.org.pl / bez cenzury / Bien zlym prezydentem
Dr Marek Ciesielczyk
Porozumienie Samorządowe
UCZCIWOŚĆ
tel. (014) 621 03 95 lub 0601 255 849
e-mail: m.ciesielczyk@umt.tarnow.pl
Krytyka wyroku tarnowskiego sądu przez przedstawicieli Transparency International i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka
Poniżej publikujemy komentarze przedstawicieli Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Transparency International do wyroku wydanego przez sędziego Sądu Rejonowego w Tarnowie, panią Małgorzatę Stanisławczyk-Karpiel (w sprawie karnej, sygn.akt II K 807/03) , uznającego v-ce Przewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie, dra Marka Ciesielczyka za przestępcę m.in. za to, iż stwierdził na sesji Rady Miejskiej, że lokalna telewizja kablowa jest „nieobiektywna” i znalazł się w grupie radnych, którzy skierowali pismo do tarnowskiego Biskupa:
Zbigniew Hołda, członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego:
„Kodeks karny jest ustawą, nad którą stoi konstytucja i prawa człowieka. Te z kolei dopuszczają możliwość nawet najbardziej ostrej debaty publicznej. Debaty, w której dozwolone są nie tylko wypowiedzi krytyczne, ale nawet krzywdzące. Taka debata jest wręcz fundamentem demokracji, która nie mogłaby istnieć bez wolności słowa, w tym i wolności krytyki. Skazując Marka Ciesielczyka z artykułu 212 kodeksu karnego, sędzia popełniła błąd merytoryczny. Skazywanie kogokolwiek za to, że wysłał list do publicznej instytucji, jaką jest ministerstwo sprawiedliwości czy do biskupa i skazanie radnego za to, co powiedział na sesji rady miejskiej, jest groteską i świadczy niestety o tym, że polskim sędziom daleko jeszcze do standardów reprezentowanych przez sędziów zachodnich. Dodam jeszcze, że telewizja – i prywatna i państwowa – tak jak każde medium, jest instytucją publiczną. Jeśli ktoś boi się krytyki, nie powinien się, mówiąc kolokwialnie, do niej pchać”.
Maciej Wnuk, członek zarządu Transparency International Polska, instytucji walczącej o przejrzystość życia publicznego:
„To kolejny przykład tego, jak w Polsce usiłuje się ograniczać debatę publiczną, wykorzystując sądy do „załatwiania” własnych oponentów. Telewizja zamiast podjąć publiczną dyskusję o własnym obiektywiźmie lub jego braku i o tym, czy faktycznie obraziła czyjeś uczucia religijne, zamknęła usta krytykowi, oskarżając go o naruszenie swoich dóbr osobistych. Wygląda bowiem na to, że pozywając radnego, stacja miała na celu nie ochronę swojego dobrego imienia, lecz zamknięcie ust panu Ciesielczykowi. I kolejny problem: to co się pisze w listach, czy to do instytucji państwowych czy to prywatnych stowarzyszeń, w ogóle nie powinno być brane pod uwagę w procesie o zniesławienie. Polskie prawo przewiduje bowiem, że nikt nie może ponieść uszczerbku za złożenie skargi, a ponadto, że niedopuszczalne są wszelkie metody tłumienia krytyki.”
Rozprawa odwoławcza od w/w wyroku odbędzie się w Sądzie Okręgowym w Tarnowie przy ul. Dąbrowskiego 27, w sali nr 1, w piątek, 19 listopada 2004 o godz.9:oo /telefon (014) 632 74 00 /
Dlaczego 8 radnych chce odwołać Ciesielczyka,
albo kilka słów o pijanym moraliście
Pięciu radnych z klubu POPiS – Nasz Dom Tarnów: Bartłomiej Babuśka, Henryk Słomka-Narożański (który przed zmianą nazwiska nazywał się Henryk Słomka), Zdzisław Janik, Anna Mach i Marian Pradel oraz dwóch radnych z SOCJALDEMOKRACJI – Jacek Nowicki i Artur Janik, a także radny teoretycznie z „Prawego Tarnowa”, a praktycznie także związany z układem rządzącym – Jerzy Munadała (którego córka pracuje w Urzędzie Miasta) złożyło wniosek o odwołanie dra Marka Ciesielczyka, radnego z klubu UCZCIWOŚĆ z funkcji Wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej. Mimo, że Ciesielczyk musiał wylecieć do USA, 6 spośród w/w radnych chciało koniecznie przegłosować swój wniosek na sesji Rady, na której Ciesielczyk nie mógł być obecny. Swój wniosek złożyli w ostatniej chwili w ten sposób, że nie został on dołaczony do głównej partii materiałów sesyjnych. Wniosek Babuśki, Słomki i pozostałych padł. Większość radnych nie chciała głosować wniosku radnego nieobecnego na sesji. Może na kolejnej sesji Babuśka będzie miał więcej szczęścia?
„ (Ciesielczyk) jest osobą dobrze znaną w Sądzie Rejonowym (sic!) w Tarnowie, który prowadził bądź prowadzi sprawy cywilne, a także karne na wniosek lub przeciwko Radnemu”. Wcześniej Babuśka argumentował na sesji Rady Miejskiej, iż Ciesielczyka należy odwołać ze względu na ilość spraw karnych prowadzonych przeciwko niemu. Nie dodał, iż Ciesielczyk wszystkie te sprawy wygrał, nigdy nie został bowiem skazany. Zresztą wykaz niektórych spośród tych spraw można znaleźć w tej rubryce.
Dalej Słomka i 7 innych radnych wskazują na inne powody złożenia wniosku o odwołanie Ciesielczyka: „Radny…powinien być rozjemcą i mediatorem, a nie osobą nieustannie z kimś walczącą i podburzającą”.
Kopia tego uzasadnienia była kolportowana wśród Polonii chicagowskiej, wywołując albo szok albo salwy śmiechu. W ten sposób Babuśka i jego 7 kolegów „zapromowali” Tarnów za oceanem. Nie był to zresztą pierwszy przypadek „rozsławienia” Tarnowa przez radnego POPiS, Bartłomieja Babuśkę, który w sprawie wniosku o odwołanie Ciesielczyka stara się odgrywać rolę moralisty.
24 listopada 2003 roku SUPEREXPRESS oraz inne gazety ogólnopolskie donosiły:
„Pijany radny LPR Bagumił Ścirko wioząc równie pijanych dwóch kolegów samorządowców, wjechał w ogrodzenie domu w centrum Krakowa. Gdy nie udało mu się wyjechać samochodem na ulicę, razem ze swymi towarzyszami próbował uciec na piechotę. (….) miał 2,6 promila alkoholu we krwi (…) Jego pasażerowie też mieli nieźle w czubie – Michał Ś. urzędnik …1,3 promila, zaś tarnowski radny Bartłomiej Babuśka – 1,8 promila”.
Przypomnijmy, iż Babuśka to członek władz klubu miejskiego TARNOVIA. Szefem Rady Nadzorczej jest Zbigniew Kupiec, współwydawca tygodnika TEMI. I w tym momencie już chyba wiadomo, o co chodzi w całej sprawie. Mało tego, drugi moralista - Henryk Słomka - Narożański (który przed zmianą swego nazwiska – jako Henryk Słomka sprawował urząd wiceprezydenta Tarnowa w latach 1990-94, gdy prezydentem po raz pierwszy był Bień) jest także członkiem władz TARNPOVII. Obydwaj radni aktywnie występowali w obronie Zbigniewa Kupca i jego polityki w czasie, gdy głośnia stała się sprawa walki o władzę w tym klubie – patrz: informacje na ten temat w tej rubryce.
Moralista Henryk Słomka-Narożański nie został ponownie powołany na stanowisko wiceprezydenta przez Bienia, gdy ten ponownie został prezydentem Tarnowa w 1994 roku. Do dzisiaj trudno powiedzić, jakie były prawdziwe przyczyny tej decyzji Bienia. Niedawno prasa doniosła, iż Słomka najpierw wystąpił w roli kontrolera pracy szefa jednego z wydziałów tarnowskiego Starostwa, a następnie wziął udział w konkursie na to stanowisko i……wygrał. Moralista Słomka jest równocześnie Wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowie, a jego żona jest Dyrektorem Kancelarii Rady Miejskiej. Moralista Słomka – jak widać – nie widzi w tym nic złego.
Kolejny moralista Zdzisław Janik nie widział nic złego w tym, iż jego z kolei żona projektowała budynek firmy PKS, której szefem jest nie kto inny tylko Zdzisław Janik. Moralista Janik nie widzi nic złego w tym, iż jego firma PKS wygrywa przetargi na obsługę miejskich linii autobusowych, gdy on jest równocześnie radnym, a wcześniej był nawet Przewodniczącym Rady Miejskiej.
Moralista Jerzy Mundała z kolei choć został wybrany do Rady Miejskiej z listy obecnie opozycyjnego klubu „Prawy Tarnów”, praktycznie „przykleił” się do prezydenckiego klubu POPiS. Wyborcy „prawego Tarnowa” pytają teraz, czy nagła zmiana barw radnego Mundały ma jakiś związek z tym, że jego córka jest pracownikiem Urzędu Miasta, a więc podwładną prezydenta Bienia?
Moralistka Anna Mach, najpierw wybrana została do Rady Miejskiej z listy AWS, później wystąpiła z tego klubu, a teraz mimo że jest wiceprzewodniczącą Komisji Oświaty Rady Miejskiej, zawsze popiera w głosowaniach antyoświatową politykę prezydenta Bienia, o co mają do niej teraz pretensje nie tylko nauczyciele i rodzice uczniów tarnowskich szkół, ale nawet i uczniowie.
Wielka szkoda, że w tym towarzystwie znalazł się radny Marian Pradel, który tym samym coraz bardziej traci zaufanie swych wyborców, którzy do niedawna uważali go (i słusznie) za wyjątkowo przyzwoitego człowieka. Cóż, kiedyś takim poważaniem cieszył się radny Ignacy Piskorski, dopóki nie zdradził swego klubu, by zostać członkiem Zarządu Miasta.
Ciekawe, jak postawę młodych radnych Jacka Nowickiego i Artura Janika w sprawie Ciesielczyka – ocenią wybrocy SOCJALDEMOKRACJI?
Do sprawy tej powrócimy za półtora roku, po kolejnych wyborach do Rady Miejskiej w Tarnowie. Jesteśmy raczej pewni, iż tylko nieliczni z tej ósemki zostaną ponownie wybrani do Rady. W tym miejscu wypada przypomnieć dwie podobne sytuacje sprzed kilku lat. Gdy Ciesielczyk w czasie telewizyjnej debaty w Chicago z Lechem Wałęsą zarzucił byłemu Prezydentowi RP, że zdradził interesy swych wyborców, radni tarnowscy po 3-godzinnej dyskusji (!!!!) podjęli uchwałę potępiającą Ciesielczyka za tę wypowiedź (choć nie widzieli nagrania w/w audycji telewizyjnej!). W kolejnych wyborach aż 2/3 tych radnych nie została wybrana, a potępiony przez nich Ciesielczyk otrzymał 4 razy więcej głosów niż w poprzednich wyborach i wygrał bezapelacyjnie w swoim okręgu wyborczym.
Gdy w następnej kadencji radni potępili Ciesielczyka w specjalnym piśmie opublikowanym w mediach za publiczne pieniądze, za to że zaproponował, by w londyńskim muzeum figur woskowych powstała na wzór jednego z tarnowskich radnych figura symbolizująca niekompetencję polskiego samorządowca z przełomu 20 i 21 wieku, w kolejnych wyborach 2/3 z nich nie weszło do Rady Miejskiej, a potępiony Ciesielczyk otrzymał w swym okręgu 50% głosów więcej niż 4 lata wcześniej.
Ci sami moraliści: Janik (który był wówczas Przewodniczacym Rady!!!) , Słomka, Mach nie zaprotestowali, gdy na sesji Rady Miejskiej członek ówczesnego Zarządu Miasta Ryszard Skorupa nazwał Ciesielczyka „nieślubnym synem komunisty” i sugerował, że Ciesielczyk musiał współpracować z komunistami, skoro wyjechał na Zachód i w Niemczech „zrobił” doktorat. Skorupa przegrał później proces karny z Ciesielczykiem (drugi zresztą z rzędu). Moralista Janik, choć w 1998 roku w swej ulotce wyborczej reklamował się jako ten, który miał jedną żonę (sic!), uzyskał 3 razy mnie głosów od rozwiedzionego (czyli nie-moralisty) Ciesielczyka w tym samym okręgu wyborczym.
Prezentujemy list Ciesielczyka do Przewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie, dotyczący „strzału zza węgła” klubu prezydenta Bienia, czyli próby odwołania Ciesielczyka w czasie jego nieobecności na sesji:
Sz.P. Andrzej Kasznia
Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie
Szanowny Panie,
proszę o odczytanie poniższego pisma przed uchwaleniem porządku obrad najbliższej sesji Rady Miejskiej:
Szanowny Panie Przewodniczący,
proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności na najbliższym posiedzeniu Komisji Ekonomicznej oraz na najbliższej sesji Rady Miejskiej z powodu wcześniej zaplanowanego wyjazdu do USA związanego z moją pracą jako europejskiego korespondenta chicagowskiego Radia WPNA oraz wcześniej ustalonych terminów moich wykładów w USA.
Jako że dzisiaj – w przeddzień wylotu za ocean – (mimo zapowiedzi wnioskodawców prezentowanych już od kilku miesięcy) dotarł do mnie wniosek o odwołanie mnie z funkcji v-ce Przewodniczącego Rady, co oznacza w praktyce, iż niemożłiwa jest moja obecność na najbliższej sesji, sądzę, iż na podstawie art.35, ust.3 Statutu Gminy Miasta Tarnowa, zechce Pan Przewodniczący złożyć i przegłosować stosowny wniosek o wyłączenie tego punktu z porządku najbliższej sesji Rady Miejskiej, by w ten sposób przesunąć jego rozpatrzenie na sesję listopadową, w której będę mógł uczestniczyć.
Okoliczności tego nagłego złożenia wniosku o odwołanie mnie przez Pana Słomkę i 7 innych radnych, wyraźnie wskazują na to, iż Panu Słomce i pozostałym organizatorom tej akcji zależało na tym, by wniosek został przedyskutowany i przegłosowany podczas mojej nieobecności.
Pozwolę sobie zauważyć, iż nawet w czasie „procesów moskiewskich”, „oskarżonych” nie pozbawiano prawa obecności na tych pokazowych procesach oraz prawa do osobistej obrony (jak ona faktycznie wyglądała, to rzecz inna).
Dlatego też uważam, iż moja sugestia przeniesienia tego punktu na następną sesję jest w pełni uzasadniona. Pan Słomka i 7 innych wnioskodawców będzie mogło z podniesioną przyłbicą, a nie „zza węgła” – wytoczyć przeciwko mnie takie argumenty z uzasadnienia ich wniosku, jak np. to, iż „jestem osobą dobrze znaną w Sądzie Rejonowym w Tarnowie”.
Przy tej okazji pragnę już skorygować to twierdzenie – znacznie bardziej znany jestem w Sądzie Okręgowym, który – jak dotychczas – podważa niekorzystne dla mnie wyroki Sądu Rejonowego, czego nie zauważył pan Słomka – jak wierzę – niecelowo.
Marek Ciesielczyk
Lider Porozumienia Samorządowego UCZCIWOŚĆ, dr Marek Ciesielczyk ponownie gościł w USA w drugiej połowie października 2004 roku. Spotkał się tradycyjnie z kierownictwem Kongresu Polonii Amerykańskiej, udzielił kilkudziesięciu wywiadów dla polonijnych mediów oraz wygłosił wykład w chicagowskiej siedzibie SWAP pt:
Czy wracać do Polski ?
poradnik dla potencjalnych reemigrantów
kto może zdecydować się na reemigrację ?
na co muszą być przygotowani polonijni emeryci, którzy pragną reemigrować?
czy można zostać zabitym przez Pogotowie Ratunkowe lub obsługę szpitala w Polsce ?
jakie ryzyko ponoszą inwestorzy w Polsce ?
komu i ile musisz zapłacić za „załatwienie” sprawy w Polsce – czyli cennik korupcyjny
czy bank w Polsce może Cię zrujnować ?
dlaczego Polska rozwija się gospodarczo wolniej niż byłe republiki sowieckie (Estonia,Łotwa,Litwa) ?
czy będąc niewinnym, można być przetrzymywanym w areszcie polskim przez kilka lat?
czy obywatel może zostać zmuszony do finansowania partii, której nie lubi?
czy Polska jest demokratycznym państwem prawa?
Marek Ciesielczyk – doktor politologii Uniwersytetu w Monachium, wykładowca sowietologii w University of Illinois w Chicago, Fellow w European University Institute we Florencji, autor pierwszej w języku polskim książki na temat KGB, Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie, jego biogram znalazł się w tym roku w encyklopedii WHO IS WHO szwajcarskiego wydawnictwa Huebnera, niedawno dr Ciesielczyk został uznany za przestępcę przez tarnowski Sąd m.in. za to, że stwierdził, że telewizja jest „nieobiektywna” !
niedziela, 24 października 2004
godz. 3:oo pm
W listopadowym numerze chicagowskiego miesięcznika POLONIA ukazał się kolejny (prezentowany poniżej) artykuł dra Marka Ciesielczyka, bojkotowanego przez tarnowskie media, popierające Prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia:
Gdy Unia Europejska chciała pomóc (po swojemu) najbiedniejszym krajom naszego globu i spróbowała przeprowadzić w różnych częściach świata ankietę na temat – “Proszę szczerze odpowiedzieć na pytanie: ‘Jak Pani/Pana zdaniem należy rozwiązać problem niedostatku żywności w wielu krajach świata?’ ”, okazało się, że nie można zaprezentować jej wyników. Ankieta okazała się niewypałem, gdyż w Afryce mało kto wiedział, co to jest żywność, w Szwajcarii prawie nikt nie wiedział, co to jest niedostatek, w Chinach nikt nie wiedział, co to jest własne zdanie, na Bliskim Wschodzie nikt nie wiedział, co to jest rozwiązanie problemu, w Ameryce Południowej nikt nie wiedział, co to znaczy “proszę”, w Ameryce Północnej nikt nie wiedział, że są jeszcze jakieś inne kraje, w Niemczech nikt nie wiedział, co to jest “szczerze”, a w Polsce ankietowani powiedzieli, że nic nie będą wypełniali, dopóki ankieter z nimi nie wypije, a jak wypił, to dostał po twarzy, bo wyglądał na Niemca.
Ten obecnie niezwykle popularny w Polsce dowcip obrazuje nie tylko trudności rozwiązywania problemów tego świata, ale i relacje polsko-niemieckie, nie tylko te z przeszłości, ale i obecne. I nie chodzi tu wyłącznie o niedawną “wymianę ciosów” pomiędzy Warszawą i Berlinem w związku ze stawianymi przez niektórych Niemców żądaniami odszkodowań za utracone po wojnie majątki. Niedawno pisałem o wysuwanych przez kanclerza Niemiec żądaniach wyrównania podatków od przedsiębiorstw w Unii Europejskiej, co w praktyce w przypadku Polski oznaczałoby ich podniesienie, a więc w konsekwencji załamanie gospodarcze w naszym kraju. Gdy Polacy odmówili, Niemcy (wraz z Francuzami) postraszyli nas zmniejszeniem pomocy finansowej dla naszego kraju.
Mało tego, gdy szefem ważnej Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego został wybrany Polak (Lewandowski), Niemcy natychmiast zaproponowali utworzenie doraźnej komisji do spraw budżetu na następny rok i w ten sposób polski przewodniczący nie ma już w praktyce nic do powiedzenia w sprawie budżetu. Co ciekawe, polscy eurodeputowani “przełknęli” ten zamach na polskie przewodnictwo Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego, co oznacza, iż rzekomo nasz największy “sojusznik” w Unii Europejskiej, czyli Niemcy, ponownie pokazali Polakom gest Kozakiewicza, gdy przyszło do podejmowania ważnych decyzji dla Unii Europejskiej.
Niemcy doskonale zdają sobie sprawę, w jak trudnej sytuacji gospodarczej znajduje się Polska. Co więcej, wiedzą także, iż występujące obecnie w polskiej gospodarce tendencje mogą niepokoić także jeśli chodzi o najbliższą przyszłość. UE opublikowała niedawno dane, które wskazują, iż Polska nie tylko ma największe w całej Unii bezrobocie, ale także najgorszy spośród 25 jej członków wskaźnik zatrudnienia i fatalną jego strukturę. Raport Komisji Europejskiej może niepokoić także i dlatego, że dowodzi nie tylko, iż w Polsce jest najniższe zatrudnienie, ale także najszybsza dynamika jego spadku. Gdy np. w Szwecji pracuje prawie 73 procent obywateli zdolnych do pracy, w Wielkiej Brytanii – prawie 72 procent, w relatywnie biednej (jak na warunki unijne) Portugalii – 67 procent, w Czechach – 65 procent, w Estonii – 63 procent, to w Polsce zaledwie – 51 procent !
Gdy porównamy tego typu dane z roku 1998 i 2003, czyli gdy przeanalizujemy dynamikę zmian udziału procentowego pracujących w liczbie wszystkich obywateli zdolnych do pracy, to stwierdzić musimy, iż także perspektywy naszego kraju nie przedstawiają się najlepiej. W przypadku Polski udział ludzi pracujących w ogólnej liczbie obywateli zdolnych do pracy spadł w ciągu tych pięciu lat o prawie 8 procent, podczas gdy w przypadku np. Hiszpanii wzrósł o 8,5 procent, a w przypadku Irlandii wzrósł o prawie 5 procent. Spadek odnotowały co prawda np. Czechy, ale wyniósł on tylko 2,6 procent, a w przypadku Estonii spadek ten wyniósł zaledwie 1,7 procent. Czyli spadek udziału pracujących obywateli był w przypadku Polski aż 5 razy większy niż w byłej republice sowieckiej !
Polska znajduje się nie tylko w fatalnej sytuacji ekonomicznej z tego względu, że zaledwie połowa obywateli zdolnych do pracy faktycznie pracuje, ale i dlatego, że wskaźnik ten jest z roku na rok coraz gorszy. Katastrofalna jest także sytuacja, jeśli chodzi o strukturę zatrudnienia oraz zmiany, jakie w niej następują. Gdy w ciągu ostatnich 5 lat np. w Estonii czy Słowenii z pracy na roli odeszło ponad 30 procent zatrudnionych, w Polsce zaledwie – 8 procent. W naszym kraju ciągle jedna piąta społeczeństwa żyje z rolnictwa. Zajmujemy w tej dziedzinie pierwsze miejsce w Unii Europejskiej, co bardzo komplikuje naszą sytuację. Trzeba przy tym podkreślić wyjątkowo niską wydajność naszego rolnictwa. Wytworzona przez polskich rolników wartość dodana to zaledwie 2 procent produktu krajowego brutto. Nasze rolnictwo jest nie tylko najmniej efektywne spośród wszystkich dotychczasowych członków UE, ale także spośród wszystkich nowych członków Unii Europejskiej. Przykładowo zatrudnieni w rolnictwie na Słowacji stanowią zaledwie 5 procent ogółu pracujących, a wytworzona wartość dodana to ponad 5 procent dochodu narodowego. Czyli rolnictwo naszego południowego sąsiada jest prawie 10 razy bardziej wydajne niż nasze!
Gdy w innej byłej republice sowieckiej zatrudnienie w budownictwie w ostatnich 4 latach wzrosło o 40 procent, w Polsce spadło i to aż o 30 procent ! W tej chwili Polska to jedno z najmniej uprzemysłowionych państw Unii Europejskiej. Także błędna polityka zdrowotna ostatnich lat sprawiła, iż jesteśmy unijnym rekordzistą. Polska jest mianowicie jedynym państwem-członkiem Unii Europejskiej, w którym liczba pracowników służby zdrowia zmniejszyła się w ostatnich latach!
Polska jest także europejskim rekordzistą, jeśli chodzi o gwałtownie zwiększającą się biurokratyzację państwa. W naszym kraju w ostatnich latach gwałtownie wzrosła liczba zatrudnionych w administracji publicznej. Polska jest także państwem charakteryzującym się – według raportu Komisji Europejskiej – słabymi kwalifikacjami pracowników. Gdy np. w państwach nordyckich, Belgii, Niemczech czy Irlandii pracownicy umysłowi stanowią jedną trzecią zatrudnionych, w Polsce wskaźnik ten to zaledwie ok. 20 procent.
Znając ten katastrofalne dla nas dane statystyczne, główny gracz na scenie unijnej – Niemcy – zamiast próbować pomóc nam wyjść z tych ekonomicznych opresji, zabiegają o to, by pogrążyć jeszcze bardziej naszą gospodarkę w chaosie np. poprzez podniesienie podatków od przedsiębiorstw. Być może chcą przenieść większy ciężar utrzymania Unii Europejskiej na barki takich nowych członków, jak Polska? Musimy bowiem pamiętać, iż we wszystkich instytucjach Unii Europejskiej pracuje ponad 30 000 ludzi, w tym 90 procent stanowią urzędnicy, czyli unijni biurokraci. Jako że instytucje unijne rozrzucone są po Brukseli, Strasburgu i Luksemburgu, każdego dnia setki samochodów osobowych oraz dziesiątki potężnych samochodów ciężarowych kursują między tymi miastami z tonami dokumentów. Na przykład 10 razy w ciągu roku kolumny ciężarówek przewożą z Brukseli akta do Strasburga, gdzie odbywają się posiedzenia Parlamentu Europejskiego, w których bierze udział 732 eurodeputowanych. Tylko ten transport dokumentów z Brukseli do Strasburga kosztuje podatników europejskich (w tym oczywiście i nas Polaków) około 250 milionów dolarów rocznie.
Jeśli każdy eurodeputowany zarabia średnio ok. 10.000 dolarów miesięcznie, otrzymuje dodatkowo ok. 4.000 dolarów miesięcznie na swe wydatki rzeczowe, ok. 300 dolarów dziennie na hotel, a także pieniądze na utrzymanie asystentów, możemy z łatwością obliczyć astronomiczne koszty funkcjonowania Parlamentu Europejskiego. Jeśli mamy w pamięci, iż w sumie dla Unii Europejskiej pracuje tylu ludzi, ilu mieszka powiedzmy w podchicagowskim Park Ridge, możemy zrozumieć dlaczego dotychczasowi liderzy UE, tacy jak np. Niemcy, szukają nowych “dojnych krów”, dzięki którym funkcjonować będzie dalej skorumpowany aparat biurokratyczny Unii Europejskiej.
Czy jednak nasza gospodarka wytrzyma obciążenia finansowe oraz narzucenie przez Unię Europejską takich reguł gry, które zamiast nam pomóc, pogorszą naszą sytuację ekonomiczną? Czy Polacy, którzy reprezentują Rzeczpospolitą w Brukseli i Strasburgu zdobędą się na faktyczną obronę naszych interesów, czy też dawną lojalność wobec Moskwy zastąpi nowa lojalność wobec Brukseli, a dokładniej mówiąc wobec Berlina i Paryża?
W numerze październikowym POLONII opublikowany został artykuł Marka Ciesielczyka pt: „Polskie absurdy”, we wrześniowym – „ Czy Polsce grozi germanizacja systemu podatkowego?”, w sierpniowym: „Czy Polsce grozi makaronizacja ustroju politycznego?”
W mediach tarnowskich obowiązuje tzw. RES na Ciesielczyka (od restrykcji), albo się o nim nie pisze, albo pisze się źle (Ciesielczyk ujawnił liczne powiązania mediów z lokalną władzą – np. patrz: rubryka „Bień złym prezydentem” informacja na temat umowy zawartej między lokalną telewizją kablową i prezydentem Tarnowa, Mieczysławem Bieniem)
UCZCIWOŚĆ i LPR popierają żądania tarnowian
8 listopada 2004 radni UCZCIWOŚCI: Marek Ciesielczyk, Antoni Sypek, Stefan Wrona, Teresa Natkaniec oraz radni LPR: Zdzisław Sumara i Marian Pikul złożyli projekt uchwały, wg której stosowano by bonifikatę – nie jak dotychczas 85% - lecz 99% od ceny sprzedaży gruntów stanowiących własność miasta Tarnowa.
Radni UCZCIWOŚCI i LPR tak uzasadniają swój projekt:
„Uważamy …, że radni będący reprezentantami mieszkańców, powinni się kierować opiniami, oczekiwaniami i stanem majątkowym wyborców, których reprezentują. Pogłębiające się bezrobocie i ubóstwo widoczne coraz bardziej w ostatnich latach powoduje, że członkowie spółdzielni mieszkaniowych nie są w stanie pokryć kosztów przekształcenia lokali przy uwzględnieniu bonifikaty w wysokości 85%.”
Dezinformacje redaktora Kosiby i prezydenta Bienia zdemaskowane przez szwajcarskie wydawnictwo !
Na przedwakacyjnej sesji Rady Miejskiej w Tarnowie radny Antoni Sypek poinformował, iż biogram dra Marka Ciesielczyka został opublikowany w wydawanej przez prestiżowe wydawnictwo Huebnera encyklopedii WHO IS WHO wśród not biograficznych ok. 20.000 wybitnych osobistości w Polsce, jako wyraz uznania dla jego osiągnięć.
Chcą zdeprecjonować znaczenie tego wydarzenia prezydent Bień (w swoim stylu) stwierdził publicznie, że każdy kto zapłaci, może zamieścić swój biogram w tej encyklopedii, co oczywiście jest zwykłym kłamstwem. Podobnie postąpił kierownik tarnowskiego oddziału Gazety Krakowskiej, Jerzy Kosiba. Przypomnijmy, iż po tym, gdy radny Ciesielczyk ujawnił, że Kosiba stoi na czele tarnowskiego stowarzyszenia dziennikarzy, która to organizacja otrzymała pieniądze z kasy miejskiej jako organizacja pozarządowa, Kosiba stosuje swego rodzaju RES (od restrykcji), który powoduje, że nazwisko Ciesielczyka przestało istnieć na łamach tarnowskich stron Gazety Krakowskiej. Tym razem Kosiba w swoim artykule, podonie jak Bień próbował zdyskredytować dra Ciesielczyka oraz radnego Sypka, który przedstawił na sesji informacje o wpisie biogramu radnego do znanej i uznanej w świecie encyklopedii.
Szwajcarskie wydawnictwo skierowało e-mail do Porozumienia Samorządowego UCZCIWOŚĆ, które poinformowało o całym zajściu, następującej treści oraz wysłało protest do Redaktora Naczelnego Gazety Krakowskiej, Ryszarda Niemca. W międzyczasie, p. Niemiec przestał być redaktorem naczelnym GK.
treść maila (tłumacznie z języka niemieckiego):
„10 sierpnia 2004
Dziękujemy, iż zechcieliście Państwo zwrócić nam uwagę na artykuł w Gazecie Krakowskiej. Dzięki tej informacji mogliśmy tak szybko jak to było możliwe, zareagować. W formie listu, którego kopię załączamy, prostujemy nieprawdziwe informacje i staramy się doprowadzić do przedstawienia w Gazecie prawdziwego stanu rzeczy.
Pozdrawiamy
Mauela Beiglboeck
WHO IS WHO”
treść listu szwajcarskiego wydawnictwa do redaktora naczelnego Gazety Krakowskiej:
„Gazeta Krakowska
Ryszard Niemiec
Al. Pokoju 3
PL-31-548 Kraków,
10.08.2004
Szanowny Panie Niemiec!
Przed kilkoma tygodniami przekazaliśmy do Państwa Redakcji 3 wydanie leksykonu WHO IS WHO w Polsce, który stanowi źródło informacji o wielu wybitnych osobistościach. Dodatkowo otrzymaliście Państwo również wyczerpujące informacje o naszym Wydawnictwie, jak również o sposobie powstawania i wydawania leksykonów.
Z wielkim rozczarowaniem przyjęliśmy fakt opublikowania przez Państwa Redakcję w artykule pt „Notowania” z 26/27 czerwca 2004 (autorstwa Kosiby, przyp. U) nieprawdziwych informacji, iż opublikowanie biografii w leksykonach Huebners Who is Who pociąga za sobą określone koszty. W wyżej wymienionym artykule piszecie Państwo, że prawie każdy, po opłaceniu odpowiedniej kwoty, może opublikować swój życiorys w naszym leksykonie.
Podana przez Państwa informacja jest nieprawdziwa! We wszystkich rozpowszechnianych materiałach i informacjach podkreślamy bardzo wyraźnie, że wpisu do leksykonów Huebners Who is Who nie można nabyć. Misją i obowiązkiem naszego Wydawnictwa jest dokumentowanie dokonań wybitnych osobistości danego kraju. Dlatego też nie ma możliwości wykupienia sobie miejsca na opublikowanie biografii w naszych leksykonach. Państwa wypowiedź uraziła nie tylko Pana Antoniego Sypka z Rady Miasta Tarnowa, lecz również godność wszystkich osób, których zyciorysy znalazły się w wydawanych przez nas leksykonach.
Z szacunku dla dokonań wszystkich osobistości Who is Who prosimy o opublikowanie w Pańskiej gazecie odpowiedniego sprostowania.
Z wyrazami szacunku
Mag. (FH) Manuela Beiglboeck
WHO IS WHO
Verlag fuer Personenenzyklopaedien AG
Szwajcaria
Ciekawe, czy redaktor Kosiba i prezydent Bień przeproszą publicznie radnych Sypka i Ciesielczyka oraz mieszkańców Tarnowa, których wprowadzili w błąd, by użyć eufemizmu.
Wymiar
nie-sprawiedliwości
w Polsce
- Czy w Polsce można aresztować obywatela za niewinność ?
- Jak walczyć z opozycją przy pomocy sądu i prokuratury ?
- Czy niezawisłość sądów ma oznaczać ich bezkarność ?
- Czy sędziowie w Polsce to “święte krowy” ?
- Wobec prawa wszyscy Polacy są równi, ale niektórzy równiejsi
spotkanie z
dr. Markiem Ciesielczykiem
Marek Ciesielczyk – doktor politologii Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, wykładowca w University of Illinois w Chicago, autor książki pt “KGB”, Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie, najczęściej w Polsce pozywany przed sąd radny, jego biogram znalazł się kilka tygodni temu w encyklopedii prestiżowego wydawnictwa szwajcarskiego Huebnera, wśród not biograficznych ok. 20.000 najbardziej znanych i wpływowych osobistości w Polsce
piątek, 30 lipca 2004
godz. 8:oo pm
Gdy w spektakularny sposób aresztowano twórcę największej polskiej firmy komputerowej Romana Kluskę i gdy nieco później musiano go uczyścić z zarzutów, stało się jasnym, iż Polska przypomina republikę bananową, w której można trafić do więzienia na przykład za to, że się finansuje przedsięwzięcia niemiłe panującym w danym momencie władzom państwowym (w tym przypadku budowę świątyń katolickich). Niesłuszne aresztowanie szefa największej państwowej firmy ORLEN – zaowocowało powołaniem kolejnej sejmowej komisji śledczej, która zapewne obnaży funkcjonowanie polskiego wymiaru nie-sprawiedliwości. Gdy dziennikarz polickiego pisma lokalnego został skazany na karę więżienia za to, że niezbyt pochlebnie napisał o lokalnym urzędniku samorządowym, można było mieć już pewność, iż wyjątkowo niskie notowania polskich sędziów i prokuratorów we wszystkich możliwych sondażach popularności poszczególnych grup zawodowych w Polsce są ze wszech miar zasadne. Czarę goryczy przelała sprawa prokuratora, którego nie można było postawić przed sądem mimo dowodów jego skorumpowania. Wskutek tak zwanej „lojalności zawodowej” nie można mu było po prostu odebrać immunitetu. Niedawno Polska wyprzedziła Włochy i Turcję pod względem ilości składanych przez obywateli skarg w Trybunale w Strasburgu na złe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości w tych państwach.
W ciągu kilku ostatnich lat sąd tarnowski wszczyna regularnie przeciwko mnie sprawy karne, choć zgodnie z obowiązującym prawem mógłby je umarzać jeszcze przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu postępowania procesowego, gdyby stwierdził brak podstaw prawnych do podejrzenia popełnienia przestępstwa. Każda z tych spraw trwa ok. 1 roku, co wymaga mojej obecności w sądach co kilka tygodni, a czasem nawet co kilka godzin. Są to zazwyczaj sprawy karne, gdyż chodzi o pozbawienie mnie mandatu radnego. Nigdy dotychczas nie zostałem skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Akty oskarżenia wpływają od osób lub instytucji, których interesy są zagrożone przez moją działalność jako radnego Rady Miejskiej w Tarnowie.
Gdy postulowałem zlikwidowanie Straży Miejskiej i przeznaczenie zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na dodatkowe etaty policyjne, Straż Miejska skierowała zawiadomienie o moim rzekomym przestępstwie. Gdy ujawniłem, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego obecnego prezydenta Tarnowa była synowa jednego z właścicieli Radia MAKS oraz gdy skrytykowałem fakt płatnych reklam miejscowych Zakładów Azotowych w Radio MAKS (w tym samym czasie miasto zwalnia te zakłady z podatków z powodu ich fatalnej kondycji finansowej!), sprawę karną przeciwko mnie skierował szef agencji informacyjnej tegoż radia. Gdy ujawniłem, że redaktorem naczelnym lokalnego tygodnika TEMI jest osoba skazana za zniszczenie miejskiej sali teatralnej (wyrok prawomocny nie mógł zapaść, gdyż sprawa uległa przedawnieniu, co także ujawniłem) i gdy ujawniłem, że wydawca tego tygodnika w miejscu przeznaczonym na plac zabaw, parkingi etc., chce wybudować kolejny supermarket, spółka wydająca tygodnik skierowała przeciwko mnie sprawę karną, a tygodnik drukował przez 6 tygodni z rzędu oczerniające mnie artykuły, w których twierdził, że jestem notorycznym przestępcą! (w tygodniku TEMI co tydzień drukuje swe artykuły prezydent, którego nikt nie może w tym piśmie skrytykować). Gdy ujawniłem, że w wyniku umowy z miastem, z kasy gminy przekazywane są pieniądze dla lokalnej telewizji kablowej, w której zazwyczaj może występować tylko rządząca w mieście ekipa, telewizja kablowa wytoczyła mi kolejną sprawę karną.
Oto niektóre przykłady szykanowania mnie przy pomocy sądu:
25 kwietnia 2001 SUPEREXPRESS opisuje moją akcję, w czasie której żądam likwidacji Straży Miejskiej, a Straż Miejska oskarża mnie w Kolegium o blokowanie ruchu na deptaku poprzez ustawienie stojaka z napisem „Zlikwidować Straż Miejską”. 10 maja 2001 Kolegium ds Wykroczeń przy Sądzie Rejonowym w Tarnowie uznaje mnie winnym i wydaje nakaz karny wobec mnie po oskarżeniu przez Straż Miejską z powodu rzekomego blokowania ruchu na deptaku przy pomocy w/w stojaka. Sędzia Robert Szponder stwierdza w nakazie: „…wina obwinionego nie budzi wątpliwości….winę uznano za udowodnioną”. 22 listopada 2001 zapada wyrok prawomocny Sądu Rejonowego w Tarnowie. Zostaję uniewinniony od zarzutu Strazy Miejskiej blokowania ruchu na deptaku na ulicy Wałowej poprzez ustawienie stojaka z napisem „Zlikwidować Straż Miejską” – sąd stwierdził w uzasadnieniu, że oskarżenie mnie przez Straż Miejską jest bezpodstawne, kosztami postępowania obciążył Skarb Państwa, czyli nas wszystkich. Sędzia Szponder nie miał racji, twierdząc, że „moja wina nie budzi wątpliwości”, w uzasadnieniu wyroku czytamy: odwołanie oskarżonego Marka Ciesielczyka….doprowadziło ostatecznie do wydania wyroku zgodnego z jego postulatami i uniewinnieniem oskarżonego”.
16 maja 2001 ukazują się w lokalnej prasie moje płatne ogłoszenia nt zwolnień chorobowych strazników miejskich, w lecie 2001 zbieram podpisy pod petycją w sprawie zlikwidowania Strazy Miejskiej w Tarnowie, Straż Miejska kieruje do Prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przeze mnie przestępstwa – znieważenia funkcjonariuszy na służbie, gdy publicznie mówię o przechorowanych przez strażników dwóch latch w ciągu roku (!). 20 lipca 2001 Prokurator Monika Plucińska z Prokuratury Rejonowej w Tarnowie umorzyła dochodzenie w sprawie rzekomego znieważenia przeze mnie strażnikow miejskich. 17 października 2001 w prasie lokalnej ukazuje się mój artykuł na temat zarzutów NIK wobec Straży Miejskiej, strażnicy zmieniają swe zeznania (odpowiednio dostosowują do kodeksu, aby wznowić dochodzenie) i 16 października prokurator Plucińska przedstawia uzasadnienie aktu oskarżenia przeciwko mnie, a 8 listopada 2001 – Prokuratura Rejonowa w Tarnowie kieruje akt oskarżenia przeciwko Markowie Ciesielczykowi o przetępstwo z art. 226 paragraf 1 kodeksu karnego. Ta sama co poprzednio (!) prokurator Monika Plucińska oskarżyła mnie o znieważenie funkcjonariuszy Straży Miejskiej, na świadków powołała 11 (!) strażników miejskich, postanowieniem Sądu Rejonowego zostałem uznany winnym i musiałbym zapłacić 600 zł nawiązki, gdyby wyrok się uprawomocnił. Straciłbym także mandat radnego. 3 grudnia 2001 Sędzia Rafał Wagnerowski jako przewodniczący składu w Sądzie Rejonowym w Tarnowie wydaje postanowienie, w którym postępowanie karne co prawda warunkowo umarza, ale uznając mnie winnym, skazuje na zapłacenie 600 zł tak zwanej nawiązki i pisze: „…oskarżony Marek Ciesielczyk….wyczerpał …desygnaty przestępstwa z art. 226 par.1 kk”. 11 grudnia 2001 do Sądu Okręgowego w Tarnowie wpływa moje zażalenie na postanowienie Sądu Rejonowego, na mocy którego zostałem uznany winnym znieważenia funkcjonariuszy Strazy Miejskiej (mimo wcześniejszego umorzenia postępowania przez tę samą prokurator Plucińską!). W końcu zostaję uniewinniony i nie muszę płacić ani złotówki – za całe postępowanie płaci Skarb Państwa – czyli my wszyscy!
Na wiosnę 2003 organizuję demonstrację przeciw korupcji w Tarnowie, w ulotce piszę, iż także dziennikarze są wciągani do układu władzy, ujawniam, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego prezydenta była synowa prezesa i współwłaścicielki lokalnego Radia MAKS, Krystyny Latałowej i że mianowana przez prezydenta Dyrektor Wydziału Kultury, Agnieszka Kawa to córka drugiego własciciela Radia MAKS, przypominam, że szef agencji informacyjnej Marek Kołdras wyłączył mikrofon w czasie rozmowy na żywo ze mną i włączył wcześniej przygotowane nagranie mego głosu. Kołdras kieruje akt oskarżenia przeciwko mnie z art. 212 kodeksu karnego. Zapada nieprawomocny jeszcze wyrok – Kołdrasowi nie udaje się doprowadzić do utraty przeze mnie mandatu radnego – zostaję uniewinniony we wszystkich punkatch, a w jednym sprawa zostaje umorzona. Sędzia przygotowuje uzasadnienie wyroku kilka tygodni, wiedząc że się odwołam nawet w tym jednym punkcie, gdzie sprawa została umorzona. Przez kilka miesięcy sąd zastanawiał się, czy jestem przestępcą! Kołdras zarzucił mi znieważenie, gdyż wyłączenie przez niego mikrofonu nazwałem w ulotce „manipulacją”. Kilka tygodni później Sąd Okręgowy uniewinnia mnie także i tym jednym punkcie, w którym sąd niższej instancji uznał moją winę, czyli popełnienie przestępstwa !
23 kwietnia 2001 członek Zarządu Miasta Tarnowa, Ryszard Skorupa prawomocnym wyrokiem skazany zostaje za 2000 zł nawiązki za wypowiedzi w lokalnej telewizji kablowej, w których sugerował, że radny Ciesielczyk jest chory psychicznie, telewizja do dnia dzisiejszego mnie nie przeprosiła, 25 października 2002 Sąd Okręgowy w Tarnowie wydaje prawomocne postanowienie, w którym nakazuje sprostować kłamliwe informacje, iż w czasie debaty prezydenckiej kandydat na Prezydenta Tarnowa, Marek Ciesielczyk nie zgodził się na prezentację swoich poglądów. W czasie wystąpień Ciesielczyka kablówka prezentowała planszę z takim napisem, co nie odpowiadało prawdzie. Kablówka po prostu ocenzurowała wszystkie moje wypowiedzi ! W czasie kampanii kablówka prezentuje w każdym bloku godzinnym reklamy obecnego prezydenta, odmawia prezentacji reklamy wyborczej Ciesiuelczyka – nawet za większą sumę niż zwykle sobie życzy za takie reklamy ! Po wyborze prezydent „rewanżuje się” zawierając korzystne dla kablówki umowy. W programie występuje prawie wyłącznie prezydent lub jego ludzie (w ciągu roku były 2-3 wystąpienia radnych opozycyjnych). Pod koniec 2002 roku i na początku 2003 roku ujawniam fakt zawarcia szeregu umów między prezydentem miasta i lokalną telewizją kablową, w wyniku których zadłużone do granic miasto wypłaca telewizji ze swej kasy relatywnie duże pieniądze. W wyniku mojej interwencji Komisja Rewizyjna składa wniosek o zerwanie umowy. Co prawda do tego nie dochodzi, ale umowa nie zostaje wznowiona, co oznacza straty finansowe dla telewizji. 15 lipca 2003 prezydent zawiera kolejną umowę z telewizją, co gwarantuje jej napływ gotówki, a dzień później 16 lipca 2003 – telewizja „rewanżuje się” prezydentowi i wytacza proces karny opozycyjnemu wobec prezydenta radnemu – Ciesielczykowi z artykułu 212 kk (pomówienie) – licząc na pozbawienie go mandatu radnego – proces jest utajniony, więc nie mogę o nim napisać !
24 maja 2004 Sąd Rejonowy skazuje mnie w procesie karnym za rzekome przestępstwo z art. 212 (pomówienie) – m.in. za to, że w czasie sesji Rady Miejskiej zacytowałem pismo kilkudziesięciu mieszkańców Tarnowa, w którym zarzucali lokalnej telewizji kablowej brak obiektywizmu. W międzyczasie protestuję przeciwko budowie supermarketu w miejscu przeznaczonym na plac zabaw, parkingi etc. przez wydawcę tygodnika TEMI. Niedługo po tym fakcie wydawca wytacza mi sprawę karną o zniesławienie (twierdziłem, że artykuły o mnie w TEMI były kłamliwe w treści i brukowe w formie). Pierwsza rozprawa obyła się 18 czerwca 2004. Od kilku lat mógłbym nocować w sądzie, tak często jestem gościem na ławie oskarżonych. Jeszcze nigdy nie zostałem skazany prawomocnym wyrokiem sądu, ale ludzie, których interesy są zagrożone przez moją działalność polityczną, być może w końcu doprowadzą do skazania mnie w jakimś procesie karnym (oczywiście z artykułu 212 kodeksu karnego – tj. pomówienie) i uda im się pozbawić mnie mandatu radnego. „Sumienie Tarnowa” – jak nazwał mnie jeden z tarnowskich przedsiębiorców zniknie wtedy z tarnowskiej sceny politycznej. Na to liczą ci, na drodze których odważyłem się stanąć.
Marek Ciesielczyk jest dr politologii Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, Wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowie i najczęściej w Polsce pozywanym przed sąd radnym
(z dedykacją dla radnego POPiS – Babuśki, który żądał odwołania Ciesielczyka z funkcji Wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie)
3 czerwca 2004 Sąd Okręgowy w
Tarnowie wydał wyrok w sprawie: Marek Kołdras (szef agencji
informacyjnej tarnowskiego Radia MAKS) przeciwko Markowi
Ciesielczykowi. Wcześniej Sąd Rejonowy (jak zwykle) uznał
Ciesielczyka winnym popełnienia przestępstwa (!!!!) z art. 212
kodeksu karnego. Sąd wyższej instacji (jak zwykle) uniewinnił w tym
punkcie Ciesielczyka. W uzasadnieniu wyroku czytamy
m.in.:
„Oskarżyciel prywatny Marek Kołdras oskarżył Marka
Ciesielczyka o to, że: (…) w piśmie sporządzonym 07.01.2003
roku w Tarnowie skierowanym do Przewodniczącego Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji określił Radio Maks mianem „tuby
propagandowej” obecnego Prezydenta Miasta (….)
przyjmując, że oskarżony Marek Ciesielczyk dopuścił się czynu
polegającego na tym, że w dniu 12.04.2002 w Tarnowie w piśmie
skierowanym do Przewodniczącego KRRiTV Juliusza Brauna (…)
pomówił Marka Kołdrasa…”
Faktycznie w piśmie tym Porozumienie Uczciwość skarżyło się do p. Brauna na niegrzeczne zachowanie p. Kołdrasa. Dalej Sąd Okręgowy, podważając zasadność wyroku Sądu Rejonowego, stwierdza: „Kierowanie takowych pism do organu nadrzędnego (w tym przypadku do KRRiTV – przyp.U) jest prawne – absurdem byłaby konstatacja przeciwna, sprowadzając wszelako możliwość kontroli mediów prywatnych przez KRRiTV w oparciu o skargi obywateli, bez względu na to czy pełnią oni określone funkcje społeczne – do kontroli iluzorycznej. (…) Przytoczone powyżej argumenty przekonują, że zachowanie oskarżonego Marka Ciesielczyka było w tym zakresie legalne. Zarzuty stawiane przez tegoż choć oceniane przez oskarżyciela prywatnego (czyli Kołdrasa) jako zniesławiające – zawierały jedynie surową nazwijmy to krytykę. W pismach tych (Ciesielczyka) próżno doszukiwać się elementów mogących choćby wskazywać , że ewentualny zamach na dobre imię Marka Kołdrasa uczyniony został bez związku z podnoszoną do organów nadrzędnych (czyli KRRiTV) problematyką mogącą rodzić wszakże konieczność stosowania odpowiednich instrumentów prawnych przez KRRiTV. Ergo – skoro pismo z dnia 12 kwietnia 2002 roku skierowane zostało do organu nadrzędnego, nie zawierało przy tym nieprawdy – to tym samym przy uwzględnieniu tego co wyżej przytoczono w argumentach – należało również i w tym zakresie oskarżonego Marka Ciesielczyka uniewinnić od stawianego mu prywatnym aktem oskarżenia zarzutu.”
6 sierpnia 2004 Kołdras bez usprawiedliwienia nie stawił się na kolejnej rozprawie, co stanowiło podstawę do umożenia postępowania.
Oczywiście tarnowskie media o tym nie napiszą, gdyż wcześniej napisały o tym, że Ciesielczyk został skazany i to wystarczy. Białoruś medialna triumfuje w Tarnowie, a swego rodzaju „informacyjny trójkąt bermudzki” pochłania prawdę.
do rubryki Bień złym prezydentem
Czy poseł Grad “wymieni” Biena na Annę Czech?
Po tym, gdy Tarnów znalazł się na szarym końcu listy gmin , które trafnie inwestują pieniądze, po tym gdy w ogóle nie znalazł się na liście rankingowej dziennika “Rzeczpospolita”, obrazującej kolejność najlepszych gmin w Polsce, negatywnie sytuację w Tarnowie oceniła jedna z autorek wydawnictwa Komitetu Obywatelskiego Ziemi Tarnowskiej – Zofia Kulpa, która stwierdza m.in:
“Tarnów śpi, bo nie ma w nim ludzi, którzy mogliby się stać zaczynem dynamicznych zmian. Brak nam liderów, zdolnych za sobą pociągnąć innych. Ci, którzy na siłę usiłują ich kreować zazwyczaj wybierają ich wedle sobie tylko znanych kryteriów. (…) W miejsce aktywności (partie polityczne) tolerują apatię, w miejsce oddolnego, społecznego zaangażowania – pojawia się zamknięta kasta zawodowych polityków, która tuż po wyborze, zamiast troszczyć się o powierzone jej dobro wspólne, zabiega przede wszystkim o utrzymanie się przy władzy. (…) Tarnów staje się miastem, z którym swojej przyszłości nie wiążą ludzie młodzi. (…) Dzisiejsi gospodarze miasta nie mają dla nich żadnej propozycji. (…) Przeraża mnie również mizerna jakość miejskich publikatorów. Treść stron dwóch terenowych, regionalnych dzienników jest nieciekawa. Publicystyka “TEMI”, a raczej jej brak, jest widocznym rezultatem jak poziom i oblicze pisma uzależnione są od tego, kto jest ich właścicielem. Podobnie rzecz się ma z lokalnymi radiostacjami (…) O telewizji kablowej nie wspomnę. Ona też nie jest z mojej bajki. Brak niezależnych, obiektywnych źródeł informacji jest dla mnie kolejnym dowodem braku obywatelskich inicjatyw, prawdziwego zaangażowania się w lokalne sprawy”.
Zofia Kulpa
Numer Specjalny z okazji
15- lecia działalności Komitetów Obywatelskich, maj 2004
PS
Wróble ćwierkają, że poseł Grad z PO i posłanka Marianowska z PiS, którzy wykreowali Mieczysława Bienia na kandydata na Prezydenta Tarnowa, są podobno niezadowoleni ze zbliżenia Bienia i SLD. Faktycznie Bień może rządzić przy pomocy klubu POPiS oraz SLD i radnego Mundały z Klikowej. Przed wyborami parlamentarnymi Bień ma podobno ochłodzić stosunki z SLD. Gołębie zaś gruchają, że poseł Grad tak jest niezadowolony z braku całkowitej uległości ze strony prezydenta Bienia, że w kolejnych wyborach samorządowych za 1,5 roku POPiS zamiast Bienia zgłosi jako swego kandydata na Prezydenta Tarnowa radną Annę Czech. Jako że jest ona obecnie (tak zresztą jak Mundała) formalnie członkiem opozycyjnego wobec Bienia klubu radnych PRAWY TARNÓW (post-AWS-owska formacja), w czasie wyborów część zwolenników Prawego Tarnowa, czyli byłego prezydenta Rojka, może także poprzeć radną Czech.
Tego typu kandydatura mogłaby rzeczywiście wywołać spore zamieszanie w szeregach zwolenników b.prezydenta Rojka, należy bowiem przypuszczać że Prawy Tarnów dla świętego spokoju nie wyrzuci Czechowej ze swego klubu radnych, tak jak nie wyrzucił radnego Mundały. W czasie wyborów część zwolenników Prawego Tarnowa może sądzić, że Anna Czech jest popierana przez to ugrupowanie.
Od pewnego czasu daje się zauważyć coraz większy dystans radnej Czech i klubu radnych Prawy Tarnów. Często w istotnych sprawach radna Czech wbrew woli swego klubu popiera pomysły POPiS-u, podobnie jak radny Mundała, którego córka jest zatrudniona w Urzędzie Miasta, a więc jej przełożonym jest Mieczysław Bień.
Przypomnijmy, że Anna Czech została dyrektorem nowego szpitala w Tarnowie dzięki Aleksandrowi Gradowi, który ją powołał na to stanowisko jako ostatni tarnowski wojewoda. Teraz szpital ten podlega Marszałkowi Województwa Małopolskiego, czyli człowiekowi związanemu z PO. Szefem małopolskiej PO jest Aleksander Grad. Czechowa jest systematycznie lansowana w mediach – najpierw jako „Człowiek Roku” w Małoposce, później jako twórca łaźni dla bezdomnych. Niedawno radny klubu POPiS Bartłomiej Babuśka (pasażer słynnego auta, prowadzonego przez innego radnego (z Krakowa) z LPR w stanie nietrzeźwym) złożył wniosek o odwołanie Ciesielczyka z funkcji Wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie. Podobno na to miejsce ma wejść właśnie Anna Czech, której w ten sposób można by dorobić „samorządową legendę” jeszcze przed wyborami Prezydenta Tarnowa w 2006 roku. Już niedługo zapewne przekomamy się, czy rację mają tarnowskie wróble i gołębie.
Czy w Tarnowie istnieje lewica ?
Tekst wystąpienia Marka Ciesielczyka na sesji Rady Miejskiej w dniu 24 czerwca 2004
Dzisiejsze wystąpienie pragnę skierować zwłaszcza do kolegów reprezentujących partie lewicowe, tj. SLD, UP i Socjaldemokrację. Moje słowa polecam szczególnej uwadze Przewodniczącemu Rady, panu Andrzejowi Kaszni oraz radnemu Zbigniewowi Tumiłowiczowi.
W niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego brało udział kilka osób związanych z tarnowskim samorządem, w tym trzech obecnych radnych (pp. Krzysztof Bazuła, Artur Janik, Zbigniew Martyka) jeden były radny, (Tomasz Zieliński), były wicestarosta tarnowski (pracownik Urzędu Miasta Tarnowa – Wacław Prażuch) czy też pani Gacek. Wyniki wyborcze wszystkich tych tarnowskich kandydatów, ukazują po raz kolejny mizerię tarnowskiej sceny politycznej oraz kompromitują tarnowski samorząd, a przede wszystkim Radę Miasta Tarnowa. Żaden z tarnowskich kandydatów nie był w stanie nawiązać równej walki wyborczej z liderami swych list wyborczych, którzy osiągali wyniki przeciętnie 10 razy lepsze niż tarnowianie.
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, na tarnowskiego lidera SLD, pana Krzysztof Bazułę, wówczas kandydata na Prezydenta Tarnowa głosowało ponad 6,5 tysiąca tarnowian, tj. prawie 20% wyborców tarnowskich. W wyborach do Parlamentu Europejskiego na tego samego Krzysztofa Bazułę, który przez ostatnie kilkanaście miesięcy pełni funkcję szefa klubu radnych SLD, na terenie dwóch województw – małopolskiego i świętokrzyskiego – głos oddało zaledwie nieco ponad 1.800 osób, tj. 3,5 raza mniej. Gdyby wziąć pod uwagę wynik lidera w samym tylko Tarnowie, spadek poparcia byłby jeszcze bardziej kompromitujący dla SLD. Kandydat Socjaldemokracji, radny Artur Janik na terenie dwóch województw uzyskał tylko 833 głosy, tj. wynik porównywalny z tymi, jakie niektórzy radni uzyskali na kilku osiedlach tarnowskich.
Kilkanaście miesięcy temu, w wyborach samorządowych poparcie dla Ligi Polskich Rodzin wynosiło niecałe 12%, a dla SLD prawie 23%, a więc tarnowska lewica była dwa razy bardziej popularna. W niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego popracie dla radnego opozycyjnego, lidera LPR, dr. Zbigniewa Martyki było ponad 5 razy większe niż dla szefa klubu radnych SLD i prawie 12 razy większe niż dla kandydata Socjaldemokracji, radnego Artura Janika.
Gwałtownego spadku popularności tarnowskich radnych partii lewicowych nie można tłumaczyć wyłącznie spadkiem popularności lewicy w Polsce. Przecież od kilkunastu miesięcy tarnowianie obserwują naszą działalność jako radnych i mogą nas oceniać za to, co robimy w Tarnowie. Dlaczego lewica w tarnowskiej Radzie Miejskiej została tak źle potraktowana przez tarnowskich wyborców? Dlaczego w tym samym czasie lider jednego z opozycyjnych klubów radnych odnotował tak duży przyrost liczby głosów?
Wytłumaczenie jest bardzo proste. O spadku popracia dla SLD w Tarnowie zadecydowała nie tylko afera Rywina, afera starachowicka etc., lecz także postawa tarnowskich radnych klubu SLD-UP w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Tarnowski elektorat lewicowy nie akceptuje po prostu poparcia, jakiego udzielają radni SLD-UP dla latynoliberalnej polityki prezydenta Bienia, o czym wielu działaczy SLD-UP wie od wielu miesięcy i nawet mówi o tym głośno. Faktyczni liderzy klubu radnych SLD-UP, pp. Tumiłowicz i Kasznia nie chcą jednak tego zauważyć i narzucają klubowi SLD politykę bezwarunkowego poparcia dla prezydenta Bienia.
Można oczywiście stwierdzić, że skoro faktycznie uważają p. Bienia za genialnego prezydenta, mają nie tylko prawo, ale obowiązek popierać jego politykę. Byłoby to zrozumiałe pod jednym warunkiem, gdyby przepisali się z klubu radnych SLD do rządzacego klubu POPiS-Nasz Dom Tarnów. A że należą cały czas dla klubu SLD-UP, elektorat lewicowy w Tarnowie tego po prostu nie akceptuje i stąd katastrofa wyborcza szefa klubu SLD-UP, p. Krzysztofa Bazuły oraz radnego Socjaldemokracji, a równocześnie w dalszym ciągu członka klubu SLD-UP, p. Artura Janika. Jeszcze nie tak dawno, bo w wyborach parlamentarnych, SLD uzyskał w Tarnowie 37% poparcia. W ostanim czasie spadło ono w Tarnowie ok. 7-krotnie, a poparcie dla krytykującej latynoliberalną politykę prezydenta Bienia Ligi Polskich Rodzin wzrosło ok. 2-krotnie.
Ze wszystkich wystąpień radnych Tumiłowicza i Kaszni, poświęconych mojej osobie, da się wyczytać, iż uważają mnie za najgorszego radnego, odpowiedzialnego nawet za pojawienie się stonki ziemniaczanej w okolicach Tarnowa. Równocześnie radni SLD-UP otwarcie twierdzą, iż p. Bień jest „dobrym gospodarzem pod tarnowskim niebem” (sic!). Za dwa lata nie pozostanie Wam nic innego, jak rozwiązać w Tarnowie SLD i przyłączyć się do Platformy Obywatelskiej oraz poprzeć kandydaturę pana Bienia na stanowisko Przeydenta Tarnowa. Zobaczymy tylko, jaki procent tarnowskiego lewicowego elektoratu poprze wówczas taki pomysł?
Wcale nie odczuwam jakiejś „Schadenfreude” z powodu klęski wyborczej SLD, tak jak nie czułem jej po upadku AWS, dlatego, że polskiej demokracji potrzebna jest i silna lewica, i silna prawica, m.in. po to, by kontrolować – jako opozycja – stronę rządzącą w danej chwili.
PS
W PS-ie chciałbym spytać, czy ktoś słyszał, jaki był wyrok tarnowskiego Sądu Okręgowego w moim procesie kilkanaście dni temu? Zapewne nikt, jako że tym razem, gdy zostałem uniewinniony media przemilczały ten fakt. Informowani jesteście Państwo wtedy, gdy Ciesielczyk przegra jakąś sprawę w pierwszej instancji. Gdy wygra, media solidarnie milczą. Na tym między innymi polega funcjonowanie tarnowskiego „bermudzkiego trójkąta informacyjnego”.
Wbrew temu, co niedawno twierdziły tarnowskie media („Ciesielczyk przegrał proces”), radny Ciesielczyk został uniewinniony przez Sąd Okręgowy w Tarnowie w kolejnym procesie wytoczonym mu przez te właśnie media. Już niedługo opublikujemy fragmenty uzadnienia wyroku sądowego oraz fragmenty innych wyroków. Zazwyczaj Ciesielczyk skazywany jest przez sąd pierwszej instancji i uniewinniany przez sąd drugiej instancji. W między czasie media mogą pisać, że „Ciesielczyk przegrał sprawę” lub „Ciesielczyk został skazany”. Milczą natomiast, gdy zapada wyrok w drugiej instancji korzystny dla Ciesielczyka ( po kilku miesiącach). Radny Bartłomiej Babuśka z Bieniowego klubu POPiS (ten, który niedawno był pasażerem samochodu, prowadzonego przez innego radnego w stanie nietrzeźwym i rozbitego o płot w Krakowie), tak się zagalopował, że chciał na czerwcowej sesji Rady Miejskiej odwołać Ciesielczyka z funkcji wiceprzewodniczącego Rady, za to że ten został skazany w pierwszej właśnie instancji !
********
(na to pytanie odpowiedzcie Pańswto sami po przeczytaniu fragmentów jego historii sądowych, które publikujemy poniżej)
Oto wybrane przykłady spraw sądowych przeciwko radnemu Ciesielczykowi w ciągu ostatnich lat. Każda z nich trwa ok. 1 roku, co obecności Ciesielczyka w sądach co kilka tygodni, a czasem nawet co kilka godzin. Są to zazwyczaj sprawy karne, gdyż chodzi o pozbawienie Ciesielczyka mandatu radnego. Dr Ciesielczyka nigdy dotychczas nie został skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Dlaczego wytaczane są sprawy przeciwko radnenu Ciesielczykowi:
1) gdy ujawnił, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego obecnego prezydenta Tarnowa była synowa jednego z właścicieli Radia MAKS, a sam prezydent zaraz po objęciu władzy mianował na stanowisko dyrektora wydziału kultury córkę innego właściciela tegoż radia i równoczesnie pracownika tej rozgłośni, a następnie zatrudnił w tym samym wydziale innego (dotychczasowego) współpracownika Radia Maks oraz gdy skrytykował fakt płatnych reklam miejscowych Zakładów Azotowych w Radio MAKS (w tym samym czasie miasto zwalnia te zakłady z podatków z powodu ich fatalnej kondycji finansowej!), sprawę karną przeciwko dr.Ciesielczykowi skierował szef agencji informacyjnej tegoż radia,
2) gdy Ciesielczyk ujawnił, że redaktorem naczelnym lokalnego tygodnika TEMI jest osoba skazana za zniszczenie miejskiej sali teatralnej (wyrok prawomocny nie mógł zapaść, gdyż sprawa uległa przedawnieniu, co także ujawnił) i że stowarzyszenie, którym kieruje obecny redaktor naczelny TEMI otrzymało pieniądze z kasy miejskiej, gdy ujawnił, że wydawca tego tygodnika w miejscu, gdzi miał być plac zabaw, parkingi etc. chce wybudować kolejny supermarket, spółka wydająca tygodnik skierowała przeciwko Ciesielczykowi sprawę karną, a tygodnik drukował przez 6 tygodni z rzędu oczerniające Ciesielczyka artykuły, w których twierdził, że Ciesielczyk jest przestępcą! (w tygodniku TEMI co tydzień drukuje swe artykuły prezydent, którego nikt nie może w tym piśmie skrytykować),
3) gdy Ciesielczyk ujawnił, że w wyniku umowy z miastem, z kasy gminy przekazywane są pieniądze dla lokalnej telewizji kablowej, w której może występować rządząca w mieście ekipa, telewizja kablowa wytoczyła mu kolejną sprawę karną,
4) gdy Ciesielczyk postulował zlikwidowanie Straży Miejskiej i przeznaczenie zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na dodatkowe etaty policyjne oraz gdy ujawnił, że strażnicy miejscy przechorowali w ciągu roku w sumie 2 lata (!), Straż Miejska skierowała zawiadomienie o rzekomym przestępstwie Ciesielczyka
5) etc.
W ciągu ostatnich 10 lat, tzn. w okresie gdy dr Ciesielczyk jest radnym Rady Miejskiej w Tarnowie ustawicznie kierowane są przeciwko niemu akty oskarżenia w celu uzyskania skazania go w procesie karnym, co mogłoby doprowadzić do utraty przeze niego mandatu radnego. Jak dotychczas (choć czasem procesy toczą się co pół godziny) Ciesielczyk nigdy nie został skazany (nawet nie zapłacił nigdy mandatu). Oto niektóre przykłady procesów:
- 7 maja 1999 radny Ciesielczyk składa zawiadomienie do Prezydenta Tarnowa o planowanej demonstracji 31 maja 1999 przeciwko ówczesnemu senatorowi AWS A.Sikorze,
- 10 maja 1999 prezydent wydaje zakaz demonstracji przeciwko swemu koledze z AWS, senatorowi Sikorze, decyzję prezydenta podtrzymuje wojewoda Masłowski (AWS) oraz Naczelny Sąd Administracyjny, jednak Rzecznik Praw Obywatelskich kieruje rewizję nadzwyczajną do Sądu Najwyższego,
- dopiero 5 stycznia 2001 zapada wyrok Sądu Najwyższego (sygn.akt II SN 38/2000), przyznający Ciesielczykowi prawo organizacji demonstracji i kierujacy sprawę do ponownego rozpatrzenia do NSA w Krakowie
- 18 kwietnia 2001 ukazuje się w lokalnej prasie artykuł Ciesielczyka „Schorowani strażnicy i kosztowne komórki” nt Strazy Miejskiej, 25 kwietnia 2001 SUPEREXPRESS - opisuje akcję Ciesielczyka, w czasie której żąda likwidacji Straży Miejskiej, a Straż Miejska oskarża radnego w Kolegium o blokowanie ruchu na deptaku poprzez ustawienie stojaka z napisem „Zlikwidować Straż Miejską”,
- 10 maja 2001 Kolegium ds Wykroczeń przy Sądzie Rejonowym w Tarnowie uznaje Ciesielczyka winnym i wydaje nakaz karny (sygnatura akt Kw.1641/01) wobec radnego po oskarżeniu przez Straż Miejską z powodu rzekomego blokowania ruchu na deptaku przy pomocy stojaka z napisem zlikwidować Straż Miejską, Sędzia Robert Szponder stwierdza w nakazie: „…wina obwinionego nie budzi wątpliwości….winę uznano za udowodnioną” – Ciesielczyk odwołuje się (23 maja 2001 składa sprzeciw wobec w/w nakazu karnego Kolegium ds Wykroczeń) i sprawę wygrywa– zostaje uniwinniony (patrz: dalej),
- 16 maja 2001 ukazują się w lokalnej prasie płatne ogłoszenia Ciesielczyka nt zwolnień chorobowych strazników miejskich, w lecie 2001 Ciesielczyk zbiera podpisy pod petycją w sprawie zlikwidowania Strazy Miejskiej w Tarnowie, Straż Miejska kieruje do Prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przez Ciesielczyka przstępstwa – znieważenia funkcjonariuszy na służbie, gdy publicznie mówi o przechorowanych przez strażników dwóch latch w ciągu roku (!),
- 20 lipca 2001 Prokurator Monika Plucińska z Prokuratury Rejonowej w Tarnowie umorzyła dochodzenie w sprawie rzekomego znieważenia przez Ciesielczyka strażnikow miejskich,
- 28 sierpnia 2001 Sędzia Tomasz Bilski z Kolegium ds Wykroczeń uznaje radnego winnym (nr rej. kw 1641/01) blokowania ruchu na deptaku na ul. Wałowej i skazuje go na grzywnę , uznając argumenty Ciesielczyka za „bezzasadne” – później Ciesielczyk wygrywa tę sprawę – zostaje uniewinniony (patrz : dalej),
- 11 września 2001 – wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Krakowie – sygnatura akt II SA/Kr 1915/01, NSA uchylił zakaz organizowania przez Ciesielczyka demonstracji przed domem senatora Sikory, wydany 12 maja 1999 roku (!)
- 17 października 2001 w prasie lokalnej ukazuje się artykuł Ciesielczyka na temat zarzutów NIK wobec Straży Miejskiej,
- strażnicy zmieniają swe zeznania (odpowiednio dostosowują do kodeksu, aby wznowić dochodzenie) i 16 października prokurator Plucińska przedstawia uzasadnienie aktu oskarżenia przeciwko Ciesielczykowi (3 Ds 1881/01), a 8 listopada 2001 – Prokuratura Rejonowa w Tarnowie kieruje akt oskarżenia przeciwko Markowie Ciesielczykowi o przetępstwo z art. 26 paragraf 1 kodeksu karnego – sygnatura akt 3 Ds 1881/01, ta sama co poprzednio (!) prokurator Monika Plucińska oskarżyła Ciesielczyka o znieważenie funkcjonariuszy Straży Miejskiej, na świadków powołała 11 (!) strażników miejskich, postanowieniem Sądu Rejonowego Ciesielczyk zostaje uznany winnym i musi zapłacić 600 zł nawiązki, gdyby wyrok się uprawomocnił, Ciesielczyk składa zażalenie,
- 22 listopada 2001 – wyrok prawomocny Sądu Rejonowego w Tarnowie (Wydział VII Grodzki) – sygnatura akt VII KWS 130/01 – Ciesielczyk zostaje uniewinniony od zarzutu Strazy Miejskiej blokowania ruchu na deptaku na ulicy Wałowej poprzez ustawienie stojaka z napisem „Zlikwidować Straż Miejską” – sąd stwierdził w uzasadnieniu, że oskarżenie Ciesielczyka przez Straż Miejską jest bezpodstawne, kosztami postępowania obciążył Skarb Państwa, czyli nas wszystkich, Sędzia Szponder nie miał racji, twierdząc, że „wina Ciesielczyka nie budzi wątpliwości”, w uzasadnieniu wyroku czytamy: „odwołanie oskarżonego Marka Ciesielczyka….doprowadziło ostatecznie do wydania wyroku zgodnego z jego postulatami i uniewinnieniem oskarżonego”
- 3 grudnia 2001 Sędzia Rafał Wagnerowski jako przewodniczący składu w Sądzie Rejonowym w Tarnowie wydaje postanowienie, w którym postępowanie karne co prawda warunkowo umarza, ale uznając Ciesielczyka winnym, skazuje go na zapłacenie 600 zł nawiązki (sygn.akt II K 1526/01), pisze: „…oskarżony Marek Ciesielczyk….wyczerpał …desygnaty przestępstwa z art. 226 par.1 kk”.
- 11 grudnia 2001 do Sądu Okręgowego w Tarnowie (Wydział II Karny) wpływa zażalenie Ciesielczyka na postanowienie Sądu Rejonowego – sygn.akt II K 1526/01, na mocy którego został uznany winnym znieważenia funkcjonariuszy Strazy Miejskiej (mimo wcześniejszego umorzenia postępowania przez tą samą prokurator Plucińską!) – Ciesielczyk zostaje uniewinniony i nie musi płacić ani złotówki – za całe postępowanie płaci Skarb Państwa – czyli my wszyscy!
- 4 lutego 2002 – wyznaczony jest termin kolejnej rozprawy – tym razem przed Sądem Grodzkim – jeszcze w 2001 – (sygnatura akt – VIII W 96/ 01) Straż Miejska kieruje do Sądu Grodzkiego kolejny akt oskarżenia przeciwko Ciesielczykowi – oskarża go o powieszenie kilku plakatów na sali obrad Rady Miejskiej w Tarnowie z napisem „Zlikwidować Straż Miejską”. Mimo że Ciesielczyk nic nie zniszczył, Straż zarzuca mu uumieszczenie plakatów w niedozwolonym miejscu. Sąd Grodzki odstępuje od wymierzenia mi kary, uznając małą szkodliwość czynu,
- na wiosnę 2003 Ciesielczyk organizuje demonstrację przeciw korupcji w Tarnowie, w ulotce pisze, iż także dziennikarze są wciągani do układu władzy, ujawnia, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego prezydenta była synowa prezesa i współwłaścicielki lokalnego Radia MAKS, Krystyny Latałowej i że mianowana przez prezydenta Dyrektor Wydziału Kultury, Agnieszka Kawa to córka drugiego właściciela Radia MAKS, przypomina, że szef agencji informacyjnej Marek Kołdras wyłączył mikrofon w czasie rozmowy na żywo z Ciesielczykiem i włączył wcześniej przygotowane nagranie głosu Ciesielczyka. Natychmiast po tym, Kołdras kieruje akt oskarżenia przeciwko Ciesielczykowi z art. 212 (sygn akt II K 374/ 03) jeszcze przed wakacjami. Kilka tygodni temu zapada nieprawomocny jeszcze wyrok – Kołdrasowi nie udaje się doprowadzić do utraty przez Ciesielczyka mandatu radnego – Ciesielczyk zostaje uniewinniony we wszystkich punkatch, a w jednym sprawa zostaje umorzona. Sędzia przygotowuje uzasadnienie wyroku kilka tygodni, wiedząc że Ciesielczyk się odwoła nawet w tym jednym punkcie, gdzie sprawa została umorzona. Zarzuty Kołdrasa (podane w odtajnionym wyroku – sam proces był tajny!): Kołdras uważa że przestępstwem Ciesielczyka było skierowanie skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, iż nie chciał włączyć faxu, aby Ciesielczyk przesłał sprostowanie informacji radiowej i skargę. Podobno nie był to on, lecz ktoś inny. Przez kilka miesięcy sąd zastanawiał się, czy Ciesielczyk jest przestępcą! Kołdras zarzucił Ciesielczykowi znieważenie, gdyż wyłączenie przez niego mikrofonu Ciesielczyk nazwał w ulotce „manipulacją”. Sąd zastanawiał się kilka miesięcy, czy Ciesielczyk popełnił przestępstwo! Ponieważ wszystkie zarzuty Kołdrasa zostały oddalone (w tylko w jednym przypadku sprawa zakończyłniem), musi zapłacić 2/3 kosztów procesówych. Decyzją Sądu Okręgowego Ciesielczyk zostaje uniewinniony także i w tej jednej umorzonej przez Sąd Rejonowy sprawie?
- 23 kwietnia 2001 członek Zarządu Miasta, Ryszard Skorupa prawomocnym wyrokiem (sygn.akt II K 119/00) skazany zostaje za 2000 zł nawiązki za wypowiedzi w lokalnej telewizji kablowej, w których sugerował, że radny Ciesielczyk jest chory psychicznie, telewizja do dnia dzisiejszego nie przeprosiła Ciesielczyka,
- 25 października 2002 Sąd Okręgowy w Tarnowie wydaje prawomocne postanowienie (sygnatura akt I Ns 117/02), w którym nakazuje sprostować kłamliwe informacje, iż w czasie debaty prezydenckiej kandydat na Prezydenta Tarnowa, Marek Ciesielczyk nie zgodził się na prezentację swoich poglądów. W czasie wystąpień Ciesielczyka kablówka prezentowała planszę z takim napisem, co nie odpowiadało prawdzie. Kablówka po prostu ocenzurowała wszystkie wypowiedzi Ciesielczyka! W czasie kampanii kablówka prezentuje w każdym bloku godzinnym reklamy obecnego prezydenta, odmawia prezentacji reklamy wyborczej Ciesiuelczyka – nawet za większą niż sumę niż zwykle sobie życzy za takie reklamy ! Po wyborze prezydent „rewanżuje się”, zawierając korzystne dla kablówki umowy. W programie występuje prawie wyłącznie prezydent (w ciągu roku były 2-3 wystąpienia radnych opozycyjnych).
- Pod koniec 2002 roku i na początku 2003 roku Ciesielczyk ujawnia fakt zawarcia szeregu umów między prezydentem miasta i lokalną telewizją kablową, w wyniku których zadłużone do granic miasto wypłaca telewizji ze swej kasy relatywnie duże pieniądze. W wyniku interwencji Ciesielczyka Komisja Rewizyjna składa wniosek o zerwanie umowy. Co prawda do tego nie dochodzi, ale umowa nie zostaje wznowiona, co oznacza straty finansowe dla telewizji.
- 15 lipca 2003 prezydent zawiera kolejną umowę z telewizją, co gwarantuje jej napływ gotówki, a dzień później 16 lipca 2003 – telewizja „rewanżuje się” prezydentowi i wytacza proces karny opozycyjnemu wobec prezydenta radnemu – Ciesielczykowi – sygnatura akt II K 807/03 z artykułu 212 kk – licząc na pozbawienie go mandatu radnego – proces trwa i jest utajniony. W końcu zapada wyrok (odtajniony) - Ciesielczyk skazany jest m.in. za to, że na sesji Rady Miejskiej zacytował fragment listu kilkudziesięciu mieszkańców Tarnow, którzy zarzucali „kablówce” brak obiektywizmu, podając np. czas antenowy zajęty przez prezydenta Bienia i jego ludzi. Pełnomocnikiem procesowym kablówki jest adwokat Maciej Morawski „prawa ręka” Kupca – właściciela FREDA i wydawcy TEMI – w klubie sportowym TARNOVIA!
- w ciągu 6 tygodni w Kupcowym TEMI ukazało się 6 odcinków „opery mydlanej” z Ciesielczykiem w roli głównej. W tekstach tych stwierdza się, że Ciesielczyk jest przestępcą (choć nigdy nie został skazany, co można z łatwością sprawdzić w Centralnym Rejestrze Skazanych).
- 15 stycznia zapada wyrok w sprawie sygn. akt II K 374/03 (jeszcze nieprawomocny) – uniewinniający Ciesielczyka ze wszystkich zarzutów szefa agencji informacyjnej tarnowskiego Radia MAKS, tylko w jednym punkcie postępowanie umorzono, uznając Ciesielczyka jednak winnym pomówienia zawartego rzekomo w piśmie nie Ciesielczyka, lecz stowarzyszenia UCZCIWOŚĆ – do szefa Krajowej Rady Radiofonii i TV. Pismo to zawiera 7 zdań. Każde z nich jest prawdziwe. Sąd przypisał Ciesielczykowi jednak winę nie za to, co napisało stowarzyszenie w tym piśmie, lecz to , czego nie napisało (patrz: uzasadnienie wyroku) !
- 24 maja 2004 Sąd Rejonowy skazuje Ciesielczyka w procesie karnym za rzekome przestępstwo z art. 212 (pomówienie) – m.in. za to, że w czasie sesji Rady Miejskiej zacytował pismo kilkudziesięciu mieszkańców Tarnowa, w którym zarzucali lokalnej telewizji kablowej brak obiektywizmu – sygn.akt. II K 807/03
- 3 czerwca 2004 zapada wyrok Sądu Okręgowe w Tarnowie (sygn.akt II Ka 236/04), który uniewinnia Ciesielczyka także od czwartego zarzutu w procesie, który wytoczył Ciesielczykowi szef agencji informacyjnej Radia MAKS (patrz wyżej), a w jednej sprawie zarządza ponowne rozpatrzenie przez Sąd Rejonowy.
- w międzyczasie wydawca tygodnika TEMI wytacza Ciesielczykowi kolejną sprawę karną o zniesławienie (Ciesielczyk twiredzi bowiem, że artykuły o nim były kłamliwe w treści i brukowe w formie) – sygn.akt II K 227/04 – pierwsza rozprawa główna odbyła się 18.06.04. Proces jest tajny.
14 maja 2004 roku w Gazecie Krakowskiej ukazał się artykuł „Tarnów – miasto cudów?” na temat planów Kupcowej spólki FRED (wydawcy TEMI) budowy supermarketu koło już istniejącej ELEI, w którym czytamy m.in.:
„Innego zdania (niż władze miasta) są mieszkańcy Falklandów” Odbierają nam ostatni kawałek zieleni na wielkim blokowisku. Władza dogaduje się z biznesem, a nas mają w nosie. Najpierw byli przeciw (budowie Kupcowego supermarketu), a teraz są za. Co sprawiło ten cud?”
„Kablówka” cenzuruje lidera UCZCIWOŚCI
W tygodniku Echo Tarnowa (1.03.04) jego redaktor naczelny Zygmunt Szych zdobył się w końcu na kilka słów prawdy. Oto fragment jego artykułu:
„Idzie mi jednak o pewien bardzo istotny szczegół. Nie podoba mi się mianowicie cenzura, w iście komunistycznym stylu, jaką wobec tej niespecjalnie przeze mnie lubianej osoby zastosowano (tzn. wobec Ciesielczyka). (…) Przecież to w wysokim stopniu niedopuszczalne, łajdackie nawet, żeby Tarnowska Telewizja Kablowa, kiedy Ciesielczyk wchodzi na mównicę (w czasie transmitowanych przez „kablówkę” sesji Rady Miejskiej), by zaprotestować przeciwko czemukolwiek – „jeździła” kamerą po suficie. Wyjątkowo paskudny sposób ocenzurowania wypowiedzi publicznej przecież osoby. To nie żadna nomenklatura, on ma za sobą elektorat, to przecież spora ilość tarnowian wybrała go radnym. (…) Metoda zamykania mu ust i stosowania komunistycznej cenzury (…) jest po prostu odrażająca. Kiedy zdołaliście się tego nauczyć i od kogo? Boicie się go, bo nie potraficie z nim polemizować? Przecież w normalnych warunkach tak właśnie powinno być: wymyśli facet coś głupiego, to trzeba publicznie napisać, że jest głupcem. I, rzecz jasna, uzasadnić taką opinię. Oczywiście, trzeba mieć do tej czynności trochę oleju we łbie. Inaczej trzeba jeździć kamerą po suficie”.
Ciekawe, czy telewizja kablowa, to tych niezbyt dla siebie pochlebnych słowach redaktora Szycha, pozwie go do sądu za „pomówienia”, tak jak to zrobiła w przypadku radnego Ciesielczyka?
„Głupcy i łajdacy” Jacka Kaczmarskiego
Tekst wystąpienia Marka Ciesielczyka na sesji Rady Miejskiej w dniu 22 kwietnia 2004
Widzów telewizji kablowej pragnę tradycyjnie poinformować, iż w momencie, gdy na ekranach widzicie plan ogólny sali, głos zabiera radny Ciesielczyk, cenzurowany w ten sposób wizualnie przez telewizję kablową. Przy okazji pytanie do Prezydenta – czy dalej telewizja kablowa otrzymuje pieniądze z kasy miejskiej?
Niedawna śmierć Jacka Kaczmarskiego stanowi pewną cezurę w naszych najnowszych dziejach. Śmierć tego człowieka wyznacza symboliczny koniec wartości, o które część Polaków (najczęściej tych, którzy dzisiaj żyją w nędzy) kiedyś walczyła,a na które następnie w sposób nieuprawniony powoływali się tzw. postsolidarnościowcy. Tak się składa, że w latach osiemdziesiątych miałem okazję spotykać Kaczmarskiego w sekcji polskiej Radia Wolna Europa, gdy pracowaliśmy dla tej instytucji, więc jest mi to postać bliska. Mało kto dzisiaj przypomina krytyczne oceny Kaczmarskiego polskiej rzeczywistości po 1989 roku, gdy podobnie jak Jastrun na łamach paryskiej KULTURY nie zostawiał suchej nitki na „głupcach i łajdakach” – jak ich określał – sprawujących w Rzeczypospolitej „dwa i pół” tak zwaną władzę. Kaczmarski pozostał na swej dosłownej emigracji, a ludzie mu podobni, jak Andrzej Gwiazda – którzy tu żyją – jedzą na codzień chleb ze smalcem, czego sam byłem świadkiem, odwiedzając często „legendę polskiego Sierpnia” w latach 90-tych. W tym samym czasie ci, którzy zapisali się w odpowiednim momencie do odpowiedniej partii są np. „ekspertami Banku Światowego”. Swego czasu, gdy ktoś miał powiedzieć o dr Kornelu Morawieckim – innej legendzie Solidarności, że jest uczciwy, usłyszał odpowiedź, że może wobec tego być stróżem nocnym, bo od takiego wymaga się uczciwości. Okazuje się, że w dzisiejszej Polsce nawet stróżem nocnym nie można zostać, nie będąc znajomym lub krewnym królika.
Moja prognoza, że po odejściu ze Starego Szpitala, jego dyrektor Jerzy Marciniak (były dyrektor Urzędu Wojewódzkiego) zostanie np. dyrektorem Starego Teatru, prawie się sprawdziła. Marciniak co prawda nie został szefem teatru, ale za to wygrał konkurs na stanowisko Prezesa Tarnowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. W jakim stanie zostawił szpital miejski – wszyscy wiemy. Przy okazji chciałbym spytać, czy miasto ma jeszcze jakieś udziały w tej agencji, a jeśli tak, jak głosował w w/w konkursie przedstawiciel Tarnowa?
Zawsze, gdy jestem w Krakowie i przechodzę koło Collegium Novum zastanawiam się – podobnie jak część moich kolegów z czasów studenckich, czy warto było być dysydentem w latach 70-tych? Gdy wróciłem do Polski z przerażeniem stwierdziłem, iż zagęszczenie „łajdaków” na metr kwadratowy polskiej sceny politycznej znacznie przewyższa to, co widziałem wcześniej na emigracji w ciągu kilkunastu lat na całym niemal świecie. Moi rówieśnicy, którzy w czasach studenckich (w latach 70-tych) zachowywali się w sposób haniebny, co mogą potwierdzić ich koledzy, dzisiaj są częścią „nowej nomenklatury” – także w Tarnowie. Jeszcze niedawno niektórzy oburzali się, gdy w tytule swej książki sugerowałem, że RP „dwa i pół” to swego rodzaju „republika bananowa”, a dokładniej mówiac „kartoflana”. Dzisiaj zdecydowana większość Polaków uważa podobnie. Okazało się, że Kaczmarski miał rację.
W imieniu klubu radnych UCZCIWOŚĆ pragnę złożyć wniosek o nazwanie jednej z nowych ulic (podkreślam: nowych) imieniem Jacka Kaczmarkiego.
O tym, czy Mieczysław Bień powinien w dalszym ciągu sprawować urząd Prezydenta Tarnowa, po jego działaniach zmierzających – wbrew stanowisku Wojewody, do „wygaszenia” Szkoły Podstawowej Nr 5 oraz swierdzeniu, iż równocześnie jest prezydentem i członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek, rozstrzygnie zapewne prokuratura, sąd czy Wojewoda. Niezależnie od tego osoby, którym leży na sercu dobro Tarnowa, powinny zrobić wszystko, by człowiek, który swym działaniem udowodnił, że jest złym gospodarzem, został odsunięty od władzy. Dwa lata temu wybory prezydenckie wygrał nie Bień, lecz mass media, które go popierały. Podobno z mediami nie można wygrać. Nie jest to prawdą i o tym wie także pan Bień, unikający jak ognia publicznej debaty. Jeśli środowiska związane z klubem radnych „Prawy Tarnów”, „Uczciwość” i „Liga Polskich Rodzin” zjednoczą siły i wspólnie podejmą działania w ciągu następnych dwóch lat, by odsunąć Bienia od władzy, z łatwością osiągną ten cel. Oczywiście Prezydent Bień i jego obóz będą cały czas stosować bolszewicką taktykę „salami”, próbując po kawałku odcinać elementy składowe tej ewentualnej kolalicji i skłócić te ugrupowania. Jeśli jednak zarówno my, jak i nasze elektoraty wykażą się mądrością polityczną bez trudu zwyciężymy z obozem Bienia, uwalniając Tarnów od latynoliberalnego uścisku Platformy Obywatelskiej i PiS-u, które popierają Bienia.
Chciałbym spytać, jaki sens ekonomiczny miało zatrudnienie przez prezydenta Bienia byłego dziennikarza Radia MAKS, pana Janusa, któremu musimy za jego 3-4-miesięczną pracę (na umowę-zlecenie) zapłacić z kasy maista, czytaj z kieszeni podatnika, ponad 7 tysięcy złotych. Jeśli tej pracy nie jest w stanie wykonać pół tysiąca zatrudnionych w Urzędzie Miasta pracowników, to należy ich wszystkich zwolnić. Czy to prawda, że pracownik UM, pan Lach zatrudniony jest w jednej z instytucji oświatowych miasta (w internacie) i czy jest to zgodne z prawem?
Pełniący rolę swego rodzaju organu prasowego prezydenta Bienia tygodnik TEMI (przy okazji dziękuję za kolejną porcję reklamy mojej osoby), twierdzi: „szanse na otrzymanie absolutorium przez prezydenta są duże, gdyż w radzie miasta dysponuje on 13 głosami, podczas gdy opozycja ma 12 radnych”. Chciałbym spytać radnych, czyimi głosami dysponuje pan Bień? O ile mi wiadomo w opozycji jest formalnie 13 radnych. Czy pan Munadała zmienił przynależnośc klubową i czy pan Bień faktycznie dysponuje 7 głosami SLD-UP, a teraz także Socjaldemokracji Polskiej?
Marek Ciesielczyk
Zygmunt Szych
kolejnym cenzorem tarnowskim
Pełniący obowiązki redaktora naczelnego niskonakładowego tygodnika ECHO TARNOWA, (egzystującego dzięki reklamom PKN ORLEN !!! ) Zygmunt Szych, dziennikarz pisujący w okresie stanu wojennego na temat posiedzeń Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, okazał się być kolejnym cenzorem. Najpierw wyciął stosowne fragmenty z listu dra Ciesielczyka do redakcji ECHA (proszę porównać zamieszczony niżej oryginał tekstu z tym, co opublikował Szych), a następnie nie opublikował zamieszczonego poniżej sprostowania. W najbliższej przyszłości przedstwimy sylwetkę tego człowieka, a zwłaszcza jego “twórczość” z lat 80-tych.
Ocenzurowany przez Szycha list radnego Ciesielczyka do ECHA TARNOWA:
Zygmunt Szych
Szanowny Panie,
ponieważ w ostatnim numerze tygodnika ECHO moje nazwisko (lub jego skrót) pojawiło się 41 razy (w konkurencyjnym TEMI w 6 kolejnych numerach aż 146 razy !) czuję się zobowiązany do zabrania głosu, tym bardziej, iż jedna z piekarni tarnowskich zwróciła się do mnie z prośbą o wyrażenie zgody na nazwanie jednego z gatuntów wytwarzanego chleba - “Ciesielczyk”. Piekarnia – pododnie jak wspomniane tygodniki – liczy zapewne na zwiększenie sprzedaży swego produktu dzięki uzyciu mojego nazwiska.
Jeden z moich znajomych podejrzewa, że cała sprawa została uknuta wspólnie przeze mnie i Zbigniewa Kupca. Według tegoż znajomego, Kupiec chce mi pomóc przełamać cenzurę w mediach tarnowskich, ale że mu nie wypada wprost promować przeciwnika prezydenta Bienia, z którym (na razie) sympatyzuje, wymyślił do tego stopnia frontalny atak na moją osobę, iż nikt w to nie uwierzy i w ten bardzo “pośredni” sposób będzie promował Ciesielczyka.
Jak wiadomo ukazało się już 6 odcinków. Słyszałem, iż w kolejnym, Kupcowe TEMI ma mi zarzucić dokonanie gwałtu na 80-letniej staruszce, na ulicy Wałowej o godzinie 12 w południe oraz rabunek. Miałem jej ukarść 2 ostatnie złote, przeznaczone na chleb. Słyszałem także, iż tydzień później wraz z Kupcem mam naprawdę dokonać w biały dzień napadu na Bank Przemyśłowo Handlowy, z którego ukradniemy ponad 10 milionów złotych. Po artykułach w TEMI i tak nikt już nie uwierzy, że to Ciesielczyk napadł na bank i w ten sposób razem z Kupcem będę mógł resztę życia spędzić na wyspach Bahama.
A tak całkiem poważnie – media i część tarnowskich dziennikarzy oczywiście mają oczywiście powody, by od roku nie tylko nie pisać o mnie, ale nawet nie wymieniać mego nazwiska. W tym przypadku dziennikarze stosują słynny już zwrot “jeden z radnych”, gdy nie mają już wyjścia i muszą wspomnieć o czymś, w czym brałem udział. Powód tego bojkotu jest dość prozaiczny – kasa. Od dawna bowiem ujawniam i zarazem protestuję przeciwko przypadkom traktowania budżetu Tarnowa niczym “dojnej krowy” przez niektóre media i dziennikarzy. To właśnie ja ujawniłem treść umów oraz faktury, świadczace o tym, że prezydent Bień podjął decyzję o finansowaniu z pieniędzy tarnowskich podatników niektórych programów prywatnej telewizji kablowej. To ja ujawniłem, że jeden z redaktorów TEMI otrzymuje z Urzędu Miasta (czytaj) z kieszeni tarnowian – drugą pensję za to że redaguje sportową stronę internetową. To ja ujawniłem, że redaktor naczelny TEMI kieruje stowarzyszeniem, które otrzymało z kasy miasta pieniądze w ramach pomocy dla organizacji pozarządowych. Przy okazji przypomniałem, iż była dyrektor Pałacu Młodzieży poinformowała nas, radnych, że tenże redaktor został nieco wczesniej skazany przez Sąd Rejonowy w Tarnowie za zniszczenie miejskiej sali teatralnej w tymże Pałacu. Wyrok nie był jednak nie mógł być prawomocny, gdyż postępowanie uległo (jak to w Polsce często bywa!) przedawnieniu. To ja ujawniłem, że kierowane przez kierownika tarnowskiego oddziału Gazety Krakowskiej stowarzyszenie tarnowskich dziennikarzy także otrzymało z kasy miasta pieniądze z tej samej puli. To ja ujawniłem, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego prezydenta Bienia była synowa właścicielki Radia MAKS oraz że po wygranych wyborach Bień mianował dyrektorem wydziału kultury Urzędu Miasta córkę innego współwłaściciela Radia MAKS. Mało tego, niedawno ujawniłem, że Bień dał pracę (na umowę – zlecenie) kolejnemu pracownikowi Radia MAKS ! Nieco wcześniej prezydent Bień zatrudnił w Urzędzie Miasta – dziennikarza Radia Kraków. Ciekaw jestem, czy w ciągu kolejnych dwoch lat Bień będzie zatrudniał w Urzędzie Miasta wnuczki właścicieli tarnowskich mediów ? Czy tego typu media są w stanie być obiektywne. Czy ktoś słyszał, by zabijać “dojną krowę” lub “kurę, która znosi złote jajka” ?
W związku z tym, że Ciesielczyk o tym głośno mówi, jego nazwisko jest objęte swego rodzaju RES-em (od restrykcji). Już w latach 70-tych moje nazwisko było objęte RES-em w Bibliotece Jagiellońskiej, która magazynowała także dysydenckie druki na mój temat. Zaledwie kilka dni pod podpisaniu kolejnej umowy przez tarnowską telewizję kablową z miastem, skierowała ona przeciwko mnie akt oskarżenia. Sprawa trwa, a że jest utajniona nie mogę o niej pisać! Gdy kilka razy stwierdziłem publicznie, że Radio MAKS nie jest objektywne, szef agencji informacyjnej skierował przeciwko mnie akt oskarżenia i wbrew temu co pisało TEMI, nie wygrał tej sprawy. Zostałem uniewinniony we wszystkich punktach, a w jednym sprawa została umorzona. TEMI nie napisało, że wyrok ten nie jest prawomocny, do czego było zobligowane! Od dziesięciu lat ustawicznie jestem “ciągany” po sądach i ciągle jestem uniewinniany. Oskarżyciele nie są pocieszeni, gdyż chodzi im nie tyle o skazanie mnie, co – poprzez ewentualne skazanie (nawet na 5 zł grzywny) – o pozbawienie mnie mandatu radnego.
Ciekawą jest rzeczą, że atak na moją osobę Kupcowego TEMI nastąpił po tym, gdy bardzo stanowczo wystąpiłem przeciw budowie koło ELEI kolejnego supermarketu, który planuje spółka Kupca na terenach przeznaczonych teraz pod budowę placów zabaw i parkingów etc. W ostanim odcinku wspomniany wyżej redaktor naczelny TEMI, Tomasz Żak, zadaje pytanie, skąd biorę pieniądze na druk i wysyłkę ulotek. Myślę, że niezłym pomysłem byłoby, gdyby Żak zwrócił się z tym pytaniem np. do swego chlebodawcy, Zbigniewa Kupca. Może on coś wie na ten temat. (w tym miejscu powinno nastąpić słynne mrugnięcie okiem, jak przy reklamie piwa bezalkoholowego). W tym samym numerze Żak zadaje pytania, na które otrzymał odpowiedź np. od przedstawiciela UCZCIWOŚĆI, radnego Antoniego Sypka. Żak “zapomniał” jednak wydrukować to wyjaśnienie, dotyczące np. finansowania kampanii wyborczej UCZCIWOŚCI. Niech żyje cenzura w TEMI ! Na ten i inne tarnowskie tematy będzie można znaleźć sporo informacji w mojej książce pt “Przeciw korupcji”, która ukaże się drukiem w tym roku. Jak zapewne domyślają się panowie Żak i Kupiec nie braknie tarnowian, którzy chętnie sfinansują druk tej książki.
I jeszcze jedna uwaga. Pan Szych pisze o mnie “Nie mógł też w żaden sposób zrozumieć, że w krytyczny sposób przypatrywałem się jego działalności, od kiedy zaczął kampanię na prezydenta Polski”. A to przecież nieprawda. W czasie trwania tejże kampanii p. Szych pisał w “Gazecie Krakowskiej” (dnia 11.06.1999 r.) : “W ogólnopolskiej telewizji (TOK SZOK w Polsacie) wystąpił dr Marek Ciesielczyk z Tarnowa, kandydat na Prezydenta RP. Jeszcze dziś w tym powiatowym mieście rozpamiętują jego wystąpienie i spierają się, czy nasz człowiek ma szanse (…) Będę na niego głosował, podoba mi się, że potrafi być normalny i nie dał się parze cwaniaków (Żakowskiemu i Najsztubowi), usiłujących zakpić sobie z niego tylko dlatego, że pochodzi znikąd, czyli z Tarnowa”.
Marek Ciesielczyk
******
Niedopuszczone do druku przez Szycha sprostowanie nieprawdziwych informacji drukowanych w ECHU:
Tarnów, 27.03.2004
Szanowny Panie,
w związku z nieprawdziwymi twierdzeniami, zawartymi w listach p.Latałowej oraz p.Kołdrasa, zamieszczonymi w ostatnim numerze ECHA, proszę o wydrukowanie poniższego sprostowania:
1) Ponieważ z listu współwłaścicielki Radia MAKS, p. Krystyny Latały wynika, że żaden dziennikarz tej rozgłośni nie został zatrudniony przez Prezydenta Bienia w Urzędzie Miasta, (czyli że moje wcześniej opublikowane w ECHO twierdzenie jest nieprawdziwe), pozwolę sobie zacytować odpowiedź Prezydenta Bienia na sesji Rady Miejskiej 22 lutego 2004 na zadane przeze mnie pytanie, dotyczące tegoż zatrudnienia (cytaty pochodzą z magnetofonowego nagrania sesji, przechowywanego w archiwum kancelarii Rady Miejskiej):
Pytanie Ciesielczyka: “Czy po przyjęciu kolejnego dziennikarza z Radia Kraków, pana Biedronia, zatrudnił pan w Urzędzie Miasta, np. w Wydziale Kultury kolejnego dziennikarza? (…) Czy to jest człowiek z Radia Maks? (…) Proszę się nie wstydzić, proszę odpowiedzieć na to pytanie!” Odpowiedź prezydenta Bienia: “Jest to dziennikarz z Radia Maks…” Bień wyjaśnił także, że tenże dziennikarz został zatrudniony na umowę zlecenie w Wydziale Kultury i zajmuje się organizacją DNI TARNOWA!. Moje twierdzenie zamieszczone w ECHU oparte było więc na publicznej wypowiedzi prezydenta miasta. Po publikacji w ECHU listu współwłaścicielki Radia MAKS – p. Latały, gdy nie otrzymałem od Bienia wyjaśnień, ile podatnika tarnowskiego kosztuje zatrudnienie tego “dziennikarza z Radia Maks”, jak się nazywa i dlaczego wśród pół tysiąca pracowników Urzędu Miasta Bień nie był w stanie znaleźć nikogo, kto przygotowywałby Dni Tarnowa, sam próbowałem to wyjaśnić w Wydziale Kultury, w którym otrzymałem potwierdzenie, że Bień zatrudnił na umowę zlecenie p. Artura Janusa, którego specjalnie nie trzeba przedstawiać, jako że jest jednym z wiodących dziennikarzy Radia Maks. I kto miał rację? Kto tu jest wiarygodny. można spytać. Należy dodać, że dyrektorem w/w Wydziału Kultury, w którym teraz pracuje p. Janus, Bień mianował wcześniej Agnieszkę Kawę, która także pracowała w Radio Maks i jest córką innego współwłaściciela Radia Maks, natomiast synowa p. Latałowej była pełnomocnikiem komitetu wyborczego pana Bienia!
2) Nieprawdą jest twierdzenie szefa agencji informacyjnej Radia Maks p. Marka Kołdrasa, iż jego pozew był słuszny. Na 4 jego zarzuty sąd uznał za niesłuszne 3 i dlatego Kołdras musi pokryć 2/3 kosztów sądowych, a ja tylko 1/3, czym się już dziennikarz Radia Maks nie chwali.
3) Twierdzenie Kołdrasa, że “sąd nie orzekł o winie w związku z innymi zarzutami” może sprawić wrażenie, jakoby sąd nie wypowiedział się w sprawie tych innych zarzutów Kołdrasa, gdy tymczasem sąd nie tylko się wypowiedział, ale i uznał je za bezpodstawne. Cytuję z uzadnienia wyroku. “Sąd uznał, że działanie polegające na nazwaniu postępowania oskarżyciela prywatnego (czyli Kołdrasa) manipulacją w ogóle nie stanowi pomówienia. (…) nie ma pomówienia, gdy formułuje się jedynie ocenę działania innej osoby. Zdaniem Sądu w rozpolportowanej przez oskarżonego (czyli przeze mnie) ulotce wyraził on jedynie ocenę określonego zachowania Marka Kołdrasa. Nazwałem postępowanie dziennikarza Radia Maks “manipulacją”. Kołdras uznał to za przestępstwo, sąd zaś napisał: “…oskarżony (czyli ja) miał prawo….przedstwić własną ocenę działania Marka Kołdrasa. …nazwanie działania manipulacją nie jest niczym więcej jak właśnie oceną okreśłonego zachowania. Z tego powodu zachowanie oskarżonego (czyli moje) nie może być traktowane jako pomówienie… Analogicznie do powyższego ocenić trzeba działanie oskarżonego (czyli moje) polegające na nazwaniu Radia Maks “tubą propagandową” Prezydenta Miasta. (…) Byłoby absurdem potraktowanie takiej wypowiedzi jako przestępstwa (czego chciał Kołdras).(…) Przed formułowaniem negatywnych ocen określonego działania bronić się winien sam oceniany (czyli Kołdras), lecz nie przy pomocy aparatu państwowego służącego ściganiu i karaniu przestępstw.” Jeśli zaś chodzi o jedyny punkt, w którym sprawę są umorzył, to stwierdził on, iż dopuściłem się “zniesławienia Marka Tomeckiego”, a nie Marka Kołdrasa (patrz str. 7 uzasadnienia). Marka Tomeckiego nie znam, a jego nazwisko nigdy nie pojawiło się w trakcie sprawy. Ostatecznie o tej kwestii zadecyduje sąd w postępowaniu apelacyjnym.
4) Wyjątkową bezczelnością ze strony Kołdrasa jest sugerowanie, iż nie jestem objęty swego rodzaju RES-em w Radio MAKS. Jak wytłumaczyć fakt, iż Ciesielczyk – tj. polityk który rok temu uzyskał 15% głosów w wyborach prezydenckich, a rok wcześniej uzyskaskał najwięcej głosów w Tarnowie w wyborach parlamentarnych, mógł na antenie Radia Maks w ciągu ostatnich 12 miesięcy wypowiedzieć zaledwie 4 zdania !?
Marek Ciesielczyk
PS
Zatrudniony przez Bienia b.dziennikarz Radia MAKS , Artur Janus, który ma przygotować DNI TARNOWA (!) będzie kosztował podatników tarnowskich dodatkowe 7.000 zł !
Niech żyje rozrzutność Bienia, cenzura Szycha i „obiektywizm” Radia MAKS, którego prezesem jest Krystyna Latała, wieloletnia nauczycielka I Liceum Ogólnokształcącego. Przypominamy – przełożonym nauczyciela jest dyrektor szkoły, przełożonym dyrektora – Prezydent Miasta. Zagadka: czy w Polsce radio, którego prezesem jest nauczyciel, może być obiektywne wobec władz gminy, która nadzoruje szkoły?
Protesty przeciwko szkalowaniu dra Ciesielczyka przez TEMI !
Oczywiście nie opublikowane przez tygodnik Zbigniewa Kupca w numerze, który ukazał się po kolejnej napaści na dr. Ciesielczyka !
Po wysłaniu poniższego listu do mediów tarnowskich, panią Łotocką odwiedził dziennikarz TEMI, który sądził zapewne, że taka osoba nie istnieje! To zasada tak zwanej “projekcji” albo – “każdy sądzi wedle siebie” ! Poniższy list pani Marii Łotockiej nie został oczywiście opublikowany przez tygodnik Kupca ! Do byłego kandydata na radnego z listy UCZCIWOŚCI, p. Józefa Skórki zgłosił się także dziennikarz z TEMI i próbował znaleźć “dowody” na potwierdzenie wcześniej opublikowanych w TEMI insynuacji pod adresem radnego Ciesielczyka ! Z tej swego rodzaju “prowokacji” dziennikarskiej także wyszły nici! Tomaszu Żak – redaktorze naczelny i Zbigniewie Kupcu – współwydawco TEMI, próbujcie dalej !
wydawcy tygodnika TEMI
ul. Sikorskiego 5
33-100 Tarnów
(do wiadomości mediów tarnowskich – z prośbą o publikację)
Szanowny Panie,
w czterech kolejnych numerach tygodnika TEMI ukazały się 4 odcinki brukowego w stylu cyklu na temat dra Ciesielczyka.
Teksty te są wyjątkowo odrażającymi etycznie napaściami na radnego Marka Ciesielczyka. Zmasowany atak na tego człowieka oraz styl tych artykułów jednoznacznie wskazują, iż musi tu chodzić o swego rodzaju wendetę. Jest Pan wyjątkowo naiwnym człowiekiem, jeśli sądzi Pan, iż czytelnicy nie połapali się o co chodzi.
Atak na dra Ciesielczyka jest prymitywną formą zemsty. Sam atakowany nie może się bronić. Przypomina to czasy stalinowskie. Autor ostatniego odcinka nie miał nawet odwagi, by podpisać się pod oszczerstwami.
Jako mieszkanka Tarnowa stanowczo protestuję przeciw szykanowaniu medialnemu radnego Ciesielczyka. Od dnia dzisiejszego na pewno nie kupię TEMI, nawet ze względu na tygodniowy program telewizyjny (co czasami czyniłam).
Bez poważania
Maria Łotocka
ul. Nowy Świat 33/3
33-100 Tarnów
LIST NIE ZOSTAŁ OCZYWIŚCIE OPUBLIKOWANY W NAJBLIŻSZYM NUMERZE TEMI !
Tarnów, 18 lutego 2004
Sz.P. Zbigniew Kupiec
Wydawca TEMI
Sz.P. Tomasz Żak
Redaktor Naczelny TEMI
Szanowni Panowie,
Na podstawie ustawy PRAWO PRASOWE, proszę o zamieszczenie w najbliższym numerze TEMI poniższego sprostowania:
W związku z serią artykułów ukazujących się w TEMI, szkalujących dr. Marka Ciesielczyka, a zwłaszcza mając na uwadze ostatni z nich, zawierający oszczercze sugestie pod adresem radnego Ciesielczyka, pragniemy stwierdzić, iż zwykłym pomówieniem są uwagi anonimowego autora dotyczące naszej kampanii wyborczej. Druk i wysyłkę ulotek finansują członkowie stowarzyszenia UCZCIWOŚĆ, solidaryzując się z dr. Ciesielczykiem tępionym przez tygodnik TEMI, jak się zdaje z powodu naruszenia przez niego interesów wydawców (?). Sądzimy, iż jeden z nich, pan Zbigniew Kupiec byłby z stanie przypomnieć sobie, kto finansował druk i wysyłkę podobnych ulotek kilka lat temu. Chyba, że pamięć zawodzi już wydawcę tygodnika TEMI?
Sprawozdanie finansowe Porozumienia UCZCIWOŚĆ zostało przyjęte bez jakichkolwiek zastrzeżeń przez ustawowo uprawnione do jego kontroli władze, a na zebraniu naszego komitetu wszystkie wpływy i wydatki były dokładnie prezentowane. Przy okazji warto zauważyć, że dr Ciesielczyk nie był pełnomocnikiem finansowym komitetu wyborczego.
Autorowi ostatniego artykułu, oczerniającego dra Ciesielczyka (co stanowi już swego rodzaju „tradycję” tygodnika TEMI) zabrakło odwagi, by podpisać się imieniem i nazwiskiem. Także rzekomi „informatorzy” (o ile w ogóle istnieją?) nie mają odwagi, by ujawnić swe nazwiska. Tego typu metoda medialna - „mówi się”, „twierdzi się” - była powszechnie stosowana w czasach komunistycznej dezinformacji. Do tej tradycji zdaje się teraz nawiązywać TEMI.
W związku ze skierowaniem aktu oskarżenia przez dra Ciesielczyka przeciw p. Kupcowi, p. Żakowi oraz pani Jucha, prosimy o ujawnienie nazwiska autora ostatniego artykuły, by można je było dołączyć do w/w aktu oskarżenia.
W imieniu Porozumienia Samorządowego
UCZCIWOŚĆ
Antoni Sypek
Oczywiście list ten nie został opublikowany w tygodniku TEMI w kolejnym numerze. Ukazał się natomiast następny atak na dr. Ciesielczyka. Niech żyje „Białoruś medialna” w Tarnowie !
Na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie w dniu 24 lutego w imieniu UCZCIWOŚCI wystąpił radny Antoni Sypek. Poniżej treść jego protestu nie tylko przeciw brutalnym atakom TEMI, lecz także przeciw postawie Przewodniczącego Rady Miejskiej, Andrzeja Kaszni. Oczywiście media tarnowskie nabrały wody w usta w tej sprawie. Bień natomiast na tej samej sesji ledwo z siebie wykrztusił, że dał pracę kolejnemu dziennikarzowi tarnowskiemu – znowu z Radia MAKS ! Przypomnijmy, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia była synowa włascicielki Rdaia MAKS, Krystyny Latałowej. Tuż po wyborze Bień zatrudnił córkę innego współwłaściciela MAKSA, Agnieszkę Kawę na stanowisku Dyrektora Wydziału Kultury. Kilka tygodni wcześniej Bień zatrudnił dziennikarza Radia Kraków, p. Biedronia ! Niech żyje “Białoruś medialna” oraz republika szwagrów !
Dr Ciesielczyk, który 2 lata temu uzyskał w Tarnowie najlepszy wynik wyborczy spośród wszystkich kandydatów do Sejmu i Senatu, a w wyborach prezydenckich poparło go 15% tarnowian, mógł po koniec grudnia 2003 wypowiedzieć zaledwie kilka zdań w Radio MAKS po ponad rocznej blokadzie informacyjnej w tej rozgłośni. Do Radia zaproszono go chyba tylko dlatego, że nikt inny z UCZCIWOŚCI nie był w stanie przybyć do rozgłośni. Zazwyczaj gdy MAKS zbiera wypowiedzi przedstawicieli wszystkich klubów radnych i nie wypada mu nie zaprosić kogoś z UCZCIWOŚCI, prosi każdego radnego tego ugrupowania, byle nie Ciesielczyka. To się nazywa wolność słowa!
Na wypowiedzenie kolejnych kilku zdań Krystyna Latałowa i Marek Kołdras każą mu zapewne czekać znowu ponad rok! Skąd my to znamy? Ciekawe czy Bień będzie teraz zatrudniał wnuczków właścicieli Radia MAKS ?
list A.Sypka do
Rady Miejskiej w Tarnowie
Szanowne Koleżanki i Koledzy Radni,
W ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami bezprecedensowego, zmasowanego ataku medialnego na naszego kolegę, dra Marka Ciesielczyka. Lokalny tygodnik TEMI tępi radnego Ciesielczyka nie przebierając w środkach. Szkalowany jest już nie tylko sam radnu, ale jego najbliższa rodzina.
Zdumiewajacym jest, iż do tych obrzybliwych napaści na człowieka, który – jak wszystko na to wskazuje – naruszył interesy finansowe pewnych grup w Tarnowie – przyłączył się Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie, pan Andrzej Kasznia. Jest rzeczą logiczną, iż w przypadku tak brukowego stylu napaści tygodnika TEMI, Przewodniczący Rady, powinien wystąpić z protestem przeciw tego typu poniwieraniu medialnemu radnego oraz jego rodziny, a nie stawać po stronie oszczerców.
Protestujemy przeciw medialnemu szykanowaniu Wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie oraz Przewodniczącego klubu radnych UCZCIWOŚĆ, dra Marka Ciesielczyka.
W imieniu klubu radnych UCZCIWOŚĆ
Antoni Sypek
apelujemy do tarnowian
o udział w demonstracji
DEMONSTRACJA W TARNOWIE !
przeciw podwyżkom cen wody
i odprowadzania ścieków
oraz planowanej przez prezydenta Bienia
likwidacji szkół tarnowskich
przed Salą Lustrzaną (ul. Wałowa 10)
w czasie sesji Rady Miejskiej,
na której mają zapaść decyzje w w/w sprawach
wtorek, 24 lutego 2004
godz. 8:45
organizatorami demonstracji są:
obywatel Tarnowa Józef Skrzyniarz
i 41 innych mieszkańców Tarnowa (lista zalączona do zawiadomienia o organizacji zgromadzenia publicznego i dostarczona do Urzędu Miasta Tarnowa 9 lutego 2004
Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ popiera protest mieszkańców Tarnowa i apeluje o udział w demonstracji. W ziązku z tym przenosimy termin zaplanowanej na 6 marca 2004 demonstracji na Czarnej Drodze przed domem prezydenta Bienia na 24 lutego.
DR CIESIELCZYK W USA
Radny przyjęty przez Prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej
Pod koniec stycznia br. przebywał w USA dr Marek Ciesielczyk. Wystąpił w audycjach wszystkich trzech polonijnych stacji telewizyjnych oraz w kilkunastu programach radiowych. W największej polonijnej gazecie „Dziennik Związkowy” ukazał się obszerny artykuł Ciesielczyka na temat korupcji wśród sędziów i prokuratorów polskich. Radny Ciesielczyk został przyjęty przez Prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz innych czlonków zarządu KPA.
31 stycznia w siedzibie SWAP w Chicago miała miejsce prelekcja dra Ciesielczyka. W spotkaniu wzięło udział 3 razy więcej Polonusow niż zazwyczaj! Główna sala Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej była pełna. Ostatni raz taką frekwencję odnotowano w połowie lat 90-tych !
********
Polonia amerykańska protestuje
przeciw szykanom politycznym
skierowanym przeciw radnemu Ciesielczykowi
Przedstawiciele różnych organizacji polonijnych skierowali protest przeciw szykanowaniu radnego Ciesielczyka za pośrednictwem serii procesów karnych wytoczonych przeciw radnemu Ciesielczykowi. Petycja skierowana została zarówno do Ministra Sprawiedliwości RP jak i wszystkich ważniejszych, międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka, np. Amnesty International czy Internationale Gesellschaft fuer Menschenrechte.
W swym liście Polonia pisze m.in.:
“Zaniepokojeni ujawnionymi niedawno przez media przypadkami korupcji wśród sędziów i prokuratorów polskich, jako Polacy mieszkający w USA, reprezentujący nie tylko siebie, ale także różne organizacje i instytucje polonijne, pozwalamy sobie wyrazić stanowczy protest przeciwko szykanowaniu (…) wybitnego polskiego intelektualisty, politologa, absolwenta Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium (Niemcy), Fellow w European University Institute we Florencji (Włochy), obecnie v-ce Przewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie, dr. Marka Ciesielczyka. Jako przedstawiciele amerykańskiej Polonii mamy dodatkowy powód, by zwrócić się do Pana Ministra z prośbą o interwencję w tej sprawie, jako że dr Ciesielczyk od 20 lat jest szanowanym politologiem i publicystą także w naszym środowisku. Jako Visiting Professor pracował bowiem w Chicago, w University of Illinois, a od wielu lat jest europejskim korespondentem największej polskojęzycznej rozgłośni radiowej w USA – Radio WPNA.
(…) Swego czasu dr Ciesielczyk po ponad 2 latach wygrał sprawę z Prezydentem Tarnowa, Wojewodą Małopolskim oraz NSA, ale dopiero wskutek rewizji nadzwycajnej i wyroku Sądu Najwyższego RP z 5 stycznia 2001, o czym szeroko pisał polski dziennik “Rzeczpospolita” na pierwszej stronie swego dodatku prawnego w dniu 8 stycznia 2001 roku. Niedawno skarga dr. Ciesielczyka w tej sprawie została zarejestrowana przez European Court of Human Rights. Można więc domyślać się, że po tej umiędzynarodowionej przez dr.Ciesielczyka kompromitacji wymiaru sprawiedliwości RP, sądy chcą się “zrewanżować”, szykanując dr. Ciesielczyka ustawicznym wszczynaniem spraw, mimo, że wiedzą, iż jest to nieuprawnione z punktu widzenia prawa polskiego.
Gdy kilka lat temu dr. Ciesielczyk – jako radny – zaproponował likwidację Straży Miejskiej i przeznaczenie zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na dodatkowe etaty policyjne, instytucja ta natychmiast skierowała do różnych sądów oraz prokuratury całą serię aktów oskarżenia. Sprawy trwały wiele miesięcy. Zapłacił za to podatnik polski, jako że Ciesielczyk został uniewinniony. Proszę sprawdzić akta sprawy – VII Kws 130/01, wyrok uniewinniający Sądu Rejonowego w Tarnowie z dnia 22.11.2001, czy też uniewinniający dr.Ciesielczyka wyrok Sądu Okręgowego z 2002 roku w sprawie II K 1526/01 i 3 Ds 1881/01.
(…) Prosimy o sprawdzenie akt tych trwających jeszcze dwóch spraw (tj. IIK 374/03 oraz IIK 807/03) i wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec tych sędziów, którzy całkowicie ignorują zapisy art.17 kpk. Konieczna niezawisłość sądu nie może oznaczać jego bezkarności oraz usprawiedliwiania niekompetencji i braku bezstronności, prowadzących do szykanowania obywatela za pośrednictwem sądu powszechnego.”
lista podpisów została przesłana do Ministra Sprawiedliwości RP oraz organizacji obrony praw człowieka
poniżej prezentujemy treść ulotki, jaka została rozesłana pocztą do wszystkich 40.000 mieszkań i instytucji na terenie Tarnowa w sprawie szykanowania medialnego radnego Ciesielczyka przez gazetę wydawaną przez Zbigniewa Kupca:
JAK ZABIĆ CIESIELCZYKA - ciąg dalszy - czyli:
Niedawno w tygodniku TEMI ukazały się kłamliwe w treści i brukowe w formie artykuły, atakujące w wyjątkowo obrzydliwy sposób moją osobę. W związku z tym skierowałem do sądu akt oskarżenia przeciw autorce – Dorocie Jucha, redaktorowi naczelnemu – Tomaszowi Żakowi oraz współwydawcy – Zbigniewowi Kupcowi, żądając dla nich kary 6 miesięcy więzienia. Na czym polegała manipulacja medialna TEMI, można przeczytać na stronie: www.uczciwosc.org.pl/bez cenzury. Dlaczego TEMI z takim impetem zaatakowało radnego Ciesielczyka? Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. W tym przypadku - o bardzo duże pieniądze.
Wydawcą TEMI jest spółka FRED, której współwłaścicielm jest Zbigniew Kupiec. To właśnie FRED 10 lat temu nabył od miasta (czyli od nas wszystkich) grunt między osiedlami Westerplatte i Jasna. Przetarg, w wyniku którego teren ten dostał się w ręce FREDA odbył się 7 lipca 1994 roku, zaledwie 5 dni po pierwszej sesji nowej Rady Miejskiej, gdy radni nie mieli jeszcze pojęcia o sprawie. Prezydentem był wówczas (podobnie jak dziś) Bień, a FRED okazał się jedynym oferentem. Przewodniczącym komisji przetargowej był ówczesny (i obecny) wiceprezydent Sasak. Na części gruntu powstał później supermarket BILLA (obecnie ELEA), zaś wartość terenu wzrosła ok. 18 razy! Na pozostałej części gruntu wydawca TEMI notarialnie zobowiązał się wybudować place zabaw, parkingi etc, czego nie zrobił do dnia dzisiejszego, mimo ustawicznych upomnień ze strony miasta i procesów! Co więcej, teraz FRED chce (wbrew umowie notarialnej!), by na tych terenach powstał następny supermarket (tuż obok ELEI !).
Wydawany przez FREDA tygodnik TEMI gwarantuje prezydentowi Bieniowi cotygodniową publikację jego infantylnych artykulików. Co więcej, TEMI blokuje równocześnie polemikę z prezydentem. Mimo tej swego rodzaju “Białorusi medialnej” chroniącej Bienia przed krytyką, w pewnym momencie nie miał on innego wyjścia, jak za pośrednictwem kierownika Pracowni Urbanistyki, Jacka Czernika oraz Dyrektora Banacha wystąpić 13.10.2003 przeciw propozycji swego sojusznika politycznego: “(nowe centrum handlowe) …pogorszyłoby warunki życia mieszkańców osiedli Jasna I, Jasna II i III oraz ul. Westerplatte. (…) opisane działki powinny być wykorzystane jako zaplecze rekreacyjno-sportowe. (…) Lokalizacja obiektu wielkopowierzchniowego pozostaje w sprzeczności z założeniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego…” – stanowczo przeciw budowie proponowanego przez spółkę Kupca supermarketu protestowali urzędnicy Bienia.
Zaledwie kilka tygodni później, w połowie grudnia 2003, prezydent Bień nagle zmienił zdanie, przedstawiając uzsadnienie w iście Mrożkowym stylu: “Zmiany w zagospodarowaniu przestrzennym terenu poprzez lokalizację wielkopowierzchniowego obiektu handlowego (...) przyczynią się do podniesienia walorów krajobrazowych i ładu przestrzennego terenu (sic!) ” . Bień zaczął lobbować na rzecz FREDA, mimo stanowczych protestów rad osiedli sąsiadujących z przyszłym supermarketem oraz sprzeciwu większości radnych. To właśnie ten sprzeciw sprawił, iż Bień sam wycofał projekt korzystnej dla wydawcy TEMI uchwały z porządku obrad Rady Miejskiej, gdyż nie znalazło się 13 radnych, którzy by go poparli na sesji.
Z. Kupiec - “sprzedawca butów” czy “tarnowski Berlusconi” ?
Jedni nazywają Kupca złośliwie “sprzedawcą butów”, inni (chyba ze strachu przed nim oraz z powodu jego równoczesnej działalności gospodarczej, medialnej i quasi politycznej ?) – “tarnowskim Berlusconim”. Dlaczego prezydent Tarnowa tak nagle zmienił zdanie w sprawie planów FREDA? W międzyczasie większość radnych poparła projekt budowy innego centrum handlowego na terenie ruin po Owintarze. Obecny właściciel tego terenu wygrał sprawę w sądzie i radnym nie pozostało nic innego jak zgoda na budowę. Centrum powstanie naprzeciw domu handlowego ŚWIT, którego współwłaścicielem jest… Zbigniew Kupiec! Nowe centrum handlowe oznacza dla ŚWITU (czytaj: Kupca) znaczny spadek dochodów. W tym miejscu warto przypomnieć sprawę wprowadzenia na listę członków klubu TARNOVIA kilkudziesięciu pracowników ŚWITU. Tereny klubu sąsiadują z Owintarem, co może mieć znaczenie dla procesu wydawania pozwoleń na budowę nowego centrum. Sam Kupiec od pewnego czasu tak bardzo zaczął interesować się sportem, że jest szefem Rady Nadzorczej TARNOVII ! Chęć budowy supermarketu między Jasną i Westerplatte (koło ELEI) to swego rodzaju “ucieczka do przodu” Kupca, zagrożonego konkurencją na terenie Owintaru. Można odnieść wrażenie, że prezydent Bień chce “zrekompensować“ ewentualne straty wydawcy TEMI i w ten sposób zachować prawo druku swych “głębokich myśli” w tygodniku przy równoczesnej blokadzie publikacji krytyki swej latynoliberalnej polityki, która prowadzi do likwidacji szkół, szykan ekonomicznych mieszkańców Tarnowa (np. przez podwyżkę cen wody) czy też utrzymania astronomicznej pensji prezydenckiej – 10.200 zł miesięcznie.
Radny Ciesielczyk przyczynił się walnie do pozytywnego przegłosowania projektu budowy konkurencyjnego w stosunku do Kupcowego ŚWITU centrum handlowego. Również radny Ciesielczyk skutecznie zablokował (jak na razie!) przegłosowanie wstępnej zgody na budowę supermarketu koło ELEI. Oznaczać to może poważny spadek dochodów właściciela TEMI. Kupiec zamiast do Meksyku będzie musiał jeździć na wczasy do Pleśnej (może do posła Grada?). Główną przyczyną tych “nieszczęść” wydawcy TEMI jest radny Ciesielczyk. Warto zapamiętać nazwiska radnych, którzy będą głosować za budową Kupcowego supermarketu. Nagle wsród zwolenników tego projektu znaleźli się radni, którzy niemal zawsze głosowali przeciw supermarketom. Dlaczego teraz nagle zmienili zdanie podobnie jak prezydent Bień? Po zapoznaniu się z powyższymi faktami, można chyba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Kupcowy tygodnik TEMI z taką zawziętością tępi radnego Ciesielczyka. Jak wiadomo polityk niczym nie różni się od muchy. I jego i muchę można zabić gazetą. Przy okazji warto zauważyć, iż znowu nie udało się (na razie?) pozbawić Ciesielczyka mandatu radnego poprzez proces karny, zaś Polonia marykańska skierowała m.in. do Amnesty International protest przeciw ciągłemu szykanowaniu Ciesielczyka (od 10 lat ! ) za pomocą tego typu spraw sądowych.
Porozumienie Samorządowe
tel. (014) 621 03 95 lub 0601 255 849
www.uczciwosc.org.pl/bez cenzury
Tarnowianie oburzeni atakiem Kupcowego TEMI na dra Ciesielczyka
Ciągle napływają do nas listy, faxy, maile, informacje telefoniczne z wyrazami poparcia dla radnego Ciesielczyka w związku z brutalnym, prymitywnym atakiem tygodnika TEMI na jego osobę. Oto jeden z takich listów, którego kopię otrzymaliśmy niedawno:
wydawcy tygodnika TEMI
ul. Sikorskiego 5
33-100 Tarnów
(do wiadomości mediów tarnowskich – z prośbą o publikację)
Szanowny Panie,
w trzech kolejnych numerach tygodnika TEMI ukazały się trzy odcinki swego rodzaju “mydlanej opery” w wydaniu dziennikarzy Pana tygodnika. Teksty te są wyjątkowo odrażającymi etycznie atakami na radnego Marka Ciesielczyka. Zmasowany atak na tego człowieka oraz styl tych artykułów jednoznacznie wskazują, iż musi tu chodzić o swego rodzaju wendetę. Jest Pan wyjątkowo naiwnym człowiekiem, jeśli sądzi Pan, iż czytelnicy nie połapali się o co chodzi.
Ciekawe, iż jeszcze nie tak dawno temu, drukował Pan artykuły Ciesielczyka, których styl, udowodnił jego intelektualną wyższość nad autorem obecnego cyklu – proprezydenckiego – Mieczysławem Bieniem. Przecież ataki na Ciesielczyka nie zawierają niczego, czego by Pan i mieszkańcy Tarnowa nie wiedzieli wcześniej. Dlatego obecny atak na byłego publicystę TEMI jest grubymi nićmi szytą intrygą. Wystarczy spojrzeć na stronę internetową “UCZCIWOŚCI”, by się domyśleć, dlaczego Pana pismo atakuje teraz właśnie Ciesielczyka.
Kilkanaście lat temu, najpierw popierał Pan na łamach TEMI Bienia, później Pan go atakował. Następnie popierał Pan Ciepielę, później go Pan atakował. Jeszcze później popierał Pan prezydenta Rojka, a później go Pan tępił. Podobnie jest z Ciesielczykiem. Czyżby ta nagła Pańska zmienność uczuciowa związana była z Pana gospodarczymi interesami? Dopóki wydaje się Panu, że ktoś będzie szedł na Pana sznurku, dopóty go Pan popiera. Gdy polityk nie chce realizować Pana planów, wtedy go Pan zaczyna tępić?
Swoją drogą atak na dra Ciesielczyka jest wyjątkowo prymitywną formą zemsty. Dowodzi, iż zarówno pani Jucha, p. Żak jak i p.Winczura nie dysponują cechami nawet średnio uzdolnionych dziennikarzy. Nawiasem mówiąc, o ile pamiętam Winczura najpierw kandydaował do Rady Miejskiej z listy Ciesielczyka “Twoje Miasto”, następnie przeszedł do biura senatora Sikory, później był rzecznikiem prezydenta Rojka, a teraz opluwa Ciesielczyka na łamach TEMI, które niedawno jeszcze go atakowało.
Jako mieszkanka Tarnowa stanowczo protestuję przeciw szykanowaniu medialnemu radnego Ciesielczyka. Od dnia dzisiejszego na pewno nie kupię TEMI, nawet ze względu na tygodniowy program telewizyjny (co czasami czyniłam).
Bez poważania
Maria Łotocka
ul. Nowy Świat 33/3
33-100 Tarnów
Referendum
w sprawie odwołania Bienia
z funkcji Prezydenta Tarnowa
w czerwcu 2004 roku
Ze względu na absurdalny charakter stosownej ustawy, referendum w sprawie odwołania Mieczysława Bienia z funkcji Prezydenta Tarnowa. planowane jest w dniu wyborów do Parlamentu Europejskiego, w czerwcu 2004 roku.
Osoby, które chciałyby na wiosnę 2004 roku pomóc nam przy zbieraniu podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie takiego referendum, proszone są o kontakt:
tel. (014) 621 03 95 lub 0601 255 849
lub
**********
Jak zabić w Polsce polityka,
a jak obywatela ?
- czym się różni polityk od muchy ?
- ilu w Polsce jest Rywinów?
- czy SLD odniesie sukces wyborczy w 2005 roku?
- polscy prokuratorzy zamieszani w morderstwo ?
- czym się różni Jałta od Brukseli ?
- dlaczego dochód na mieszkańca w Polsce (39% średniego dochodu unijnego) jest niższy niż w każdym innym państwie kandydującym do Unii Europejskiej?
- czy pierwsze lata w Unii Europejskiej oznaczać będą jeszcze większe zubożenie Polaków?
- jak zabić radnego Ciesielczyka, którego biogram znalazł się w encyklopedii Huebnera ?
spotkanie z
dr. Markiem Ciesielczykiem
Marek Ciesielczyk - doktor politologii Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, wykładowca sowietologii w University of Illinois w Chicago, Fellow w European University Institute we Florencji, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fuer sowjetische Gegenwart w Bonn, autor pierwszej w języku polskim książki na temat KGB, Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie, w kwietniu tego roku biogram dra Ciesielczyka znajdzie się w encyklopedii Huebnera (wśród not biograficznych ok.10.000 najbardziej znanych i wpływowych osobistości w Polsce), co jest ze strony tego szwajcarskiego wydawnictwa „wyrazem uznania i szacunku dla dokonań prezentowanej osoby” (www.whoiswho-verlag.ch )
sobota, 31 stycznia 2004
godz. 5:oo pm
SWAP, 6005 W.Irving Pk Rd, Chicago, Il. 60634
Czy w Tarnowie dochodzić będzie do regularnych demonstracji przed domem prezydenta Bienia k. ul. Czarna Droga?
W swoim wystąpieniu na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie w dniu 15 lutego 2004 przewodniczący klubu radnych Uczciwość, dr Marek Ciesielczyk zapowiedział zorganizowanie demonstracji przeciw latynoliberalnej polityce Prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia
w sobotę, 6 marca 2004, o godz. 12:oo,
przed domem prezydenta
w pobliżu ulicy Czarna Droga
jeśli dojdzie do podwyżek cen wody i odprowadzania ścieków w Tarnowie.
Tekst wystąpienia Marka Ciesielczyka na sesji Rady Miejskiej w dniu 15.01.2004
Widzów telewizji kablowej pragnę tradycyjnie poinformować, iż w momencie, gdy na ekranach widzicie plan ogólny sali, ścianę lub sufit, głos zabiera radny Ciesielczyk, cenzurowany w ten sposób wizualnie przez telewizję kablową, która w wyniku umowy z prezydentem Bieniem otrzymuje pieniądze z kasy miejskiej, czyli z Państwa kieszeni.
Wkraczając w nowy rok, dzięki telewizji TVN mogliśmy być świadkami genialnych wywiadów ze Stanisławem Lemem i Andrzejem Mleczko. Niezależnie od siebie poddali oni bezwzględnej krytyce rzeczywistość Rzyczypospolitej „dwa i pół”. Niemal w tym samym czasie dzięki prowokacji dziennikarskiej i ukrytej kamerze byliśmy świadkami wręczania łapówek prokuratorowi oraz ławnikowi, który zdradził, iż w jego sądzie tylko dwóch sędziów jest nieskorumpowanych. Z tego typu ubciążeniami, charakterystycznymi dla republik bananowych wkraczamy w wyjątkowo trudny czas zarówno dla Polski jak i naszego miasta. Po 1 maja przeciętny Kowalski odczuje na własnej skórze, a dokładnie mówiąc – kieszeni – skutki naszego romansu z Unią Europejską. Podwyżki cen wody, które być może nastąpią w Tarnowie i o których zaraz będziemy mówić, to jeden z wielu pośrednich przykładów dobrodziejstw pierwszych lat po akcesji.
Będzie to rok wyborczy, następny 2005 także. A więc druga część naszej kadencji przypada na czas niezwykle dramatyczny. Taktykę „salami” co prawda nie wymyślił Włodzimierz Lenin, ale ją na tyle spopularyzował, iż przypisuje mu się jej autorstwo. Dzięki jej zastosowaniu po stronie prezydenta Bienia stoi w tej chwili już nie 12, lecz 13, a może nawet 14 radnych. Jeśli nasze spory, polemiki, dyskusje kończyć się będą na tej sali w sposób tradycyjny, to znaczy jeśli Rada Miejska wolą 13, a teraz być może 14 radnych, ma być jedynie narzędziem prezydenta Bienia, jego adwersarzom nie pozostanie nic innego, jak korzystanie z innych form prowadzenia sporu politycznego, możliwego w naszym ułomnym, bo ułomnym, ale systemie prawa.
Po ponad dwóch latach dopiero w Sądzie Najwyższym mogłem obalić zakaz demonstracji przed domem jednego z senatorów tarnowskich, wydany swego czasu przez prezydenta Tarnowa, a następnie podtrzymany przez wojewodę i NSA. Dopiero w wyniku rewizji nadzwyczajnej Sąd Najwyższy przyznał prawo do tego typu manifestacji. Co więcej, moja skarga została niedawno zajestrowana w Trybunale w Strasburgu. Wątpię więc, by po tego typu orzeczeniu Sądu Najwyższego prezydent Bień zdecydował się na wydawanie zakazów podobnych demonstracji np. na ulicy Czarna Droga.
Osobiście wolałbym rozstrzygać spory polityczne na tej sali. Jeśli jednak niemal w każdym przypadku przez następne dwa lata ma funkcjonować stworzona przez prezydenta Bienia „maszynka do głosowania”, jeśli przez następne dwa lata w Tarnowie istnieć na „Białoruś medialna” wykreowana przez prezydenta Bienia, uważam, iż zdesperowanemu słusznie społeczeństwu należy się pomoc w ogranizowaniu jego sprzeciwu wobec latynoliberalnej polityki obecnych władz Tarnowa, wobec planowanej likwidacji szkół, wobec planowanych podwyżek cen wody i odprowadzania ścieków, wobec zwalniania z Urzędu Miasta pracowników z wyższym wykształceniem (gdy 60% urzędników go nie posiada), wobec także i wtym roku „pogańskiego” projektu budżetu prezydenta Bienia.
„…z moich informacji wynika, że (przetarg na zakup sprzętu komputerowego i oprogramowania) jest ‘ustawiony’ pod konkretną firmę (tu podana jest nazwa tej firmy). Ustawienie jest – jak zwykle zawarte w warunkach przetargu, które nie mają związku z merytoryczną częścią dostawy, ale przede wszystkim mają zawęzić grupę oferentów ze wskazaniem na zwycięzcę bez otwierania ofert. Z moich ostrożnych szacunków wynika, że Urząd Miasta Tarnowa przepłaci przy tej okazji około 12-15 tys. zł. Do tego można dodać kwestię zakupu oprogramowania, za które Urząd Miasta zapłaci co najmniej 1600 zł za sztukę, czyli 48.000 zł, a mógłby je mieć za darmo, gdyby skorzystał z równoważnych rozwiązań Open Source. Gdy sytuacja budżetowa miasta wygląda tak, jak wygląda, wydawanie niepotrzebnie przeszło 60 tysięcy zł nie wydaje się mi się uczciwe.” To jest fragment listu, który niedawno otrzymałem od jednego z mieszkańców Tarnowa. Proszę o ustosunkowanie się do przedstwionych zarzutów.
Pragnę Państwa poinformować, iż organizowane przez prezydenta Bienia przymusowe kursy języków obcych dla pracowników Urzędu Miasta przeprowadzone będą m.in. przez Wyższą Szkołę Biznesu, której administratorem lub używając nadętej nomenklatury oficjalnej – „generalnym dyrektorem” był do niedawna obecny prezydent Bień.
Chciałbym spytać, czy prawdą jest, iż zatrudnił Pan w Urzędzie Miasta kolejnego pracownika mediów tarnowskich, tym razem pana Biedronia z Radia Kraków?
Pragnę spytać wiceprezydenta Sasaka, który w roku 1994 przewodniczyl komisji przetargowej, która roztrzygnęła na korzyść firmy FRED (nawiasem mówiąc – wydawcy tygodnika TEMI, zwanego teraz tygodnikem BIEŃ) przetarg na grunty, na których powstała później BILLA, a teraz ma powstać jeszcze jeden supermarket, czy podtrzymuje swe zapewnienia z Gazety Krakowskiej, iż supermarket planowany przez FREDA nie powstanie? Przy okazji pragnę Państwa poinformować, iż natychmiast po ukazaniu się w Gazecie Krakowskiej artykułu p. Borzęckiej nt Freda, zatelefonowała do mnie dziennikarka TEMI, pani Jucha, która przygotowuje kolejny prasowy atak na moją osobę w tym tygodniku, wydawanym właśnie przez FREDA. Polecam ten tekst. Przypuszczam, że ukaże się za tydzień. Przy okazji brawa dla pani Borzęckiej za odwagę.
Marek Ciesielczyk
SLD-UP za maksymalnym dodatkiem do pensji prezydenta Tarnowa !
Niewątpliwie szokiem dla zwolenników SLD-UP było popracie tego klubu radnych dla wniosku Przewodniczącego Rady Miejskiej w Tarnowie, Andrzeja Kaszni (też z SLD) o przyznanie prezydentowi Bieniowi możliwie najwyższego dodatku do pensji. Kasznia zaproponował, by Bień do swego wynagrodzenia dostawał jeszcze dodatek w wysokości ponad 2.600 zł miesięcznie, tak by jego pensja miesięczna wyniosła w sumie ok. 10.200 zł.
Przeciwko temu wnioskowi zaprotestował radny Marek Ciesielczyk z Uczciwości, który zaproponował przyznanie prezydentowi najniższego, możliwego dodatku ze względu na trudną sytuację finansową miasta oraz fakt, iż Bień okazał się prezydentem niekompetentnym, który naraził mieszkańców na niepotrzebne stresy.
Jako argumenty Ciesielczyk podał m.in. : fakt tak złej konstrukcji budżetu przez Bienia, iż Rada musiała go skorygować o kilkanaście milionów złotych w kilkanaście dni po pierwotnym przyjęciu, pomysł Bienia likwidacji szeregu szkół tarnowskich, a nawet amfiteatru, potężne zadłużenie miasta czy podane przez Regionalną Izbę Obrachunkową dane, z których wynika, że w Tarnowie wydaje się najmniej na inwestycje na jednego mieszkańca spośród porównywalnych miast Małopolski.
Najbardziej pomysłu Kaszni – przyznania Bieniowi najwyższego dodatku - bronili jego koledzy klubowi z SLD Zbigniew Tumiłowicz oraz Stanisława Czernik Adamczyk. W wyniku poparcia SLD-UP oraz POPiS dla tego wniosku na sesji 15 stycznia 2004 Bień otrzymywał będzie faktycznie najwyższy możłiwy dodatek tj. 2.600 zł miesięcznie, czyli w sumie będzie zarabiał 10.200 zł.
Klub radnych SLD-UP w ogóle nie wziął pod uwagę argumentów radnego Uczciwości Ciesielczyka, że sam Bień wstrzymał dodatki motywacyjne dla nauczycieli, wymusił poprzez dyrektora miejskiego szpitala zrzeczenie się 1/3 wynagrodzenia przez lekarzy i pielęgniarki – „ze względu na trudną sytuację finansową miasta”, a teraz ma otrzymać najwyższy dodatek do swej pensji ! Dla porównania – tarnowska dyplomowana pielęgniarka z wyższym wykształceniem otrzymuje na rękę ok. 1.000 zł – tj. 10 razy mniej niż prezydent Tarnowa. W krajach cywilizowanych ta realacja (burmistrz-dyplomowana pielęgniarka) wynosi 3:1 - 4:1.
Ciekawą jest rzeczą, że Bień był nieobecny na sesji – wyjechał za granicę na narty. W lecie, gdy na sesji rozpatrywane były także ważne sprawy, Bień wyjechał na urlop nad Morze Śródziemne. Najwyższego możliwego wynagrodzenia Bienia bronili więc jego najwierniejsi „pretorianie” – wiceprezydenci Sasak i Jeleń. Ten ostatni – zasłynął swego czasu z tego, że publicznie marzył o zakupie teczki na dokumenty za ok. 2.000 zł. Teraz być może Bień kupi mu taką teczkę na urodziny. Przypomnijmy, że Jeleń – odpowiedzialny w Tarnowie za służbę zdrowia – nie zyskał poparcia społecznego w czasie wyborów samorządowych. Wyborcy nie wybrali go nawet na radnego. Otrzymał mniej głosów niż 4 lata wcześniej, mimo że w tym czasie był już radnym. Zastępcą prezydenta został w wyniku mianowania go przez kolegę politycznego – Bienia.
Czy radna Adamczyk chciała wpuścić radnych i tarnowian w maliny ?
Na tej samej sesji 15 stycznia 2004 radna SLD-UP z okręgu Grabówka, Stanisława Czernik-Adamczyk złożyła wniosek, by z porządku sesji usunięty został punkt dotyczący zaproponowanych przez ekipę prezydenta Bienia podwyżek cen wody i odprowadzania ścieków. Radna uzadaniała to tym, iż pragnie otrzymać więcej danych na temat projektu.
Gdyby nie refleks radnych opozycyjnych – Jacka Łabno z „Prawego Tarnowa” i Marka Ciesielczyka z „Uczciwości”, wniosek ten przeszedłby bez zwoływania dodatkowej, nadzwyczajnej sesji, a podwyżki cen wody zaczęłyby obowiązywać automatycznie, gdyby Rada nie podjęła stoswnych decyzji do początku lutego.
Można było w tym momencie pomyśleć, iż radni SLD-UP (nieformalny koalicjant Bienia i POPiS) nie chcieli z jednej strony zawieść prezydenta, a z drugiej głupio im było na oczach swych wyborców (obrady są transmitowane nażywo przez telewizję kablową) głosować za podwyżkami. Zdjęcie tego punktu obrad było genialnym pomysłem z ich punktu widzenia. Do jawnego głosowania by nie doszło, a podwyżki i tak weszłyby w życie.
Dopiero interwencja radnych Łabno i Ciesielczyka doprowadziła do tego, że Przewodniczącemu Kaszni nie pozostało nic innego, jak zwołanie sesji nadzwyczajnej 29 stycznia. Wczesniej radni głosowali jednak wniosek p.Adamczyk. Wynik tego głosowania może potwierdzić wyżej wyrażone podejrzenia. Za usunięciem punktu dotyczącego podwyżek cen wody głosowała nieformalna koalicja SLD-UP – POPiS !
Jednak zdemaskowanie całej tej operacji – próby wprowadzenia podwyżek „tylnymi drzwiami” postawiła SLD-UP w tak niezręcznej sytuacji, iż trudno sobie wyobrazić, aby teraz klub ten otwrcie poparł wprowadzenie podwyżek.
Szefowi Agencji Informacyjnej Radia MAKS nie udało się doprowadzić do pozbawienia mandatu radnego Ciesielczyka (na razie?)
Ponad pół roku Sąd Rejonowy w Tarnowie (jego Wydział Karny !!!) zajmował się aktem oskarżenia skierowanym przez Marka Kołdrasa, szefa Agencji Informacyjnej tarnowskiego Radia MAKS przeciwko radnemu klubu UCZCIWOŚĆ, dr. Markowi Ciesielczykowi, Wiceprzewodniczącemu Rady Miejskiej w Tarnowie (zamiast ścigać prawdziwych kryminalistów!!!). Kołdras zarzucał Ciesielczykowi popełnienie szeregu przstępstw, np. skierowanie skargi na tego dziennikarza do Krajowej Rady Radiofonii i TV, iż ten nie chciał…właczyć faxu, podczas gdy była to inna osoba.
Gdyby Ciesielczyk został skazany z tym procesie karnym (!), straciłby mandat radnego. Ciekawym zbiegiem okoliczności jest to, iż przed skierowaniem aktu oskarżenia przez szefa agencji informacyjnej Radia MAKS, Ciesielczyk wielokrotnie podważał publicznie obiektywizm tej rozgłośni, podając jako przyczynę fakt, iż pełnomocnikiem komitetu wyborczego obecnego prezydenta Bienia, była synowa Prezesa tego radia, Krystyny Łatała, a tuż po wyborach Bień mianował Agnieszkę Kawę, córkę innego współwłaściciela Radia MAKS, na stanowisko Dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta. Ciesielczyk twierdził, że Kołdrasowi chodzi o pozbawienie go mandatu radnego, zwłaszcza, iż radny kwestionował wcześniej zasadność opłacania przez spółkę Skarbu Państwa - Zakłady Azotowe audycji w tej rozgłośni. W tym samym czasie Bień zwalniał te zakłady z wielomilionowych zaległości podatkowych wobec miasta, które samo znajduje się w ciężkiej sytuacji finansowej. A więc praktycznie z kieszeni podatnika polskiego, w tym tarnowskiego, finansowane były audycje w prywatnej rozgłośni MAKS. Ciesielczyk zwracał uwagę, iż rzecznikiem prasowym Zakładów jest osoba, która pracował wczesniej dla Radia MAKS !.
I co się wydarzyło w Sądzie? 15 stycznia 2004 zapadł w końcu wyrok, w wyniku którego nie udało się jednak pozbawić Ciesielczyka mandatu, a sam Kołdras będzie musiał pokryć aż 2/3 kosztów sądowych, co go na pewno nie ucieszyło. Ciesielczyk został bowiem uniewinniony ze wszystkich zarzutów, a w przypadku tylko jednego z nich nastąpiło umorzenie i tym samym Ciesielczyka Sąd nie skazał (chyba ku rozpaczy nie tylko Kołdrasa).
Należy podkreślić, że cała sprawa sądowa została utajniona przez Sąd – po prostu wyłączono jej jawność na podstawie kk.
Wyrok oczywiście nie jest prawomocny. Choć jest on korzystny dla radnego, Ciesielczyk zapowiedział apelację, by także w jednym w/w przypadku umorzenie zastąpić uniewinnieniem, co będzie miało praktycznie raczej charakter tylko symboliczny.
Ale to nie koniec prób pozbawienia niewygodnego radnego mandatu. Kilka dni po podpisaniu przez Bienia umowy z tarnowską telewizją kablową, na mocy której miasto (czyli podatnik tarnowski) płaciło tej telewizji za realizację konkretnych programów – czyli podatnik finanoswał audycje prywatnej telewizji – telewizja ta oraz 2 jej dziennikarzy skierowało podobny akt oskarżenia przeciwko Ciesielczykowi (z art. 212 kk). O pikantnych szczegółach tej sprawy na razie nie możemy pisać, gdyż ona także została utajniona (wyłączono jawność na podstwie kk). W tym miejscu godzi się przypomnieć, że nawet moskiewskie procesy w latch 30-tych były jawne!
Radny Ciesielczyk krytykował wydawanie publicznych pieniędzy na programy w prywatnej telewizji i dlatego twierdzi, że także i wtym przypadku chodzi o pozbawienie mandatu niewygodnego radnego. Przypomnijmy, że niedawno sąd tarnowski umorzył sprawę przeciwko policjantom, którzy fałszowali dokumenty.
Rok wcześniej Ciesielczyk wygrał ze Strażą Miejską, którą chciał zlikwidować, a ta wytoczyła mu kilka procesów. Po wielu miesiącach i wielu sprawach sądowych, Ciesielczyka jednak nie skazano i nici wyszły z próby pozbawienia go mandatu. Za te wielomiesięczne sprawy sądowe płaci oczywiście podatnik polski ! Niech żyje „sprawiedliwość Rzeczypospolitej Dwa i Pół”.
Pod koniec stycznia 2004 z kolejną serią wykładów odwiedził USA dr Marek Ciesielczyk, korespondent europejski chicagowkiej rozgłośni WPNA, politolog, v-ce Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie. Poniżej prezentujemy tezy jego prelekcji:
Czy Polska roku 2004 to „republika kartoflana” ?
Kilka tygodni temu na terenie Prokuratury Rejonowej w Katowicach dziennikarze prywatnej telewizji TVN przeprowadzili i sfilmowali ukrytą kamerą akcję wręczania łapówki prokuratorowi Mirosławowi M. W zamian za przyjęcie kilku tysięcy złotych prokurator ten przy współudziale swej bezpośredniej przełożonej w tejże prokuraturze zobowiązał się umorzyć sprawę przeciwko człowiekowi, który dzięki pomocy TVN sfilmował całą operację i tym samym dostarczył dowodów policji oraz sądowi. Telewizja TVN zaprezentowała następnie całe nagranie. Prokurator Mirosław M. rozmawiając z człowiekiem, od którego wcześniej przyjął już pierwszą ratę łapówki za umorzenie sprawy, w pewnym momencie w „subtelny” sposób żąda od niego więcej pieniędzy: „Szefowa mówi mi tak: ‘A po co panu biegły. Niech pan to w cholerę umorzy’. Przy tym założeniu, że pan w to jakoś zainwestuje. A jak się pokrzywdzeni zażalą, to wtedy powołamy biegłego, który już jest ustawiony (…) Tak, że choćby ta sprawa przy najgorszym scenariuszu wracała 5 razy, to ja 5 razy ją będę umarzał. (…) Czy pan jest przygotowany, żeby to umorzenie w ten sposób zakończyć?”. W tym momencie prokurator zażądał kilku tysięcy złotych łapówki dla siebie i dla swojej szefowej, mówiąc: „Tyle pan dołoży i na tym się sprawa kończy. (…) Ja z szefową rozmawiałem. Kazała mi natychmiast pisać umorzenie w tej sprawie”. Gdy człowiek, który miał wręczyć łapówkę i równocześnie filmował całe wydarzenie, spytał, czy aby na pewno sprawa zostanie umorzona za kilka tysięcy złotych, skorumpowany prokurator „Rzeczypospolitej Dwa i Pół” odpowiedział: „Nikt mnie nie zmusi do napisania aktu oskarżenia. Już jest wszystko w porządku. Ja z tym (z łapówką, przyp.M.C.) zaraz pójdę do szefowej. Szefowa wie o tym, że pan miał dzisiaj być”.
Kilkanaście minut po wręczeniu łapówki do gabinetu prokuratora wkroczył oddział specjalny policji, co także zostalo sfilmowane i zaprezentowane Polakom w telewizji. Ponieważ znalezione w portfelu prokuratora w czasie rewizji banknoty były wcześniej znaczone, Mirosławowi M. bez trudu udowodniono przyjęcie łapówki. Wkrótce po tym wydarzeniu skorumpowany prokurator rzekomo usiłował popełnić samobójstwo i starał się udowodnić, że jest chory psychicznie, by uniknąć odpowiedzialności karnej. Kilkanaście miesięcy wcześniej jeden z tygodników polskich, (a nie organy ścigania!) ujawnił, iż prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, Jerzy Hop, (pseudonim - „książe śląski”) , przyjął w sumie w formie łapówek ponad 1 milion złotych ! Mimo, iż inna gazeta udowodniła z kolei, że prokurator C. z Inowrocławia przyjmował regularnie łapówki od kilkunastu lat, Sąd Dyscyplinarny dla prokuratorów nie chce uchylić mu immunitetu, co uniemożliwia postawienie go przed sądem. Sprawa ta trwa już kilkanaście miesięcy. Skorumpowanego prokuratora chroni solidarność zawodowa. Telewizja TVN zaprezentowała niedawno materiał filmowy, z którego jasno wynika, iż jeden z ławników sądu w Częstochwie przyjął łapówkę w wysokości 50.000 zł i twierdził przed ukrytą kamerą, iż w tym sądzie jedynie dwóch sędziów „nie bierze”. Jedna z polskich gazet ujawniła, iż kilku prokuratorów oraz kilkunastu policjantów z Wrześni jest podejrzanych o współpracę z gangiem Rafała W. oraz morderstwo prostytutki w czasie jednej z imprez organizowanych regularnie przez gangstera dla prokuratorów i policjantów.
Pod koniec grudnia ub. roku rozpoczął się proces burmistrza Niepołomic, Stanisława Kracika (poprzednio UW, teraz związany z Maciejem Płażyńskim, jednym z twórców Platformmy Obywatelskiej). Kracik oskarżony jest o niegospodarność i nadużucie uprawnień podczas sprawowania funkcji publicznej. Na początku tego roku do dębickiego z kolei sądu trafił akt oskarżenia przeciwko synowi burmistrza Dębicy, Brzostowskiego (b.posła SLD). Zarzuca mu się uporczywe naruszanie praw pracowniczych. Dzięki temu syn burmistrza „zaoszczędził” ponad 2 miliony złotych. Nieco wcześniej Centralne Biuro Śledcze zatrzymało samego burmistrza. Przy okazji okazało się, iż zgromadzony przez tego polityka majątek wart jest miliony dolarów.
Przy tego typu aferach drobnostką wydać się może zatrzymanie przez policję radnego Sejmiku Województwa Małopolskiego z ramienia Ligi Polskich Rodzin, Czesława Kwaśniaka z Tarnowa, który pijany prowadził samochód. Następnie tłumaczył się, że stosuje zaleconą mu przez lekarzy „kurację piwną” ! LPR nie wykluczyła Kwaśniaka ze swych szeregów! Kilka tygodni później inny radny z LPR, tym razem z Rady Miasta Krakowa, został zastrzymany, gdy pijany rozbił samochód na ulicach Krakowa. W pojeździe znajdował się również pijany radny Rady Miejskiej w Tarnowie z ramienia PiS i PO. Na szczęście radni rozbili się o płot, a nie człowieka.
Po tym gdy media centralne ujawniły, że firma przepisana na żonę tarnowskiego posła PO, Aleksandra Grada, wygrała wart kilka milionów złotych przetarg ogłoszony przez państwową agencję, kontrolowaną przez podkomisję sejmową, której przewodniczył sam poseł Grad, Platforma Obywatelska zamiast potępić Grada, wybrała go na szefa swej organizacji w całej Małopolsce ! Niedawno Platforma Obywatelska ustami Jana Marii Rokity apelowała o oszczędności budżetowe i proponowała odebranie tzw. „trzynastek” parlamentarzystom. 10 lat temu, gdy szefem Urzędu Rady Ministrów za czasów premier Suchockiej był nie kto inny tylko Jan Maria Rokita, rząd ten będąc praktycznie niekontrolowany po rozwiązaniu Sejmu, zdając sobie sprawę, że odchodzi w niebyt polityczny, przyznał sobie sam astronomiczne premie ! Kto dzisiaj o tym pamięta, że współodpowiedzialnym za to był Jaś Rokita ?
Za kilka miesięcy Polska stanie się członkiem Unii Europejskiej. W roku 2002 Produkt Krajowy Brutto na głowę mieszkańca Polski stanowił zaledwie 41% średniej w Unii. Na tym niskim poziomie utrzymywał się od roku 1999, co jest matematycznym dowodem na stagnację gospodarczą w Polsce od wielu już lat. Dla porównania w 2002 roku PKB na głowę mieszkańca Słowenii, wynosił 69% średniej unijnej, Czech – 62%. W 1999 roku wskaźnik ten dla byłej republiki sowieckiej – Estonii – wynosił tylko 35%. W roku 2002 Estonia prawie dogoniła Polskę, uzyskując wskaźnik 40%. Nawet najuboższa wśród państw-kandydatów Łotwa zdołała w tym samym czasie poprawić ten wskaźnik z 30 na 35% ! PKB na mieszkańca Słowacji wynosił w 2002 roku 47% średniej unijnej, Węgier – 53%, Cypru – najbogatszego państwa-kandydata - 76%, Malty – 69%. Najbiedniejszymi członkami UE są teraz Grecja i Portugalia (po 71%) oraz Hiszpania (86%), najbogatszymi – Luksemburg (189%), Irlandia (125%), Dania (113%). Już za kilka miesięcy to Polska i 3 państwa bałtyckie będą najbiedniejszymi państwami Unii Europejskiej.
Gdyby dzisiaj odbyły się wybory do Sejmu, PO uzyskałaby 20-26% głosów (wg. badań OBOP i CBOS z grudnia 2003), SLD 16-18%, Samoobrona 16-12%, PiS 13-12%, LPR 9%, PSL 8-7%. Czy za kilkanaście miesięcy Polacy świadomi tego, iż żyją w państwie przypominającym dzięki działaniom klasy politycznej „republikę bananową” lub mówiąc bardziej precyzyjnie – „republikę kartoflaną” – zechcą uczestniczyć w wyborach parlamentarnych? Jeśli bezpośrednio po wejściu do UE pogłębi się zubożenie Polaków (a wszystko na to wskazuje), jest wysoce prawdopodobne, iż w wyniku kolejnych wyborów parlamentarnych w naszym kraju nie będzie można utworzyć stabilnej większości rządzącej. Czy Polska skazana jest wobec tego rzeczywiście na los „republiki kartoflanej”, czy też będziemy w stanie usunąć na zawsze ze sceny politycznej tych, którzy w ciągu ostatnich 14 lat zamiast III RP stworzyli republikę Rywinów?
Marek Ciesielczyk
Autor to doktor politologii Uniwerstytetu w Monachium, wykładowca sowietologii w University of Illinois w Chicago, Fellow w Uniwersytecie Unii Europejskiej we Florencji, pracownik naukowy w Instytucie Nauk Politycznych w Bonn, autor pierwszej w języku polskim książki na temat KGB, Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie, w tym roku biogram dr. Ciesielczyka znajdzie się w encyklopedii Huebnera (wśród not biograficznych ok. 10.000 najbardziej znanych i wpływowych osobistości w Polsce), co jest ze strony tego szwajcarskiego wydawnictwa „wyrazem uznania i szacunku dla dokonań prezentowanej osoby”.
W sobotę, 31 stycznia 2004, o godz. 5:oo pm, w siedzibie SWAP, 6005 W.Irving Pk Rd w Chicago, odbędzie się spotkanie z dr. Ciesielczykiem
*******************************************
Białoruś medialna a’la prezydent Bień
Tekst wystąpienia radnego Ciesielczyka na sesji Rady Miejskiej w dniu 18 grudnia 2003:
Na prośbę tarnowian, którzy obserwują nasze sesje za pośrednictwem telewizji kablowej, pragnę przypomnieć, iż w momencie, gdy na ekranach widzicie Państwo ścianę, lustro, sufit lub ogólny obraz sali, głos zabiera radny Ciesielczyk, traktowany w ten sposób w ramach swego rodzaju „białorusi medialnej”, funkcjonującej w Tarnowie m.in. za sprawą prezydenta Bienia.
Od 10 lat jestem radnym w Tarnowie. Na dzisiejszej sesji dojdzie – moim zdaniem – do największego skandalu w historii samorządu tarnowskiego – ze względu na historię, uzasadnienie i sposób głosowania, którego będziecie Państwo świadkami, punktu porządku sesji, dotyczącego wniosku spółki FRED o budowę nowego supermarketu koło już istniejącej ELEI. Ale o szczegółach będę mówił później. (do dyskusji na sesji nie doszło, gdyż prezydent Bień wycofał swój wniosek w sprawie FREDA, jako że nie był w stanie nakłonić 13 radnych do głosowania „za”; patrz następny tekst )
W ostatnich dniach odwiedziliśmy kilka szkół, które chce zlikwidować prezydent Bień. Spotkaliśmy się z rodzicami i nauczycielami. W imieniu tych ludzi, którzy oczekiwali, że na spotkaniach tych pojawi się także sam pomysłodawca likwidacji, prezydent Bień, chciałbym spytać pana prezydenta, dlaczego po raz kolejny zachował się pan tchórzliwie, schował po prostu głowę w piasek i mimo wcześniejszych zapowiedzi (nawet podczas mszy) zdezerterował i nie pojawił się z nami na tychże spotkaniach? Gdzie była w czasie tych gorących dyskusji wiceprzewodnicząca Komisji Oświaty, radna z klubu prezydenckiego – pani Anna Mach? Gdzie byli pozostali radni z ugrupowania prezydenta? Tego typu zachowanie prezydenta Bienia to przejaw lekceważenia nie tyle radnych, co oczekujących na prezydenta rodziców i nauczycieli. Uczestnicy dyskusji na temat nieodpowiedzialnego projektu pana Bienia mogą potwierdzić, iż atmosfera na spotkaniach każe przypuszczać, iż gdyby pojawił się na nich prezydent Bień, zostałby po prostu „wywieziony na taczkach” – w sposób symboliczny oczywiście. Może tego właśnie się obawiał?
Panie prezydencie, w ciągu roku wielokrotnie tchórzliwie chował się Pan za kibicią dziennikarzy, takich choćby jak pan Janiszewski. Stworzona przez pana „białoruś medialna”, o której już wspominałem, chroni Pana jednak coraz to gorzej. Nadchodzi czas, by stanął Pan przed ludźmi z podniesioną przyłbicą.
1 grudnia w Radio MAKS po raz kolejny znieważył Pan swych adwersarzy, sugerując, iż używają oni wobec członków Pana obozu politycznego określeń typu „złodziej”, „bandyta”, co jest po prostu zwykłym kłamstwem. Zdumiewa tego typu słownictwo w ustach prezydenta miasta. Widocznie trudno Panu używać innego języka niż ten, którego Pan używał w pierwszej kadencji np. pod adresem radnego – kobiety – pani Kolasińskiej i z powodu którego nieco później 2/3 radnych, w tym Pana najlepsi koledzy – odwołali Pana z funkcji prezydenta miasta. Dziwi brak reakcji ze strony Przwodniczącego Rady Miejskiej, który pozwala na znieważanie radnych w mediach.
Obecnie, – nie dziesiątki, lecz setki tarnowian, zgłaszają się do mnie z deklaracją pomocy przy zbieraniu podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania Mieczysława Bienia z funkcji prezydenta miasta. Po roku rządów p.Bienia tarnowianie przekonali się bowiem na własnej skórze, że prezydent nie ma żadnej koncepcji rozwoju miasta, jego polityka to chaos i wywoływanie niepotrzebnych konfliktów społecznych. Coraz więcej tych, którzy głosowali na ugrupowanie p.Bienia „Nasz Dom”, mówi, że to „ich dom”, że inny człon nazwy bieniowego obozu -„platforma” wcale nie jest obywatelska, a w Tarnowie „prawo i sprawiedliwość” - także występujące w nazwie klubu radnych p.Bienia – to „bezprawie” (choćby odebranie dodatków motywacyjnych dla nauczycieli) oraz niesprawiedliwość (choćby próba likwidacji tego, co najważniejsze – przyjaznego dla dzieci i młodzieży - środowiska szkolengo czy zwolnienie przez prezydenta Bienia 20 urzędników z wyższym wykształceniem, podczas, gdy w Urzędzie Miasta prawie 60 procent zatrudnionych nie posiada wyższego wykształcenia!) Czy tak ma wyglądać urząd miasta Tarnowa w 21 wieku w przeddzień wstąpienia Polski do Unii Europejskiej?
Opozycja zdaje sobie sprawę, iż proces kneblowania jej ust będzie postępował. Opozycja pragnie jednak poinformować pana Bienia, iż po roku bezskutecznych prób porozumienia i kompromisu z prezydentem, podejmie działania – mieszczące się oczywiście w modelu państwa prawa – lecz na tyle spektakularne, iż skutecznie przełamana zostanie bariera cenzury, która dotychczas uniemożliwiała informowanie tarnowian o prawdziwym obliczu prezydentury pana Bienia.
I jeszcze jedna uwaga – po Tarnowie krąży dowcip – „Czym się różni klub radnych od klubu piłkarskiego? Właściwie niczym – i tu i tu możliwy jest transfer zawodników”.
********
Dialektyka marksistowska prezydenta Tarnowa
W roku 1994 tarnowska spółka FRED, wydawca lokalnego tygodnika TEMI, nabyła od gminy miasta Tarnowa grunt między osiedlami Westerplatte i Jasna - o powierzchni 4.0738 ha w użytkowanie wieczyste w drodze przetargu – za cenę 467 900 zł, tj. średnio licząc – 11,49 zł / m2. Na części tego gruntu powstał następnie supermarket BILLA, który dziś nazywa się ELEA. W roku 1996-97 1 m2 gruntu przeznaczonego pod BILLĘ kosztował 34,23 zł. W wyniku aktualizacji pod koniec 2002 roku – 1 m2 tego gruntu kosztował już 186 zł – czyli ok. 18 razy więcej niż pierwotnie. Na pozostałej części gruntu spółka FRED zobowiązała się notarialnie wybudować place zabaw, parkingi etc. Do dzisiaj teren ten nie został jednak zagospodarowany przez spółkę FRED zgodnie z umową notarialną. Miasto oskarżyło spółkę w NSA i wygrało, uzyskując dodatkową opłatę roczną z tytułu niezagospodarowania w terminie nieruchomości gruntowej. Ciekawą jest rzeczą, iż przetarg, w wyniku którego grunt dostał się w ręce FREDA, odbył się 7 lipca 1994 roku, tj. zaledwie 5 dni po pierwszej sesji nowej Rady Miejskiej, gdy nie miała ona jeszcze wystarczającej wiedzy na ten temat. Prezydentem był wówczas Mieczysław Bień, który dziś jest ponownie prezydentem Tarnowa i – jak w dalszej części zostanie udokumentowane – chce znowu – po 10 latach - pozwolić FREDOWI zrobić znakomity interes. Trzeba dodać, iż w przetargu w 1994 roku FRED był jedynym oferentem, a przewodniczącym komisji przetargowej był ówczesny (i obecny zarazem!) wiceprezydent miasta, Andrzej Sasak.
W wyniku decyzji NSA, spółka FRED płaci gminie miasta Tarnowa kary za niewybudowanie placów zabaw (teraz ma to być ok. 60.000 zł rocznie) , licząc, iż w końcu będzie mogła na tym terenie wybudować potężny supermarket.
Dowody: informacje powyższe zawarte są w pismach Prezydenta Tarnowa, znak: WOP.A.0058-/29-37/03 oraz jego zastępcy – znak: KRM.0058/10/2002.
W dniu 13.10.2003 na Komisji Rozwoju Rady Miejskiej w Tarnowie Prezydent Mieczysław Bień za pośrednictwem kierownika Pracowni Urbanistyki, Jacka Czarnika oraz dyr. Banacha wystąpił przeciw budowie supermarketu przez spółkę FRED pomiędzy os. Westerplatte i Jasna:
“….zaprezentowaliśmy stanowisko w sprawie zakazu budowy obiektów handlowych o powierzchni sprzedażowej powyżej 2000 m kw. na obszarze położonym w rejonie Al.Jana Pawła II, w pobliżu supermarketu ELEA. Uważamy, że ten market w pełni “konsumuje” potrzeby lokalnej społeczności i wybudowanie drugiego supermarketu (zgodnie z wnioskiem firmy “Fred”) doprowadziłoby do powstania centrum handlowego, z jakim mamy już do czynienia w Tarnowie przy ul. Błonie. To centrum pogorszyłoby warunki życia mieszkańców osiedli Jasna I, Jasna II i III oraz ul. Westerplatte. (…) opisane działki powinny być wykorzystane jako zaplecze rekreacyjno-sportowe dla pobliskich osiedli oraz przeznaczone na podstawowe usługi. Nie możemy się zgodzić na budowę kolejnego wielkiego sklepu również ze względu na układ komunikacyjny w tym rejonie miasta. (…) Dyrektor A.Banach stwierdził, że z tych właśnie względów należy w formie uchwały wprowadzić zakaz budowy obiektów wielkopowierzchniowych na tym obszarze. (…) Dyrektor A.Banach powiedział, że tamten pomysł (wykonanie dojazdu od pobliskiego ronda do planowanego centrum handlowego) nie był najlepszy i dobrze, że nie doszło do jego realizacji. Miasto podpisało z inwestorem umowę o sprzedaż prawa użytkowania wieczystego terenu, na którym pierwotnie miał powstać plac zabaw, parkingi itp. Dopiero potem pojawił się projekt, aby na tej działce wybudować supermarket. W ten sposób cały teren zostałby przeznaczony na handel i nie byłoby miejsca na zaplecze dla pobliskiego osiedla.”
W dniu 13.10.2003 także Komisja Ekonomiczna poparła wniosek Prezydenta Bienia o zakazie budowy supermarketu: “Lokalizacja obiektu wielkopowierzchniowego pozostaje w sprzeczności z założeniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i programu funkcjonalnego zespołu zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej” – stwierdził m.in. p. Czarnik.
dowody: cytaty pochodzą z protokołu z Komisji Rozwoju oraz Komisji Ekonomicznej z 13.10.2003
Kilka tygodni później prezydent Bień nagle zmienił zdanie, pisząc w połowie grudnia 2003 w „Analizie terenu działek nr 77/104 i 77/109 obr.152 w zakresie możliwości przeznaczenia pod budowę obiektu handlowego o powierzchni sprzedażowej powyżej 2000 m kw.”: „Zmiany w zagospodarowaniu przestrzennym terenu poprzez lokalizację wielkopowierzchniowego obiektu handlowego (…) przyczynią się do podniesienia walorów krajobrazowych i ładu przestrzennego terenu. (…) Lokalizacja obiektu handlowego wielkopowierzchniowego (…) podwyższy jakość usług handlowych z korzyścią dla konsumentów (sic!)…”
Prezydent Bień zamówił i zapłacił (pieniędzmi podatnika tarnowskiego) za opinię w tej sprawie, wydaną przez inż. arch. Kazimierza Puchałę, który zawarł w swej „Prognozie skutków budowy obiektu handlowego o powierzchni sprzedażowej powyżej 2000 m2 na środowisko przyrodnicze, komunikację, rynek pracy, istniejącą sieć handlową oraz zaspokajanie potrzeb konsumentów” szereg sprzecznych ze sobą stwierdzeń: „Realizacja lokalizacji obiektu wielkopowierzchniowego spowoduje pewne zmiany wśrodowisku przyrodniczym terenu nieuniknione przy lokalizacji i funkcjonowaniu inwestycji. (...) realizacja przedsięwzięcia będzie skutkować: emisją zanieczyszczeń do powietrza: emisja zanieczyszczeń z procesów grzewczych, emisja zanieczyszczeń ze spalania paliw w silnikach pojazdów, emisją zanieczyszczeń i zakóceń środowiska wodnego: wytwarzanie ścieków socjalno-bytowych, emisja ścieków opadowych z dróg, parkingów i placów, naruszenie stosunków wodnych przez drenaż wód gruntowych, zmniejszenie infiltracji (poprzez zaizolowanie terenu zainwestowaniem oraz funkcjonowanie kanalizacji deszczowej) i wzrost parowania, zagrożenie gleb: likwidacja pokrywy glebowej i przekształcenia fizykochemicznych właściwości gleb, przekształcenie powierzchniowych struktur geologicznych spowodowane robotami ziemnymi, wytwarzanie odpadów komunalnych, opakowaniowych, z przetwórstwa żywności oraz z oświetlenia fluorescencyjnego (odpad klasyfikowany jako niebezpieczny), zagrożenie hałasem: emisja hałasu ze żródeł ruchomych – pojazdów osobowych i dostawczych. (…) Resumując, można stwierdzić, że realizacja centrum usługowo-handlowego powodować będzie zagrożenia dla wód powierzchniowych i podziemnych, powietrza oraz klimatu akustycznego. „ Następnie architekt opłacony przez Prezydenta Bienia, który nagle zaczął popierać budowę supermarketum, stwierdza coś przeciwnego: „Emitowane zagrożenia nie wpłyną negatywnie na środowisko przyrodnicze omawianego terenu i sąsiednie obszary”. Inż. Puchała pisze: „Lokalizacja obiektu będącego przedmiotem opracowania spowoduje generowanie potoku ruchu wyjeżdżającego i wjeżdżającego łącznie około 400 pojazdów na godzinę w okresie szczytu – głównie samochody osobowe i dostawcze”, a następnie bagatelizuje to zjawisko: „Podłączenie inwestycji do projektowanej drogi O2Kgo2/2 i modernizacja skrzyżowania eliminują potencjalną niedrożność układu drogowego”. Żaden z radnych nie wie, ile Bień zapłacił rzeczoznawcy za tę opinię.
Dowody: wymienione powyżej dokumenty, dostępne w Kancelarii Rady Miejskiej,
ul. Goldhammera 3, 33-100 Tarnów
Dwie rady sąsiadujących osiedli protestują przeciw budowie nowego supermarketu. Załączam kopie tych protestów.
Firma FRED od 6 lat oskarżana jest przez miasto o niewywiązanie się z notarialnych zobowiązań i niebudowanie obiecanych placów zabaw, parkingów etc. Firma FRED przegrywa kolejne procesy z miastem, płaci kary od kilku lat, a teraz nagle domaga się wydania pozwolenia na budowę supermarketu, co spowoduje wzrost ceny gruntu i astronomiczny zysk tej firmy. Dlaczego prezydent Tarnowa Mieczysław Bień nagle zmienił zdanie i teraz chce na to zezwolić? Intrygującym jest, iż za pozwoleniem dla spółki FRED chce głosować grupa radnych, którzy dotychczas programowo zawsze głosowali przeciw budowie innych supermarketów w Tarnowie.
PS
Na sesji 18 grudnia 2003 Bień sam wycofał z porządku obrad punkt dotyczący FREDA. Prawdopodobnie nie mógł znaleźć 13 radnych, którzy poparliby ten projekt. Wróble ćwierkają, że chodzi tu o swego rodzaju “handel wymienny”. Niektórzy radni poprą pomysł na budowę innego supermarketu, a inni – w ramach “rewanżu” – poprą projekt FREDA (?)
*********
Jeszcze dwa dni przed ostatnią sesją Rady Miejskiej prezydent Bień na Komisji Ekonomicznej gardłowal za podniesiem podatków lokalnych, mimo że znał już wtedy negatywną opinię rady gospodarczej, którą – jak na ironię – sam powołał do życia. Proponowana przez Bienia podwyżka, choć przewyższała 10-krotnie wskaźnik inflacji, zapewne zostałaby przegłosowana przez wasalnych wobec prezydenta radnych (na razie nie będę wymienaił ich nazwisk), gdyby nie “akuku”, które pokazał Bieniowi tym razem klub SLD. Mimo tego buntu i tak Bień nie zrezygnował z części podwyżek. Tarnowskich przedsiębiorców uratowała jednak absencja dwóch radnych z Bieniowego obozu. Propozycja przepadła, podwyżek nie będzie. Nie będzie także za dwa lata pieniędzy na kampanię wyborczą prezydenta. Przedsiębiorcy mogli na własnej skórze przekonać się, ile warte są przedwyborcze obietnice kandydata na prezydenta, którego rok temu w telewizji kablowej reklamował kucharz Kuroń (który Bienia widział chyba dwa razy w życiu) oraz jego pies, który z kolei wychodzi z nim na spacer codziennie. Gdy u przedsiębiorców, kupców, rzemieślników pojawi się kolejny pełnomocnik komitetu wyborczego Bienia (ostatnio była to synowa właścicielki Radia MAKS) i poprosi o sponsoring, zapewne pokażą mu gest Kozakiewicza.
W czasach PRL-u gdy jakiś członek nomenklatury ustawicznie się nie sprawdzał, z jego odwołaniem czekano tak długo, jak to tylko było w tamtej epoce możliwe. Gdy go już zwalniano, jednocześnie proponowano mu inne stanowisko. Np. gdy trzeba było zwolnić wiceministra kultury, bo nie wiedział ile, kiedy i z kim można pić, powoływano go np. na stanowisko prezesa zakładu oczyszczania miasta lub gdy tego typu stanowisko nie było wolne, wysyłano go na placówkę dyplomatyczną do Mongolii. Gdy na sesji Rady Miejskiej do dymisji podał się “niezatapialny” – jak się niektórym wydawało - Jerzy Marciniak, który zostawił miejski szpital ze zobowiązaniami finansowymi w wysokości 27 milionów złotych, przypomniał mi się krążący od dawna dowcip: Jeśli PO wygra wybory i geodeta Aleksander Grad (były wiceminister zdrowia) zostanie ministrem kultury, Marciniak (były dyrektor Urzędu Wojewódzkiego) powołany zostanie na stanowisko dyrektora Teatru Starego w Krakowie. Gdy zaś jego koledzy polityczni przegrają za 2 lata wybory samorządowe w Tarnowie, zatrudni ich wszystkich w swoim teatrze, zmieniając tylko jego nazwę na “Groteska”. Druga wersja dowcipu mówi, że Marciniak zostanie wysłany na placówke dyplomatyczną na Przylądek Dobrej Nadziei.
Marek Ciesielczyk
7 listopada 2003 młodzieżówka UPR zorganizowała pierwszą w historii Tarnowa debatę samorządowców (po roku ich działalności). Tarnowskie media jak zwykle zrelacjonowały tę imprezę w taki sposób, by włos z głowy nie spadł prezydentowi Bieniowi. “Klasykowi” w tej materii, redaktor Gazety Krakowskiej, Agnieszce Borzęckiej nie przeszły przez gardło nie tylko nazwiska dyskutantów, takich jak np. Ciesielczyk, ale nawet nie stać ją było na zaniechanie swego rodzaju “cenzury wizualnej”. Tak długo czekała na zrobienie zdjęcia uczestnikom dyskusji, aż Ciesielczyka zasłonił siedzący obok radny. Kropiowska z “Echa Tarnowa”, które od niedawna redagowane jest przez ornitologa amatora – Zygmunta Szycha, posunęła się jeszcze dalej, o czym piszemy niżej w tekście “Knot dla Szycha”. Prowadzone przez tarnowski sąd procesy wytoczone Ciesielczykowi przez krytykowane przez niego media nie są dostępne dla publiczności (swego czasu nawet procesy moskiewskie były “pokazowe” czyli jawne), a mimo to Kropiowska posłużyła się w swym tekście informacjami, które mogła zdobyć jedynie od któregoś z uczestników jednego z tych procesów. Media dyskretnie przemilczały fakt, iż po ostrej dyskusji w Sali Lustrzanej w tajnym sondażu - publiczność oddała najwięcej głosów na Ciesielczyka jako kandydata na Prezydenta Tarnowa oraz na UCZCIWOŚĆ – jako ugrupowanie w Radzie Miejskiej. Czyżby oznaczało to zmierzch ery Bienia jako Prezydenta Tarnowa?
list otwarty – do publikacji jak najbardziej w “Echu Tarnowa”
(a jak nie – to na stronie internetowej www.uczciwosc.org.pl/bez cenzury)
Niedrogi Zygmuncie,
ponieważ nie lubię fikcji, pozwolę sobie zwrócić się do Ciebie w takiej formie, jak to zwykle czynię, tzn. po imieniu, zaś użycie słowa “niedrogi” znajdzie wytłumaczenie w moim liście otwartym, który jak sądzę wydrukujesz w “Echu Tarnowa” nie ze względu na Twoją miłość do prawdy (chyba, że przez duże “P”), lecz chęć zwiększenia sprzedaży tygodnika, który redagujesz od kilku tygodni. Dziennikarka, która od pewnego czasu “robi” u Ciebie za “gwiazdę”, p.Kropiowska, relacjonując debatę radnych i prezydenta Tarnowa, dokonała rzeczy znanej z przeszłości choćby z łam sowieckiej "PRAWDY” czy fal słynnego “Radia Erewań”. Pani Kropiowska nie pisała co prawda o tym, że na Placu Czerwonym rozdają Mercedesy (gdy faktycznie wcale nie chodziło o samochody, lecz rowery i gdy w rzeczy samej nic nie rozdawano, lecz kradziono), ale z pewnością jej tekst byłby sztandarowym w tej legendarnej rozgłośni. Zaś to, iż tego typu “dzieło” znalazło się na łamach redagowanego przez Ciebie tygodnika, upoważnia mnie do przyznania Ci (jak i oczywiście samej autorce) statuetki URBANKA (bo na Urbana Jerzego mimo wszystko jeszcze nie zasłużyłeś). Nagroda ta będzie przyznawana co miesiąc dla największego dezinformatora mediów tarnowskich. Tym razem musisz zadowolić się ½ Urbanka. Sądzę jednak, że ta spółka z p.Kropiowską nie sprawi Ci przykrości.
Redaktor Kropiowska (jeśli określenie to nie jest nadużuciem?) przytaczając wypowiedzi uczestników wspomnianej debaty samorządowców, poświęciła w sumie 139 linijek swego artykułu obszernym cytatom z wypowiedzi przedstawicieli rządzacego Tarnowem obozu (np. prezydenta Bienia, Sasaka, Jelenia, Janika) bądź ich politycznych promotorów (posłów Grada czy Marianowskiej). Zaledwie 17 linijek to cytaty z wypowiedzi przedstwiecieli opozycji (tylko Martyki i Ciesielczyka!) A więc stosunek przedstawionych przez p.Kropiowską opinii rządzącej koalicji do opinii opozycji to 139:17 ! Ugrupowania opozycyjne wobec Bienia (Prawy Tarnów, Uczciwość i LPR) zdobyły przecież w ostatnich wyborach samorządowych ponad 50% głosów. Gdyby p. Kropiowska była naprawdę dziennikarzem, stosunek zaprezentowanych cytatów z wypowiedzi obozu Bienia i opozycji musiałby być 1:1, a nie – jak u Kropiowskiej 8:1 ! Twoja echowa “gwiazda”, Zygmuncie, laureacie nagrody Urbanka, zafałszowała więc rzeczywistość 8-krotnie! Moje wypowiedzi (dobrane przez p.Kropiowską wyjątkowo tendencyjnie) stanowiły zaś zaledwie 3% wszystkich zaprezentowanych, a przecież w wyborach prezydenckich głosowało na mnie ponad 15% tarnowian. Tyle samo wyborców poparło nasze ugrupowanie UCZCIWOŚĆ. P.Kropiowska zafałszowala w tym przypadku polityczną rzeczywistość 5-krotnie!
Tendencyjność autorki widoczna jest od początku do końca jej relacji. Odpowiednio “nastawia” czytelnika już po kilku linijkach swej “erewańskiej twórczości”: “Nie zabrakło, jak zwykle niestety, wzajemnych, często nieuzasadnionych niczym, oprócz nienawiści przeciwników, oskarżeń. (…) w szczególności liderzy Uczciwości, Prawego Tarnowa i LPR, wykorzystali to spotkanie do rzucania oskarżeń w stosunku do przeciwników”. – pisze Kropiowska, zapewne kierowana prawem projekcji. To w jej komentarzach widoczna jest “nienawiść” do wszystkich, którzy nie kochają Bienia. “Zabrakło podsumowania z ich strony (opozycji,przyp.MC): co ich ugrupowania zrealizowały z programów wyborczych “. Kropiowska tak się zagalopowała w swym ataku na opozycję, że zapomniała, iż - by realizować swój program wyborczy, trzeba sprawować władzę, a opozycja – ze swej definicji – takowej nie sprawuje – lecz ją kontroluje. Ale te braki podstawowej wiedzy politycznej można usprawiedliwić wiekiem redaktor Kropiowskiej. W dawnych czasach, gdy pobierała naukę, obowiązkowe były tzw. socjalistyczne nauki polityczne. Kropiowska pisze np. że Ciesielczyk i Łabno skrytykowali prezydenta, nie dając nam szans na prezentację naszych zarzutów, a następnie przytacza obszerną wypowiedź Bienia, która stanowić ma odparcie naszego ataku, którego treści czytelnik nie ma szans poznać. Kropiowska pisze dalej: “Prezydent zaprzeczył też oskarżeniom M.Ciesielczyka, według którego władze oszukują mieszkańców, twierdząc, że nie ma żadnego porozumienia ze związkami zawodowymi w szpitalu…”, gdy tymczasem ja przytaczałem opinię samych związków, które kilka dni wcześniej na łamach Gazety Krakowskiej stawiały zarzuty, które wkłada mi w usta Kropiowska. Autorka relacjonuje jedno zdanie krytyki Jacka Łabno, a następnie – dla erewańskiej równowagi – przytacza 18-linijkowy cytat z obrończej mowy z-cy prezydenta Jelenia. O tak zwanej restrukturyzacji systemu oświaty autorstwa prezydenta Bienia Kropiowska mówi słowami z-cy prezydenta Sasaka, sprytnie pomijając samo jądro krytyki polityki Bienia – tj. brak konsultacji oraz utajnienie prac specjalnej komisji ds restrukturyzacji! Kropiowska pozwala Sasakowi przedstawić panegiryk na cześć tzw. “Doliny Plastikowej”, gdy tymczasem 10.000 miejsc pracy, które obiecywał poseł Grad okazało się taką samą fikcją jak producja silikonowych piersi w tejże dolinie. Kropiowska cytuje posłankę krakowiankę Marianowską (tę z PiS-u, której – jak mówią złośliwi - drogę do Grodu Nieznanego Żołnierza 3 maja i 11 listopada musi wskazywać poseł protektor Grad, idąc z nią w parze): “(…) odpowiadając panu Ciesielczykowi: PiS w Tarnowie ma się dobrze, jest 46 członków partii (…) proszę nie przekazywać takich skojarzeń, które był pan łaskaw przedstawić.” Najzabawniejsze w doborze cytatów przez p.Kropiowską jest to, że czytelnik nie wie, o jakie “skojarzenia” chodzi, gdyż Kropiowska ocenzurowała moją wcześniejszą wypowiedź, na którą powołuje się pani poseł. Przypomina to taktykę TEMI sprzed lat, gdy drukowano atakującą mnie odpowiedź na jakiś mój list, ale tego listu oczywiście nie publikowano!
Swego rodzaju “perełką” intelektualną, cytowaną przez p.Kropiowską jest wypowiedź posła Grada: "I do pana Ciesielczyka. Pan od dłuższego czasu uprawia tutaj swoisty bolszewizm”. Kropiowska komentuje to wystąpienie Grada: “Poseł Grad zarzucił radnym “totalne labidzenie”. W ten to sposób dowiadujemy się dzięki pani Kropiowskiej, że tak naprawdę “bolszewizm” to “labidzenie”. Grad, nazywany przez nieprzychylnych mu dysydentów z Platformy Obywatelskiej, “sprzedawcą nawozów sztucznych z Pleśnej”, był już wiceministrem zdrowia (jak to w Polsce, ma przecież odpowiednie kwalifikacje jako magister inżynier geodeta) tworzy nową oryginalną definicję bolszewizmu, a Kropiowska – labidzenia. W końcu Kropiowska z radością zauważa: “….organizator (debaty) przeprowadził wśród przechodniów na Placu Sobieskiego ankietę. Przepytano 192 osoby. Wynika z nich, że gdyby wybory odbyły się ponownie nadal prezydentem byłby Mieczysław Bień.” Abstrahując od tego, że z tych 192 osób na pewno nie wynika to, o czym pisze Kropiowska (najwyżej z ankiety może to wynikać), echowa “gwiazda” nie zadaje sobie trudu, by poinformować mniej zorientowanych czytelników, że tego tego typu sondaż mógłby być wiarygodny, gdyby próbka ankietowanych wyniosła ok. 1000 osób i gdyby były przepytywane w różnych punkatch Tarnowa. Ale nawet gdyby wziąć pod uwagę te wyniki, to Bień, który uzyskał w tej sondzie ok.29% głosów (tj. mniej niż w ubiegłorocznych wyborach!), nie zostałby prezydentem. Musiałaby się odbyć druga tura wyborów. Nawet gdyby wszyscy ci, którzy chcieli głosować na Bazułę z SLD, zagłosowali wtedy na Bienia, to i tak otrzymałby tylko ok. 40% głosów i w przypadku koalicji pozostałych kandydatów, przegrałby te wybory. Kropiowska pisze na koniec: “Ankietę przeprowadzono także na sali, gdzie największą grupę stanowili zwolennicy Uczciwości. Nie dziwi więc, że tutaj, co nie znalazło potwierdzenia wśród bardziej obiektywnych, ulicznych sondażach, zwyciężył lider tego ugrupowania”. Abstrahując od tego, że Twoja Zygmuncie “gwiazda” nie radzi sobie z naszym językiem i że nie przeszło jej tu przez gardło nazwisko “Ciesielczyk”, stwierdza z pewnością jasnowidza, że na Placu Sobieskiego ludzie są bardziej wiarygodni niż na Sali Lustrzanej.
Zygmuncie, współlaureacie nagrody Urbanka, kilka numerów “Echa Tarnowa”, które zdążyłeś readagować, są na porównywalnym poziomie jak za czasów redaktora kucharza Piszczka. Poza tym upodobniłeś ECHO do innych wasalnych wobec lokalnej władzy mediów. Wyżywasz się na swoich osobistych wrogach – Kosibie, Kupcu, Ciesielczyku (każdy z innej parafii, nawiasem mówiąc) – a nie masz odwagi, by skrytykować lokalną władzę. To, że akceptujesz jawnie nieobiektywną “twórczość” pani Kropiowskiej, potwierdza słuszność twierdzenia, że dziennikarz (a zwłaszcza redaktor naczelny) to zawód dworski. Być może na stare lata zaczęła Ci odpowiadać rola wasala. Ale z tej prostej przyczyny, że – jaki pan, taki kram – sprzedaż redagowanego przez Ciebie pisma – co potwierdzi każdy kioskarz w Tarnowie – jest ok. 10-krotnie niższa nawet od bardzo słabego tygodnika TEMI.
Nie wiem, jak zakończyć ten list, gdyż zarówno “z poważaniem” jak i “łączę wyrazy szacunku” byłoby hipokryzją z mojej strony, więc poprzestanę na:
Marek Ciesielczyk.
Po 4 latach moich ustawicznych żądań zdymisjonowania nieudolnego dyrektora miejskiego szpitala, Jerzego Marciniaka, w końcu na sesji Rady Miejskiej 20 listopada 2003 roku, został zmuszony do podania się do dymisji. Marciniak, poprzednio popierany przez SLD-PSL, pelnił funkcję dyrektora Urzędu Wojewódzkiego w Tarnowie. Dyrektorem Szpitala im. Szczeklika został “z klucza partyjnego”, ale tym razem przy poparciu późniejszego aktywisty Platformy Obywatelskiej, Aleksandra Grada (tego samego, którego żona wygrała przetarg wart kilka milionow złotych zorganizowany przez agencję rządową, kontrolowaną m.in. przez posła Grada!). Po 4 latach rządów Marciniaka w szpitalu, jego zobowiązania finansowe wynoszą ok. 27 milinów złotych.
Czy Bień zdymisjonuje Jelenia ?
Na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie dyrektor Szpitala im. Szczeklika, zwracając się do radnych stwierdził m.in.:
„Nieprawdziwe są oświadczenia (związków zawodowych, przyp. M.C.) , ktore Państwo dostajecie. Sposród 11 osób kierujących w tej chwili związkami zawodowymi, 5 osób, to są pozbawione przeze mnie funkcji kierowniczych. Nie dlatego, że są związkowcami, tylko dlatego, że tych funkcji nie spelniały należycie. Dwie spośród nich to ukarane karami porządkowymi przeze mnie.(…) Aby wrócił spokój i normalne funkcjonowanie w szpitalu, uzgodnilem – jeśli tak mogę powiedzieć Panie Prezydencie, że dzień ostatniego grudnia, będzie ostatnim dniem mojej pracy w szpitalu”.
Po tej wypowiedzi stanowczo zaprotestowałem na sesji Rady Miejskiej przeciwko tej żenującej w sumie próbie dyskredytacji związkow zawodowych w miejskim szpitalu, podjętej przez dyrektora, który nieco wcześniej został skazany prawomocnym wyrokiem sądu w sprawie karnej, a teraz nie ma odwagi podać się z godnością do dymisji, lecz „uzgadnia z Prezydentem…ostatni dzień swej w pracy w szpitalu”, a równocześnie przynaje, że pod jego kierownictwem w szpitalu nie ma ani „spokoju”, ani „normalnego funkcjonowania” i jego odejście ma zapewnić ich powrót.
Gdy przypomniałem z-cy Prezydenta, p.Jeleniowi, że kilkanaście dni wcześniej po prostu okłamal uczestników debaty w Sali Lustrzanej, twierdząc, że związki podpisały porozumienie z dyrekcją szpitala (a co innego wynikało z dostarczonych mi przez związki dokumentów) oraz zażądałem dymisji Jelenia jako nieudolnego wiceprezydenta odpowiedzialnego za katastrofę w tarnowskiej służbie zdrowia, stać go było jedynie na obraźliwe stwierdzenie pod moim adresem (w stylu p.Marciniaka): „A co Pan zrobił w ogóle dobrego dla tego miasta. Chyba tylko wtedy, jak się Pan wyprowadził na jakiś czas za granicę”. Niepokoić więc może fakt, iż miejską służbę zdrowia nadzoruje osoba, która reprezentuje taki poziom intelektualny (a raczej jego brak). Jelenia nie stać nawet na to, by być naprawdę złośliwym. Warto w tym miejscu przypomnieć powiedzenie, że „złośliwość to cecha ludzi inteligentnych”. To tłumaczy chyba zwiotczały „dowcip” wiceprezydenta Tarnowa. Po sesji niektórzy żartowali, iż Jeleń wzorem sowieckich przywódców partyjnych z lat 60-70-tych wprowadzi „miejską” karę dla niepokornych radnych – przymusowy wyjazd za granicę. Jako że już w korytarzu usłyszałem z ust z-cy Prezydenta Miasta, Jelenia, że wcale nie chce mnie zmusić do wyjazdu do USA, lecz do Dębicy (jest tam zakład psychiatryczny), mogę przypuszczać, iż Jeleń zastosuje jednak karę wobec dysydentów – nie będzie faktycznie zmuszał do emigracji, lecz wzorem Breżniewa, może zamykać opozycjonistów do zakładów psychiatrycznych.
Przypomnijmy, iż Andrzej Jeleń – mimo że przez 4 lata był radnym, a nawet przez pewien czas wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej – nie został ponownie wybrany do Rady Miejskiej w 2002 roku. Wyborcy pokazali mu gest Kozakiewicza i oddali w znacznie większym okregu wyborczym niż 4 lata wczesniej, mniej głosów na Jelenia. W normalnym państwie demokratycznym kariera polityczna Jelenia zostałaby zakończona. W Polsce Jeleń mógł zostać zastępcą Prezydenta Tarnowa dzięki nominacji dokonanej przez Mieczysława Bienia.
W związku z tym, iż nowy dyrektor szpitala, p.Kuta nie został wyłoniony w drodze konkursu, lecz powołany został przez Bienia, pozwolę sobie wyrazić mój sprzeciw wobec tej decyzji, uważając, iż powinien odbyć się konkurs.
PS
Po 4 latach odniosłem Pyrrusowe zwycięstwo. Marciniak w końcu musial podać się do dymisji, ale nastąpiło to 4 lata za późno. Teraz, gdy zadłużył szpital, jest wysoce prawdopodobne, że zostanie on zlikwidowany. Oficjalnie likwidacja ta nazywać się będzie “połączeniem z nowym szpitalem”. Pacjenci będą mieli problem z dostaniem się do tego typu szpitala (nastąpi redukcja liczby łóżek), a pracę starci kilkuset pracowników starego szpitala.
Marek Ciesielczyk
PPS
Teraz radnym opozycyjnym nie pozostaje nic innego jak podjęcie próby wymuszenia na prezydencie Bieniu dymisji niesprawnego intelektualnie i organizacyjnie zastępcy, który jest współodpowiedzialny za kryzys w miejskim szpitalu. Choć opozycja w Radzie Miejskiej dysponuje tylko 12 głosami (po zdradzie radnego Munadły z “Prawego Tarnowa”, który głosuje prawie zawsze tak jak grupa Bienia (tj. POPiS) oraz SLD, czasem jest w stanie zmusić Bienia do ustępstw, jak na ostatniej sesji, gdy zabrakło 2 radnych Bieniowych. W odpowiedniej chwili opozycja byłaby więc w stanie faktycznie wymusić na Bienia dymisję Jelenia. Należy w tym miejscu przypomnieć, iż udało się to zrobić w przeszłości w przypadku potężnego kilka lat temu Jerzego Hebdy, który został zmuszony do wycofania się z Zarządu Miasta, gdy prezydentem był Roman Ciepiela, a w Radzie działała 1-osobowa opozycja pod “nazwą” Marek Ciesielczyk.
Czy przedsiębiorcy tarnowscy pokażą Bieniowi gest Kozakiewicza za 2 lata ?
Prezydent nazwany Neronem
Prezydent Tarnowa Mieczysław Bień, wbrew obietnicom wyborczym, zaproponował zwiększenie podatków lokalnych. Wzrost ten miał być 10 razy większy niż wskaźnik inflacji ! SLD, naciskany przez Izbę Rzemieślniczą, wymusił na Bieniu wycofanie się z części podwyżek, a na sesji Bienia spotkała kolejna niemiła niespodzianka. Na wniosek Ciesielczyka radni Uczciwości, Prawego Tarnowa i LPR odrzucili także te pozostałe propozycje podwyżek podatków i tym samym podatki pozostaną w Tarnowie na dotychczasowym poziomie. Gdy za 2 lata pełnomocnik komitetu wyborczego Bienia (rok temu była to synowa właścicielki Radia MAKS, Krystyny Latałowej) będzie prosił przedsiębiorców tarnowskich o sponsoring, miejmy nadzieję, że ci pokażą mu gest Kozakiewicza.
Bień chce znowu zlikwidować szkoły tarnowskie – m.in. podstawówki nr 11, 12, 8 albo 5. Radni otrzymali mnóstwo protestów. Rodzice w jednym z listów tego typu porównali Bienia do Nerona, który uważał że spalenie Rzymu przyniesie korzyści. Bień chce likwidować szkoły, przdszkola, a nawet amfiteatr. Na szczęście ktoś wybił mu to z głowy. Jak wiadomo, Neron prześladował chrześcijan, Bień prześladuje medialnie swych adwersarzy (m.in. kupując sobie przychylność dziennikarzy, o czym mowa w innym miejscu i stosując cenzurę). Neron zamiast chleba dawał ludowi igrzyska. Bień zamiast chleba oferuje tarnowianom “igrzyska europejskie”, takie jak np. piknik europejski czy druk swego zdjęcia za pieniądze podatników.
************************************************
SPROSTOWANIE:
W związku z uzyskaną w dniu 14 listopada 2003 informacją, iż w Tarnowie mieszka druga osoba o nazwisku BARBARA CHORĄŻY, o której mowa w ulotce pt „Jak zabić radnego Ciesielczyka?”, pragniemy poinformować, iż wszystkie informacje w tejże ulotce, które dotyczą pani Barbary Chorąży odnoszą się do 30-letniej kobiety, która poprzednio mieszkała pod adresem Lwowska 35/31, a później – Lwowska 65/68 i która w wyjątkowo bezczelny sposób oszukała wielokrotnie żonę dra Marka Ciesielczyka, najpierw w podstępny sposób wyłudzając od niej podpisanie umowy najmu mieszkania, a następnie nie płacąc żadnego rachunku. Przyczyną nieporozumienia jest zarówno ustawiczne podawanie przez Barbarę Chorąży nieprawdziwych adresów, jak i ukrywanie (do dnia dzisiejszego) obecnego jej adresu.
Druga Pani Barbara Chorąży zamieszkała obecnie przy ul. Żydowkiej 5 nie ma nic wspólnego ze sprawą, jest osobą starszą, uczciwą i szanowaną, jak nas zapewniają ludzie, którzy ją znają, w odróżnieniu do „bohaterki” ulotki (tej z ulicy Lwowskiej), która – by uzupełnić dotychczasowe o niej informacje, odwiedza obecnie zakład karny, w którym umieszczony inny „bohater” tej historii – osoba, która przedstawiała się policji jako „konkubent” pani Chorąży (tej z Lwowskiej).
Zbieżność nazwisk mogła narazić oczywiście panią Barbarę Chorąży (z ulicy Żydowskiej 5) na nieprzyjemności, jako że wszystkie inne dane dotyczące pani Barbary Chorąży (tej zamieszkałej poprzednio przy ulicy Lwowskiej 35/31) są prawdziwe.
Serdecznie przepraszamy panią Chorąży z ulicy Żydowskiej, jeśli zaistniała sytuacja naraziła ją na jakiekolwiek nieprzyjemności.
Redakcja ulotki
PS UCZCIWOŚĆ
************************************************
Czym się różni polityk od muchy ?
czyli o tym, jak od 10 lat nie można zniszczyć Ciesielczyka
Gdy po powrocie z emigracji (w RFN, USA, Włoszech, Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkałem w sumie kilkanaście lat bynajmniej nie jako Gastarbeiter, lecz najpierw jako doktorant, później pracownik naukowy i akademicki wykładowca oraz publicysta), utworzyłem w swoim rodzinnym mieście – Tarnowie na przełomie 1993 i 1994 roku lokalne ugrupowanie samorządowe „ALTERNATYWA”, dość szybko „władze” zaczęły mnie postrzegać jako groźnego rywala, który może rozbić rządzący tym miastem układ. Wszystkie cztery władze opanowane były wówczas przez ludzi o mentalności wyrzeźbionej w czasach totalitarnego systemu i to niezależnie od tego, z jakim ugrupowaniem się identyfikowali (np. czołowym działczem tarnowskiej „Solidarności” był były członek egzekutywy PZPR w jednym z dużych przedsiębiorstw tarnowskich, a wśród rzekomo „nowych” dziennikarzy można było spotkać ludzi, którzy kilka lat wcześniej pisywali panegiryki na cześć komunistycznej Służby Bezpieczeństwa).
Tarnowska nowa nomenklatura, która dopchała się do lokalnego „koryta” na fali solidarnościowej, nie bardzo wiedziała, jak pozbyć się ze sceny politycznej takiego człowieka jak ja, z jednej strony – ze „styropianową” – było nie było - przeszłością (byłem przecież dość znanym działaczem antykomunistycznym jeszcze jako student w latach 70-tych i tego nie dało się podważyć na nieszczęście mych ówczesnych wrogów), z drugiej zaś – pozbawionego zawziętości ówczesnych antykomunistów (którzy często na takich tylko pozowali, gdyż ich przeszłość świadczyła o czymś innym). „Oszołoma” nie bardzo można było ze mnie zrobić, gdyż stał za mną zdobyty na mochijskim uniwersytecie tytuł doktora oraz kariera naukowa na Zachodzie (byłem w końcu Visiting Professor na University of Illinois w Chicago, Fellow na European University Institute we Florencji czy pracownikiem naukowym w Forschungsinstitut fuer sowjetische Gegenwart w Bonn). Dlatego podejmowane np. przez ówczesną ekipę prezydenta Bienia próby zdyskredytowania mnie jako – „drugiego Golby” (tj. ówczesnego posła KPN), nie powiodły się. Wymyślono więc inną metodę, którą w badaniach nad tzw. „środkami aktywnego działania” służb specjalnych państw totalitarnych określono mianem dezinformacji. W jednym z wcześniej wyreżyserowanych wywiadów ze mną w lokalnej telewizji kablowej, prowadzący program zadał mi pytanie „Czy to prawda, że nie ma Pan doktoratu”. Odpowiedziałem, że to nieprawda i że to pytanie ma taki sam poznawczy sens, jak ewentualne moje pytanie do prowadzącego wywiad: „Czy to prawda, że jest Pan chory na AIDS?”. Z punktu widzenia techniki dezinformacyjnej był to niezły pomysł. Zasianie wątpliwości na temat doktoratu Ciesielczyka miało sens, jako że ludzie mogli w tamtych czasach w końcu uwierzyć, że to przecież niemożliwe, żeby Polak „zrobił” doktorat za Zachodzie, a swoją pracę z politologii napisał po niemiecku. Mało tego, jeszcze nie tak dawno temu szef agencji informacyjnej Radia Maks, Marek Kołdras mówił na antenie, że nie zna nikogo, kto by widział moją pracę doktorską. Oczywiście przemilczał fakt, iż w dobie internetu można po prostu przycisnąć kilka guzików na klawiaturze komputera i nie tylko znajdzie się wszystkie dane na temat mojej dysertacji np. na stronie internetowej monachijskiej biblioteki, ale można moją pracę doktorską także wypożyczyć, korzystając z dobrodziejstw internetu.
Mimo tych karkołomnych zabiegów dezinformacyjnych, które były zaledwie małą częścią nagonki medialnej, jaką prowadzono wobec mojej osoby, zostałem wybrany do Rady Miejskiej w Tarnowie ku rozpaczy grupy Bienia, który zresztą kilka miesięcy później głosami jego najbliższych przyjaciół politycznych został odwołany z funkcji prezydenta Tarnowa. Jego koledzy zarzucili mu wówczas autorytarny sposób zarządzania miastem i brak realizacji przedwyborczych obietnic. Ciekawe, że teraz, tj. 10 lat później, pojawiają się identyczne zarzuty pod adresem Bienia. W latach 1994-1998 praktycznie wszystkie media tarnowskie prowadziły systematycznie nagonkę na moją osobę, którą koordynowała grupa następcy Bienia, nowego prezydenta Tarnowa, Romana Ciepieli. Oczywiście nie miałem w owym czasie najmniejszej szansy, by kiedykolwiek sprostować jakiekolwiek kłamstwo na temat swojej osoby. Zarzuty, które się pojawiały, zazwyczaj nie miały charakteru merytorycznego. Były dość prostackim oblewaniem mnie „pomyjami medialnymi”. Np. atakowano moją rodzinę. Dochodziło do tak paradoksalnych sytuacji, iż np. w tygodniku TEMI, którego wydawca, Zbigniew Kupiec (równoczesnie współwłaściciel domu handlowego ŚWIT), popierał wówczas bezkrytycznie prezydenta Ciepielę, (z którym następnie się pokłócił), wydrukowano atakującą mnie bezpardonowo odpowiedź na jakiś mój wcześniejszy list, lecz wcześniej nie wydrukowano tego właśnie listu. W opluwaniu mnie zagalopowano się więc do tego stopnia, że czytelnik nie miał pojęcia czego w ogóle dotyczy atak na moją osobę.
Zbyt późno media tarnowskie zorientowały się, że 4-letni ciągły atak na mnie, bez możliwości repliki, stanowić mógł w rzeczy samej swego rodzaju reklamę mojej osoby. I tak też się stało. Osiągnięto efekt przeciwny do zamierzonego. Czytelnicy, słuchacze, widzowie zaczęli się po paru latach opluwania mnie przez media zastanawiać: „dlaczego oni go tak atakują, skoro on tylko krytykuje lokalne władze za ich nieracjonalne decyzje, dotyczące naszego w końcu życia”. Ataki na mnie osiągnęły formy iście kafkowskie, gdy na jednej z sesji Rady Miejskiej oskarżono mnie, że obraziłem (byłego już wówczas) prezydenta Wałęsę w czasie programu telewizyjnego w Chicago, w którym dyskutowałem z Wałęsą „na żywo” na temat jego prezydentury. Faktycznie w czasie mojej wizyty w USA zostałem poproszony przez lokalną stację telewizyjną w Chicago, abym wraz z kilkoma działaczami polonijnymi wziął udział w audycji telewizyjnej z udziałem Lecha Wałęsy. Powiedziałem wówczas, że Wałęsa jest zdrajcą, gdyż zdradził swych wyborców. Wałęsa na to spokojnie odpowiedział, że to ja jestem zdrajcą, gdyż zamiast wrócić do Polski i pracować dla jej dobra, pozostałem na emigracji. Z kolei ja odparłem, że prezydent ma pecha, gdyż jako jedyny spośród uczestników wróciłem do Polski. Mało tego, jestem radnym Rady Miejskiej w Tarnowie i staram się pracować w Polsce dla dobra naszego kraju. Gdy wróciłem do Polski na sesji Rady Miejskiej zorganizowano 2-godzinną debatę na temat mojego telewizyjnego wystąpienia za oceanem. Faktycznie była to wściekła napaść na mnie. Oskarżano mnie, że nawoływałem w Chicago do obrzucania Wałęsy pomidorami, co oczywiście nie było prawdą i co można było łatwo udowidnić na podstawie nagrania video audycji telewizyjnej, którego nikt jednak nie chciał obejrzeć przed wydaniem „wyroku”. Rada Miejska po 2-godzinnej „zażartej debacie”, podjęła – (co zasługuje na szczególną uwagę - głosami UW i SLD ! ) uchwałę potępiajacą mnie m.in. za to że występowałem „jako radny” (sic!). Oczywiście nagłośniono odpowiednio sprawę w lokalnych mediach, które przyłączyły się do ofensywy przeciwko mnie. Ciekawą jest rzeczą, że media ogólnopolskie wykpiły całkowicie sens tej nagonki i to, że Rada Miejska w Tarnowie tyle czasu poświęciła radnemu, który w Chicago skrytykował Wałęsę i to bynajmniej nie jako radny, lecz europejski korespondent jednej z rozgłośni chicagowskich.
W latach 1994-98 nie było tygodnia bez ataku na moją osobę w lokalnych mass mediach. Mimo to, a może dzięki temu właśnie (!) - w 1997 roku – jako niezależny, bezpartyjny kandydat – uzyskałem w wyborach do Senatu RP aż 10% głosów w Tarnowie, a rok później w wyborach do Rady Miejskiej zagłosowało na mnie 4 razy więcej tarnowian niż w poprzednich wyborach samorządowych 4 lata wcześniej! W swoim okręgu wyborczym uzyskałem najwięcej głosów spośród wszytkich kandydatów. Wprawiło to w zdumienie nie tylko moich politycznych przeciwników, ale przede wszystkich tych dziennikarzy, którzy przez 4 lata wkładali tyle wysiłku w operacje, które miały mnie skompromitować. Mało tego, w latach 1999-2002 pozwolono mi od czasu do czasu zaprezentować swoje stanowisko w lokalnych mediach. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W kolejnych wyborach do Senatu RP w roku 2001 – ponownie jako niezależny, bezpartyjny kandydat – uzyskałem 3 razy więcej głosów niż 4 lata wcześniej i to zarówno w samym Tarnowie, gdzie okazałem się najpopularniejszym politykiem, jak i w całym okręgu wyborczym, gdzie zająłem 3 (czyli 1 „niemedalowe”) miejsce, uzyskując ponad 40.000 głosów! Do wejścia do Senatu zabrakło mi zaledwie ok. 3.800 głosów. Gdy moja popularność, (np. po druku cyklu felietonów w tygodniku TEMI) była na tyle duża, iż mogła zagrozić moim adwersarzom, a zwłaszcza lokalnym układom władzy, natychmiast ją „schłodzono”, ponownie rozpoczynając operacje dezinformacyjne przeciwko mojej osobie. Każdy bowiem wiedział, że Ciesielczyka ani nie można kupić , ani zastraszyć, a więc gdyby, nie daj Boże, został np. Prezydentaem Tarnowa, nie można by było z nim nic „załatwić” w ramach istniejących układów tarnowskich, z którymi Ciesielczyk przecież zawsze stanowczo walczył. Np. na sesji Rady Miejskiej jej ówczesny przewodniczący, Zdzisław Janik dopuścił do skandalicznego wystąpienia członka Zarządu Miasta, Ryszarda Skorupy, który zaatakował mnie w sposób typowy dla najgorszych brukowców. Nie miało większego znaczenia, że wiele miesięcy później, na mocy wyroku sądu Skorupa musiał zapłacić na cel charytatywny jakąś sumę pieniędzy za znieważenie mnie. Jego wystąpienie miało tuż przed wyborami prezydenckimi tak duże znaczenie propagandowe dla właściciela TEMI, który nawet nie starał się ukrywać, że bezkrytycznie popiera Bienia, iż wydrukował to oszczercze wobec mnie wystąpienie w swoim tygodniku.
Jeszcze na 3 miesiące przed wyborami samorządowymi w 2002 roku prowadziłem w sondażach jako niezależny kandydat na prezydenta miasta z ok. 30-procentowym poparciem. Wówczas media zamknęły mi całkowicie usta. Nie tylko nie mogłemn odpowiadać na zajadłe ataki na moją osobę, powołując się na Prawo prasowe, ale nawet odmówiono mi prawa publikowania płatnych ogłoszeń w niektórych mediach! Kilka dni przed wyborami, tarnowska telewizja kablowa prezentując debatę kandydatów na prezydenta Tarnowa, pokazywała planszę z napisem, że nie zgodziłem się na ujawnienie swych poglądów, co było oczywiście kłamstwem. Co z tego, że na mocy postanowienia sądu, telewizja została zmuszona do sprostowania tej kompromitującej mnie, a nieprawdziwej informacji, gdy do wyborów pozostały zaledwie dwa dni. Poparcie dla mojej osoby, które jeszcze na tydzień przed wyborami wynosiło ponad 20%, spadło w dniu wyborów do 15% i nie zdołałem wejśc do drugiej tury. Posunięto się nawet do tego, że w dniu wyborów, w czasie wywiadu ze mną „na żywo” w Radio MAKS, gdy moja wypowiedź nie była wygodna dla tej rozgłośni, prowadzący rozmowę Marek Kołdras, wyłączył w pewnym momencie mikrofon i włączył przygototowaną taśmę z moją wcześniej nagraną wypowiedzią.
Gdy w latch 70-tych działałem w studenckim ruchu opozycyjnym moje nazwisko można było znaleźć w spisie druków Biblioteki Jagiellońskim na tzw. RES-ie (od restrykcji). W ten sposób komunistyczna cenzura zezwalała na dostęp do druków dotyczących dysydenta tylko wybranym ludziom. Od jesiennych wyborów samorządowych, czyli już od ponad roku, moje nazwisko jest ponownie na RES-ie, tym razem mediów tarnowskich. W żadnej rozgłośni, telewizji, tygodniku, dzienniku nie tylko nie mogę zaprezentować swoich poglądów, ale nawet - odpierać ustawicznych, oszczerczych ataków na mnie i moją rodzinę. Mawia się: jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Od roku jako radny napiętnuję wydawanie przez prezydenta Bienia pieniędzy z kasy miejskiej, czyli pieniędzy podatników tarnowskich na finansowanie działań dziennikarzy lub mediów. Ujawniłem i skrytykowałem np. fakt podpisania przez Bienia umowy z jednym z dziennikarzy tygodnika TEMI na redagowanie sportowej strony internetowej (choć w Urzędzie Miasta Bień zatrudnia prawie pół tysiąca ludzi, którzy mogliby to robić! ). W ten sposób dziennikarz ten otrzymuje z kieszeni tarnowian drugą pensję. Ujawniłem, że z budżetu miasta przekazno pieniądze dla stowarzyszenia, którego szefem, jest redaktor naczelny TEMI. Ujawniłem, że podobne dotacje otrzymało stowarzyszenie dziennikarzy tarnowskich, którego szefem jest kierownik tarnowskiego oddziału Gazety Krakowskiej. Ujawniłem i potępiłem umowę władz miasta z tarnowską telewizją kablową, na mocy której realizuje ona programy za nasze, miejskie pieniądze. Mimo, że także Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej, która na mój wniosek przeprowadziła dochodzenie w tej sprawie, zażądała zerwania tej umowy, gdyż w/w programy telewizyjne uznała za niewarte finansowania z kasy miejskiej, Bień odrzucił wniosek tej komisji.
Niedawno, ktoś stwierdził publicznie, że Bień „spłaca” swego rodzaju „długi” z okresu kampanii wyborczej i obdziela stanowiskami „krewnych i znajomych królika”, np. dyrektorem wydziału kultury została córka jednego z właścicieli Radia MAKS (wcześniej synowa prezesa Radia MAKS była pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia!). Sądzę, że wśród tych „znajomych i krewnych królika” są także niektórzy dziennikarze czy mass media tarnowskie. Ponieważ mówię o tym głośno, jestem w dalszym ciagu tępiony przez te media.
Niedawno ukazało się kilka artykułów, jakobym kogoś eksmitował ze swego mieszkania, co oczywiście było zwykłym kłamstwem, podobnym do tego, które dotyczyło np. mojej pracy doktorskiej czy rzekomego braku zgody na prezentację moich poglądów w telewizji kablowej. Nawet gdybym bardzo chciał, nie mógłbym po prostu nikogo eksmitować, gdyż nie jestem właściwielem mieszkania, z którego taka eksmisja byłaby możliwa. Przezornie media przemilczały nazwisko osoby, która miała zostać eksmitowana, bowiem już samo ujawnienie tegoż nazwiska skompromitowałoby by całą tę operację dezinformacyjną wymierzoną tym razem nie tylko przeciwko mnie, lecz i mojej rodzinie. Osoba ta nazywa się bowiem Barbara Chorąży i jest znana różnym instytucjom na terenie Tarnowa z nie najlepszej strony, by użyć eufemizmu.. Oszukując moją żonę przez podanie nieprawdziwego stałego adresu (gdy faktycznie była już w tym momencie bezdomna) p.Chorąży wyłudziła od niej podpisanie umowy najmu mieszkania, po czym nie zapłaciła żadnego rachunku przez 2 miesiące, czym sama zerwała w/w umowę najmu. Sprawa tego oszustwa została już zgłoszona do prokuratury. Następnie dobrowolnie zobowiązała się do wyprowadzenia po tym, gdy jej zobowiązania finansowe wobec mojej żony wyniosły ok. 5.000 zł. Gdyby w/w pani Barbara Chorąży pozostała w mieszkaniu np. przez rok i zadłużała je w tym samym tempie, moja żona, która zarabia miesięcznie ok.1.500 zł, musiałaby zapłacić za panią Chorąży ok. 30.000 zł. Brabara Chorąży nieco wcześniej musiała z podobnych powodów opuścić mieszkanie komunalne (!) przy ul. Lwowskiej 35/31, gdzie z łatwością można by zapoznać się z opinią na temat tej osoby. Fakty te zostały jednak dyskretnie przemilczane przez media, by skompromitować moją żonę, a przez to i mnie, jako bezdusznych ludzi, którzy wyrzucają na bruk biedną, kobietę w ciąży! Mało tego, media skrzętnie przemilczały fakt, iż z mieszkania tego (co potwierdziły bilingi telefoniczne) systematycznie wzywano policję i pogotowie ratunkowe, które np. pewnego razu musiało udzielić pomocy komplenie pijanej 18-letniej dziewczynie, która była jednym z gości Barbary Chorąży. W czasie nocnej wizyty patrolu policyjnego stwierdzono, że dziećmi opiekuje się mężczyna, który przedstwił się jako „konkubent” Barbary Chorąży. W tym samym czasie mąż p.Chorąży (kobiety już wówczas w ciąży) pracował w RFN i przysyłał jej pieniądze na pokrycie rachunków za mieszkanie. Pieniądze te p.Chorąży wydawała jednak na inne cele, a w wynajmowanym mieszkaniu zamiast 3 osób – jak w umowie najmu – mieszkało 9 osób, w tym jej konkubent i po kilkoro dzieci – odpowiednio - pani Chorąży i tegoż konkubenta. W tym czasie nie tylko p.Chorąży, ale i jej 16-letnia córka były już w ciąży, stąd wzięły się mrożące krew w żyłach tytuły prasowe o eksmisji kobiet w ciąży. Media przemilczały także informację o tym, że brat p.Chorąży znalazł się pod dozorem policyjnym, oskarżony o wyrażenie gróźb karalnych (m.in.groźbę zabójstwa i spalenia mieszkania) w obecności wielu osób! Podaję te szczegóły sprawy dlatego, by zobrazować mechanizm dezinformacji zastosowanej przez media tym razem nie tylko wobec mnie, ale i mojej rodziny. Kampanię oszczerstw zapoczątkował prezydent Bień na jednej z sesji Rady Miejskiej. Media skwapliwie wykorzystały tę sytuację, wiedząc że tradycyjnie już nie będę w stanie sprostować oszczerstw wymierzonych we mnie i moją żonę, której w czasie ostatniej kampnaii wyborczej w 2002 roku grożono pocięciem żyletkami naszych dzieci, jeśli nie wycofam się z wyborów.
W ciągu ostatnich 10 lat wielokrotnie próbowano pozbawić mnie mandatu radnego. Gdy np. domagałem się likwidacji Straży Miejskiej, ta systematycznie kierowała przeciwko mnie oskarżenia – najpierw do kolegium ds. wykroczeń, później do prokuratury, sądu grodzkiego etc. Straż Miejska zarzucała mi np. blokowanie ruchu na deptaku, na ulicy Wałowej poprzez ustawienie tam stojaka z napisem: „Zlikwidować Straż Miejską”. Były takie dni, że sprawy przeciwko mnie odbywały się co pół godziny, a kilkunastu strażników – zamiast patrolować ulice Tarnowa, zasiadało (w cieple i za pieniądze podatnika !) na ławach sądowych. Zarzucono mi w końcu popełnienie przestępstwa, polegającego na znieważeniu funkcjonariuszy Straży Miejskiej poprzez nazwanie ich „nierobami”. Gdybym został skazany (i kara była nawet symboliczna) straciłbym mandat radnego. Zostałem jednak uniewinniony we wszystkich tych sprawach i dalej mogłem być (dla wielu ludzi w Tarnowie bardzo niewygodnym) radnym. Cała operacja spaliła więc na panewce. Do dzisiaj żadna, odpowiedzialna za to osoba nie została ukarana za bezpodstawne kierowanie oskarżeń przeciwko mojej osobie!
Od pewnego czasu ponawiane są próby pozbawienia mnie mandatu radnego poprzez ewentualny wyrok skazujący, do którego tym razem chcą doprowadzić niektórzy dziennikarze tarnowscy bądź mass media, które w wyniku moich protestów mogą stracić sporo pieniędzy, płynących szerokim strumieniem z kieszeni tarnowian do ich kieszeni dzięki prezydentowi Bieniowi, który na prawo i lewo opowiada, iż kasa miejska jest pusta (np. dla oświaty, kultury, służby zdrowia).
W znanym dowcipie odpowiedź na postawione w tytule tego tekstu pytanie brzmi: „Niczym, gdyż i muchę, i polityka można zabić gazetą”. Przykład Ciesielczyka w pewnym stopniu przeczy jednak temu twierdzeniu, przynajmniej do dnia dzisiejszego. Ale przecież wyjątki potwierdzają regułę, a poza tym Ciesielczyka można przecież jeszcze zabić (przynajmniej gazetą).
P.S.
Dlaczego od kilkunastu lat nasze miasto zajmuje dalekie miejsce na wszystkich możliwych listach porównywalnych miast Małopolski, jeśli chodzi o wszystkie możliwe wskaźniki ekonomiczne? Dlaczego nasze miasto stoi na krawędzi katastrofy finansowej i jest w tym kierunku prowadzone w dalszym ciągu przez prezydenta Bienia? Od kilkunastu lat Tarnów jest po prostu źle rządzonym miastem. Roczny budżet naszego maista to ok. 240 milionów złotych. Oznacza to, że każdy z 120.000 tarnowian (włącznie z niemowlętami i staruszkami) wpłaca do kasy miejskiej ok. 2.000 zł rocznie, czyli 8.000 zł w ciągu całej kadencji prezydenta i Rady Miejskiej. Oznacza to, że przciętna 4-osobowa rodzina tarnowska płaci do tej miejskiej kasy ok. 32.000 zł w ciagu całej kadencji. W wyborach samorządowych bierze udział tylko co trzeci tarnowianin do tego uprawniony. Czyli dla 7 sposród 10 dorosłych mieszkańcow Tarnowa nie ma większego znaczenia, jak zostaną wydane te 32 tysiące złotych, pochodzące z kieszeni przeciętnej rodziny tarnowskiej.
Ze względu na nieudolność w zarządzaniu sprawani naszego miasta, niekompetencję i arogancję prezydenta Bienia, proponuję – niezależnie od tego czy mnie do tego czasu pozbawią mandatu radnego, czy nie – przeprowadzenie w czerwcu 2004 roku referendum w sprawie odwołania Mieczysława Bienia z funkcji Prezydenta Tarnowa. Osoby, które chciałyby pomóc przy zbieraniu podpisów pod wnioskiem w tej sprawie w przyszłym roku, proszone są o kontakt: tel. 621 03 95.
Dr Marek Ciesielczyk
radny
Samorządowe UCZCIWOŚĆ
tel. (014) 621 03 95 lub 0601 255 849
www.uczciwość.org.pl/BEZ CENZURY
na tej stronie internetowej znajdziesz informacje, niedopuszczane do publikacji przez tarnowską cenzurę
W dniach 26 czerwca – 4 lipca 2003 Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ przeprowadziło na ulicach Tarnowa poniżej zaprezentowaną ankietę na swój wyłączny, wewnętrzny użytek. W związku z opublikowaniem wyników podobnego sondażu, przeprowadzonego przez tarnowską telewizję kablową rzekomo 20 września 2003, zdecydowaliśmy się opublikować wyniki naszej sondy. Zapytano w sumie 1046 tarnowian: 226 w okolicach DH Zenit, 189 w okolicach sklepu Plus, 257 w pobliżu DH Świt i Max, 107 w okolicy Krakusa, 267 obok sklepów spożywczych w Mościcach. Ankietowani nie odpowiadali bezpośrednio ankieterom, lecz stawiali krzyżyk na wręczonej ankiecie, którą wrzucali do kartonowej miniurny w ten sposób, iż ankieter nie był w stanie stwierdzić, na kogo oddawano głos. Ok. 50% ankietowanych stanowiły kobiety. Ok. 25% ankietowanych stanowili tarnowianie w wieku ok. 18-30 lat, ok. 25% - w wieku 31-40 lat, ok. 25% - w wieku 41-50 lat, 25% - w wieku 51-70 lat.
Zachęcamy SLD, Prawy Tarnów oraz Ligę Polskich Rodzin do przeprowadzenia podobnej ankiety wśród tarnowian. Zdecydowanie polecamy wręczanie ankiet, a nie bezpośrednie zadawanie pytań przez ankietera, aby głosowanie było faktycznie anonimowe! Gdy ankieter zna odpowiedź ankietowanego, ten czuje się skrępowany.
Poniżej prezentujemy zadane przez nas pytanie sondażowe wraz z procentowym wynikiem oraz procentowy wynik kandydata w wyborach prezydenckich w 2002 roku i procentowy przyrost lub spadek poparcia dla kandydata:
Gdyby dzisiaj odbyły się wybory Prezydenta Tarnowa, głosowałbym na: - proszę postawić krzyżyk przy jednym z nazwisk umieszczonych w kolejności alfabetycznej (w nawiasie popierające ugrupowanie) :
|
wynik sondażu |
wynik z 2002 |
przyrost |
spadek |
Bazuła Krzysztof (SLD) |
17,3 % |
19,9 % |
|
2,6 % |
Bień Mieczysław (Nasz Dom Tarnów-POPiS) |
20,3 % |
32,1 % |
|
11,8 % |
Ciesielczyk Marek (Uczciwość |
21,2 % |
15,1 % |
6,1 % |
|
Knapik Jolanta (Razem – UW/SKL) |
3,4 % |
4,2 % |
|
0,8 % |
Kosoń Eryk (Samoobrona) |
6,6 % |
1,8 % |
4,8 % |
|
Nowak Krzysztof (Liga Polskich Rodzin) |
9,3 % |
5,2 % |
4,1 % |
|
Rojek Józef (Prawy Tarnów) |
21,9 % |
21,7 % |
0,2 % |
|
Po niecałym roku swych rządów Bień stracił 1/3 poparcia i gdyby wybory odbyły się teraz, przegrałby je z kretesem. Należy sądzić, że ten gwałtowny spadek popularności Bienia wiąże się z jego pomysłami likwidacji szkół, przedszkoli, amfiteatru, szykanowaniem finansowym nauczycieli etc.
**********
Treść wystąpienia dra Marka Ciesielczyka na sesji Rady Miejskiej w dniu 16 października 2003:
W związku z zarzutami nauczycielskich związków zawodowych wobec prezydenta Bienia, który wstrzymał wypłatę dodatków motywacyjnych i nagród dla tarnowskich nauczycieli oraz powołaniem prezydenckiej komisji, która ma przygotować plan restrukturyzacji systemu oświaty w Tarnowie, a której praca została utajniona przez prezydenta Bienia, zwróciłem się do Wojewody Malopolskiego, pana Jerzego Adamika z wnioskiem, który pozwolę sobie Państwu przedstawić.
Szanowny Panie Wojewodo,
na podstawie art.86, 87, 88, 91 Ustawy o samorządzie gminnym proszę o sprawdzenie, czy Prezydent Tarnowa p.Mieczysław Bień nie naruszył Ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U.Nr 112, poz 1198) oraz Ustawy – Prawo Prasowe, wydając w dniu 24 września 2003 r. Zarządzenie nr 304/003 (którego kopię załączam) – w sprawie powołania Komisji do przygotowania planu restrukturyzacji przedszkoli, szkół i placówek oświatowych prowadzonych przez Gminę Miasta Tarnowa i jednocześnie wydając decyzję, iż prace tej komisji będą tajne (np. niedostępne dla dziennikarzy). Potwierdził to z-ca Prezydenta p. Andrzej Sasak na posiedzeniu Komisji Oświaty Rady Miejskiej w dniu 9 października (patrz: protokól z posiedzenia tej komisji), gdy na moje pytanie w tej sprawie odpowiedział, iż np. dziennikarze nie mogą przysłuchiwać się obradom tej komisji. Następnie próbowano radnych wprowadzić w błąd, twierdząc, iż w/w komisja to jedynie nieformalny „zespół”, co w świetle w/w zarządzenia Prezydenta nie odpowiada prawdzie.
Proszę także o sprawdzenie, czy decyzja Prezydenta Bienia o wstrzymaniu wypłaty dodatków motywacyjnych oraz nagród prezydenta dla tarnowskich nauczycieli także nie narusza obowiązującego w Polsce prawa, np. Karty Nauczyciela oraz obowiązującego w tej sprawie w Tarnowie regulaminu. Według tegoż regulanimu prezydent – tak jak to twierdzą nauczycielskie związki zawodowe – jest zobowiązany wypłacić te świadczenia do dnia 14 października.
Jeśli w/w decyzje Prezydenta Tarnowa stanowią naruszenie prawa, na podstawie art.96, ust.2. Ustawy o samorządzie gminnym - składam do Pana Wojewody wniosek o wezwanie prezydenta Bienia do zaprzestania tych naruszeń, a jeśli wezwanie Pana Wojewody nie odniesie skutku – wnioskuję o wystąpienie Pana Wojewody – na podstwie art.96 tej samej ustawy - do Prezesa Rady Ministrów o odwołanie pana Bienia z funkcji Prezydenta Miasta Tarnowa, a w wypadku odwołania – o złożenie przez Ministra Spraw Wewnętrznych określonego w w/w ustawie o samorządzie gminnym wniosku do premiera o wyznaczenie osoby, która do czasu wyboru nowego prezydenta miasta będzie pełnić jego funkcję.
Proszę zwrócić uwagę na treść zarządzenia prezydenta Bienia, na mocy którego powołana została w/w tajna komisja. Czytamy w nim: „Komisja przedłoży Prezydentowi Miasta Tarnowa wyniki prac w terminie do dnia 24 października 2003. Po akceptacji wyniku prac Komisji przez Prezydenta Miasta Tarnowa, Małopolski Kurator Oświaty zostanie powiadomiony o planowanych kierunkach restrukturyzacji”. Z tego wynika, iż pan Bień nie zamierza konsultować niczego z radnymi. Pan Bień powołuje się na sposób wyboru prezydenta, który jego zdaniem daje mu prawo do despotycznego sposobu zarządzania miastem. Nie bierze jednak pod uwagę, iż to Rada Miasta musi w końcu podejmowac uchwały i że to właśnie radni biorą odpowiedzialność za te decyzje.
Prezydent Bień twierdzi, iż nie ma pieniędzy w kasie miejskiej dla nauczycieli, a w tym samym czasie podpisuje z telewizją kablową umowę na realizację programów, za które podatnik tarnowski będzie musiał zapłacić w ciągu roku ok. 70.000zł, tj. tyle, ile wystarczyłoby na nagrody dla nauczycieli. Kilkanaście dni temu na mój wniosek Komisja Rewizyjna badała zasadnośc wydatków na kablówkę i doszła do wniosku, że nie opłaca się po prostu wydawać tak dużych pieniędzy na tego typu audycje telewizyjne. Ciekaw jestem, czym pan Bień zastosuje się do zalecen Komisji Rewizyjnej i nie przedłuży umowy na realizację programów, które miałyby służyć np. reklamie jego osoby i jego zastępców?
Prezydent Bień twierdzi, że nie ma pieniędzy na nagrody dla nauczycieli, a w tym samym czasie – na mocy swego zarządzenia p.Bienia nr 289/2003 z dnia 3 września 2003 przyznaje się nagrodę roczną dla Prezesa Zarządu Tarnowskiego Towarzystwa Budownictwa Spełecznego w wysokości jednokrotnego miesięcznego wynagrodzenia tj. w kwocie – uwaga – 5.500 zł. Nie jest moim zamiarem poddawanie w wątpliwość zasług tegoż prezesa dla budownictwa w Tarnowie, lecz wykazanie hipokryzji prezydenta Bienia, który działa według orwellowskiego modelu z „Folwarku zwierzęcego” – „Wszytskie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze”. Prezydent Sasak broniąc tej decyzji – sugerował – że powinniśmy się cieszyć, bo mogło być jeszcze gorzej – gdyż postulowano nagrodę w wysokości ok, 15.000 zł, a dobry Bień zgodził się tylko na 5.000 zł.
Czy prawdziwa jest informacja podana przez tygodnik ECHO, że dyrektor miejskiego szpitala, Jerzy Marciniak zarabia 26.000 zł miesięcznie?
Pragnę także Państwa poinformować, iż Porozumienie Uczciwość przeprowadziło na przełomie czerwca i lipca sondę, w której spytaliśmy ponad 1.000 mieszkańców Tarnowa, o to, na kogo zagłosowaliby w wyborach prezydenta miasta. Nie mieliśmy zamiaru publikować wyników tego sondażu, gdyż przeprowadziliśmy go wyłącznie dla własnych celów. Jednak w związku z publikacją wyników podobnej sondy przez tarnowska kablówkę, która – przypominamy – w wyniku zawartej z władzami miasta umowy otrzyma ok. 200.000zł do końca kadencji z dziurawego budżetu Tarnowa, czyli praktycznie z kieszeni podatnika tarnowskiego, zdecydowaliśmy się opublikować te wyniki na naszej stronie internetowej: www.uczciwosc.org.pl / BEZ CENZURY. Teraz pragnę jedynie poinformować, iż po niecałeym roku sprawowanie władzy popracie dla prezydenta Bienia spadło o 1/3. Zachęcamy kolegów z SLD-UP, Prawego Tarnowa i Ligi Polskich Rodzin do przeprowadzenia podobnych sondaży według modelu przedstawionego przez nas na naszej stronie internetowej, w celu porównania wyników. W czercwu przyszłego roku w czasie referendum w sprawie odwołania pana Bienia z funkcji prezydenta, okaże się ilu tarnowian popiera latyliberalizm obecnego prezydenta, a ilu chce jego odwołania.
Pragę spytać ponadto, czy prezydent Bień widzi możliwość takiej modyfikacji planowanego przy ulicy Słonecznej parkingu, by stanowiła ona kompromis między mieszkańcami przeciwnymi temu parkingowi, a właścicielami sklepów, którzy popierają tę koncepcję?
W związku z wyrokiem Sądu Rejonowego w Krakowie, który kwestionuje legalność władz klubu, które uznał prezydent Bień i prawnicy Urzędu Miasta, żądam natychmiastowego zwolnienia z pracy w Urzędzie Miasta Tarnowa wszystkich prawników, którzy brali udział w pracach nad tego typu opinią prawną.
Marek Ciesielczyk
Pismo 3 klubów radnych do NIK i RIO w sprawie działań prezydenta Bienia
Tarnów, 16 października 2003
Najwyższa Izba Kontroli
ul. Łobzowska 67
30-038 Kraków
oraz
Regionalna Izba Obrachunkowa
ul. Kraszewskiego 36
30-110 Kraków
Szanowni Państwo,
na podstawie art.23, ust.1, art.23a, ust.1, art. 50, art.60, ust.1, art.86, art.87 oraz art.88 Ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym jako radni trzech w/w klubów Rady Miejskiej w Tarnowie zwracamy się do Najwyższej Izby Kontroli oraz Regionalnej Izby Obrachunkowej o zbadanie zasadności wszystkich wydatków gminy miasta Tarnowa, związanych z modernizacją ulic Mościckiego – Chyszowska, a wynikających z decyzji Prezydenta Miasta, p. Mieczysława Bienia.
Z posiadanych przez nas informacji wynika, że:
kwota kosztorysu inwestorskiego została naszym zdaniem zawyżona o ok. 2 miliony złotych. Zawyżony kosztorys inwestorski i przyjęta na jego podstawie oferta przetargowa może spowodować nieuzasadnione wydatki Gminy Miasta Tarnowa na przeprowadzenie modernizacji ulicy Mościckiego-Chyszowska. Nasze stanowiko oparte jest m.in. na wskaźnikach cenowych, które określały dotychczas realizowane w mieście Tarnowie podobne inwestycje drogowe. Według nich koszt budowy 1 m2 chodnika oscylował w zakresie 100-120 zł za m2, a budowa nawierzchni drogowej - od 200 do 250 zł za m2.
Nasze zastrzeżenia co do wysokości ponoszonych przez Gminę wydatków potwierdzają koszty budowy podobnych inwestycji drogowych realizowanych w ostatnim okresie na terenie naszego miasta, np. budowa ulicy Słowackiego oraz remont ulicy Nowodąbrowskiej.
Prosimy o możliwie szybkie przeprowadzenie kontroli oraz poinformowanie nas o jej wynikach.
W imieniu Klubu Radnych Prawy Tarnów
Jacek Łabno
Przewodniczący
W imieniu Klubu Radnych Uczciwość
dr Marek Ciesielczyk
Przewodniczący
W imieniu Klubu Radnych Liga Polskich Rodzin
dr Zbigniew Martyka
Przewodniczący
**********
Poniższy tekst Marka Ciesielczyka opublikowała ukazująca się w Chicago, największa w USA polskojęzyczna gazeta - „Dziennik Związkowy” (organ Polish National Alliance) w swym weekendowym wydaniu w dniu 25-27 lipca 2003. Był on także prezentowany w formie prelekcji dra Ciesielczyka na spotkaniu z Polonią chicagowską w siedzibie SWAP, dnia 25 lipca 2003 (patrz: ogłoszenie prasowe poniżej), a także – w formie audycji (wywiadów z Markiem Ciesielczykiem) we wszystkich trzech polonijnych programach telewizyjnych w Chicago, tj. na kanale 28, 23 i 34 oraz kilkunastu programach radiowych (w stacjach WPNA, 1030 am i 1080 am) w okresie 21-25 lipca 2003.
o lewiznach cicho sza
glina bierze od kierowcy
likwidator z likwidacji
bank udaje, że nie widzi
brud pieniędzy przy transakcji
na przetargach ceny rosną
lecz przed sprawą i po cichu
po finale wszyscy kryci
każdy zmywa rączki swe…”
(Wojciech K. Borkowski –
“Przebierańcy-1989” Chicago 2002”
Na początku 2003 roku z badań CBOS wynikało, że 91% Polaków uważa, iż korupcja jest w naszym kraju powszechna, zdarza się równie często na szczeblu centralnym jak i lokalnym (samorządowym), a wśród wysokich rangą urzędników państwowych i samorządowych częste są przypadki obsadzania atrakcyjnych stanowisk krewnymi, kolegami i znajomymi. Z materiałów opublikowanych przez Bank Światowy wynika, iż “kupienie” ustawy w polskim parlamencie w roku 1992 kosztowało średnio 500 tys. dolarów, a w roku 1999 łapówka taka wynosiła już 3 miliony dolarów. W roku 2002 Rywin – jak wiadomo – za odpowiednią modyfikację ustawy żądał już łapówki w wysokości ponad 17 milionów dolarów. Według Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju ponad 30% polskich firm płaci łapówki, by uzyskać ulgę podatkową lub odroczenie spłaty kredytu. Z kolei jedna z gazet polskich podała “cennik” przepisów oraz koncesji, na których uchwalenie lub przyznanie można liczyć po wręczeniu odpowiedniej łapówki odpowiednim ludziom. I tak np. za przyznanie pozwolenia na produkcję wyrobów tytoniowych trzeba zapłacić ok. 300 tys. dolarów, za usunięcie jakiegoś produktu z listy tych, które dotychczas były objęte embargiem importowym – 100 tys. dolarów, zaś za wygranie jakiegoś przetargu trzeba wręczyć urzędnikom państwowym lub samorządowym łapówkę w wysokości 10 procent wartości tegoż przetargu.
Gdy w roku 1992 ukazała się drukiem książka Dakowskiego i Przystawy pt “VIA BANK I FOZZ – O rabunku finansów Polski”, mało kto przypuszczał, że to dopiero początek, trwającego do dzisiaj procesu systematycznego rozkradania młodej quasi demokracji o nazwie Rzeczpospolita Polska, którą teraz - po ujawnieniu części tzw. afery Rywina i Starachowickiej – można by nazwać “Polską Rzecząpospolitą Skorumpowaną”. Z przedstawionych w roku 1991 przez inspektora NIK, Michała Falzmanna dokumentów wynikało, iż wskutek niezgodnej z prawem działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Polska straciła kilkadziesiąt miliardów dolarów. Falzmann próbował (niestety bezskutecznie!) szukać pomocy u prezydenta Wałęsy, spotykając się 20 czerwca 1991 roku w jego kancelarii z braćmi Kaczyńskimi. W notesie Falzmanna pozostał zapis: “(…) pojechaliśmy do braci Kaczyńskich (…) Jarosław machnął ręką, zawołał brata i poszli szeptać. (…) Kaczyński Lech skwitował, że nie mają środków…” 18 lipca Falzmann umiera. Nieco później w dziwnym wypadku samochodowym ginie kierujący wtedy NIK prof. Walerian Pańko, który zainteresował się rapotem Falzmanna. Mirosław Dakowski mówi nad trumną Falzmanna: “Michał zginął w walce (…) przeciw grabieży majątku narodowego przez zorganizowane grupy przestępcze. (…) urzędnicy odpowiedzialni za sprawiedliwość nie mogą czy nie chcą jej egzekwować…” Praktycznie żaden organ państwowy nie próbował pociągnąć do odpowiedzialności karnej tych, którzy za pośrednictwem FOZZ ograbili Polaków bezpośrednio po odzyskaniu przez nich względnej niepodległości. 10 lat później Kaczyńscy założyli partię o nazwie - jak na ironię - “Prawo i Sprawiedliwość”, zaś mianowanie (na dość krótki okres czasu!) Barbary Piwnik, tj. sędziego prowadzącego sprawę sprawę FOZZ, na stanowisko Ministra Sprawiedliwości (przez Leszka Millera) skutkować będzie prawdopodobnie przedawnieniem w stosunku do największego przestępstwa finansowego III RP.
Dopiero po wielu miesiącach “Gazeta Wyborcza” ujawniła, że w lecie 2002 roku Lew Rywin żądał od Adama Michnika 17,5 mln dolarów za przeprowadzenie korzystnych dla “Agory” (wydawcy “Gazety Wyborczej”) zmian w projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Prokuratura postawiła zarzuty tylko Rywinowi, a nie “grupie rządzącej”, która miała według samego Rywina stać za jego propozycją korupcyjną. Jest mało prawdopodobne, iż specjalna sejmowa komisja śledcza wyjaśni do końca tę sprawę. Na wiosnę 2003 dziennik “Rzeczpospolita” sugerował, iż urzędujący wiceminister skarbu państwa, Andrzej Szarawarski zamieszany jest w aferę łapówkową, która dotyczy prywatyzacji koncernu Polskie Huty Stali SA. Przedstawiciel amerykańskiej firmy US Steel, która była zainteresowana PHS, stwierdził, że żądano od niej łapówki w zamian za przejęcie PHS. 29 stycznia 2003, o godz. 6 rano w swoim domu zatrzymany został przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego wybrany kilka tygodni wcześniej w wyborach bezpośrednich burmistrz Dębicy (wcześniej poseł SLD), Edward Brzostowski, któremu zarzucono oszustwa finansowe. Sąd zabezpieczył majątek burmistrza, który – jak się okazało – wart jest aż 75 milionów złotych. Na początku lutego 2003 aresztowany został z kolei inny samorządowiec, wójt Czorsztyna, Marek K. za przyjęcie pierwszej w Polsce łapówki “pod policyjną kontrolą” (200.000 zł) za obniżenie o ok. półtora miliona dolarów wartości wystawionych na sprzedaż gminnych nieruchomości (drugą ratę łapówki - 180.000 zł miał dostać po sfinalizowaniu transakcji). W ciągu poprzedniego roku tylko w Małopolsce policja odnotowała 76 przypadków korupcji. 12 marca 2003 r. przed krakowskim Sądem Okręgowym stanęła katowicka prokuratorka, 55-letnia Helena K, oskarżona o usiłowanie wyłudzenia łapówki w zamian za umorzenie postępowania przygotowawczego w sprawie karnej. Niepodważalnym – jak się wydaje - dowodem winy są nagrania magnetofonowe rozmów pani prokurator, która żądała łapówki. Tego samego dnia wyszło na jaw, iż NIK straciła 4,5 miliona złotych, płacąc przez 5 lat czynsz za wynajem pomieszczeń w budynku, który – jak się w końcu wydało – był własnością NIK ! Przy okazji dowiedzieliśmy się, iż przez pół roku w NIK pracował człowiek poszukiwany listem gończym za nadużycia! 22 maja 2003 roku prokurator apelacyjny w Rzeszowie wystąpił z wnioskiem do sądu dyscyplinarnego o uchylenie immunitetu prokuratora Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, Henryka S. Według Centralnego Biura Śledczego prokurator ten, jako naczelnik Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej i równocześnie nadzorujący śledztwo w sprawie wyłudzania kredytów w Invest Banku w Przemyślu, chronił znajomego dyrektora tegoż banku, nie wyrażając np. zgody na przeszukanie jego mieszkania. Okazało się, że prokurator sam zaciągnął kredyt w tym banku. Nieco wcześniej odwołany został szef prokuratury w Łańcucie, który współpracował z miejscowym gangsterem, a jednemu z funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego z Przemyśla postawiono zarzut przyjęcia łapówki. Także w maju br. wyszło na jaw, iż w ciągu ostatnich 3 lat prezes, wiceprezes oraz członkowie zarządu i rady nadzorczej POLMOZBYTU zdefraudowali co najmniej 17 milionów złotych przeznaczonych na restrukturyzację tej spółki. 10 czerwca 2003 roku b. prezes PZU, Władysław Jamroży został oficjalnie oskarżony o działanie na szkodę PZU i spowodowanie w niej strat w wysokości prawie 11 milionów złotych, za co grozi mu kara więzienia do 10 lat. 19 maja 2003 tygodnik NESWEEK twierdził, iż Polskie Towarzystwo Analizy Decyzyjnej w Medycynie, którego założycielem był polityk SLD, ówczesny minister zdrowia, Mariusz Łapiński, było jednym z “kanałów ułatwiających koncernom farmaceutycznym wejście ich specyfików na listę leków refundowanych”. 22 maja Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego skierowała do prokuratury wniosek o wszczęcie śledztwa w sprawie podejrzenia korupcji w Ministerstwie Zdrowia. ABW miała potwierdzić prawdziwość informacji o zażądaniu łapówki przez Waldemara Deszczyńskiego, szefa gabinetu politycznego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Według zeznań przedstawiciela jednej z firm farmaceutycznych Deszczyński miał w lecie 2002 roku żądać milionów dolarów za pomoc we wpisaniu leków na listę refundacyjną. 27 czerwca 2003 dziennik “Rzeczpospolita” zarzucił innemu prominentnemu politykowi SLD, b.wiceministrowi zdrowia i prezesowi Narodwego Funduszu Zdrowia, Aleksandrowi Naumanowi, iż był współwłaścicielem firmy, która doprowadziła do zadłużenia kilkudziesięciu polskich szpitali na wiele milionów złotych. Zdaniem dziennika, gdy Nauman był wiceministrem zdrowia, nadzorującym zakupy urządzeń medycznych, przetargi na dostawę tego typu sprzętu wygrywała firma, której współwłaścicielem był dawny wspólnik Naumana. W lecie 2003 wyszło na jaw (dzięki ujawnieniu nagrania magnetofonowego rozmowy posła SLD, Andrzeja Jagiełły z przedstwicielem świata przestępczego w Starachowicach, który równocześnie funkcjonował jako SLD-owski samorządowiec!), iż parlamentarzysta SLD ostrzegł “samorządowca” o przygotowywanych przez policję aresztowaniach starachowickich samorządowców z SLD. Jagiełło powoływał się na informacje od wiceministra spraw wewnętzrnych, Zbigniewa Sobotki. Faktycznie policja aresztowała polityków SLD, starostę starachowickiego, Mieczysława S. oraz wiceprzewodniczącego rady powiatu, Marka B., zarzucając im oszustwa finansowe oraz przyjmowanie łapówek. W związku z tą aferą cała organizacja SLD w Starachowicach została rozwiązana przez centarlne władze tej partii.
W kwietniu NIK opublikowała wyniki kontroli przeprowadzonych w 2001-2002 roku w polskich urzędach kontroli skarbowej. Z raportu tego wynika, że stwierdzone nieprawidłowości w UKS spowodowały straty finansowe w wysokości co najmniej 74 milionów złotych. Nie poinformowano dokładnie, ile stanowią straty z powodu nieujawnionej “szarej strefy”. 8 maja 2003 roku, nad ranem funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego aresztowali w Izbie Skarbowej w Warszawie b. pracownika Urzędu Skarbowego w Zakopanem, Mirosława C. pod zarzutem przyjmowania łapówek. Nieco wcześniej o to samo oskarżona została już przełożona tegoż urzędnika oraz jego kolega z zakopiańskiego Urzędu Skarbowego. Można sobie wyobrazić, na jakie straty naraziła polskich podatników wieloletnia działalność przestępcza tych urzędników skarbówki zakopiańskiej. 29 maja 2003 przed łódzkim sądem stanął b. dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi, Lech M., oskarżony o przyjęcie dwóch łapówek w wysokości ok. 180 tys. złotych i podanie nieprawdy w swych oświadczeniach majątkowych (sic!).
W roku 1996, na wrześniowej sesji Rady Miejskiej w Krakowie, jedna z radnych stwierdziła: “Teren o wartości 14 milionów złotych przekazaliśmy nierzetelnej osobie. (…) Oznacza to, że Krakowem rządzi trzecia siła: koleżeńskie powiązania niektórych radnych ze światem biznesu”. Była to reakcja na podjętą wcześniej (głównie przez radnych UW i SLD) uchwałę o dzierżawie w/w terenu spółce FORTE. Jeden z radnych SLD, Zbigniew Lach, tak usprawiedliwiał tę decyzję: “Na ognisku byłem, wódkę u prezesa (firmy FORTE) Stechnija piłem, ale to mi nie przeszkadza podjąć obiektywnej decyzji: teren Kraka należy się właśnie jemu”. Okazało się, że FORTE to “mała spółka, zalegająca wcześniej miastu z czynszem”. Krakowska Samorządowe Izba Gospodarcza określiła zaś tę firmę jako “niewiarygodną finansowo”! Kilka lat później funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego aresztowali byłego wiceprezydenta Krakowa, Stanisława Ż. (z UPR) w związku z wyłudzeniem kamienicy (z XIV wieku) przy ul. Sławkowskiej 6 przez Włocha, Franco M. Warto w tym miejscu zauważyć, iż istnieje podejrzenie, że ok. 1000 krakowskich kamienic przeszło w ręce prywatne z naruszeniem prawa! Prokuratura twierdzi, że w wyłudzeniu kamienicy Włochowi udzielili pomocy b.radny Unii Wolności, Władysław W, pracownik Urzędu Miasta Krakowa, Marek W. oraz wspomniany wiceprezydent Krakowa, któremu prokuratura katowicka zarzuca, iż “…przyjął od Franco M. za pośrednictwem Jerzego J. obietnicę korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 120 tys. zł (…)”. W maju 2003 roku Krakowem wstrząsnęła kolejna afera. Okazało się, że jeden z krakowskich przedsiębiorców, Zbigniew B. w styczniu br. miał obiecać b. dyrektorowi Urzędu Miasta Krakowa, Zbigniewowi Fijakowi pomoc w załatwieniu stanowiska w zamian za korzystne dla siebie rozstrzygnięcie przetargu. Powoływał się przy tym na swoje “wpływy” w Urzędzia Miasta Krakowa (czyli naruszył art. 230 kodeksu karnego, za co grozi do 3 lat więzienia). Gdy o sprawie poinformowały media, prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski przyznał, że “szukał pracy Fijakowi”, gdyż “czuł się do tego zobowiązany ze względu na zachowanie Platformy Obywatelskiej, która nie atakowała go przed wyborami” (Fijak jest czołowym krakowskim działaczem PO!). Ciekawe, że Fijak nie powiadomił o korupcyjnej propozycji przedsiębiorcy prokuratury zaraz po rozmowie, lecz kilka miesięcy później. Zachował się więc podobnie jak Michnik. Ciekawostką może być fakt, iż Fijak jest od lat bliskim współpracownikiem posła Jana Marii Rokity! W czasie ostatniej kampanii wyborczej, gdy Rokita chciał zostać prezydentem Krakowa, Fijak, będąc wówczas dyrektorem Urzędu Miasta, na cotygodniowej odprawie dyrektorów tegoż urzędu rozdawał program wyborczy Rokity, co było naruszeniem przepisów ordynacji wyborczej.
W lecie 2003 prokuratura zakopiańska oskarżyła b. wiceburmistrza Zakopanego, Jana G. o defraudację ok. 130 tysięcy złotych, a z kolei prokuratura tarnowska oskarżyła innego samorządowca, b. wicestarostę brzeskiego, Czesława M. o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, przekroczył uprawnienia, tj. doprowadził do wyboru oferty firmy swojej bratowej w przetargu na dostawę komputerów do jednej ze szkół na terenie swego powiatu. 22 maja 2003 roku telewizja TVN w głównym wydaniu “Faktów”, poinformowała: “W Sejmie zrobiło się dziś głośno także o innym pośle związanym z rolnictwem. Aleksander Grad z Paltformy Obywatelskiej zajmuje się kontrolą tego, jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydaje państwowe pieniądze. Mówiąc inaczej, sprawdza sposób przeprowadzania przez Agencję przetargów. Tak, jak się okazało, wygrywały firmy, których współwłaścicielką jest żona posła Grada”. Zarobiły one w ten sposób kilka milionów złotych! Przy okazji wyszło na jaw, że ten tarnowski poseł z PO w swoim oświadczeniu majątkowym nie wymieniał tych firm, gdyż wcześniej doprowadził do formalnej rozdzielności majątkowej ze swą żoną.
10 lipca 2003 roku na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie wystąpił Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Miejskiego Sportowego TARNOVIA, Marcin Bibro, który powiedział m.in.: “Komisja Rewizyjna klubu skierowała do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w tym – o próbie przekupstwa, dokonanej przez samego Przewodniczącego Rady Nadzorczej, p. Zbigniewa Kupca. (…) Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze – w przypadku TARNOVII – o ponad 20 milionów złotych, bo tyle będą warte tereny w centrum miasta, których właścicielem jest w tej chwili klub, gdy zostaną one – co staramy się uniemożliwić – przeznaczone np. pod obiekt komercyjny. (…) Nasze zaniepokojenie przyszłymi losami wartościowych terenów klubu Tarnovia jest tym większe, iż w 1994 roku inna firma pana Kupca FRED – nabyła – w kilka dni po wyborze na stanowisko Prezydenta Miasta – Mieczysława Bienia – w drodze przetargu, w którym była jedynym oferentem – tereny, na których powstał później m.in. supermarket BILLA (a budowa następnego jest w planie) i których cena wzrosła w krótkim czasie nawet kilkanaście razy.” Należy w tym miejscu dopowiedzieć, iż spółka Kupca FRED jest wydawcą lokalnego tygodnika TEMI, którego obecny redaktor naczelny został skazany (co prawda nieprawomocnym wyrokiem sądu z powodu przedawnienia) za zniszczenie miejskiej sali teatralnej, a mimo to kierowana przez niego organizacja pozarządowa otrzymała dotację z Urzędu Miasta. Inne redaktor TEMI otrzymuje praktycznie drugą pensję z budżetu miasta na podstawie umowy z prezydentem Bieniem na realizację sportowych stron internetowych, mimo że w urzędzie istnieje specjalna komórka, która zajmuje się tego typu zadaniami. Nie można więc dziwić się, iż wspomniany lokalny tygodnik pełni rolę swego rodzaju organu prasowego prezydenta Tarnowa (od października 2002 nie może ukazać się w TEMI, rozprowadzanym także w Chicago, ani jedno zdanie krytyczne pod adresem prezydenta Bienia). Jako że pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia była synowa prezesa lokalnego radia MAKS, rozgłośnia ta nazywana jest teraz “Radio Bień”. Jedną z pierwszych decyzji personalnych prezydenta po wyborach było powołanie córki innego współwłaściciela tej rozgłośni na stanowisko Dyrektora Wydziału Kultury. Prezydent podpisał ponadto umowę z lokalną telewizją kablową, na mocy której z kasy miasta do kieszeni właściciela tej telewizji wpłynęły pieniądze za….transmisję obrad Rady Miejskiej w Tarnowie! Stowarzyszenie dziennikarzy tarnowskich otrzymało także kilka tysięcy złotych (jako organizacja pozarządowa) z kasy miejskiej – czytaj z kieszeni podatnika tarnowskiego. Szefem tej organizacji jest kierownik tarnowskiego oddziału “Gazety Krakowskiej”. W ten to sposób całkiem legalnie prezydent miasta może przekazywać pieniądze albo konkretnym dziennikarzom, albo mediom, albo ich organizacjom. Największe w mieście Zakłady Azotowe (stojące niedawno na skraju bankructwa) finansują audycje radiowe we wspomnianym Radio MAKS (była dziennikarka tej rozgłośni jest w tej chwili rzecznikiem prasowym zakładów!). W tym samym czasie Prezydent Tarnowa Bień zwalnia z podatków Zakłady Azotowe (ze względu na ich trudną sytuację finansową!). Stosując takie metody, można pozyskiwać przychylność mass mediów lokalnych za pomocą publicznych pieniędzy. W roku 2002 wszyscy sędziowie Sądu Rejonowego w Tarnowie (wydziału karnego) odmówili prowadzenia procesu przeciwko jednemu z tarnowskich dziennikarzy, gdyż – jak stwierdzili – utrzymywali bliskie stosunki towarzyskie z tym dziennikarzem i jego żoną. Druga instancja – Sąd Okręgowy – także znajduje się w tym mieście. Można więć przypuszczać, iż także sędziowie tej odwoławczej instancji utrzymują takie stosunki. W mniejszych miejscowościach, w których funkcjonuje równocześnie sąd rejonowy i okręgowy, można spodziewać się takich sytuacji, które nie gwarantują bezstronności sądu i mogą skutkować powiązaniami trzeciej i czwartej władzy. Dlatego konieczne wydaje się wprowadzenie w Polsce zasady rotacji zatrudnienia sędziów i prokuratorów.
Już na przełomie lat 80-tych i 90-tych Polska straciła ok. 20-30 miliardów dolarów w wyniku wymyślonych przez ówczesną klasę rządzącą operacji, nazwanych “ściąganiem nawisu inflacyjnego” i “dedolaryzacją gospodarki”. W latach 1994-96 Polska straciła prawie 1 miliard złotych, gdy ministrowie Buchacz i Podkański za pośrednictwem Agencji Rozwoju Gospodarczego spowodowali przejęcie kontroli nad pieniędzmi i pakietami akcji spółek giełdowych przez prywatne firmy. Mimo, że NIK odpowiedzialnością za to obciążył Buchacza, nie skierowano zawiadomienia o przestępstwie do prokuratury, jako że NIK-iem kierował wówczas PSL-owski kolega partyjny Buchacza i Podkańskiego – Wojciechowski. Wykrycie tej afery nie zaszkodziło bynajmniej wizerunkowi politycznemu Podkańskiego. Buchacz natomiast został prezesem Polsko-Chińskiej Izby Przemysłowej. W/w Lesław Podkański był ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą za czasów premiera Waldemara Pawlaka (też z PSL). Wbrew zaleceniom komisji przetargowej wybrał firmę INTER-AMS, mającą dostarczyć wyposażenie komputerowe dla instytucji rządowych. Firma ta realizowała zamówienia (wartości milionów złotych!) bez przetargów np. dla URM, GUC, ZUS, MEN. Później okazało się, że szef Podkańskiego, premier Pawlak “miał prywatne powiązania z właścicielem tej firmy”. Po ujawnieniu tej afery, oczywiście ani Pawlakowi, ani Podkańskiemu nie spadł włos z głowy. Do dzisiaj nie pociągnięto do odpowiedzialności czołowych polityków (praktycznie ze wszystkich dużych partii) , którzy poprzez wprowadzenie wysokich ceł, a później zakazu sprowadzania do Polski żelatyny, przyczynili się do zlikwidowania wszelkiej konkurencji dla fabryk żelatyny niejakiego Kazimierza Grabka, który musiał na pewno “odwdzięczyć się” ustawodawcom za tę przysługę. Nic złego nie spotkało również tych posłów-lobbystów, którzy pomogli swemu koledze posłowi z Unii Wolności, Karolowi Działoszyńskiemu, przegłosować przepis wprowadzający obowiązek stosowania komórkowego zestawu głośnomówiącego w czasie jazdy samochodem. Później wyszło na jaw, że poseł ten jest właścicielem jedynej w Polsce firmy sprzedającej tego typu zestawy.
W latach 1996-97 w wyniku nieuczciwości opłacanych prze siebie urzędników Polacy stracili kolejne 9 milionów złotych. Urząd Rejonowy w Warszawie sprzedał bowiem wysokim urzędnikom państwowym ponad 150 mieszkań za symboliczną sumę. Najpierw mieszkania te przydzielane były jako służbowe, a potem – na prośbę urzędnika – były sprzedawane za 20% ich faktycznej wartości ! W ten to sposób np. szef gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego, Marek Ungier nabył za 49 tys. zł mieszkanie w Warszawie o powierzchni 110 mkw. Faktycznie mieszkanie to warte było 5 razy więcej, tj. ok. 250 tys. zł ! Prokurator oczywiście umorzył śledztwo. Według NIK polscy podatnicy stracili w roku 1998 kolejne 85 milionów złotych w wyniku niekorzystnej dla Skarbu Państwa prywatyzacji Domów Centrum. Odpowiedzialność za to ponosił minister skarbu Emil Wąsacz. Zawiadomienie NIK o pedejrzeniu popełnienia przestępstwa zostało oddalone przez prokuraturę. Także komputeryzacja ZUS przyniosła polskim podatnikom straty w wysokości kilkuset milionów złotych, gdyż zainstalowany program okazał się bublem. Szefami ZUS byli wówczas Stanisław Alot i Anna Bańkowska. Jak zwykle nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Za czasów wiceministra gospodarki (w rządzie Buzka), Jerzego Szlązaka, odpowiedzialnego za restrukturyzację górnictwa, gwałtownie wzrosło zadłużenie kopalń. Okazało się, że syn wiceministra miał handlować tymi długami, nieźle na tym zarabiając. Jedyną konsekwencją była dymisja wiceministra. Mimo, że NIK zarzuciła “korupcjogenne zarządzanie” resortem łączności i skierowała stosowne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury, cała sprawa zakończyła się jedynie dymisją ministra Tomasza Szyszko (z AWS). Bliskiego współpracownika wiceministra obrony, Romualna Szeremietiewa, oskarżonego o wymuszanie łapówek, aresztowano w ostatniej chwili na pokładzie promu, którym chciał uciec do Szwecji. Samemu Szeremietiewowi zarzucono, że wydawał więcej niż oficjalnie zarabiał (np. na luksusową willę pod Warszawą). Do dzisiaj nie wiadomo, co prokuratura zrobiła, by postawić przed sądem “bohaterów” tej wojskowej afery korupcyjnej. Choć na pośle AWS, Marku Kolasińskim, ciążyły zarzuty wyłudzenia ok. 100 milionów złotych, nie uchylono mu immunitetu (bronił go np. ówczesny minister sprawiedliwości Stanisław Iwanicki). Dzięki temu Kolasiński uciekł za granicę z paszportem dyplomatycznym w ostatnim dniu kadencji Sejmu. Został później aresztowany i sprowadzony do Polski. Zobaczymy, czy zostanie skazany, skoro okazało się niedawno, że w Polsce zaginęło 295 akt śledztw prokuratorskich!
W Polsce tylko ryby nie biorą. Nie ma takich partii, środowisk, zawodów, które wolne by były od korupcji. Łapówki biorą posłowie (i prawicowi, i lewicowi), burmistrzowie, prokuratorzy, policjanci, lekarze, nauczyciele. Co z tego, że od 1 stycznia 2002 roku w Polsce obowiązuje ustawa o dostępnie do informacji publicznej, a od 1 stycznia 2003 – mamy nowe brzmienie przepisów, które można określić mianem “antykorupcyjne”. Nakazują one np. wysokim urzędnikom ujawnienie majątku. Ale przecież np.w/w wójt Czorsztyna po przyjęciu kilkuset tysięcy złotych łapówki mógłby kupić za te pieniądze jakąś nieruchomość np. w Ustce, zapisując ją np. na żonę. Część osób, które zaczynają zajmować się polityką, od razu przeprowadza rozdzielność majątkową z własną żoną i cały “urobek” oficjalnie stanowi jej własność. Polityk nie musi wtedy ujawniać finansowych “zdobyczy” w swym corocznym oświadczeniu majątkowym. Antykorupcyjnie polskie przepisy działają tylko w teorii. Solidarność dającego i biorącego łapówkę być może (?) będzie nieco mniejsza po zmianie przepisów karnych (od 1 lipca 2003 r.), które teraz gwarantują bezkarność dającemu pod warunkiem, że bezpośrednio po wręczeniu łapówki złoży stosowne zeznania przed prokuratorem. Zobaczymy, czy ta zmiana przepisów ograniczy w Polsce korupcję, czy też stanie się przyczyną bezpodstawnych oskarżeń tych urzędników i polityków, którzy nie będą chcieli “załatwiać” spraw za łapówkę i przez to staną się ofiarą zemsty łapówkarzy.
********
Czy dyrektor miejskiego szpitala w Tarnowie zostanie dyrektorem Starego Teatru w Krakowie ?
Prezydent Bień w roli Pinokio ?
Na przekór tarnowskiej cenzurze, która blokuje wszelkie krytyczne uwagi na temat Prezydenta Tarnowa, Mieczysława Bienia, który – jak dotychczas – skutecznie pozyskuje media (m.in. przekazując w różnej formie publiczne pieniądze bądź dziennikarzom, bądź mediom, w których pracują, bądź organizacjom dziennikarzy tarnowskich), media centralne opublikowały w ostatnim czasie szereg tekstów, krytycznie oceniających prezydenta oraz jego politycznego „promotora”, posła Platformy Obywatelskiej, Aleksandra Grada.
27 maja 2003 roku ogólnopolski tygodnik „Nasza Polska” opublikował obszerny artykuł pt „Tarnowskie tarcia” (autor: Kaja Bogomilska), w którym czytamy m.in.:
„Gdy przed dwoma laty dr Marek Ciesielczyk, dziś wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie z ramienia Porozumienia Samorządowego UCZCIWOŚĆ, wytoczył sprawę o naruszenie dóbr osobistych dziennikarzowi lokalnej gazety, żaden z tarnowskich sędziów rejonowych nie podjął tej sprawy. Wszyscy argumentowali, że nie mogą tego uczynić, gdyż pozostają w bliskich kontaktach z pozwanym bądź jego żoną. (….) miasto tonie w układach. (…) Miasto jest zadłużone na 90 milionów zł. Brakuje pieniędzy na odgrzybianie ścian w szkołach – ubolewa radny Ciesielczyk – a wydaje się je na reklamę prezydenta i umacnianie jego dobrych stosunków z prasą. (…) Tarnowski szpital im. Szczeklika jest zadłużony na ponad 20 milionów zł. Radny Ciesielczyk nie ma wątpliwości, że stało się tak dlatego, iż placówka była po prostu źle zarządzana. (…) Chora polska rzeczywistość polityczna pozwala przypuszczać, iż po ewentualnym zwolnieniu Marciniaka (dyrektora szpitala miejskiego) może zostać on mianowany np. dyrektorem Teatru Starego w Krakowie…(…) Dotychczasowa polityka obecnych władz miasta – pisze radny Ciesielczyk w liście otwartym do pracowników szpitala im. Szczeklika – przypomina zachowanie felczera, który widząc zranioną kończynę, zamiast jej leczenia proponuje odcięcie. Wszytko wskazuje na to, że Tarnowie może odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydenta…..”
W tym samym artykule prezydent Bień broniąc swych racji, stwierdził m.in.: “Radny Ciesielczyk zajął ostatnie miejsce w wyborach prezydenckich……..” , co jest oczywiście nieprawdą. Prawdziwe wyniki wyborów znajdziecie Państwo choćby na naszej stronie internetowej. Prezydent Bień skłamał więc po raz kolejny. Czy zagra główną rolę w filmie PINOKIO 2, po tym jak okłamał czytelników tygodnika NASZA POLSKA, podając nieprawdziwe wyniki wyborów prezydenckich?
Zaledwie kilka tygodni po ukazaniu się tego artykułu zamknięty został (podobno czasowo?) jeden z oddziałów wewnętrznych miejskiego szpitala, a prezydent Bień bez porozumienia z dyrektorem drugiego szpitala w Tarnowie (marszałkowskiego) polecił zająć pieniądze na jego koncie, czym naraził potencjalnie pacjentów innej placówki na pozbawienie posiłków! Po tej decyzji prezydent po prostu wyjechał na zagraniczny urlop, nie powiadamiając o swej decyzji nawet zastępców i nie pokazując się na sesji Rady Miejskiej! Wcześniej zaproponował likwidację tarnowskiego amfiteatru. Bień ma więc szanse przejść do historii tarnowskiego samorządu jako MIECZYSŁAW LIKWIDATOR. Wcześniej próbował zlikwidować kilka tarnowskich szkół i przedszkoli.
KTO JEST TARNOWSKIM (trzecim – po Gwidonie Wójciku i Andrzeju Sikorze) “OJCEM CHRZESTNYM” ?
Kolejny bardzo obszerny artykuł, którego fragmenty publikujemy poniżej, nt tarnowskich układów ukazał się w ogólnopolskim tygodniku PRZEGLĄD (nr 30) w dniu 27 lipca 2003 pt:
Poseł Platformy Obywatelskiej pomógł żonie w uzyskaniu zlecenia o wartości 6,5 mln zł ?
“Uliczki tarnowskiej Starówki, tuż przed oknami biura poselskiego Aleksandra Grada z PO, pokryła setka pomarańczowych plakatów. Można było przeczytać: “Grad! Złóż mandat poselski!” oraz “Grad + żona= polityka prorodzinna Platformy Obywatelskiej”. Akcję zorganizowało Porozumienie Samorządowe Uczciwość z Tarnowa. Przyczyną happeningu był incydent dotyczący intratnych usług geodezyjnych dla systemu IACS, którego stworzenie w Polscce jest niezbędne do koordynacji polityki rolnej w ramach UE. Jedno ze zleceń, o wartości 6,5 mln zł brutto, otrzymała w drodze przetargu Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa SA z Tarnowa, której właścicielką w jednej czwartej jest Małgorzata Grad, żona parlamentarzysty PO. Mąż był w tym czasie przewodniczącym sejmowej podkomisji czuwającej nad wdrażaniem IACS. (…)
Co ciekawe, oferty znacznie mniej kosztowne niż MGGP (tj. firma żony Grada) złożyły trzy inne grupy firm: Fin Skog Gdańsk oraz Eurosystem Chorzów (3,8 mln), Geoprojekt Wrocław i Neokart GIS Warszawa (3,97 mln), Jason MacKenzie z Łodzi i PPWK z Warszawy (3,4 mln). W ich ofertach dopatrzono się jednak, jak powiedział nam poseł, niedociągnięć formalnych. – To nieprawda! – ripostuje Marek Ozorkiewicz, dyrektor Jason MacKenzie. – W trakcie przetargu mieliśmy wrażenie, jakbyśmy się zderzyli z lokomotywą w postaci z góry ustalonego układu ofert, które mają wygrać.(…) Złożyliśmy protest, który pozostał bez żadnej odpowiedzi. Najdziwniejsze jest to, że zwycięzca – MGGP z Tarnowa – miał w ofercie niedociągnięcia, na które komisja przymknęła oko. (…) Polityczne plecy odniosły triumf nad profesjonalizmem. (dodaje Ozorkiewicz). (…) – Ten układ polityczno-biznesowy jest chory – przekonuje radny Ciesielczyk. – Nie tylko ja uważam rozdzielność majątkową posła i jego żony za co najmniej dwuznaczną moralnie. Czyżby poseł Grad chciał przekonać wyborców, że jest mniej zamożny niż w rzeczywistości? (…) Wygląda to podejrzanie. Ja, jako radny opozycyjny, całymi miesiącami nie mogłem się doprosić od niego oświadczenia majątkowego. (To które było opublikowane, nie zawierało informacji na temat firm, które – jak się okazało przy okazji afery IACS – były zapisane na żonę. Zaś dzięki przeprowadzonej rozdzielności majątkowej Grad nie musiał podawać w swym oświadczeniu informacji na temat tychże firm. {przyp.U.} ). (…)
Do jego biura poselskiego trafił e-mail obywatela, który wprawdzie obecnej władzy nie kocha, ale i o Platformie ma ugruntowaną opinię: “(…) Wyobrażam sobie Wasze TKM po dojściu do władzy. Tłumaczenie Pana Grada o rozdzielności majątkowej, o pomyłkach sądu itp. jest kopią pokrętnych, zamataczonych wypowiedzi tych, którzy już w tym bagnie siedzą. I żadne pełne obłudy i fałszywej demagogii slogany o czystych rękach Pana stronnictwa tego obrazu nie zmienią.” (…)
Obecny prezydent (Tarnowa - Bień) zwyciężył, otrzymując 32% głosów. W niedawnym sondażu lokalnej rozgłośni okazało się, że politykę władz miasta popiera zaledwie 6% mieszkańców. Posła PO (Grada) tutejsza ulica nazywa nadprezydentem. (…)
Lokalne media tarnowskie nabrały wody w usta w sprawie Grada – albo nie informowały w ogóle o sprawie, albo czyniły to ustami samego Grada. Współwłaścicielka i Prezes lokalnego Radia MAKS, Krystyna Latała, nie potrafiła wskazać audycji, które były poświęcone sprawie Grada, gdy spytał o to radny Ciesielczyk. Przypomnijmy, iż synowa Łatałowej była pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia, a po przejęciu przez niego władzy, jedną z pierwszych jego decyzji personalnych było mianowanie córki innego współwłaściciela Radia MAKS na stanowisko Dyrektora Wydziały Kultury Urzędu Miasta Tarnowa !
Jak są traktowani przeciwnicy polityczni Grada i Bienia przez to radio? Dr Marek Ciesielczyk, który w 2001 roku – jako niezależny kandydat do Senatu - otrzymał w Tarnowie największą ilość głosów spośród wszystkich kandydatów do parlamentu, a w 2002 roku uzyskał 15% głosów jako kandydat na Prezydenta Tarnowa, nie może od prawie roku powiedzić w Radio MAKS ani jednego słowa. Przypomnijmy, iż szef Agencji Informacyjnej Radia MAKS, Marek Kołdras wyłączył mikrofon w czasie ostatniego w historii tej rozgłośni wywiadu Ciesielczyka (w październiku 2002) i włączył w tym momencie przygotowane wcześniej nagranie z głosem Ciesielczyka. Później zaś twierdził publicznie, iż nikt nie widział pracy doktorskiej radnego Ciesielczyka. W dobie internetu tego typu twierdzenia budzą zdziwienie, by użyć eufemizmu. Polecamy Kołdrasowi np. wejście na stronę internetową Ludwig-Maximilians-Universitaet Muenchen i wgląd w systemie OPAC w ewidencję prac doktorskich. Po wprowadzeniu do rubryki “AUTOR” nazwiska “Ciesielczyk” szef agencji informacyjnej (sic!) Radia MAKS – zwanego w Tarnowie “Radio Bień”, dotrze do wszystkich danych w/w dysertacji pt “Die Bestaendigkeit des kommunistischen Sytems – Die Knechtung des Individuums als das unveraenderliche Wesen des Kommunismus”. Następnie – gdy Kołdras nauczy się języka niemieckiego – może się nieco dokształcić, gdy wypożyczy dysertację.
10 dni temu, na tej sali, Miejski Klub Sportowy TARNOVIA przeżył całokowitą metamorfozę, polegającą na prawie całkowitej wymianie swych członów. Kilka dni później Przewodniczący Rady Nadzorczej Klubu, pan Zbigniew Kupiec przyznał z rozbrajającą szczerością, iż w poczet członów Tarnovii podległy mu Zarząd – zaledwie na 5 godzin przez Walnym Zebraniem - przyjął ok. 140 nowych osób, w tym ok. 40 pracowników firmy pana Kupca, tj. domu handlowego “Świt”, by zapobiec utracie kontroli nad klubem. W ten to sposób m.in. sprzedawczynie supermarketu pana Kupca zadecydowały o udzieleniu absolutorium władzom wykonawczym Tarnovii, mimo, iż przeciwny wniosek zgłosiła wcześniej Komisja Rewizyjna klubu, stawiając konkretne zarzuty tymże władzom.
Po manipulacji na tak wielką skalę, zgodnie ze Statutem klubu, Komisja Rewizyjna – wbrew temu co twierdzi pan Kupiec – prawidłowo zwołała swe zebranie i złożyła wniosek o zwołanie Nadzwyczajnego Zebrania klubu wraz z wnioskiem o odwołanie Rady Nadzorczej, która w sposób wysoce niemoralny i niezgodny z prawem próbuje przejąć na własność prawie 100-letni klub sportowy. Jako że przyjęcie do klubu w/w 140 osób odbyło się z naruszeniem prawa - nie tylko Statutu klubu, ale i kodeksu karnego – Komisja Rewizyjna klubu skierowała do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w tym – o próbie przekupstwa, dokonanej przez samego Przewodniczącego Rady Nadzorczej, p. Zbigniewa Kupca. Co więcej, można dzisiaj powiedzieć, iz pan Kupiec pozostaje w dalszym ciągu bezprawnie członkiem Rady Nadzorczej klubu, gdyż naruszył art.16, ust.5 jego Statutu, jako że jego firma “Świt” pożyczyła Tarnovii znaczną sumę pieniędzy, żądając odsetek przewyższających o ok. 10% aktualny wskaźnik inflacji, co było jednym z zarzutów Komisji Rewizyjnej.
W międzyczasie ze składu Zarządu Klubu usunięty został przez Radę Nadzorczą, pan Bibro, a ze stanowiska Dyrektora klubu – pan Kasperek. W ten to sposób usunięte zostały z drogi do przejęcia klubu przez grupę pana Kupca ostatnie osoby, które mogły ten proces zahamować. Znieważony został publicznie przez p. Kupca jeden z najważniejszych sponsorów klubu – pan Marek Roleski.
Jesteśmy zdumieni i rozgoryczeni zarazem, iż Prezydent Miasta, p. Mieczysław Bień na wczorajsze spotkanie zaprosił prawie wyłącznie przedstawicieli drugiej strony konfliktu, a dwaj radni Rady Miejskiej w Tarnowie, będący równocześnie członkami Rady Nadzorczej Tarnovii, pp. Babuśka i Słomka-Narożański swą postawą uwiarygadniają manipulacje grupy pana Kupca. Dlatego też pozwalamy sobie zwrócić się bezpośrednio do całej Rady Miejskiej w Tarnowie z prośbą o zahamowanie procesu bezprawnego i nieetycznego procesu przejmowania 100-letniego tarnowskiego klubu sportowego przez przedsiębiorcę, który – jak wskazują stosowane przez niego metody – traktuje Tarnovię jako przedmiot komercji, a nie stowarzyszenie użyteczności publicznej.
Gdy nie wiadomo, o co chodzi, wiadomo, że chodzi o pieniądze – w przypadku Tarnovii – o ponad 20 milionów złotych, bo tyle będą warte tereny w centrum miasta, których właścicielem jest w tej chwili klub, gdy zostaną one – co staramy się uniemożliwić – przeznaczone np. pod obiekt komercyjny. Pan Kupiec na swej konferencji prasowej przyznał, iż bez skrupułów nabył już sąsiadujący z Tarnowią obiekt handlowy – “Biedronkę”, by bronić swych interesów handlowych w związku z planami budowy nowej powierzni handlowej na terenie byłego “Owintaru”, tj. terenu także sąsiadującego z Tarnovią. Tak się dziwnie składa, iż pan Kupiec został nagle działaczem sportowym Tarnovii w okresie, gdy stało się jasnym, iż na terenie “Owintaru” może powstać taka nowa powierzchnia hanlowa. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się dom handlowy pana Kupca – “Świt”, dla którego nowy obiet na terenie “Owintaru” będzie bardzo niewygodną konkurencją. Opisany tu stan faktyczny nie budzi chyba żadnych wątpliwości, jakie mogą być zamiary przedsiębiorcy Zbigniewa Kupca – od kilku lat także działacza sportowego. Nasze zaniepokojenie przyszłymi losami wartościowych terenów klubu Tarnovia jest tym większe, iż w 1994 roku inna firma pana Kupca – FRED - nabyła – w kilka dni po wyborze na stanowisko Prezydenta Miasta – Mieczysława Bienia – w drodze przetargu, w którym była jedynym oferentem – tereny, na których powstał później m.in. supermarket BILLA (a budowa następnego jest w planie), i których cena wzrosła w krótkim czasie nawet kilkanaście razy. Zgodnie ze Statutem klubu uchwałę o likwidacji klubu i przeznaczeniu likwidowanego majątku klubu podejmuje Walne Zebranie. Jeśli jego skład pozostanie taki, jakiego teraz chce pan Kupiec, oznaczać to może, iż m.in. sprzedawczynie domu handlowego pana Kupca będą mogły zadecydować nie tylko o likwidacji Tarnovii, ale i o “odpowiednim” (dla pana Kupca) przeznaczeniu majątku TARNOVII.
Marcin Bibro
Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej w Tarnowie
Regionalna Izba Obrachunkowa
Najwyższa Izba Kontroli
Prokuratura Rejonowa w Tarnowie
Radni Rady Miejskiej w Tarnowie
Szanowni Państwo,
w związku z wydatkowaniem przez Prezydenta Tarnowa, Mieczysława Bienia z budżetu miasta Tarnowa (wg informacji Radia Kraków) ponad 5.000 zł na druk i wysyłkę do ok. 40.000 mieszkań tarnowskich ulotek związanych z referendum unijnym, a faktycznie pełniących ze względu na swą treść i formę rolę osobistej kampanii propagandowo-wyborczej tegoż prezydenta (całą stronę barwnej ulotki zajmuje portret „wyborczy” prezydenta Bienia – kopię tej strony załączam) oraz w związku z tragiczną sytuacją finansową naszego miasta, do Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Tarnowie, NIK i RIO składam wniosek o zbadanie, czy Prezydent Bień naruszył tym samym art.50 Ustawy o samorządzie gminnym (w związku z art.60), a do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie – czy Prezydent Bień naruszył art.296 i 231 kodeksu karnego? Moim zdaniem Prezydent Bień wykorzystał okazję, jaką jest referendum unijne (oraz swój urząd), by za pieniądze podatników tarnowskich promować nie tyle ideę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, lecz swoją osobę, co jest karygodne, zwłaszcza w sytuacji, gdy zadłużenie naszego miasta stanowi ponad jedną trzecią rocznego budżetu.
Proszę także Komisję Rewizyjną, RIO oraz NIK o sprawdzenie, czy Prezydent Bień naruszył art.50 Ustawy o samorządzie gminnym, podpisując umowę z dziennikarzem tygodnika TEMI na realizację sportowej strony internetowej i godząc się na wypłacanie mu miesięcznie 900 zł, gdy w Urzędzie Miasta, zatrudniającym prawie pół tysiąca osób, są pracownicy obsługujący już naszą stronę internetową - oraz instalując urządzenia klimatyzacyjne w swym gabinecie i akceptując fakt przyznania 6.000 zł dla organizacji pozarządowej, której szefem jest osoba skazana przez sąd pierwszej instancji za zniszczenie sali teatralnej w miejskim Pałacu Młodzieży (wyrok prawomocny nie mógł zapaść w tej sprawie ze względu na przedawnienie, jak poinformowała radnych dyrektorka tej instytucji)? Teraz mieszkańcy Tarnowa muszą zapłacić ponad 1 milion zł za remont tej sali.
Wobec tych przykładów braku zachowania szczególnej staranności przy wykonywaniu zarządu mieniem komunalnym przez prezydenta Bienia proszę radnych Rady Miejskiej w Tarnowie (wszystkich klubów) o rozważenie możliwości zastosowania przepisów artykułu 28b Ustawy o samorządzie gminnym, tj. podjęcia uchwały o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania prezydenta Bienia jesienią tego roku.
Z poważaniem
Dr Marek Ciesielczyk
Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej w Tarnowie
Najwyższa Izba Kontroli
Regionalna Izba Obrachunkowa
Szanowni Państwo,
w związku z bezprzetargowym sposobem wyłonienia firmy oraz podpisaniem z nią przez Prezydenta Tarnowa, p. Mieczysława Bienia umowy na prowadzenie miejskiego serwisu internetowego proszę o zbadanie, czy decyzja prezydenta zgodna jest z obowiązujacymi przepisami, z zasadami racjonalnego wydawania publicznych pieniędzy, a Komisję Rewizyjną – o ustalenie, czy sposób wyłonienia w/w firmy nie rodzi podejrzeń o swego rodzaju „kumoterstwo” polityczno-finansowe z następujacych powodów:
- ta sama firma tworzyła wcześniej strony internetowe dla Wyższej Szkoły Biznesu, której dyrektorem był obecny prezydent Tarnowa,
- ta sama firma tworzyła strony internetowe dla Platformy Obywatelskiej, która kilka miersięcy temu wchodziła w skład komitetu wyborczego prezydenta Bienia,
- ta sama firma tworzyła wyborczą stronę internetową dla obecnego prezydenta Tarnowa w czasie kampanii wyborczej,
- decyzję o wyborze firmy podjął dyrektor Biura Komunikacji Społecznej, p. Marcin Golec, który wcześniej związany był z w/w Wyższą Szkołą Biznesu i był jednym z filarów komitetu wyborczego Bienia w czasie kampanii wyborczej,
- nieco wcześniej prezydent Bień podpisał już umowę na tworzenie miejskiej sportowej strony internetowej z dziennikarzem tygodnika TEMI, Robertem Nogą, któremu miasto wypłaca za tę usługę 900 zł miesięcznie, choć w Urzędzie Miasta pracuje już ok. pół tysiąca osób, w tym i takie (np. graficy komputerowi) , które odpowiadaja za strony internetowe miasta. Na marginesie należy zauważyć (co można z łatwością zweryfikować), iż w/w tygodnik TEMI pełni w praktyce rolę swego rodzaju „organu prasowego” prezydenta Bienia, publikujacego co tydzień swoje teksty, z którymi od 7 miesięcy nie można polemizować na łamach tegoż tygodnika.
Z poważaniem
23 maja 2003
Szanowny Panie,
w związku z informacją zaprezentowaną przez telewizję TVN w „Faktach” o godz. 19:oo, dnia 22 maja 2003, iż (cytujemy): „W Sejmie zrobiło się dziś głośno także o innym pośle związanym z rolnictwem. Aleksander Grad z Platformy obywatelskiej zajmuje się kontrolą tego jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydaje państwowe pieniądze. Mówiąc inaczej, sprawdza sposób przeprowadzania przez Agencję przetargów. Tak, jak się okazało, wygrywały firmy, których współwłaścicielką jest żona posła Grada”.
- oburzeni w sposób szczególny jako stowarzyszenie tarnowskie oczekujemy, iż pan Grad - parlamentarzysta tarnowski złoży swój mandat poselski.
Zwracamy się także do Marszałka Donalda Tuska o podjęcie inicjatywy zmierzającej do wykluczenia posła Grada z Platformy Obywatelskiej, do ministra Krzysztofa Janika i ministra Grzegorza Kurczuka – o wszczęcie dochodzenia w tej sprawie przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz prokuraturę.
Informacja przekazana przez telewizję TVN zaskakuje nas tym bardziej, iż jeszcze nie tak dawno (19.03.2003) poseł Grad na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI sam napiętnował nieuczciwość w polityce: „Reguła ‘tkm’ nadal obowiązuje i na dodatek nabrała jeszcze większych rozmiarów (…) co najlepiej było widać chociażby przy obsadzaniu stanowisk w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. (…) elity polityczne, te związane z lewą stroną sceny politycznej, zatraciły elementarne poczucie przyzwoitości i wielu ludziom zaczęło się wydawać, że na salonach można wszystko załatwić, przeprowadzić każdy geszeft…”
Przy okazji pozwolimy sobie zauważyć, iż już kilka miesięcy temu Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ zwróciło się oficjalnie do posła Grada, dlaczego w jego oświadczeniu majątkowym nie uwzględnił majątku żony. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Dlatego też prosimy Marszałka Sejmu p. Marka Borowskiego o wyjaśnienie tej sprawy.
Dr Marek Ciesielczyk
otrzymują:
p. poseł Aleksander Grad, p. Marszałek Donald Tusk (Platforma Obywatelska)
parlamentarzyści tarnowscy
Minister Spraw Wewnętrznych p. Krzysztof Janik
Minister Sprawiedliwości, Prokurator Generalny, Grzegorz Kurczuk
Marszałek Sejmu RP, p. Marek Borowski
*********
Prokuratura Rejonowa w Tarnowie wszczęła dochodzenie w sprawie rozpowszechniania pornografii i obrażania uczuć religijnych przez Małopolską Telewizję Kablową (patrz w dalszej części rubryki BEZ CENZURY – zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożone przez tarnowskich radnych).
Prokuratura powiadomiła o tym dra Marka Ciesielczyka. Natomiast redaktor telewizji kablowej, Jacek Ruda przekazał widzom w dniu 18 maja nieprawdziwą informację, iż sprawa zawiadomienia „przeszła bez echa”. W związku z tą kłamliwą informacją telewizji na temat decyzji prokuratury, radny Ciesielczyk powiadomił o sprawie prokuraturę, pytając, czy redaktor Ruda nie naruszył tym samym kodeksu karnego.
W tej samej audycji telewizja kablowa przekazała ustami Rudy tendencyjną relację na temat wydatkowania przez prezydenta Bienia 5.000 zł z kasy miasta na druk i kolportaż swej podobizny. Patrz poniżej:
PRZEGRZANA GŁOWA PREZYDENTA BIENIA
Po ostanich upałach, Prezydent Tarnowa, Mieczysław Bień zainstalował sobie w gabinecie klimatyzację, wydrukował 40.000 ulotek ze swoim zdjęciem za pieniądze publiczne, postanowił wypłacać 900 zł miesięcznie dziennikarzowi TEMI, a 6.000 zł przyznano organizacji, której szefem jest osoba skazana za zniszczenie miania komunalnego!
Patrz pismo radnego Ciesielczyka poniżej:
Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej w Tarnowie
Regionalna Izba Obrachunkowa
Najwyższa Izba Kontroli
Prokuratura Rejonowa w Tarnowie
Radni Rady Miejskiej w Tarnowie
Szanowni Państwo,
w związku z wydatkowaniem przez Prezydenta Tarnowa, Mieczysława Bienia z budżetu miasta Tarnowa (wg informacji Radia Kraków) ponad 5.000 zł na druk i wysyłkę do ok. 40.000 mieszkań tarnowskich ulotek związanych z referendum unijnym, a faktycznie pełniących ze względu na swą treść i formę rolę osobistej kampanii propagandowo-wyborczej tegoż prezydenta (całą stronę barwnej ulotki zajmuje portret „wyborczy” prezydenta Bienia – kopię tej strony załączam) oraz w związku z tragiczną sytuacją finansową naszego miasta, do Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej w Tarnowie, NIK i RIO składam wniosek o zbadanie, czy Prezydent Bień naruszył tym samym art.50 Ustawy o samorządzie gminnym (w związku z art.60), a do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie – czy Prezydent Bień naruszył art.296 i 231 kodeksu karnego? Moim zdaniem Prezydent Bień wykorzystał okazję, jaką jest referendum unijne (oraz swój urząd), by za pieniądze podatników tarnowskich promować nie tyle ideę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, lecz swoją osobę, co jest karygodne, zwłaszcza w sytuacji, gdy zadłużenie naszego miasta stanowi ponad jedną trzecią rocznego budżetu.
Proszę także Komisję Rewizyjną, RIO oraz NIK o sprawdzenie, czy Prezydent Bień naruszył art.50 Ustawy o samorządzie gminnym, podpisując umowę z dziennikarzem tygodnika TEMI na realizację sportowej strony internetowej i godząc się na wypłacanie mu miesięcznie 900 zł, gdy w Urzędzie Miasta, zatrudniającym prawie pół tysiąca osób, są pracownicy obsługujący już naszą stronę internetową - oraz instalując urządzenia klimatyzacyjne w swym gabinecie i akceptując fakt przyznania 6.000 zł dla organizacji pozarządowej, której szefem jest osoba skazana przez sąd pierwszej instancji za zniszczenie sali teatralnej w miejskim Pałacu Młodzieży (wyrok prawomocny nie mógł zapaść w tej sprawie ze względu na przedawnienie, jak poinformowała radnych dyrektorka tej instytucji)? Teraz mieszkańcy Tarnowa muszą zapłacić ponad 1 milion zł za remont tej sali.
Wobec tych przykładów braku zachowania szczególnej staranności przy wykonywaniu zarządu mieniem komunalnym przez prezydenta Bienia proszę radnych Rady Miejskiej w Tarnowie (wszystkich klubów) o rozważenie możliwości zastosowania przepisów artykułu 28b Ustawy o samorządzie gminnym, tj. podjęcia uchwały o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania prezydenta Bienia jesienią tego roku.
Z poważaniem
Dr Marek Ciesielczyk
************
90% pracowników miejskiego szpitala w Tarnowie może już niedługo otrzymywać tylko 75% swego dotychczasowego wynagrodzenia. Alternatywą jest zwolnienie z pracy ¼ załogi, tj. ponad 200 pracowników!
List radnego Ciesielczyka do Pracowników i Pacjentów tarnowskiego szpitala im. Szczeklika. Oczywiście niedopuszczony do druku przez tarnowską cenzurę „bermudzkiego trójkata informacyjnego” Kupiec-Latała-Wolak (Zbigniew Kupiec to współwydawca tygodnika TEMI, Krystyna Łatała to Prezes Radia MAKS, Robert Wolak to właściciel Małopolskiej Telewizji Kablowej).
Niedawno dowiedzieliście się Państwo, iż stoicie przed alternatywą: albo co czwarty zostanie zwolniony, albo prawie wszyscy zostaną pozbawieni ok. 25% swego wynagrodzenia. Od kilku lat czyniłem starania, aby monitorować zadłużenie szpitala. Właściwie nigdy nie udawało się wymóc na tzw. „władzach” ujawnienia faktycznego stanu tej placówki. Można było jedynie stwierdzić, iż szpital jest źle zarządzany (proszę porównać np. jego zadłużenie – tj. ponad 20 mln zł – z zadłużeniem Szpitala im. św. Łukasza). Od kilku lat domadałem się dymisji dyrektora Marciniaka. Niedawno otrzymałem odmowną odpowiedź od prezydenta Bienia. Czyż mianowanie przez b. wojewodę Grada dyrektora Urzędu Wojewódzkiego Marciniaka na stanowisko dyrektora szpitala nie miało charakteru politycznego? Chora polska rzeczywistość polityczna pozwala przypuszczać, iż po ewentualnym zwolnieniu p. Marciniaka z funkcji dyrektora szpitala (daj Boże!), może on zostać mianowany np. dyrektorem Starego Teatru w Krakowie. Ujawniona niedawno przez media kolejna afera korupcyjna (tym razem chodzi o łapówkę rzędu milionów dolarów!) w Ministerstwie Zdrowia, obrazuje stan polskiego systemu ochrony zdrowia.
Przez pół roku nowy Prezydent Tarnowa, Mieczysław Bień bagatelizował astronomiczny dług „starego” szpitala. W tym właśnie czasie opowiadał dziannikarzom np. o tym, która część ciała najbardziej mu zmarzła w czasie kąpieli w garniturze w jednej z tarnowskich sadzawek lub rozwodził się nad koniecznością budowy specjalnego placu dla deskorolkarzy, a zastępca prezydenta, p. Andrzej Jeleń marzył (na łamach jednego z tygodników) o zakupie teczki na dokumenty marki Pierre Cardin za 2.000 zł. W momencie, gdy szpital miejski dogorywa, Bień proponuje darowanie ok. kilkunastu milionów złotych zaległych podatków Zakładom Azotowym czy rezygnację ze ściągnięcia dalszych kilku milionów złotych zaległych podatków od Zakładów Mechanicznych. Myląc się niedawno o 14 milionów złotych przy konstruowaniu budżetu miasta, Bień naraził nas na spłatę kilku milionów złotych dodatkowych odsetek. W czasie gdy nie ma pieniędzy na usuwanie grzyba ze ścian tarnowskich szkół, Bień płaci 900 zł miesięcznie dziennikarzowi za tworzenie sportowej strony internetowej, choć w Urzędzie Miasta zatrudnia ok. pół tysiąca ludzi, którzy mogliby wykonywać np. taką czynność. 6.000 zł przyznano jednej z tzw. pozarządowych organizacji, której szefem jest człowiek skazany w pierwszej instancji sądowej za zniszczenie mienia komunalnego – sali teatralnej w Pałacu Młodzieży (prawomocny wyrok nie mógł zapaść, gdyż – jak to w Polsce czasem się zdarza – sprawa uległa przedawnieniu)!!! Teraz na remont tej sali podatnik tarnowski musi wydać ponad 1 milion złotych! Na tarnowski teatr Bień przeznaczył niewiele więcej pieniędzy niż na….izbę wytrzeźwień!!!!
Szanowni Pracownicy Szpitala im. Szczeklika, dotychczasowa polityka obecnych władz miasta przypomina zachowanie felczera, który widząc zranioną kończynę, zamiast jej leczenia, proponuje odcięcie (patrz np. proponowana przez Bienia likwidacja szkół). Nie dajcie się zwieść pokrętnym pseudoargumentom władz miasta, domagajcie się takiego zarządzania Waszą placówką, które zagwarantuje sprawne jej funkcjonowanie, a tarnowskim pacjentom odpowiednie warunki leczenia.
Pozdrawiam
v-ce Przewodniczacy Rady Miejskiej w Tarnowie
7 maja 2003 – 9 związków zawodowych działających na terenie szpitala skierowało pismo m.in. do radnych, posłów etc., w którym krytykują politykę obecnego dyrektora szpitala Jerzego Marciniaka, za kadencji którego zobowiązania finansowe szpitala wzrosły do 27 milionów złotych.
15 maja wszystkie związki zawodowe sformułowały swe stanowisko wobec programu restrukturyzacji zaproponowanego przez dyrektora Marciniaka. W piśmie związków czytamy m.in.: „Wielokrotnie godziliśmy się w imieniu pracowników na szereg wyrzeczeń w imię ochrony naszego wspólnego dobra, jakim jest ten Szpital. Gdy natomiast usiłowaliśmy uzyskać konkretne i wyczerpujące informacje na temat istniejącego stanu rzeczy oraz przyczyn, które ten stan rzeczy spowodowały, słyszeliśmy, że to nie nasze sprawy i że wprowadzamy anarchię.” Radny Ciesielczyk na posiedzeniu Społecznej Rady Szpitala ponownie zażądał dymisji dyrektora szpitala Marciniaka.
*********
Rada Etyki Mediów odpowiada na zarzuty mieszkańców Tarnowa wobec telewizji kablowej
Rada Etyki Mediów odpowiedziała na protest 58 mieszkańców Tarnowa (w dalszej częsci tej rubryki publikujemy także ten tekst) przeciw tendencyjnemu przedstawianiu spraw miasta przez Małopolską Telewizję Kablową, która prezentuje opinie prezydenta Bienia i jego urzędników, nie dopuszcza zaś do głosu adwersarzy. W jej liście czytamy m.in.: „(…) wiarygodność (telewizji kablowej) może być poważnie zmniejszona, jeśli we własnych programach informacyjnych nie pojawiają się ukazujące całą prawdę wiadomości. Jeśli z kolei w wystąpieniach urzędników miejskich wyrażane są opinie wątpliwe, sprzeczne z odczuciami opinii publicznej, krzywdzące osoby lub grupy osób, MTK powinna zadbać o takie programy publicystyczne, w których możliwa byłaby krytyka, głosy polemiczne, obrona skrzywdzonych.”
**********
Mimo wcześniejszych zapewnień Bienia, że Przedszkole Nr 8 nie zostanie zlikwidowane, władze miasta zaprzestały naboru dzieci do tej placówki.
Zaniepokojeni rodzice oskarżyli publicznie władze o wprowadzenie ich w błąd.
Poniżej list radnego Ciesielczyka w tej sprawie, oczywiście niedopuszczony do druku przez tarnwską cenzurę, lecz rozdany rodzicom dzieci oraz pracownikom Przedszkola NR 8 w Tarnowie:
Dzisiaj niestety nie macie pewności, jaki los spotka Wasze przedszkole. Jak zapewne pamiętacie jeszcze kilka miesięcy temu jeden z kandydatów na Prezydenta Tarnowa obiecywał, że będzie „dobrym gospodarzem pod tarnowskim niebem”. Kandydatem tym był Mieczysław Bień. Zaraz po wyborze na Prezydenta Tarnowa Bień zaproponował likwidację wielu tarnowskich szkół, w tym także tych, do których uczęszczają dzieci niepełnosprawne. Tylko dzięki zdecydowanym protestom rodziców, nauczycieli oraz radnych udało się uratować te szkoły. Zaprojektowany przez Bienia „pogański” budżet miasta Tarnowa skutkował będzie prawie 50-procentową reducją zatrudnienia w Pałacu Młodzieży. Kilkaset dzieci zamiast na zajęciach w tej placówce, wysiadywać będzie na tarnowskich chodnikach. Zapowiada się 25-procentową redukcję wynagrodzenia, która dotknie kilkuset pracowników miejskiego szpitala. W wyniku tych „szykan” finansowych prawie 200 pracowników miejskiego szpitala będzie zarabiać mniej niż 800 złotych miesięcznie.
Teraz Wy nie możecie być pewni, czy Wasze przedszkole funkcjonować będzie w najbliższej przyszłości. Dotychczasowa praktyka uczy, iż obecne władze miasta Tarnowa rezygnują ze swej „dzikiej” liberalnej polityki, wymierzonej przeciw mieszkańcom Tarnowa, tylko wtedy, gdy napotykają na zdecydowany sprzeciw ze strony obywateli. Prezydent Bień twierdzi, iż oszczędności są konieczne. Dlaczego więc nie oszczędza na sobie i swej biurokracji? Wydaje na nią prawie 10% całorocznego budżetu. Bień, który w czasie kampanii obiecywał redukcję wydatków na administrację, natychmiast po przejęciu władzy zatrudnił w Urzędzie Miasta więcej osób niż zwolnił. Jego projket budżetu miasta może doprowadzić do uwiądu oświaty i kultury w Tarnowie. Np. na teatr wydaje niewiele więcej niż na ….izbę wytrzeźwień. Bień twierdzi, że nie ma pieniędzy na oświatę i kulturę, ale kilka dni temu znalazł je na zainstalowanie u siebie klimatyzacji . Być może prezydent zbytnio się spocił w czasie niedawnych upałów? Zastępca prezydenta Andrzej Jeleń wyznał niedawno na łamach jednej z gazet, że marzy o teczce na dokumenty marki Pierre Cardin za 2.000 zł ! Myląc się niedawno o 14 milionów złotych przy konstruowaniu budżetu miasta, Bień naraził nas na spłatę kilku milionów złotych dodatkowych odsetek. Prezydent twierdzi, że trzeba oszczędzać na wszystkim, a w tym samym czasie wypłaca 900 zł miesięcznie jednemu z tarnowskich dziennikarzy tylko za to, że redaguje sportową stronę internetową, choć w Urzędzie Miasta pracuje ok. pół tysiąca osób, które mogłyby wykonywać tę pracę. 6.000 zł przyznano jednej z tzw. pozarządowych organizacji, której szefem jest człowiek skazany w pierwszej instancji sądowej za zniszczenie mienia komunalnego – sali teatralnej w Pałacu Młodzieży (prawomocny wyrok nie mógł zapaść, gdyż – jak to w Polsce czasem się zdarza – sprawa uległa przedawnieniu) ! Teraz my, tarnowianie zapłacimy za remont tej sali ponad 1 milion złotych! Za nasze, publiczne pieniądze kilka dni temu Bień wydrukował i wysłał do wszystkich 40.000 tarnowskich mieszkań ulotkę propagandową (ze swoją podobizną!), która tak naprawdę – jak sami zauważyliście Państwo – reklamuje nie tyle europejską integrację, co osobę samego prezydenta ! Za tę autoreklamę Bienia zapłacilismy ponad 5.000 zł! Drodzy Rodzice i Pracownicy Przedszkola Nr 8, brońcie zdecydowanie Waszego Przedszkola. Tylko stanowczy sprzeciw jest skutecznym argumentem wobec dzikiego latynoamerykańskiego liberalizmu takich polityków jak Bień i wspierającej go Platformy Obywatelskiej i PiS.
Pozdrawiam
Radny – Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ – tel. 621 0395
www.uczciwosc.org.pl / BEZ CENZURY
**********
CZY ZOSTANIE WZNOWIONE POSTĘPOWANIE SĄDOWE W SPRAWIE ZNISZCZENIA SALI TEATRALNEJ W PAŁACU MŁODZIEŻY i POŻARU W BUDYNKU TELEWIZJI KABLOWEJ ?
Sz.P. Grzegorz Kurczuk
Minister Sprawiedliwości RP
Szanowny Panie Ministrze,
proszę o wszczęcie postępowania nadzorczego w sprawie umorzenia postępowania sądowego (z powodu przedawnienia) wobec p. Tomasza Żaka, oskarżonego o spowodowanie zniszczenia sali teatralnej w Pałacu Młodzieży w Tarnowie. Dyrektor Pałacu, na posiedzeniu Komisji Kultury i Sportu Rady Miejskiej w Tarnowie poinformował radnych, iż w/w p. Tomasz Żak został uznany winnym przez sąd pierwszej instancji i skazany, lecz z powodu przedawnienia nie mógł zapaść wyrok skazujący. Proszę o sprawdzenie, czy nie doszło w czasie postępowania do uchybień proceduralnych ze strony prokuratury tarnowskiej czy też sądu. Brak prawomocnego wyroku w tej prostej stosunkowo sprawie sprawi, iż to podatnicy tarnowscy będą musieli zapłacić ponad 1 milion złotych za remont w/w sali teatralnej. Jest rzeczą kuriozalną, iż nie można określić winnego, a całe postępowanie uległo przedawnieniu.
Proszę także o wszczęcie postępowania sprawdzającego w sprawie umorzenia śledztwa przez tarnowską prokuraturę dotyczącego pożaru budynku przy ul. Fredry w Tarnowie, w którym mieściła się Małopolska Telewizja Kablowa. Składam wniosek o wznowienie śledztawa w tej sprawie, kierując się troską o mienie publiczne, które w taki sposób uległo całkowitemu zniszczeniu.
Z poważaniem
Dr Marek Ciesielczyk
Radny Rady Miejskiej w Tarnowie
PS
Tomasz Żak obecnie pełni funkcję Redaktora Naczelnego tarnowskiego tygodnika
TEMI !
Należy dodać, iż wg informacji Dyrektora Pałacu Młodzieży przyjęcie „pogańskiego” budżetu prezydenta Bienia spowoduje zwolnienie połowy nauczycieli w Pałacu Młodzieży. Kilkaset dzieci zamiast uczyć się tańca czy sklejać modele samolotów znajdzie się na ulicy. W tym samym czasie Bień wydaje rocznie ok. 700.000 zł na izbę wytrzeźwień, tj. więcej niż w ubiegłym roku, choć liczba pijanych „pensjonariuszy” w tym czasie znacznie zmalała!
********
Radnemu Ciesielczykowi udało się dotrzeć do informacji, iż prowadzony obecnie przez Tomasza Żaka „Teraz nie teraz” – jako organizacja pozarządowa otrzymał z kasy miasta (czytaj: z kieszeni podatników tarnowskich) dotację w wysokości 6.000 zł. Z kolei tarnowskie stowarzyszenie dziennikarzy, kierowane przez „osławionego” Jerzego Kosibę (redaktora tarnowskiego oddziału Gazety Krakowskiej) otrzymalo dotację 10.000 zł na realizację programu, który zakłada m.in. wycieczkę do Brukseli!!!!
Inny tarnowski dziennikarz, Robert Noga (tak jak Żak z TEMI!) podpisał z prezydentem Bieniem umowę na realizację sportowej, miejskiej strony internetowej – za 900 zł miesięcznie. Przypomnijmy, iż Bień zatrudnia w Urzędzie Miasta ok. pół tysiąca urzędników, z których połowa mogłaby taką stronę robić!
W ten to sposób prezydent Bień „zyskuje względy” tarnowskich dziennikarzy.
Bermudzki trójkąt informacyjny: TEMI-MAKS-KABLÓWKA nie zdołała jednak zapobiec gwałtownemu spadkowi popularności Bienia – z 32% (wynik wyborczy) do zaledwie 6% po kilku miesiącach prezydentury!!!
Okazało się, że komisja przetargowa, dzięki której za czasów pierwszej prezydentury Bienia, spółka FRED (wydawca TEMI!!!) nabyła od miasta (czyli od nas wszystkich) grunt, którego wartość wkrótce wzrosła 18 razy!!!!, zebrała się zaledwie kilka dni po pierwszej sesji Rady Miejskiej w 1994 roku, a jej członkami byli Andrzej Sasak (obecny wiceprezydent) i Ryszard Skorupa (uznany niedawno przez Sąd Rejonowy w Tarnowie) winnym pomówienia dra Marka Ciesielczyka (już po raz drugi!). Spółka FRED była jedynym oferentem.
*********
Prezydent Bień znowu nie dotrzymał obietnicy przedwyborczej
Wydawca TEMI – czyli spółka FRED, (współwłaściciel - Zbigniew Kupiec), zwolnił z pracy redaktora naczelnego tego tygodnika, Krzysztofa Nowaka. W oficjalnym komunikacie wydawca stwierdził, że z powodu słabych wyników finansowych tygodnika (spadła sprzedaż).
Tak się składa, że sprzedaż tygodnika TEMI zaczęłą spadać od chwili, gdy z jego łam zniknęły felietony Ciesielczyka, a zaczęły się pojawiać teksty prezydenta Bienia i wprowadzono zakaz publikacji krytyki Bienia.
A więc prezydent ma na sumieniu bezrobotnego obecnie redaktora Nowaka, a w czasie kampanii wyborczej Bień obiecywał przecież, że będzie walczył z bezrobociem!!!
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez tarnowską telewizję kablową
22 kwietnia 2003 Przewodniczący Komisji Rodziny, Przewodniczący Komisji Oświaty, Przewodniczący Komisji Kultury i Sportu oraz v-ce Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie skierowali do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie zawiadomienie o popełnieniu przestępstawa przez tarnowską telewizję kablową. Media tarnowskie – jak zwykle - nabrały wody w usta w tej sprawie (telewizja prezentuje bowiem wyłącznie opinie rządzącej w Tarnowie grupy prezydenta Bienia). Poniżej treść zawiadomienia:
do wiadomości:
Minister Sprawiedliwości RP
Jego Ekscelencja
Biskup Wiktor Skworc
Ordynariusz Diecezji Tarnowskiej
Proboszczowie parafii tarnowskich
mass media
Szanowni Państwo,
jako funkcjonariusze publiczni, tj. osoby zobowiązane prawem do złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, jeśli o zaistnieniu takowego dowiadujemy się lub podejrzewamy, iż możemy mieć z takim do czynienia, zwracamy się do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie o sprawdzenie, czy opisane poniżej czyny wyczerpują znamiona przestępstw opisanych w artykule 196 i 202 kodeksu karnego. Prosimy Ministra Sprawiedliwości RP i zarazem Prokuratora Generalnego o nadzór nad postępowaniem wyjaśniającym, a Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o rozważenie możliwości odebrania koncesji Małopolskiej Telewizji Kablowej w związku z opisaną poniżej treścią i formą prezentowanych programów telewizyjnych. List ten kierujemy także do Jego Ekscelencji Biskupa Wiktora Skworca oraz do proboszczów parafii tarnowskich, jako że Małopolska Telewizja Kablowa stara się nakłonić mieszkańców Tarnowa do nabycia abonamentu umożliwiającego odbiór prezentowanych przez nią programów telewizyjnych za pośrednictwem parafii tarnowskich, reklamując się jako telewizja oferująca program telewizji TRWAM.
Małopolska Telwizja Kablowa prezentuje codziennie pornograficzne programy stacji CLUB, o których będzie mowa poniżej, na kanale C-33, w sąsiedztwie kanału C-46 - „Cartoon” dla dzieci, kanału sportowego C-32, kanału informacyjnego BBC C-34. Także codziennie prezentowane są pornograficzne programy stacji „Tele 5” – na kanale S-13 i „Polonia 1” – na kanale S-14, w sąsiedztwie – jak na ironię - kanału S-17, przeznaczonego dla telewizji TRWAM oraz kanału S-09 - katolickiej telewizji „Niepokalanów” i kanału S-19 - katolickiej telewizji „Puls”. Część z tych programów transmitowan jest przed godz. 22:oo. Z wyjątkiem dwóch, wszystkie inne nie posiadają specjalnego oznaczenia, że są przeznaczone wyłącznie dla dorosłych.
Tarnowska telewizja kablowa, o której tu mowa, nie była w stanie uszanować nawet tak wyjątkowego dla katolików okresu jakim jest Wielki Tydzień. W Wielki Piątek, 18 kwietnia 2003, przed godziną 22:oo, bez oznaczenia, iż program przeznaczony jest wyłącznie dla widzów dorosłych, telewizja ta zaprezentowała na kanale CLUB program, w którym najbliższe rodzeństwo, utrzymujące ze sobą seksualne stosunki kazirodcze, starało się nie tylko je usprawiedliwić, ale „reklamowało” je jako jako zgodne z nakazem Bożym! Telewizja zaprezentowała m.in. wywiad z rodzonymi siostrami, lesbijkami, utrzymującymi ze sobą regulane stosunki seksualne oraz z dziewczyną, która zaszła w ciąże ze swym bratem. Matka nieletniego chłopaka, który także wziął udział w tym programie telewizyjnym, mówi do dziewczyny: “…jesteś brudną szmatą, ty mała suko” Dziewczyna opowiada następnie , jak utrzymywała stosunki seksualne także z drugim, starszym bratem!!!! Następnie pokazano wywiad z siostrami, bliźniaczkami, które są lesbijkami i utrzymują ze sobą regularne stosunki seksualne i występują razem w filmach porno. Jedna z nich mówi: “Kręcenie tych filmów sprawia mi przyjemność.” A o stosunkach seksualnych ze swoją siostrą bliźniaczką mówi z kolei: “To naturalne, to tak jakbym uprawiała seks sama ze sobą”. Zaś do chłopaka, z którym także utrzymuje stosunki seksualne i który o kazirodczych stosunkach swej dziewczyny dowiedział się dopiero w czasie tego programu telewizyjnego, mówi: “ Może chciałbyś na to popatrzeć (…) To jest piękne”. Dziewczyny przy aplauzie publiczności opowiadają o orgiach seksualnych i swoich występach w filamch porno. Dalej jedna ze sióstr bliźniaczek mowi: “Lubię się kochać z rodzoną siostrą (…) Sam Bóg nas stworzył po to, żebyśmy to robiły. (…) Nawet jeśli to kazirodztwo, to jest to kazirodztwo w najlepszym wydaniu. Obie mamy z tego przyjemność. Kobieta wie, czego trzeba kobiecie”. Publiczność bije brawo !!!! W tym momencie prowadzący program telewizyjny pyta: “A jeśli wasz brat czy siostra, w wieku – powiedzmy 12-13 lat, wpadną na pomysł, żeby uprawiać ze sobą seks, to też będzie w porządku?” Jedna z bliźniaczek odpowiada: “A niech robią to, na co mają ochotę. Ja się podpisuję pod tym obydwoma rękami”. Publiczność bije brawo.
Telwizyjna prezentacja tego programu, naszym zdaniem, narusza nie tylko przepisy artykułu 202, paragraf 1 (opisane powyżej okoliczności sprawiają, że faktycznie treści pornograficzne prezentowane są w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która sobie tego nie życzy), ale także – przepisy paragrafu 3 (w programie bierze udział małoletni, a pozostałe osoby nie widzą nic niewłaściwego w kazirodczych stosunkach 12-, 13-letnich dzieci!) oraz przepisy artykułu 196 kodeksu karnego (prezentowany w Wielki Piątek program obraża uczucia religijne katolików, osoba w nim biorąca udział twierdzi, iż Bóg stworzył nas m.in. po to, abyśmy utrzymywali seksualne stosunki kazirodcze).
Także w okresie Wielkiego Tygodnia, we wtorek, 15 kwietnia 2003 roku Małopolska Telewizja Kablowa w ramach kanału CLUB zaprezentowała program telewizyjny pt „Sekrety sypialni” , w którym telewidzowie tarnowscy mogli usłyszeć wypowiedzi kobiet typu: „Jeden z moich partnerów nie umiał tego robić i świntuszył tonem pytającym. Pytał: ‘Jesteś moją dziwką? Mam być ostry?’ (…) Powiedzmy, że robisz facetowi dobrze językiem, a on stuka cię w ramię i podaje instrukcję: szybciej, mocniej, żadnych zębów. (…) Przesuń trochę palec i nie pocieraj łechtaczki, tylko nią okręcaj”. Nastepnie wypowiadali się homoseksualiści („Chłopcy w barze”): „Kiedy rozmawiam o seksie, mówię partnerowi, co mnie kręci (….).”
Z kolei w programie „Polonia 1” prezentowane są systematycznie filmy, które z pewnością mogą być uznane nie za „porno”, lecz wyjątkowo „ostre porno”, ukazujące każdy szczegół kobiecych narządów płciowych. W środę, 16 kwietnia transmitowano w ramach stacji CLUB, przed godziną 22:oo (!) audycję pt “Tajemnice transwestytów” – telewizyjny “reality show” (na żywo) z udziałem kobiet i mężczyzn, którzy zmienili płeć. Osoba wyglądająca i podająca się za kobietę mówi w pewnym momencie, w czasie programu telewizyjnego do mężczyzny: “Chodzimy już ze sobą 3 miesiące. Już najwyższy czas, żebyś się czegoś dowiedział. Jestem mężczyzną”. Jej/jego chłopak odpowiada: “Przez cały czas to ukrywałaś?! (…) Po co kazałaś mi wystąpić w telewizji. Teraz każdy zobaczy ten syf”. Trzecia osoba komentuje to: “Jesteście siebie warci. Cioty niemyte”. Następny głos: “Stul pysk dziwko”. Biorący udział w tym programie na żywo mężczyzna uderzył (przed kamerami) swego “kochanka”-transwestytę, gdy ten mu wyznał (także przed kamerami), że jest mężczyzną. Rozmowa kobiet (w programie „Sekrety sypialni”): “Pierwszy wibrator kupiłam z chłopakiem, kiedy byłam nastolatką. (..) Nie każda kobieta musi mieć wibrator. Ale gdy już kupisz, użyj go. Najpierw powinnaś się z nim oswoić, a nie rzucać się od razu na łechtaczkę (…) Zaczęłam się masturbować zabawkami erotycznymi i lubię ich szalone możliwości. Kiedy chcę przeżyć orgazm, ale za 2 minuty powinnnam wyjść z domu, to szybko załatwiam sprawę (..) Porządny orgazm to najlepsze lekarstwo”
Także we wtorek na kanale POLSAT – porno z udziałem nieletniego oraz zbiorowe orgie seksualne, na kanale POLONIA 1 – ostre porno (!!!).W środę, 16 kwietnia 2003, na kanale POLONIA 1 non stop filmy i reklamy porno. Na kanale TELE 5 w filmie porno występuje nieletni, przedstawione zbiorowe orgie seklualne.
Również w okresie Wielkiego Tygodnia, w czwartek, 17 kwietnia 2003 przed godziną 22:oo (!) na kanale CLUB: bójki na żywo, przed kamerą, partnerów seksualnych, zdradzających się nawzajem. Jeden z uczestników programu “na żywo” przed kamerami uderzył krzesłem kobietę w ciąży (przed godz. 22:oo!!!); następnie - prezentacja “trójkątów” lesbijskich, przykład dialogu kobiet przed kamerą: “Nie zamierzam tkwić w tym syfie” – “Ja jestem wywłoką?” – “Wzięłaś się za laski, bo nie umiesz zadowolić facetów. Pukasz się z laskami i facetami”. – “Z dziwki nie zrobisz kury domowej”. 18-letnia dziewczyna mówi do swej partnerki seksulanej, lesbijki przed kamerami: “Powinnaś była powiedzieć, że chcesz mnie tylko przelecieć (…) Brzydzę się mężczyznami”. W programie “Sekrety sypialni”, rozmowa kobiet przed kamerami: “Lubię eksperymentować z przemocą. (…) “Lubię seks grupowy z różnymi partnerami”. Na kanale TELE 5 – film porno – zbiorowe orgie seksualne. Na kanale POLONIA 1: film porno – z lesbijskimi stosunkami seksulanymi – ostre porno.
Załączamy kasetę wideo z nagranymi programami, o których tu mowa. Uważamy, iż w ten sposób Małopolska Telewizja Kablowa narusza przepisy art.202, paragraf 1 kodeksu karnego, prezentuje bowiem publicznie treści pornograficzne w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobom, które tego sobie nie życzą, gdyż są to programy niekodowane, przeważnie nie oznaczone, iż są przeznaczone wyłącznie dla dorosłych, powszechnie dostępne i znajdują się w sąsiedztwie programów dla dzieci, czy też programów katolickich, informacyjnych, sportowych. Często są prezentowane zaraz po lub nawet przed godziną 22:oo (np. programy kanału CLUB). Ponadto Małopolska Telewizja Kablowa reklamuje publicznie możliwość nabycia abonamentu umożliwiającego odbiór katolickiej telewizji TRWAM za pośrednictwem parafii tarnowskich (nie dodając, iż obok są niekodowane programy pornograficzne).
Prezentując treści pornograficzne w takim okresie, jak Wielki Tydzień, Małopolska Telewizja Kablowa w sposób szczególny obraża uczucia religijne katolików, znieważając przedmiot ich czci religijnej (wyjątkowy okres w kalendarzu Kościoła Katolickiego), a więc narusza przepisy art. 196 kodeksu karnego. W niektórych programach pornograficznych występują nieletni. Prosimy prokuraturę o wszczęcie śledztwa w tej sprawie, a proboszczów parafii tarnowskich o informowanie parafian o opisanych tu praktykach Małopolskiej Telewizji Kablowej, gdy ta będzie zachęcać do nabycia abonamentu w celu odbioru telewizji TRWAM, za pośrednictwem proboszczów.
Jako dowód przesyłamy do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie taśmę wideo z zaznaczonymi, opisanymi tu fragmentami programów telewizyjnych. Właścicielem w/w telewizji, z tego co nam wiadomo, jest Robert Wolak, prezesem spółki – Dorota Czyż, adres: Małopolska Telwizja Kablowa, ul. Nowy Świat 66, 33-100 Tarnów.
Marian Pikul
Radny tarnowski, Przewodniczący Komisji Rodziny Rady Miejskiej w Tarnowie
Stefan Wrona
Radny Tarnowski, v-ce Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie
c/o Kancelaria Rady Miejskiej w Tarnowie, ul. Goldhammera 3, 33-100 Tarnów
***********
W dniu 16 kwietnia 2003 Sąd Rejonowy w Tarnowie wydał wyrok w sprawie oskarżonego Ryszarda Skorupy, b. radnego i czlonka Zarządu Miasta. Skorupa został uznany winnym pomówienia radnego Marka Ciesielczyka w czasie sesji Rady Miejskiej w Tarnowie, na krótko przed wyborami samorządowymi. Skorupa musi zapłacić nawiązkę na jeden z domów dziecka w Tarnowie i zwrócić wszystkie koszty procesowe Ciesielczykowi. Media milczą na ten temat, chociaż obszernie cytowały w swoim czasie oszczerstwa Skorupy (np. TEMI).
Wystąpienie Skorupy drukowane było przez media tarnowskie tuż przed wyborami samorządowymi. Była to część oszczerczej kampanii skierowanej przeciw kandydatowi na Prezydenta Tarnowa, dr. Markowi Ciesielczykowi.
Po wystąpieniu Skorupy w czasie sesji Rady Miejskiej, żaden z 43 radnych nie zaprotestował przeciwko jego oszczerczej treści ani wulgarnej formie. Sąd potwierdził, że wystąpienie Skorupy miało charakter pomówień, a sam Skorupa naruszył tym samym kodeks karny. Radni nie zareagowali więc na łamanie prawa w czasie sesji Rady Miejskiej, gdyż pomówienie Ciesielczyka przez Skorupę było im na rękę – jako konkurentom Ciesielczyka w nadchodzących wyborach.
W tej sprawie zapadły dwa inne wyroki, lecz nie na sali sądowej. Wydali je wyborcy tarnowscy. Spośród startujących w wyborach samorządowych radnych dwie trzecie nie zostało wybrane ponownie do Rady Miejskiej, a Ciesielczyk w tym samym okręgu wyborczym (i to przy znacznie mniejszej frekwencji!) uzyskał w tych samych wyborach o 30% więcej głosów niż 4 lata wcześniej.
Radni, którzy zachowali się w haniebny sposób po oszczerczym wystapieniu Skorupy, zostali więc ukarani przez wyborców. Postawa Ciesielczyka zyskała natomiast uznanie tarnowian.
**********
Odpowiedź na artykuł Prezydenta Bienia w TEMI. Oczywiście nie została opublikowana przez nowego red.naczelnego, Tomasza Żaka:
Radny Rady Miejskiej w Tarnowie - Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ
www.uczciwosc.org.pl / BEZ CENZURY
Sz.P. Tomasz Żak
Red.Nacz. TEMI
Szanowny Panie,
w zmonopolizowanym przez p.Bienia tygodniku, którego red.nacz. jest Pan w tej chwili, ukazał się (znowu krótszy od poprzedniego – widocznie prezydent niewiele już ma do powiedzenia tarnowianom) tekst jego autorstwa pt „No to zakład”. Jeśli nie obawia się Pan przykrych – jak mniemam - konsekwencji ze strony medialnego protektora pana Bienia – tj. p. Zbigniewa Kupca – wydawcy TEMI, proszę o wydrukowanie poniższej odpowiedzi:
Szanowny Panie Prezydencie Bień,
odpowiadając na Pana wyzwanie (TEMI 16 kwietnia 2003) na wstępie pragnę wyrazić swoje zaniepokojenie z powodu Pana złego stanu zdrowia, a dokładniej mówiąc – wysokiego poziomu cholesterolu. Pisząc te słowa tuż przed Świętami Wielkanocnymi, pragnę życzyć Panu jak najmniejszego spożycia jaj wielkanocnych, które – jak wiadomo – mogłyby jeszcze bardziej podwyższyć ten poziom. Diagnozę moją opieram na przejawiającym się w Pana artykuliku (są one coraz krótsze, czyżby coraz mniej miał Pan do powiedzenia tarnowianom?) zaniku pamięci. Otóż mówiąc o 6-procentowym poparciu dla Pana „pogańskiej” polityki samorządowej, miałem na myśli wyniki sondażu, do którego ustosunkował się Pan przecież osobiście w jednej z tarnowskich stacji radiowych, ubolewając, iż tarnowianie tak negatywnie oceniają Pana działalność po 100 dniach urzędowania. Liczba ta pochodzi więc nie ode mnie, lecz jest wynikiem przeprowadzonych badań. Nawiasem mówiąc, Pana zastępca, pan Jeleń w telewizji kablowej wprowadził w błąd widzów, twierdząc, że takiego sondażu nie było.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby nie chciał Pan startować w wyborach prezydenckich za 3 lata, gdyż – jakkolwiek brak Panu wyobraźni – jest Pan na tyle realistą jako drogowiec, iż zdaje Pan sobie sprawę, że spadek Pana popularności z 32% (które Pan uzyskał w jesiennych wyborach samorządowych) do 6% po 100 dniach Pana fatalnej polityki, nie wróży nic dobrego w kolejnych wyborach. Przy okazji zauważę, iż jak dotychczas żadnemu prezydentowi Tarnowa nie udało się sprawować władzy przez dwie kadencje pod rząd. Sądzę, że Panu też to się nie uda, gdyż jest Pan złym „gospodarzem pod tarnowskim niebem”. „Raporty”, o których Pan wspomina – to zarzuty sformułowane przez Regionalną Izbę Obrachunkową oraz Najwyższą Izbę Kontroli wobec Pana pierwszej prezydentury. Został Pan przecież ukarany za naruszenie dyscypliny budżetowej. Czyżby o tym fakcie też Pan zapomniał ? Tarnowianie mogą się zapoznać z fragmentami tych dokumentów na stronie internetowej: www.uczciwosc.org.pl
Jeśli chodzi o proponowany przez Pana zakład, to przyjmuję takowy, jakkolwiek wątpię, czy – jeśli Pan przegra – wywiąże się Pan ze zobowiązania. Pana polityczny pryncypał, poseł PO, Aleksander Grad przegrał ze mną zakład prawie 2 lata temu (uzyskał – tak jak przewidywałem gorszy wynik w ostatnich wyborach parlamentarnych), a do dzisiaj nie otrzymałem od niego obiecanej butelki markowej whisky. Chciałem się z Panem założyć, że nie zostanie Pan ponownie Prezydentem Tarnowa za 3 lata. Proponuję, tak jak w przypadku posła Grada, założyć się o markową whisky.
Z poważaniem
Marek Ciesielczyk
************
Na drugi dzień Borzęcka “zemściła się” kolejną nieprawdziwą relacją. Warto ją porównać z artykułem p. Smolińskiego nt tej samej demonstracji w “Dzienniku Polskim” ( także 12 kwietnia 2003). Porównanie tych tekstów obrazuje manipulacyjny charakter “twórczości” medialnej pani Borzęckiej.
Zachęcamy do przekazywania swej krytyki pod adresem tarnowskich mediów bezpośrednio do Prezesa POLSKAPRESSE,
pana Macieja Jankowskiego, POLSKAPRESSE, ul. Lewartowskiego 6, 00-190 Warszawa, tel. 01033-22- 860 16 01, fax: 860 16 10.
Ta spółka wydaje „Gazetę Krakowską”. Można też pisać bezpośrednio do centrali w Niemczech:
Neue Passauer Presse, Medienstr. 5, D-94 036 Passau, RFN, tel. 0049-851 - 802 395, fax: 0049 – 851 – 802 395.
W sprawie dezinformacyjnej działalności tarnowskiej telewizji kablowej proszę się zwracać do
Krajowej Rady Radiofonii i TV: Skwer Kard. Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa, fax 01033-22- 838 35 01, tel. 01033 – 22 – 838 81 97 lub 838 26 4. Właścicielem telewizji jest Robert Wolak.
Okazało się, że z kieszeni tarnowskiego podatnika, z funduszy miejskich dla organizacji pozarządowych, finansowane będzie stowarzyszenie “Teatr Nie Teraz”, prowadzony przez niejakiego Tomasza Żaka (obecnie pełni on funkcję Redaktora Naczelnego tygodniak TEMI). Otrzyma ono za sprawą ludzi prezydenta Bienia, którzy stanowili trzon komisji przyznającej srodki, w sumie 6.000 zł.
Na Komisji Kultury radni dowiedzieli się od Dyrektora Pałacu Młodzieży, że Tomasz Żak niedawno został skazany przez Sąd Rejonowy w Tarnowie na jeden rok więzienia w zawieszeniu oraz kilkaniście tysięcy złotych kary za zniszczenie sali teatralnej w Pałacu Młodzieży, który jest instytucją miejską. Wyrok nie mógł być prawomocnym tylko dlatego, że sprawa “przeterminowała się”, co jest typowym zjawiskiem dla polskiego “wymiaru sprawiedliwości. PS UCZCIWOŚĆ zwróci się do Ministra Sprawiedliwości o wznowienie postępowania, które doprowadziłoby do prawomocnego wyroku.
Paradoksem jest, że władze miasta przekazują pieniądze miejskie dla kogoś, kto według sądu pierwszej instancji został uznany winnym zniszczenia mienia komunalnego, a nie mógł zostać ostatecznie skazany tylko dlatego, że sądy polskie i prokuratura pracują w żółwim tempie. Dużo wyjaśnia chyba fakt, iż wspomniany Tomasz Żak pełni teraz obowiązki redaktora naczelnego tygodnika TEMI, w którym nie można drukować jakiejkolwiek krytyki prezydenta Bienia. Dla przypomnienia – wydawcą TEMI jest spólka FRED (współwłaściciele: Zbigniew Kupiec, Marek Steinhof), która w czasie pierwszej kadencji Bienia nabyła słunne grunty pod i wokół supermarketu BILLA. Piszemy o tym w innym miejscu.
W Tarnowie rządzi więc w dalszym ciągu układ.
Z tych samych funduszy dla organizacji pozarządowych ludzie Bienia przyznali 10.000 zł dla tarnowskiego stowarzyszenia dziennikarzy, którego prezesem jest Jerzy Kosiba, kierownik oddziału tarnowskiego “Gazety Krakowskiej” (szef Borzęckiej), który w czasie kampanii wyborczej zasłynął brukowymi sformułowaniami skierowanymi przeciw Markowi Ciesielczykowi. “Gazeta Krakowska” pełni rolę organu prasowego obecnie rządzącej w Tarnowie ekipy
Jak tak dalej pójdzie, ludzie Bienia finansować będą wszystkich, którzy dobrze o nim piszą. Już wcześniej zwracaliśmy uwagę na finansowanie z pieniędzy miejskich dziennikarza z TEMI oraz telewizji kablowej, w której także zabroniona jest krytyka Bienia !!!!
**********
********
DEMONSTRACJA W TARNOWIE !
przeciw korupcji, niekompetencji i nędzy
piątek, 11 kwietnia, godz. 15:30
u zbiegu ul. Wałowej, Krakowskiej i Katedralnej
PS UCZCIWOŚĆ przesłało pocztą 40.000 ulotek do wszystkich mieszkań w Tarnowie o treści:.
Wszechobecna korupcja, której jednym z wielu przykładów jest afera Rywina, przestępcza aktywność posłów – dokonywane na naszych oczach fałszowanie głosowań w Sejmie, biesiadowanie prokuratorów z przestępcami, impotencja sądów, matactwa tych, którzy powinni stać na straży obiektywizmu mass mediów, pogłębiająca się nędza milionów Polaków, 20-procentowe bezrobocie, to dowody rozkładu ustroju polityczno-gospodarczo-prawnego, degeneracji ciągle tej samej, tzw. klasy politycznej, ignorującej podstawowe zasady etyki, kurczowo trzymającej się „koryta” od kilkunastu lat.
Jeśli społeczeństwo tolerować będzie w dalszym ciągu tego typu zjawiska, Polsce grozi przekształcenie się w republikę bananową. Dlatego też powinniśmy spróbować wywrzeć nacisk na wszystkie cztery władze. Jeśli kolejne wybory parlamentarne odbędą się na tych samych co dotychczas zasadach, do Sejmu wejdą znowu ci sami niesprawni intelektualnie i moralnie ludzie. Musimy żądać zmiany ordynacji wyborczej, obecnej, korupcjogennej, tzw. „proporcjonalnej” (nazwanej przez prof. Brzezińskiego „najgłupszą na świecie”) - na większościową z jednomandatowymi okręgami wyborczymi. Jedynie taka ordynacja większościowa, która w tej chwili obowiązuje w najbogatszych i najlepiej funkcjonujących demokracjach świata, może doprowadzić (jak w latach 90-tych we Włoszech) do usunięcia ze sceny politycznej skorumpowanych, niekompetentnych polityków partyjnych. Polska jest krajem skorumpowanym do tego stopnia, iż znajdujemy się na liście rankingowej w sąsiedztwie najbardziej zdemoralizowanych państw „Trzeciego Świata”. Dzieje się tak nie tylko ze względu na degenerację centralnego (czytaj: warszawskiego) establishmentu politycznego, ale także z powodu nierespektowania podstawowych wartości na poziomie lokalnej, samorządowej sceny politycznej. Np. niedawne aresztowania polityków lokalnych – Starosty Starachowickiego czy Wójta Czorsztyna, a także zatrzymanie przez Centralne Biuro Śledcze Burmistrza Dębicy, wskazują na rozkład moralny samorządu.
Mimo, że z kieszeni każdego tarnowianina fiskus wyciąga 2.000 zł rocznie i oddaje do kasy miejskiej, w wyborach Prezydenta Tarnowa wziął udział zaledwie co trzeci uprawniony. Tak niska frekwencja zwiększa prawdopodobieństwo przypadkowości wyboru. Już po 3 miesiącach rządów Prezydenta Bienia, najnowszy sondaż ujawnił gwałtowny spadek poparcia dla jego osoby. W jesiennych wyborach poparło go ponad 30% głosujących. Teraz politykę Bienia akceptuje zaledwie kilka procent tarnowian! Wyborcy dali się nabrać na wykreowany przez sprzyjające Bieniowi media wizerunek „miłośnika zwierząt”, pokazywanego codziennie w „kablówce” ze swym psem, „człowieka z poczuciem humoru”, wskakującego w garniturze do sadzawki. Tymczasem w praktyce Bień okazał się autorem „pogańskiego” budżetu miasta, skutkującego degradacją kulturalno-oświatową Tarnowa i zubożeniem mieszkańców (podwyżki cen wody wyniosły średnio ok. 20 zł miesięcznie na 4-osobową rodzinę!). Dopiero gwałtowne protesty społeczne zmusiły Bienia do wycofonia się z planu likwidacji szkół. Mając do dyspozycji prawie pół tysiąca urzędników, Bień przedstawił projekt budżetu niezgodny z prawem (Regionalna Izba Obrachunkowa zagroziła unieważnieniem jego części). Zaledwie 3 tygodnie po przyjęciu budżetu, okazało się, że Bień pomylił się o 14 milionów złotych. Musiał sam przyznać, że zaplanowane przez niego dochody są po prostu nierealne. Swą niekompetencję Bień stara się zrównoważyć wyjątkową arogancją i przerzucaniem odpowiedzialności na radnych.
Pomagają mu w tym tarnowskie media. W tygodniku TEMI i telewizji kablowej nie jest możliwa jakakolwiek krytyka Bienia. Już w czasie kampanii wyborczej TEMI próbowało zmusić mnie do zmiany odpowiedzi na zadane wcześniej kandydatom na prezydenta pytania. Gdy się nie zgodziłem, tygodnik nie wydrukował żadnejj mojej odpowiedzi! Później okazało się, że jeden z dzienikarzy TEMI otrzymywał z kasy miejskiej 1.000 zł miesięcznie za redagowanie strony internetowej. Także na konto “kablówki” z kieszeni tarnowskiego podatnika wpłynęła pokaźna suma za sprawą wcześniejszej umowy z władzami miasta. “Kablówka” okłamała swych widzów, prezentując na ekranach (na 3 dni przed wyborami!) napis, iż nie zgodziłem się na prezentację swych poglądów. Wyrokiem sądu została zmuszona do sprostowania tego kłamstwa. Czy Radio MAKS może być obiektywne, skoro pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia była synowa prezesa tej rozgłośni, a zaraz po wyborze Bienia, dyrektorem Wydziału Kultury Urzędu Miasta została córka innego współwłaściciela Radia MAKS? Redaktor tej rozgłośni, Marek Kołdras wyłączył mikrofon w czasie wywiadu ze mną “na żywo” i włączył w tym momencie wcześniej przygotowane nagranie z inną moją wypowiedzią. Nawet za czasów PRL nie dokonywano takich manipulacji! Zatrzymane przez tarnowską cenzurę informacje znajdziesz jednak na naszej stronie:www.uczciwosc.org.pl/BEZ CENZURY i w mojej książce pt “Przeciw korupcji”, która ukaże się w tym roku.
Zapraszamy tarnowian do udziału w demonstracji przeciw korupcji, niekompetencji, nędzy w:
piątek, 11 kwietnia, o godz. 15:30,
u zbiegu ul. Wałowej, Krakowskiej i Katedralnej
Dr Marek Ciesielczyk
Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ
www.uczciwosc.org.pl/BEZ CENZURY, tel. 621 03 95
***********
korespondencję proszę kierować na adres:
Marek Szypłakowski, ul.Piastowska 2/6, 33-100 Tarnów
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Rada Etyki Mediów
Tarnów, 24 lutego 2003
Szanowny Panie Przewodniczący,
Szanowni Państwo,
My, niżej podpisani mieszkańcy Tarnowa pragniemy ostro zaprotestować przeciwko wyjątkowo tendencyjnemu przedstawianiu spraw naszego miasta, a zwłaszcza samorządu, przez działającą na terenie Tarnowa Małopolską Telewizję Kablową. Od kilku miesięcy MTK prezentuje opinie wyłącznie obecnych władz miasta, obejmując całkowitym zakazem prezentacji odmienne poglądy. Wiemy, iż tarnowska telewizja kablowa już w przeszłości otrzymywała z kasy miejskiej (czyli z naszych podatków) pieniądze na prezentację tylko oficjalnych podglądów władz miejskich (dysponujemy kopiami stosownych umów i faktur). Wiemy także, iż tarnowska “kablówka” zabiega obecnie o zawarcie podobnych umów z Prezydentem Tarnowa na ten rok. Przypuszczać więc można, iż całkowity brak obiektywizmu telewizji wiąże się z byłymi i oczekiwanymi zyskami finansowymi.
Przykładowo, w ciągu przypadkowo wybranego tygodnia – od 12 do 17 lutego 2003 codziennie prezentowane były opinie wyłącznie przedstawicieli władz Tarnowa. Ani razu nie skonfronotowano tych wypowiedzi ze stanowiskiem przeciwnym: środa, 12.02.03. – prezentowane było kilkunastominutowe wystąpienie z-cy Prezydenta Miasta, Andrzeja Jelenia oraz urzędnika TZDM, p. Strzelca (powtarzane wielokrotnie w ciągu dnia przy braku jakiejkolwiek polemiki), czwartek, 13.02.03. – wystąpienie Dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta, Agnieszki Kawy oraz Dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej, p.Wolińskiego (zakaz polemiki), piątek, 14.02.03. – wystąpienie Dyrektora Wydziału Edukacji, Stanisława Świerczka oraz radnej z ugrupowania Prezydenta Tarnowa, Anny Mach (żadnej polemiki), sobota, 15.02. – wystąpienie rzecznika Prezydenta Tarnowa, p.Golca oraz z-cy Prezydenta Tarnowa, Andrzeja Jelenia (brak jakiejkolwoiek polemiki), niedziela, 16.02.03. – wystąpienie Dyrektora Wydziału Edukacji, Świerczka oraz rzecznika Prezydenta Tarnowa, p. Golca (zakaz polemiki), poniedziałek, 17.02.03 – wystąpienie z-cy Prezydenta Tarnowa, Andrzeja Sasaka (brak jakiejkolwiek polemiki).
Wystąpienia te trwały od kilku do kilkunastu minut i były wielokrotnie powtarzane w ciągu dnia, a niektóre jeszcze dodatkowo nawet w ciągu tygodnia. W tym samym czasie nigdy nie zaprezentowano opinii żadnego przedstawiciela któregoś z ugrupowań nieprezydenckich (ani SLD, ani Prawego Tarnowa, ani LPR, ani Uczciwości), choć w Radzie Miejskiej mają one w sumie aż 20 radnych na 25, czyli stanowią zdecydowaną większość !
To, że Małopolska Telewizja Kablowa jest medium prywatnym, nie zwalnia jej z obowiązku rzetelnego informowania mieszkańców miasta oraz działania zgodnie z zapisami stosownej ustawy o radiofonii i telewizji. Dlatego też składamy wniosek o zbadanie treści programów informacyjnych MTK w w/w okresie przez KRRiTV oraz wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec tej nieobiektywnej telewizji.
Mieszkańcy Tarnowa:
74 podpisy
(oryginał przesłany do KRRiTV i do REM dnia 3.04.2003)
**********
RIO nie chce poinformować, jak został ukarany prezydent Bień za naruszenie dyscypliny budżetowej !
26 marca 2003 Prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej podjął decyzję, w której czytamy:
“odmawiam udostępnienia informacji publicznej (!!!!!!!) poprzez wydanie kopii orzeczenia Komisji Orzekającej w sprawie o naruszenie dyscypliny budżetowej przez Pana Mieczysława Bienia”.
Zgodnie z art. 17, ust. 2 Ustawy o dostępie do informacji publicznej, PS UCZCIWOŚĆ wykorzysta prawo obywatelskie do wystąpienia do RIO o ponowne rozpatrzenie wniosku o udostępnienie informacji - o co został oskarżony przez RIO prezydent Bień i jaką karę mu wymierzono w związku z naruszeniem przez niego dyscypliny budżetowej.
Póki co, publikujemy inne informacje dotyczące zarzutów Regionalnej Izby Obrachunkowej oraz Najwyższej Izby Kontroli wobec poprzedniej prezydentury Bienia:
Jak naprawdę rządził Tarnowem Mieczysław Bień
Ujawnione zarzuty Regionalnej Izby Obrachunkowej
Przedstawione poniżej zarzuty Regionalnej Izby Obrachunkowej – po „kompleksowej kontroli przeprowadzonej w zakresie gospodarki finansowej gminy miasta Tarnowa”, dotyczą okresu, gdy prezydentem Tarnowa był Mieczysław Bień, wiceprezydentem - Henryk Słomka, Naczelnikiem Wydziału Gospodarki Komunalnej - Andrzej Jeleń, Przewodniczącym Rady Miejskiej - Zdzisław Janik - obecni liderzy koalicji PO-PiS (występującej pod nazwą “Nasz Dom Tarnów”) i kandydaci na radnych. Pod koniec 1994 roku 28 radnych (czyli 2/3 !), odwołało Bienia z funkcji Prezydenta Tarnowa. W uzasadnieniu wniosku stwierdzili: “Prezydent Miasta….winien być przede wszystkim członkiem zespołu, potrafić wypracowywać wspólne decyzje (..)pan Mieczysław Bień nie jest w stanie podołać powyższym oczekiwaniom. (..)Zmiany (tego co złe w zarządzaniu miastem) pomimo wcześniejszych deklaracji Bienia zostały zablokowane.” Zarzuty potwierdziła Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej: “Po przeanalizowaniu złożonego wniosku i rozmowie z panem prezydentem, Komisja Rewizyjna stwierdza, że podniesione przez wnioskodawców zarzuty autokratycznego sprawowania władzy znalazły potwierdzenie”.
Gdy Bień przestał być prezydentem Tarnowa lekceważył swych wyborców jako radny. W lutym 1998 roku Rada Miejska usunęła Bienia ze składu Komisji Ekonomicznej ze względu na złamanie Regulaminu Rady Miejskiej. W uzadnieniu decyzji czytamy m.in: „ (..)Mieczysław Bień (..)opuścił więcej niż 50% posiedzeń, co oznacza, iż (..)nie wywiązuje się należycie z obowiązków radnego”.
Jak za czasów Bienia dbano o wspólny majątek tarnowian, obrazują fragmenty protokołu RIO: “Nieprawidłowości stwierdzono w wymiarze podatku od nieruchomości (..)Ustalono, że Urząd nie wymierzył podatku niżej wymienionym osobom: (przedstawiona w tym miejscu jest ich lista - szkoda, że nazwiska tych osób zostały utajnione przez RIO). (..) Niektóre zapisy dokonywano ołówkiem”. Z raportu RIO dowiadujemy się, iż zawierane umowy (np. na administrowanie placem targowym) “nie zabezpieczały interesu miasta”: “Z tytułu administrowania placem i poboru opłaty targowej w kontrolowanych miesiącach administrator powinien wpłacić do budżetu gminy kwotę 240.214.400 zł, a wpłacił kwotę 72.064.300 zł. Dochody gminy pomniejszone zostały zatem o kwotę 168.150.100 zł (...) Z tytułu tych umów najmu (w przypadku administrowania nieruchomościami po byłych koszarach wojskowych przy ul. Mickiewicza) nie wpłynął do UM czynsz za okres od 11.08.1993 r (..)UM nie podejmował działań celem ich wyegzekwowania. (..)Rada Miejska nie była informowana o podjętych merytorycznych działaniach w stosunku do koszar. Remont koszar nie był ujęty budżetem gminy na 1994 “. Z załącznika nr 24 do protokołu RIO, a dokładniej z pytań postawionych Prezydentowi Bieniowi, dowiadujemy się, w jaki sposób RIO sformułowała zarzuty: „Dlaczego bez zgody Rady Miejskiej i jej poinformowania oddano w administrowanie koszary przy ul. Mickiewicza na czas nieoznaczony i finansowano prace remontowo inwestycyjne?”, „Dlaczego Zarząd podejmował decyzje o finansowaniu przez Gminę inwestycji prowadzonych przez PAH na terenie byłych koszar przed ich odbiorem, zweryfikowaniem kosztorysów oraz nieprzedstawieniem przez administratora osiąganych obrotów?”, „(..)dlaczego nie egzekwowano od PAH należnych wpłat z tytułu administrowania?”, „Dlaczego jednoznacznie nie określono odpowiedzialności za rozliczanie administratora koszar?”.
“W skontrolowanych wydatkach na usługi materialne i niematerialne stwierdzono następujące nieprawidłowości: regulacja potoku Wątok (..)prowadzenie spraw związanych z utrzymaniem, konserwacją, modernizacją potoków należy do Wydziału Gospodarki Komunalnej (którego naczelnikiem był Andrzej Jeleń). Niedostarczenie przez UM aktualnych wyników wierceń geologicznych oraz wskazań w zakresie odwozu ziemi spowodowało konieczność poniesienia dodatkowych kosztów na kwotę 607.432.000 zł. (..)komisja przetargowa nie dokonała wyboru wykonawcy – brak w protokole z przetargu zapisu o wyborze. (..)WGK nie posiada dokumentów (protokołów) świadczących o odbiorze elementów od wykonawcy. (..)W wyniku zawarcia umów z wykonawcami – niezgodnie z ofertami przetargowymi i nieodebrania elementów w terminie UM poniósł dodatkowe koszty w kwocie 33.005.000 zł.”
Także na szczególną uwagę zasługują wyniki kontroli RIO dotyczące umowy zawartej przez Zarząd Miasta, reprezentowany przez Wiceprezydenta Henryka Słomkę, na wykonanie opracowania numerycznego mapy i rysunku Miejscowego Ogólnego Planu Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Tarnowa. RIO stwierdza m.in.: „Termin zakończenia prac ustalony został na 31.10.94 r, a wynagrodzenie na kwotę 1.5 mld zł + VAT. Niezrozumiały jest zapis w umowie, że wynagrodzenie waloryzowane będzie stosownie do określonego przez GUS stopnia inflacji dla waloryzacji wynagrodzeń pracowników w gospodarce uspołecznionej bez uwzględnienia współczynnika korygującego. (..)Z protokołu pow. wynika, że prace nie zostały wykonane w terminie (..)Zgodnie z zawartą umową UM mógł był naliczyć i pobrać odsetki w kwocie 35.086.300 zł (..)Do dnia kontroli UM nie dochodził odsetek. (..)W dniu 14.03.1994 Wiceprezydent, pan Henryk Słomka oraz Naczelnik Wydziału GGMiR (..) zawarli umowę nr 05/02/5354/001 z (dane utajnione przez RIO) na wykonanie prac związanych z przygotowaniem dokumentacji oraz wniosków o wprowadzenie mienia do ksiąg wieczystych obejmujących badanie hipoteki, zaktualizowanie decyzji komunalizacyjnych, skompletowanie dokumentów niezbędnych do sporządzenia wniosków do ksiąg wieczystych za kwotę 270 mln zł. Aneksem nr 1 z dnia 11.08.1994 r.podwyższono wynagrodzenie do kwoty 300 mln zł (..)Powyższe zlecenie tj. na kwotę 270 mln zł było wynikiem niewłaściwie przeprowadzonej inwentaryzacji mienia komunalizowanego w 1990 roku. (..)”
„W trakcie kontroli ustalono, że nieprawidłowo zostały rozliczone następujące delegacje służbowe krajowe: - tu następuje lista (..)stwierdzono zawieranie umów na wykonanie usług z naruszeniem przepisów cyt. uchwały nr 18/90 Zarządu Miasta - (m.in.) - (..)jednoosobowo przez Mieczysława Bień – Prezydenta Tarnowa – bez daty z panią (szkoda, że nazwisko utajnione przez RIO) na kwotę 18.000.000 zł – rachunek z dnia 20.04.1994 r. oraz z panią (nazwisko utajnione przez RIO) na kwotę 18.000.000 – rachunek z 20.04.1994 r. , wypłata 09.05.1994 r. – na opracowanie analizy efektywności ekonomicznej budowy południowego obejścia Tarnowa. (..)Niezgodnie z przepisami (..)przyznał Prezydent (Bień) decyzją z 25.11.1994 r. wynagrodzenie zasadnicze pani (nazwisko utajnione) inspektor (wynagrodzenie zostało zawyżone) (..)Pani (nazwisko utajnione przez RIO, a szkoda) przyznał Prezydent (Bień) decyzją z dnia 25.11.1994 dodatkowe miesięczne wynagrodzenie (..)za prowadzenie rachunkowości rad osiedli. Zakres czynności wymienionej nie obejmuje tych czynności. Brak jest też umowy zlecenia na prowadzenie tych prac”.
Regionalna Izba Obrachunkowa w swym protokole pokontrolnym nie tylko stawia zarzuty, ale odrzuca wyjaśnienia urzędników Bienia: „Wyjaśnienie pana (nazwisko utajnione przez RIO) w części dot. braku gruntów w ewidencji UM oraz w bilansie jest nierzeczowe (..) Wyjaśnienie w części dot. braku umorzenia wartości niematerialnych i prawnych jest niezasadne (..)Wyjaśnienia złożone przez pana (nazwisko co prawda utajnione przez RIO, ale wiadomo że chodzi o kolegę Bienia, Andrzeja Jelenia) – Naczelnika WGK (..)nie wyjaśniają stwierdzonych nieprawidłowości w protokole kontroli, w niektórych przypadkach są nie na temat, a w niektórych odbiegają od faktów zawartych w dokumentach, na które tłumaczący się powołuje”. Na stronie 59 swego protokołu RIO stwierdza ponownie, iż wyjaśnienia urzędników, którym RIO stawia zarzuty, nie są „przekonywujące”.
________________________________________________________________
Warte publikacji są także wyniki kontroli na temat przemian organizacyjno-strukturalnych i programowych w oświacie w latach 1990-1994 (czyli za prezydentury Bienia) , przeprowadzonej w Urzędzie Miasta Tarnowa w dniach 1-14.02.1995 przez Najwyższą Izbę Kontroli w Krakowie.
________________________________________________________________
Do powyższych fragmentów protokołu pokontrolnego RIO należy dodać kilka innych informacji:
Gdy Bień zignorował zapytania opozycji dotyczące nieprawidłowości przy przetargu na lokal przy ul. Krakowskiej 20, sprawa trafiła do prokuratury, która co prawda nie stwierdziła, iż popełniono przestępstwo, ale zobrazowała sposób funkcjonowania władz Tarnowa z okresu prezydentury Bienia. Oto fragmenty uzasadnienia prokuratury: “Jak wynika z analizy dokumentacji przetargu oraz zeznań przesłuchanych świadków, sposób przeprowadzenia przetargu oraz sposób sporządzenia jego protokołu zawierał szereg uchybień . (..)Uchybienia te świadczą o nieprzygotowaniu pracowników MPGM do przeprowadzenia przetargu, albowiem tłumaczenie tego faktu brakiem doświadczenia i atmosferą panującą na sali wydaje się mało przekonujące zwłaszcza, iż na przetargu był obecny radca MPGM, z którym istniała możliwość konsultacji.” Radcą tym był kolega Bienia, Jerzy Hebda, autor umowy, o której prokuratura pisze: „Niezbyt fortunne sformułowanie umowy może wskazywać, iż kwoty przekazywane tytułem tej umowy mają charakter darowizny. (..)do chwili obecnej firma „Trocadero” (która wygrała przetarg) nie wywiązała się z obowiązku zwrotu nakładów poniesionych przez PDT „Centrum” na adaptację przedmiotowego lokalu. (..)Osobą podejmującą decyzje o sposobie świadczenia przez firmę „Trocadero” kwoty wylicytowanej na przetargu był Prezydent Miasta Mieczysław Bień (..)Cel ekonomiczny wskazany przez Prezydenta Miasta jako podstawa podziału sumy będącej odpłatnością za najem lokalu w postaci możliwości szybkiego gospodarowania przez Zarząd otrzymanymi bezpośrednio na swoje konto środkami nie znajduje potwierdzenia w praktyce.”
Na przypomnienie zasługuje także sprawa zarzutów wobec planu zagospodarowania Tarnowa. Na początku 1995 roku miejski zespół kontrolny stwierdził, iż za błędy odpowiada ”trzech urzędników miejskich: były prezydent Tarnowa Mieczysław Bień, naczelnik wydziału urbanistyki, architektury i nadzoru budowlanego Urzędu Miasta, Jerzy Skórka oraz Marek Puchała”. Zarzuty zespołu kontrolnego były konkretne: nie prowadzono właściwego merytorycznego nadzoru nad zleceniem, stwierdzono rozbieżności między autoryzowanymi egzemplarzami albumów planu a matrycą planu, projektowanie dróg na terenach zabudowanych nowymi obiektami. Zespół kontrolny stwierdził także, iż „taki stan rzeczy powoduje znaczne dla budżetu miasta skutki finansowe”. Po upublicznieniu tych zarzutów Zarząd Miasta tak skomentował próbę tłumaczeń Bienia: „W swoim oświadczeniu p. Mieczysław Bień nie ustosunkował się merytorycznie do żadnego ze stwierdzeń protokołu, zacytowanego w prasie i przekazanego przez media”. Sprawa trafiła do prokuratury. Powtórzył się scenariusz ze sprawy „Trocadero”. Choć nie dopatrzono się przestępstwa, warto zacytować postanowienie prokuratury: „ (…) na etapie prac Zespołu powołanego przez Zarząd Miasta Tarnowa istniejąca w Urzędzie Miasta dokumentacja dot. sposobu realizacji projektu opisywanego powyżej planu była szczątkowa, a w istniejącej panował, eufemistycznie określając, nieporządek utrudniający jednoznaczne ustalenie, jakie i kiedy materiały zostały przekazane Urzędowi Miasta. Za kuriozalne wręcz sytuacje należy uznać to, iż jeden z pracowników przesłał Urzędowi kopie protokołu dot. uzgodnień odnośnie przechowywania dokumentów, a w materiałach Urzędu w chwili pracy komisji tego protokołu nie było. (..)Wyżej wskazane okoliczności niewątpliwie utrudniające prace wyżej wskazanego Zespołu i ustalenia faktycznego przebiegu realizacji projektu planu zagospodarowania przestrzennego mogą rodzić jedynie skutki o charakterze dyscyplinarnym dla odpowiedzialnych za ten stan pracowników Urzędu” – stwierdza prokuratura. Skórka i Puchała zostali zwolnieni, a Bień odwołany ze stanowiska prezydenta.
*****
Teraz Mieczysław Bień jest ponownie prezydentem Tarnowa. Paradoksem jest, iż występuje jako kandydat m.in. „Prawa i Sprawiedliwości”. Grupa tarnowskich sympatyków PiS niedawno skierowała do braci Kaczyńskich protest w sprawie kandydatury Bienia, zauważając, iż ma on niewiele wspólnego z „Prawem i Sprawiedliwością”.
________________________________________________________________
Materiał ten został opracowany, wydrukowany i rozkolportowany na koszt grupy mieszkańców Tarnowa przeciwnych stosowaniu cenzury politycznej w walce wyborczej. Grupę tę reprezentuje Zbigniew Mojek, pierwszy tarnowaki działacz opozycji demokratyczej (działający od 1977 roku jako wspólpracownik KOR), internowany w grupie pierwszych, aresztowanych 9 tarnowian 13 grudnia 19981 roku, tj. w momencie wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
______________________________________________________________________________
TEGO NIE PRZECZYTASZ W ŻADNEJ TARNOWSKIEJ GAZECIE !!
ujawnione zarzuty Regionalnej Izby Obrachunkowej
***********
Tarnowskie media na ławie oskarżonych ?
Do Wydziału II Karnego Sądu Rejonowego w Tarnowie wpłynął akt oskarżenia przeciwko Markowi Kołdrasowi - szefowi agencji informacyjnej Radia Maks (nazywanego w Tarnowie “Radio Bień”), Krystynie Latałowej – Prezesowi Radia Maks, Pawłowi Piszczkowi – Redaktorowi Naczelnemu tygodnika ECHO, Bogusławowi Bałutowi – Prezesowi spółki wydającej ECHO (który zasłynął wcześniej cenzurowaniem polemiki z SLD) oraz Wacławowi Boryczko – współwłaścicielowi tygodnika ECHO.
Oskarżeni są o naruszenie przepisów art. 212 i 216 kodeksu karnego w związku z oszczerczym tekstem opublikowanym w Radio Maks i tygodniku ECHO, autorstwa Marka Kołdrasa, tego samego, który wyłączył mikrofon podczas rozmowy na żywo z Markiem Ciesielczykiem w czasie kampanii wyborczej i włączył w tym samym momencie wcześniej przygotowaną taśmę z inną wypowiedzią Ciesielczyka.
W marcu 2003 pojawił się poniższy list otwarty dwóch tarnowskich emerytek:
Marii Gaj i Henryki Plichty.
Radio MAKS (nazywane obecnie “Radio BIEŃ”) zrelacjonowało tylko fragment dotyczacy teczki wiceprezydenta Jelenia. Inne wątki zostały całkowicie pominięte.
Tarnów, 8 marca 2003
LIST OTWARTY DO SZEFA TARNOWSKIEJ
LIGI POLSKICH RODZIN, p. radnego Zbigniewa Martyki i
UNII PRACY, p. radnego Marka Soina
Szanowni Panowie,
mimo że jedna z nas ma 89, a druga 85 lat, interesujemy się tym, co się dzieje w Polsce. Kierujemy ten list otwarty akurat do Panów, gdyż jedna z nas głosowała na Ligę Polskich Rodzin, a druga - na Unię Pracy. Wydawało nam się , że te właśnie partie będą bronić interesów słabszych grup, np. takich jak my emerytów. Ostatnio oglądałyśmy transmisję z obrad Rady Miejskiej w Tarnowie, kiedy to radni Unii Pracy i Ligi Polskich Rodzin popierając projekt budżetu prezydenta Tarnowa, Bienia, zagłosowali za drastyczną podwyżką cen wody i odprowadzania ścieków. Przez to zapłacimy kilkanaście złotych więcej miesięcznie. Należy się spodziewać że ta ogromna podwyżka cen wody wywoła podwyżkę także innych usług i artykułów.
Szef tarnowskiej Ligi Polskich Rodzin, radny Zbigniew Martyka z miną zatroskanego świątka - argumentował, że rekompensatą jest to, że miasto będzie miało dodatkowo jeden milion złotych dla najuboższych tarnowian. Ale sami panowie żeście stwierdzili, że w Tarnowie ok. 8.000 rodzin korzysta z pomocy socjalnej. A więc jeden ubogi tarnowianin otrzyma od Was pomoc w wysokości ok. 3 złotych miesięcznie. Czy wiecie Panowie, co za to można kupić (np. kilka rolek papieru toaletowego). Na pewno nie zagłosujemy już ani na Ligę Polskich Rodzin, ani na Unię Pracy, skoro popieracie Panowie radni swego rodzaju „eutanazję ekonomiczną”. Panie Martyka, Panie Soin – to co robicie, to zwykła hipokryzja polityczna!
Kolega Wasz i prezydenta Bienia, Wiceprezydent Tarnowa, Andrzej Jeleń, który najbardziej zabiegał o tę astronomiczną podwyżkę cen wody, stwierdził kilkanaście dni temu w jednym z lokalnych tygodników, że „zastanawia się nad zmianą swojej teczki, w której nosi urzędowe papiery. ‘ - Spodobała mi się teczka, jaką widziałem u Pierre’a Cardina, ale wydaje mi się za droga, kosztuje bowiem ponad 2 tysiące złotych’. „ - stwierdził - także z miną zatroskanego świątka - wiceprezydent Tarnowa.
Nam czasami też wydaje się coś za drogie. Ale zazwyczaj są to lekarstwa, jakie mamy wykupić w aptece, by pozostać przy życiu jeszcze kilka miesięcy, a może - jak Bóg da - kilka lat. Ale mimo to, przesyłamy Panu Wiceprezydentowi Jeleniowi dwa razy po 3 złote, które zawdzięczamy radnym Ligi Polskich Rodzin oraz Unii Pracy i apelujemy do innych ubogich tarnowian, by zrobili to samo, aby pomóc Wiceprezydentowi Jeleniowi kupić sobie teczkę na urzędowe papiery marki Pierre Cardin- za 2.000 złotych.
Z poważaniem
Henryka Plichta - tarnowska emerytka, 89 lat
Maria Gaj - tarnowska emerytka, 85 lat
Prezydent Tarnowa pomylił się o 14 milionów złotych !
Przyjęcie projektu budżetu Prezydenta Tarnowa, Mieczysława Bienia i związane z tym drastyczne podwyżki cen wody (o ok. 20 zł miesięcznie na rodzinę), wywołały równie drastyczne reakcje ze strony mieszkańców, włącznie z akcją emerytek, które zaczęły przesyłać jednemu z wiceprezydentów Tarnowa przekazy na 3 złote, by ten mógł wreszcie kupić sobie wymarzoną teczkę na dokumenty za 2.000 zł.
Temperatura podniosła się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że projekt budżetu miał charakter raczej wirtualny. Zaledwie 3 tygodnie po jego przyjęciu prezydent musiał sam przyznać, że zaplanowane przez niego dochody są nierealne. Pomylił się – bagatela – o 14 milionow złotych (przy budżecie rocznym: ok. 250 mln zł). Gdy przed sesją budżetową, na łamach Gazety Krakowskiej, twierdziłem, że zaplanowane przez Bienia dochody są nierealne, to zamiast refleksji, mój artykuł wywołał jedynie furię prezydenta, a popierający ten wirtualny budżet radny SLD, Zbigniew Tumiłowicz, twierdził, że moje argumenty to „demagogia”.
W związku z tym, iż prezydent Tarnowa doszedł po 3 tygodniach do wniosku, że dochody trzeba urealnić (czytaj zmniejszyć), miasto nie będzie w stanie spłacić wszystkich tych długów, które miały być oddane w tym roku. Przesunięcie tej spłaty spowoduje z kolei konieczność spłaty większych odestek i to aż o ponad 3 miliony złotych. Ta suma wystarczyłaby na redukcję bolesnych dla społeczeństwa podwyżek cen wody i odprowadzania ścieków o połowę.
Należy się więc spodziewać, iż opinia wspomnianych wcześniej emerytek o władzach Tarnowa może być jeszcze bardziej negatywna, tym bardziej, iż w tym samym czasie Regionalna Izba Obrachunkowa upubliczniła swoją uchwałę z dnia 19 marca, z której dowiadujemy się, iż RIO postanowiła „wszcząć postępowanie o stwierdzenie nieważności Uchwały Budżetowej Miasta Tarnowa na rok 2003”. Regionalna Izba Obrachunkowa zarzuca zaproponowanej przez prezydenta Bienia uchwale budżetowej m.in. „naruszenie w sposób istotny przepisów art.116, ust.4 Ustawy o finansach publicznych”.
Mieszkańcy Tarnowa mogli w tym samym mniej więcej czasie dowiedzieć się, iż lokalne władze nie tylko były w stanie pomylić się w swych planach o tak dużą sumę jak 14 milionów złotych, ale przygotowały budżet, który narusza obowiązujące prawo.
Co więcej, by nie dać radnym zbyt dużo czasu na analizę proponowanych teraz poprawek do budżetu, prezydent zwołał sesję nadzwyczajną na 24 marca, nie przekazując wcześniej radnym ani pisma RIO, ani stanowiska banków, które mogłyby zgodzić się na późniejszą spłatę tarnowskich długów (jedynie Komisja Ekonomiczna otrzymała tego typu informacje 2 dni przed nadzwyczjną sesją).
Marek Ciesielczyk
v-ce Przewodniczący
Rady Miejskiej w Tarnowie
PS
Tarnowskie Radio MAKS (ksywa „Radio BIEŃ) najpierw dało prezydentowi Bieniowi ok. 30 minut na obronę projektu budżetu (opozycji zamknięto usta), a następnie poświęciło 50% czasu antenowego, przeznaczonego na wiadomości, tłumaczeniom Bienia (opozycji zamknięto usta).
Jak zapewne zauważyliscie Państwo od pewnego czasu moje felietony "Okiem radnego" nie ukazują się drukiem w tygodniku TEMI, a moja audycja telewizyjna "Wtorkowe Rozmowy kawiarniane" nie jest już emitowana w Tarnowskiej Telewizji Kablowej. Nie znajdziecie też Państwo ani jednego słowa mojego autorstwa w żadnym innym publikatorze tarnowskim. Nawet moje sprostowania i odpowiedzi na zaciekłe ataki przeciwników politycznych nie mają szans na publikację (co nawiasem mówiąc jest niezgodne z prawem prasowym). Moi adwersarze polityczni robią wszystko co możliwe, by zamknąć mi usta, gdyż wpadli w panikę, że mogę zostać wybrany Prezydentem Tarnowa. Wiedzą doskonale, że oznaczałoby to koniec rządów układów partyjnych w Tarnowie. Najbliższy miesiąc przed wyborami będzie miesiącem totalnej nagonki na moją osobę. Tygodnik TEMI wprowadził kuriozalną zasadę, iż przez najbliższe tygodnie nie będzie można dyskutować a jego łamach na tematy związane z wyborami, lecz jedynie drukować płatne reklamy wyborcze. Jeśli nie zgadzacie się Państwo na niedopuszczanie do druku moich felietonów, możecie wyrazić swoją opinię, telefonując do współwydawcy, Zbigniewa Kupca: tel. 621 74 01 (02) lub 622 11 81. Telewizja kablowa - jak zauważyliście zapewne - nie tylko "zakneblowała" mi usta, ale atakuje mnie systematycznie, jako że zapowiedziałem, iż będę dążył do uruchomienia drugiej, lepszej telewizji kablowej w Tarnowie. Za pełny pakiet płacicie Państwo ponad 30 zł. Podłączeń takich może być kilkadziesiąt tysięcy. Łatwo obliczyć, ile straciłby właściciel, gdyby w Tarnowie pojawiła się konkurencja. Jeśli nie zgadzacie się z polityką informacyjną telewizji, dzwońcie do jej właściciela Roberta Wolaka: tel. 0602 - 120000. (Ostrą krytykę pod adresem Wolaka wyraził swego czasu obecny redaktor telewizji kablowej Grzegorz Janiszewski, patrz: TEMI 18.01.1995). Odkąd Jerzy Kosiba został kierownikiem tarnowskiego oddziału Gazety Krakowskiej, na jej łamach może się ukazać najwyżej moja płatna reklama. Kosiba systematycznie drukuje atakujące mnie w mniej lub bardziej bezpośredni sposób teksty. Jeśli nie zgadzacie się Państwo z tego typu praktykami, dzwońcie do redaktora naczelnego Gazety Krakowskiej Ryszarda Niemca: tel. 0-1033-12-2999 101.
********
Jako że nie mogłem opublikować w TEMI odpowiedzi na tekst Jerzego Hebdy, "prawej ręki" b. prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia, czynię to tutaj:
Polemika nie tylko z
Hebdą
felieton niedopuszczony do druku na łamach TEMI
Forum Mediów Polonijnych oprócz tego, że przyniosło po raz kolejny oczywiste korzyści (nie tylko zresztą dla Tarnowa), udowodniło, iż zabierać głos należy wtedy, gdy się dobrze zna temat. Pan Bazuła, kandydat na prezydenta Tarnowa z ramienia SLD w swej niedawnej polemice ze mną sugerował, iż moje pomysły, by inwestorzy zza oceanu - jeśli już chcą budować osiedla dla polonijnych emerytów w Polsce - niech robią to w Tarnowie - są mało realne. Właśnie na Forum okazało się, że starsi Polonusi chcą osiedlać się w Polsce i to w miejscach, z których się wywodzą. Piszę o tym, nie dlatego, by wytknąć panu Bazule nieznajomość tematyki polonijnej, lecz zwrócić uwagę, iż jego propozycje, by kapitał napływał do Tarnowa nie z odległej Ameryki, lecz bliskiej Europy są w 21 wieku nieco archaiczne. Przecież kapitał to nie worek ziemniaków i dzisiaj może przepływać równie szybko z Nowej Zelandii co z Austrii. Przy okazji pozwolę sobie jeszcze raz zwrócić uwagę na wyjątkową kulturę polityczną mego kontrkandydata. Z takim człowiekiem naprawdę przyjemnie dyskutować, nawet jeśli każda ze stron pozwala sobie na drobne zlośliwości, będące zresztą nieodzowną częścią składową stylu felietonowego. W tym momencie narażam się zapewne wszystkim przeciwnikom SLD, ale muszę przyznać, że życzę Bazule, by dostał się do drugiej tury wyborów prezydenckich, bo po prostu na to zasługuje. Jeśli prawdą jest, że SLD wystawił go (zamiast mającego chyba większe szanse Tumiłowicza) tylko po to, by przegrał w pierwszej turze i tylko po to, by SLD mógł się następnie dogadać z Gradem co do popracia Bienia w drugiej turze, to naprawdę szkoda tego kandydata. Przy okazji pozwolę sobie także na komentarz niektórych fragmentów tekstu Aleksandra Grada (dość infantylnego zarówno w treści jak i formie). Grad wykpiwa tych, którzy noszą koszulki z napisem "uczciwość", a przecież jeszcze nie tak dawno temu sam przebrał się za kolarza i pozował do wyborczych zdjęć w koszulce z napisem "lider". Chyba jednak drugie zdjęcie wyborcze, przedstwiające Grada jako sprzedawcę nawozów sztucznych, trafniej oddaje postać polityka z Pleśnej.
Rację ma Jerzy Hebda, zwracając uwagę, iż kampania wyborcza daje o sobie znać. Wskazuje na to choćby liczba tych, którzy stoją w kolejce, by "dokopać" Ciesielczykowi lub próbują zamknąć mu usta. Jedno i drugie zadanie jest dość trudne, jako że nie ma tzw. "kwitów" na Ciesielczyka ("bo nie jest złodziejem" - jak skomentował serię ataków na mnie jeden z tarnowian), a także i dlatego, że nawet przy pełnej blokadzie informacyjnej zawsze mogę dostarczać tarnowianom moje teksty w formie ulotek lub za pośrednictwem internetu. Nie ma racji Hebda, gdy sugeruje, że fakt zakupu przez niego świetnie usytuowanego (przy ulicy Wałowej) lokalu miejskiego, który wykorzystał następnie jako kancelarię prawną i swoje biuro nieruchomości, nie jest niczym nagannym. Hebda przemilcza, jaką funkcję pełnił wówczas w Urzędzie Miasta. Fakt zakupu lokalu komunalnego za 17.500 zł przez "prawą rękę" ówczesnego Prezydenta Miasta, Mieczysława Bienia, nie był co prawda niezgodny z ówcześnie obowiązującym prawem (co zresztą napisałem), ale był naganny moralnie. Gdyby Hebda jako miejski prawnik (i faktycznie nieformalny numer 2 w miejskich strukturach władzy) zakupił lokal miejski za takie pieniądze i następnie uczynił z niego swoją kancelarię prawną w normalnym państwie demokratycznym, to musiałby zrezygnować z pracy dla Urzędu Miasta w tym samym dniu, w którym dowiedziałyby się o tym mass media, a jego pryncypał, Mieczysław Bień zostałby zmuszony do natychmiastowej dymisji. Tak byłoby w normalnym państwie prawa, ale nie w Polsce, nie w Tarnowie.
Warto w tym miejscu przypomnieć, iż Hebda nie poczuwał się do żadnej winy (także tej etycznej), gdy nieco pózniej wyszło na jaw, iż otrzymał z Urzędu Miasta korzystną dla siebie (dość wysoką) pożyczkę. Kpił z argumentów, iż tego typu pomoc materialną powinni w pierwszej kolejności otrzymywać ludzie ubodzy (np. na zakup lodówki), a nie ci, którzy zastanawiają się, np. jaki typ mercedesa kupią tego lata. Jak były organizowane za czasów Bienia i Hebdy przetargi, pokazuje doskonale postanowienie prokuratury, która prowadziła dochodzenie w sprawie przetargu na lokal przy ulicy Krakowskiej 20. Czytamy w nim m.in.: "załoga sklepu otrzymała informacje dotyczące warunków ewentualnej umowy najmu w dniu 26.10.1991 (tj. w piątek) z określonym dniem 29.10.1991 (tj. w poniedziałek!!!) jako ostateczny termin do złożenia wyżej wspomnianej oferty najmu lokalu. Z uwagi na stosunkowo krótki okres do przedłożenia koniecznych dokumentów (w praktyce tylko dwa dni!) oraz uzyskanie informacji o konieczności natychmiastowej spłaty nakładów poczynionych przez PDT "Centrum", załoga sklepu początkowo zaintersowana najmem sklepu nie zgłosiła w końcu w terminie wspomnianej oferty. (...) sposób przeprowadzenia przetargu oraz sposób sporządzenia jego protokołu zawierał szereg uchybień. (...) Uchybienia te (warto o nich napisać przy innej okazji! przyp.M.C.) świadczą o nieprzygotowaniu pracowników MPGM do przeprowadzenia przetargu albowiem tłumaczenie tego faktu brakiem doświadczenia i atmosferą panujacą na sali (sic!) wydaje się mało przekonujące zwłaszcza, iż na przetargu był obecny radca MPGM, z którym istniała możliwość konsultacji" - stwierdza prokuratura. Pytanie do Czytelników i pana Hebdy - kto był radcą? Właśnie on sporządził stosowną umowę. Jak ją ocenia prokuratura? - "Niezbyt fortunne sformułowanie umowy może wskazywać, iż kwoty przekazywane tytułem tej umowy mają charakter darowizny. (...) do chwili obecnej firma "Trocadero" (która wygrała wspomniany przetarg, przyp.M.C.) nie wywiązała się z obowiązku zwrotu nakładów poniesionych przez PDT "Centrum" na adaptację przedmiotowego lokalu. (...) Osobą podejmującą decyzje o sposobie świadczenia przez firmę "Trocadero" kwoty wylicytowanej na przetargu był Prezydent Miasta Mieczysław Bień (...) Cel ekonomiczny wskazany przez Prezydenta Miasta (...) nie znajduje potwierdzenia w praktyce". Tak naprawdę wyglądały rządy Hebdy i Bienia w latach 1990-94.
Gdy pojawiły się dalsze zarzuty, Hebda w następnej kadencji został zmuszony do rezygnacji z członkostwa w Zarządzie Miasta (sam twierdził oczywiście, że zrobił to z własnej woli). Gdy w 1998 roku starał się ponownie dostać do Rady Miejskiej, został znokautowany przez swoich wyborców. Mimo, że był pierwszy na liście wyborczej "Tarnowa dla Ciebie", uzyskał zaledwie 80 głosów, tj. aż 4 razy mniej niż 4 lata wcześniej i tak odszedł w niesławie z tarnowskiej sceny politycznej. A jeśli uważa, że był dobrym radcą miejskim, radnym i członkiem Zarządu Miasta, powinien poddać się ocenie wyborców i wziąć udział w najbliższych wyborach do Rady Miejskiej. Podejrzewam, że teraz nie znalazłoby się nawet 80 tarnowian, którzy chcieliby na niego głosować.
Marek Ciesielczyk
PS
Dalsze dokumenty (dotychczas
utajnione) dotyczące rządów Bienia-Hebdy będą oczywiście
publikowane w takiej lub innej formie.
********
Rada Miejska na wrześniowej sesji odrzuciła wniosek o
przeprowadzenie konsultacji z mieszkańcami, w wyniku których
mogłaby się przekonać, jakie jest zdanie tarnowian na temat
likwidacji Strazy Miejskiej, mimo iż dostarczyłem w sumie ponad 1.000
podpisów, których wymanaga stosowna uchwała.
Na tej
samej sesji radni wydali oświadczenie potępiajace mnie i opublikowali
go w mediach jako płatną reklamę na koszt podatników
tarnowskich. "Rada nie lubi Ciesielczyka, bo im mówi
prawdę w oczy. Jeśli radni chcą krytykować Ciesielczyka, to niech
robią to za swoje pieniądze - tak skomentował skandal jeden z
mieszkańców Tarnowa. Pikanterii całej sprawie nadaje fakt, iż
na tej samej sesji radni zgodzili się na zaciągnięcie kolejnego
kredytu w wysokości 20 milionów złotych. Tym samym tarnowska
dziura budżetowa wzrosła do 85 mln zł i stanowi już teraz 30%
wartości rocznego budżetu Tarnowa. Radni zamiast zająć się
znalezieniem racjonalnego rozwiązania tego problemu, koncentrują się
na organizowaniu przedwyborczej nagonki na Ciesielczyka.
Sprawa płatnych ogłoszeń Rady Miejskiej, wymierzonych przeciw Ciesielczykowi oraz uchwała Rady w sprawie odrzucenia wniosku o przeprowadzenie konsultacji w sprawie likwidacji Straży Miejskiej trafiły do Wojewody Małopolskiego, który ma podjąć decyzję, czy było to zgodne z prawem.
Prezes spółki, która wydaje tarnowski tygodnik ECHO, pan Bogusław Bałut, nie dopuścił do publikacji poniższej odpowiedzi Marka Ciesielczyka na tekst Mariana Cichego z SLD. Jak się okazuje, pan Bałut jest członkiem Miejskiej Komisji Wyborczej z ramienia SLD, czyli wyjątkowo zaufanym człowiekiem tej partii. Jasnym więc jest, dlaczego ECHO nie drukuje polemik z działaczami SLD.
Sz.P. Bogusław Bałut
Prezes
proszę o publikację poniższej odpowiedzi na tekst p. Mariania Cichego:
Zdaję sobie oczywiście sprawę, iż tego typu teksty, jak podpisany przez radnego SLD, Mariana Cichego „artykuł” pod tytułem „Radny jak Kali” (ostatni numer ECHA), nie zasługują na polemikę ze względu na ich przedwyborczy charakter oraz miałkość intelektualną. Swoją drogą, każdy, kto zna kolegę Cichego (np. z sesji Rady Miejskiej) ma powody, by zastanawiać się, czy lider rajców SLD-owskich sam sporządził ten materiał kampanijny? Z wielką przyjemnością polemizuję z innymi działaczami SLD, np. pp. Tumiłowoczem czy Bazułą, gdyż – co już podkreślałem w przeszłości – polemika taka może być utrzmana na poziomie, by uzyć znanej panu Cichemu terminologii – ścigacza, a nie łodzi podwodnej. Jednak z powodu objęcia mojego nazwiska tzw. RES-em (na okres kampanii wyborczej) przez większość tarnowskich mediów, niestety nie mogę dyskutować publicznie ani z panem Tumiłowoczem, ani z panem Bazułą. Cóż, żyjemy w 12-letnie „demokracji” i cenzura nie przestała jeszcze funkcjonować.
Tekst podpisany przez Cichego – jak sądzę – jest powodem do rozwinięcia przynajmniej dwóch tematów. Od 4 lat zastanwiam się, dlaczego SLD popełnia podobne do AWS błędy i w swoim pierwszym rzędzie eksponuje po prostu słabych intelktualnie polityków. Każdy kto zna np. wspomninych przeze mnie Tumiłowicza czy kandydata na Prezydenta SLD, Bazułę oraz Cichego (niezależnie od tego, czy lubi , czy nie SLD) może zastanawiać się, dlaczego posadzeni zostali w tymże pierwszym rzędzie razem. Przecież różnica kilku klas jest widoczna gołym okiem (i uchem). To tak jakby w tej samej drużynie grał Pele i zawodnik Wolanii.
Bardzo się cieszę, iż jednym z moich kontrkandydatów jest pan Bazuła (najbardziej inteligentny z nich wszystkich). Nie mogę jednak pojąć, dlaczego SLD swoim liderem politycznym w Tarnowie uczyniła Mariana Cichego, który np. występuje w imieniu klubu SLD na sesjach Rady Miejskiej. Ktoś kiedyś w kuluarach powiedział mi „AWS ma swojego Nowaka, a SLD Cichego”. Przecież SLD stać na to w tej chwili, by przewodził tej partii w Tarnowie człowiek reprezentujący poziom Bazuły czy Tumiłowicza.
Druga sprawa, którą warto poruszyć przy okazji wystąpienia Cichego, to zasadność posadzenia 34 radnych na ławie oskarżonych. Pan Cichy, który w moim odczuciu reprezentuje model polityka z poprzedniej epoki (w odróżnieniu np. od p. Bazuły), nie rozumie, iż prawo w państwie demokratycznym ma służyć obywatelom. I jeśli obywatel czuje się poszkodowany, ma prawo z prawa korzystać. Tak też postąpiłem i ja. I dopiero po wyroku w sprawach karnej i cywilnej (w których m.in. p. Cichy zasiądzie na ławie oskarżonych) będzie można powiedzieć, kto w całej sprawie był naprawdę poszkodowany. Zapis w ordynacji wyborczej, na który się powołałem, jest jak większość ustaw w Polsce „gumowy” i choć ma dawać kandydatowi na radnego możliwość sądowego rozstrzygnięcia, czy np. został obrażony, nie czyni tego, gdyż np. każdy nie-kandydat może o kandydacie powiedzieć, że jest „głupi”, a sąd stwierdzi, że nie jest to „materiał wyborczy”, a ponadto, że jest to „ocena”, a nie „informacja” i nie-kandydat być może będzie musiał przeprosić kandydata za znieważenie, ale już po wyborach, gdy zostanie skazany w trybie kodeksu karnego czy cywilnego, a nie ustawy ordynacja wyborcza. Z takim przypadkiem mieliśmy właśnie do czynienia w Tarnowie. Obnaża on po raz kolejny zresztą absurd polskiego prwa.
Ciekawą jest rzeczą, iż pan Cichy nie wspomina ani słowem o wystąpieniu swego kolegi Tumiłowicza, który przestrzegał radnych przed ośmieszeniem całej Rady, gdy ta rozpocznie nagonkę na Ciesielczyka. Ciekawe, dlaczego pan Cichy nie poinformuje tarnowian, ile musieli zapłacić z własnej kieszeni za płane ogłoszenia 34 radnych, którzy postanowili na koszt podatnika wydrukować w prasie tarnowskiej oświadczenia, potępiające Ciesielczyka. Na drugi dzień sprzedawca gazet, powiedział do mnie, gdy kupowałme jedną z nich (z płatnym ogłoszeniem Rady): „Panie, oni znowu Pana atakują, bo im Pan prawdę w oczy powiedział, że są niekompetentni i mało inteligentni”. I tak chyba należałoby spłentować całą sprawę. A prawdziwie sprawiedliwy „sąd” będzie miał miejsce 27 października, gdy tarnowianie zadecydują, czy Ciesielczyk ma rację, gdy krytykuje Radę Miejską w Tarnowie, czy też radni, którzy za pieniądze podatników organizują na niego przedwyborczą nagodnkę.
Marek Ciesielczyk
List b.radnej tarnowskiej (1990-94) - Haliny Kolasińskiej do Marka Ciesielczyka:
(z 2 października 2002)
Pan Marek Ciesielczyk
Pragnę poinformować Pana, że wypowiedzi różnych lokalnych polityków oraz niektórych parlamentarzystów, przedstawiają zdarzenia z I kadencji odrodzonego samorządu w sposób jednostronny. Odmówiono mi również możliwości sprostowania ewidentnych kłamstw zawartych w artykule autorstwa Radcy Prawnego Jerzego Hebdy „Ani widział ani słyszał” w TEMI z 4 września br. W tej sytuacji przekazuję Panu następujące materiały:
Sprostowanie złożone w Temi w dniu 6.09.2002r, Pismo skierowane do Pana Jerzego Wróbla i złożone w Biurze Rady Miejskiej w dniu 30.09.2002roku, Pismo Przewodniczącego Zdzisława Janika wyrażającego niechęć do ujawnienia uwag prokuratury na temat przetargu lokalu przy ul. Krakowskiej 20, materiał pełnomocnika do spraw gospodarowania mieniem komunalnym , wykaz Kamienic prywatnych i opuszczonych na terenie miasta Tarnowa. W celu skonfrontowania z materiałami Pelnomocnika ds. gospodarowania mieniem komunalnym. Wielokrotnie Pan Zdzisław Janik sugerował, że nawołuję do działania niezgodnego z prawem, podczas gdy w informacji Pełnomocnika jest zapis o przejęciu mienia porzuconego. W przypadku zainteresowania ofertą dostarczę i inne materiały świadczące o sporach w I kadencji.
Klub AWS
III kadencji Rady Miasta Tarnowa
Czytując, od czasu do czasu, wypowiedzi osób zaangażowanych w życie publiczne Tarnowa na temat I kadencji odrodzonego samorządu terytorialnego, spotykam się z diametralnie odmiennym przedstawianiem zdarzeń, z nieodległej przecież historii, aniżeli miało to miejsce w rzeczywistości. Dobitnym tego przykładem jest Pana wypowiedź wygłoszona w trakcie XXXVI sesji Rady Miejskiej ( kwiecień 2001 ) , trzeciej kadencji samorządu, w punkcie dotyczącym sprawozdania z wykonania budżetu za rok 2000, strona 70 protokołu. Cytuję „ Nie od dziś wiadomo, że bycie prezydentem Tarnowa nie jest zadaniem łatwym i wdzięcznym. Nie tylko praktyka historii naszego samorządu, ale także historia, choćby ta przedwojenna, pokazują nader dobitnie, iż włodarz miasta był kimś, kto z tytułu piastowanej funkcji był pod ciągłym ostrzałem krytyki malkontentów i różnej maści niezadowolonych..
Dziś z rozrzewnieniem wspominamy dokonania Tadeusza Tertila, z nostalgią przypomina jest na tej sali kadencja pana Mieczysława Bienia, tylko jakoś nikt nie pamięta i nie chce pamiętać ile krytyki pod adresem kierowanego przez niego Zarządu spadło m. in. również od osób tęskniących do tamtych lat.” Cytat zawiera trzy zdania . Replika może zawierać i kilkanaście stron. Odniosę się tylko do dwóch kwestii; radnych z listy TKO zasiadających zarówno w radzie I jak i III kadencji oraz okoliczności ustąpienia Pana Bienia. W swoich zapędach oratorskich nie zwrócił Pan nawet uwagi na to, że w III kadencji zasiada tylko 7 osób pełniących funkcję radnych w I kadencji a wywodzących się z TKO. Są to radni: Roman Ciepiela, Marek Fistek, , Janusz Gancarz, Zdzisław Janik, Stanisław Maź , Andrzej Sasak. i Antoni Zięba. Zatem jest 7 osób na 44 radnych . Trzymając się dosłownie przytoczonej wyżej wypowiedzi to wszystkie te osoby zgodnie, wspominają z nostalgią Zarząd kierowany przez Pana Mieczysława Bienia. W rzeczywistości ,to właśnie jedna z tych siedmiu osób” z nostalgią” zastąpiła Pana Bienia w przewodniczeniu Zarządowi Miasta.
Następcą Pana Bienia został Pan Roman Ciepiela. Co ciekawsze, w I kadencji po złożeniu rezygnacji z przewodniczenia Komisji Rewizyjnej przez Panią Lidię Serwacką, to właśnie Pan Roman Ciepiela przewodniczył tej Komisji. W imieniu Komisji Rewizyjnej, Pan Ciepiela, radny „z nostalgią” wnioskował o udzielanie absolutorium Zarządowi kierowanemu przez Mieczysława Bienia. Interesujące zatem są motywy tak diametralnej zmiany sympatii w kilka miesięcy po wyborach do rady II kadencji . Pan Bień został odwołany jeszcze w 1994 roku za brak umiejętności pracy w zespole i autokratyczny styl pracy. Może czasem należałoby zapytać kolegi z koalicyjnego klubu UW o motywy tej zmiany zamiast wygłaszać równie śmieszne kwestie jak przytoczona wyżej. Osobiście jest mi znany cały tekst uzasadnienia Uchwały Komisji Rewizyjnej Rady Miasta II kadencji w sprawie odwołania Mieczysława Bienia z funkcji Prezydenta. Uzasadnienie w pełni potwierdza zastrzeżenia znacznej grupy radnych z I kadencji do traktowania Rady Miejskiej jak maszynki do głosowania, ciągłego pomijania komisji merytorycznych rady i sporów kompetencyjnych. Z mojej obfitej korespondencji na różne tematy z Prezydentem Bieniem można dojść do wniosku ,że jedynie radny z wykształceniem prawniczym jest osobą, która może polemizować z Urzędnikami Pana Bienia i z Nim osobiście. Jestem jednak przekonana, że gdyby radny z wykształceniem prawniczym wyraziłby odmienne zdanie od wpływowego radcy Urzędu Jerzego Hebdy to wówczas Prezydent Bień uzasadniłby wybór racji tym samym np. hobby , które ma Pan Jerzy Hebda . Z powagą Urzędu stwierdziłby , że racje ma jednak Pan Jerzy Hebda , gdyż Prezydent ceni ten sam nurt jazzu co jego ulubiony radca prawny.
W efekcie sporów i poniżających strofowań tak ze strony Prezydenta Bienia jak i Przewodniczącego Rady Miejskiej, w I kadencji powstał Klub Samorządowy Radnych Rady Miasta Tarnowa. Skład Klubu : to Przewodniczący Jerzy Pilch, członkowie: Józef Karaś, Jan Lazar Andrzej Leo Władysław Panek, , Andrzej Sęk, Zofia Tomik, Tadeusz Urban, Aleksandra Wyszkowska ,Wacława Zachara. i ja . Byłam zastępcą Przewodniczącego Klubu. Niezależnie od tej grupy radnych w głosowaniu nad niektórymi uchwałami można było liczyć na głosy i innych nie zrzeszonych w klubie radnych a wywodzących się z Komitetu Obywatelskiego a także z poza Komitetu Obywatelskiego. W wyborach do II kadencji osoby startujące z listy osób popieranych przez klub oraz niektóre z wymienionych wyżej osób kandydowały z listy Ligi Samorządowej. Ugrupowania, z którym Pana AWS ma wiele wspólnego. Pan Bień startował z opozycyjnego do Ligi Samorządowej ugrupowania „ Program dla Tarnowa”. Klub Samorządowy Radnych podpisał umowę koalicyjną z Ligą Samorządową. Do drugiej kadencji zostały wybrane trzy osoby ,które były popierane przez Klub a to: Jerzy Pilch, Tomasz Pikul i Roman Sowiński. Ponieważ Pana wypowiedź świadczy o dużych brakach w historii samorządu to pozwolę sobie przytoczyć nazwiska osób tworzących Prezydium Ligi gdyż przynajmniej niektóre są Panu znane. Przewodniczący Ligi - Antoni Barwacz, zastępcą byłam ja, sekretarzem Andrzej Sikora, skarbnikiem Grzegorz Niedbała. Proszę nie liczyć na moją krótką pamięć . Z natłoku zajęć mogę odłożyć sprostowanie ale nie zostawię bez odzewu wygłaszania kłamstw na temat czterech lat (1990 –1994)w których zaangażowała się grupa osób pracujących autentycznie społecznie dla dobra tego miasta. I grupa ta, była w sposób bezwzględny niszczona przez Pana Bienia. Większość spraw, które krytykowaliśmy jest obecnie unormowana prawnie w sposób, który wskazywaliśmy jako właściwy. Dotyczy to jawności płac Prezydenta, przetargów , warunków udzielania pomocy dla przedsiębiorców, działa Regionalna Izba Obrachunkowa, organizowane są konkursy mające na względzie estetykę miasta np. o najładniejszy balkon. Ja za wystąpienie w sprawie małej architektury na osiedlu ,zapłaciłam wysoką cenę.
Dyspozycyjny, dla każdej władzy dziennikarz, Janusz Bogacz udawał, że nie zna takiego pojęcia. Został za to nagrodzony przez Prezydenta Bienia. W innej sprawie tj. uchwały o najmie lokali, Prezydent Bień przyznał po roku rację, że wstrzymanie przez nas uchwały o najmie lokali w formie proponowanej przez Zarząd , było z korzyścią dla miasta. Podobnie zablokowanie przez radnych uchwały o przekształceniu jednego z przedsiębiorstw miejskich w trakcie sesji ratuszowej w 1992r. przyniosło miastu tak znaczną korzyść, że Pan Bień wpisał to sobie jako sukces do programu wyborczego ugrupowania „ Program dla Tarnowa” z którego startował do II kadencji, bez wzmianki o okolicznościach, kto na to miał wpływ. Dzisiaj, nie możliwe byłoby powoływanie Funduszu Świadczeń Dobrowolnych czy finansowanie policji wespół z prywatnym przedsiębiorcą.. Tego wprost zakazuje prawo. Wówczas , Prezydent dużego miasta, miał takie genialne pomysły. Warto Szanowny Panie sięgnąć chociażby do prasy lokalnej co pisano o przetargach organizowanych przez Urząd Miasta za czasów Mieczysława Bienia. Może Pan jest w stanie wyjaśnić mi ,jakie atuty miało KPRD , które wykonywało remont ulicy Wałowej. Miasto miało przecież spółkę o identycznym profilu działania , wyposażoną w sprzęt i posiadającą doświadczonych pracowników. Z wyboru Rady Miejskiej byłam w radzie nadzorczej tej spółki i pełniłam funkcję przewodniczącej . Ta spółka, z wysokim udziałem mienia gminy, przestała istnieć w II kadencji . Nie było wówczas ustawy o zamówieniach publicznych więc nie można odnieść się do ofert startujących w przetargach podmiotów. Skoro Pan tak chwali Prezydenta Bienia to może wskaże mi Pan dokumenty, które przemawiały na niekorzyść MPRD spółki z o.o.
Zostałam odwołana z rady bo byłam nie wygodna dla Prezydenta Bienia. Odwołanie mnie z Rady Nadzorczej jakoś nie pomogło Spółce. Może zechce mi Pan podać przyczyny likwidacji MPRD spółka z o.o. Przecież swoje wystąpienie oparł Pan zapewne na wnikliwej analizie poczynań Prezydenta Bienia.
Halina Kolasińska
*********************************************
„Nagonka” na Ciesielczyka, którą prowadzi Tarnowska Telewizja Kablowa, wynika z prostego dość faktu, iż jej właściciel, Robert Wolak, nie wywiązuje się z wcześniejszej umowy, na podstawie której, Ciesielczyk zrezygnował z honorarium za realizację cotygodniowych audycji „Wtorkowe rozmowy kawiarniane” w zamian za prezentację reklamy wyborczej Komitetu Wyborczego UCZCIWOŚĆ. Wolak nie wypłacił honorarium, a gdy Ciesielczyk upomniał się o reklamę, właściciel telewizji pokazał mu „gest Kozakiewicza”. Telewizja kablowa nawet gdy musi teraz wymienić nazwisko Ciesielczyka, jako jednego z kandydatów na prezydenta Tarnowa, robi to na końcu z odpowiednimi komentarzami, a redaktor Janiszewski „staje na uszach”, by „dokopać” Ciesielczykowi.
Przypomnijmy, co sądził Janiszewski o Wolaku kilka lat temu (cytaty pochodzą z artykułu „Nieuzasadniona przerwa w pracy”, TEMI, 18.01.1995):
„….w dniu 9 stycznia, właściciel S.TAR TV Robert Wolak odwołał Janiszewskiego ze stanowiska redaktora naczelnego, a dzień później wszyscy pracownicy „kablówki” otrzymali dyscyplinarne zwolnienia z pracy. „Jest to zupełnie niezgodne z prawem. (…) Druga sprawa to świadectwa pracy, jakie dostaliśmy. (…) Uważamy, że nasze świadectwa wypisane są nieprawidłowo i bezprawnie, w związku z tym wysłaliśmy do właściciela pisemne zastrzeżenia….- twierdzi jeden z byłych pracowników „kablówki”, Sławomir Gaudyn. (…) „Pod koniec grudnia Wolak kazał mi wypisać wszystkim pracownikom umowy na czas określony (na miesiąc) na kwotę minimum socjalnego, czyli 2,6 mln brutto. Nie pomogło moje przekonywanie, że w ten sposób zabija u ludzi motywację do pracy, decyzja była ostateczna. Na drugi dzień zadzwonił jednak i kategorycznie zabronił mi wypisywania jakichkolwiek umów. Przez pierwsze dni stycznia byliśmy więc zawieszeni w próżni, nie wiedząc jak długo i na jakich warunkach będziemy pracować – mówi były redaktor naczelny (Janiszewski). – Kroplą przelewającą czarę goryczy było zaś przeprowadzone w bardzo nieładny sposób zwolnienie jednej z naszych koleżanek, która ośmieliła się sprzeciwić Wolakowi. Poza tym ja osobiście (a przypuszczam, że reszta zespołu też) byłem zmęczony tym wszystkim (...) nie widziałem po prostu perspektyw". (….) Byli pracownicy tarnowskiej „kablówki” są więc bardzo rozżaleni, twierdząc, że zostawili w niej część swego życia, a w zamian za to podziękowano im zwolnieniem dyscyplinarnym”.
W podobny sposób Wolak potraktował później kolejnych redaktorów – Skowyrę i Gajdę, o czym pisały tarnowskie media.
Jak działa telewizja Wolaka obrazuje także pismo Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego Miasta Tarnowa, inż. Romana Górskiego, z dnia 30 sierpnia 2002 r., w którym czytamy m.in.:
„….w wyniku wcześniejszych działań tutejszego Inspektoratu w stosunku do M.T.K. „STAR”, obecnie Tarnowskiej Telewizji Kablowej prowadzone już były sprawy dot:
- budowy przy ul.Nowy Świat 66 – będącego siedzibą T.T.K. oraz anten odbiorczych przy w/w budynku – użytkowanego niezgodnie z jego przeznaczeniem,
- podziemnej sieci telewizji kablowej – ul. Widok w Tarnowie – wykonanej bez wymaganego pozwolenia,
- podziemnej oraz napowietrznej sieci kablowej sieci telewizji kablowej – na os.Legionów w Tarnowie – wykonanych bez wymaganego pozwolenia.
W w/w sprawach zostały wydane decyzje, będące obecnie przedmiotem postępowań odwoławczych oraz prokuratorskich”.
Jako że ze względu na tego typu działania, a także niski poziom techniczny oraz merytoryczny tarnowskiej telewizji kablowej, Ciesielczyk rozpoczął już starania zmierzające do utworzenia nowej, lepszej telewizji kablowej w Tarnowie, jest tępiony przez obecnie działającą „kablówkę” – jako kandydat na prezydenta Tarnowa – stąd te rzekomo „spadające” notowania Ciesielczyka w sondażach „kablówki”.
W dalszym ciągu będziemy publikować w tej rubryce przykłady działań tarnowskiej cenzury, w tym kolejnych prób „zamykania ust” Ciesielczykowi.
Zlikwidować Straż Miejską
polemika z artykułem Krzysztofa Pawłowskiego pt „Lokalna lepperiada” (TEMI 9.10.2002)
Artykuł nie dopuszczony do druku w tygodniku TEMI
W TEMI pojawił się kolejny „artykuł” Krzysztofa Pawłowskiego z Nowego Sącza, który tym razem wypowiada się na temat konieczności istnienia Straży Miesjkiej w Tarnowie. Piszę „artykuł” w cudzysłowie, gdyż jest to faktycznie kolejny materiał wyborczy, którego zadaniem jest ponownie promocja pracownika Pawłowskiego – Mieczysława Bienia. Wydawca „TEMI” oświadczył mi, iż do dnia wyborów nie będę mógł publikować swoich felietonów pt „Okiem radnego”, gdyż jestem jednym z kandydatów na Prezydenta Tarnowa. Równocześnie w TEMI drukowane są teksty, które w rzeczy samej są propagandą wyborczą (np. w przypadku Bienia czy Babuśki). Ale widocznie TEMI nie wyrosło z przyzwyczajeń minionej epoki i wyznaje zasadę, iż są równi i równiejsi.
Wracając jednak do tezy artykułu Pawłowskiego, który uzasadnia konieczność istnienia Straży Miejkiej doświadczeniami, które zna z innych państw, wypada zwrócić uwagę panu Pawłowskiemu, iż w ciągu ostatnich kilku lat straże miejskie zostały zlikwidowane w kilkudzisięciu miastach Polski i zarówno mieszkańcy jak i lokalne władze uważają te decyzje za słuszne (patrz np. słynny artykuł we WPROST, na który powoływałem się wielokrotnie i który relacjonuje pozytywne doświadczenia w/w miast po likwidacji straży miejskiej).
Pan Pawłowski martwi się, co się stanie ze zwolnionymi strażnikami tarnowskimi po likwidacji Straży Miejskiej. Prawdopodobnie nie wie, że funkcjonariusze przechorowali w ciągu roku ponad dwa lata, a więc są tak chorowici, że z łatwością załatwią sobie przejście na rentę inwalidzką. Ale poważnie – nie widzę powodu, dla którego miasto Tarnów ma pełnić rolę „CARITASU” dla 56 funkcjonariuszy Straży Miejskiej, z działań których niezadowoleni są tarnowianie. Moja propozycja jest podobna do tej z kilkudziesięciu innych polskich miast, w których pieniądze zaoszczędzone w wyniku likwidacji straży miejskiej, przeznaczono na dodatkowe etaty policyjne. Jeśli zostanę Prezydentem Tarnowa to jedną z moich pierwszych decyzji będzie likwidacja Straży Miejskiej i przeznaczenie 2 milionów złotych, które rocznie wydajemy na 56 strażników, na nowe etaty policyjne oraz remonty dróg i chodników.
Czy pan Pawłowski wie, dlaczego Rada Miejska nie zgodziła się na moją propozycję, by przeprowadzić społeczne konsultacje z mieszkańcami, by dowiedzieć się, czy chcą faktycznie likwidacji Straży Miejskiej w Tarnowie? Otóż radni bali się poznać opinii tarnowian. Z naszej sondy wynika, iż ok. 90% mieszkańców Tarnowa chce likwidacji Straży Miejskiej, o czym zapewne pan Pawłowski nie wie. Swym artykułem popierającym istnienie Straży Miejskiej w Tarnowie wyświadczył niedźwiedzią przysługę Bieniowi, co zapewne pokażą wybory.
A tak przy okazji. Jeśli pan Pawłowski tydzień wcześniej „piał” na cześć Bienia „dobrego gospodarza”, jak wytłumaczy niedawne doniesienia prasowe, według których Wyższa Szkoła Biznesu, którą „zarządza” Bień nie zapłaciła ZUS-owi należnych pieniędzy i mało brakowało, by konto WSB zostało zablokowane. Bień przyznał, że nie miał pieniędzy. Czy tak się zachowuje „dobry gospodarz”?
W PS pragnę zwrócić panu Pawłowskiemu (pryncypałowi Bienia) uwagę, iż ta polemika nie będzie mogła się ukazać w TEMI, które stosuje swego rodzaju RES na nazwisko Ciesielczyk. Pod koniec lat 70-tych moje nazwisko było już na RES-ie w Bibliotece Jagiellońskiej, co pan Pawłowski może z łatwością sprawdzić. Ale wtedy objęty byłem zapisem cenzorskim ze względu na swą antykomunistyczną działalność, a teraz chyba ze względu na to, że jestem konkurentem pracownika pana Pawłowskiego do fotela Prezydenta Tarnowa. Sądząc po ilości pro-bieniowskich materiałów propagandowych, które ukazują się w TEMI, pan Pawłowski – wykorzystując swe kontakty – mógłby z łatwością spowodować publikację tej polemiki, jeśli oczywiście nie boi się polemiki. Łatwo „sadzić się” na intelektualistę, gdy jest się chronionym przez cenzurę, więc wątpię, by pan Pawłowski miał odwagę, by zaprotestować przeciwko takowej.
Marek Ciesielczyk
Jako że jest rzeczą oczywistą, że współwydawca TEMI, p. Zbigniew Kupiec, nie dopuści do druku tej polemiki, zostanie ona umieszczona na stronie internetowej www.uczciwosc.org.pl (pod hasłem BEZ CENZURY) oraz znajdzie się w mojej nowej książce pt „Przeciw korupcji”, w odpowiednim czasie zachowanie p. Pawłowskiego dotyczące tej polemiki zostanie publicznie skomentowane.
do wiadomości mass media tarnowskie oraz p.Pawłowski
CZYTAJ GAZETĘ KRAKOWSKĄ w okresie 11 – 16 października 2002 – w tarnowskim dodatku ciekawe płatne ogłoszenie zwolenników Ciesielczyka na temat tarnowskiej cenzury!!!!!!!!!
dalsze przykłady działań cenzury prewencyjnej w Tarnowie będziemy publikować w tej rubryce
Publikujemy kolejne teksty, które padły ofiarą tarnowskiej cenzury. W tej chwili niemożliwa jest krytyka rządzącej Tarnowie ekipy prezydenta Mieczysława Biena w znacznej części mediów. Na podstawie informacji zawartych w poniższych tekstach, można domyślić się, dlaczego tak się dzieje.
Tarnów, 26 stycznia 2003
Nowi-starzy ludzie Bienia
tekst nie opublikowany przez z-cę redaktora naczelnego tygodnika TEMI, Piotra Filipa:
Zachęta prezydenta Bienia do wysyłania uwag krytcznych na mailowy adres redakcji TEMI lub wykonywanie telefonów do tygodnika wskazywać się zdaje na brak możliwości polemiki z prezydentem na łamach lokalnego tygodnika. Jest to oczywiście ewenement na światową skalę, iż zakazana jest publikacja uwag krytcznych dotyczących urzędującej władzy wykonawczej. Mimo to przesyłam takowe uwagi do druku w TEMI.
Od lat walczę o wprowadzenie konkursów jako najlepszej formy wyłaniania najlepszych ludzi na kierownicze stanowiska. Tego typu rozwiązanie mogłoby położyć kres republice kolesiów, szwagrów i towarzyszy partyjnych.
Niestety to, co zorganizował i o czym pisze w ostatnim numerze TEMI prezydent Tarnowa Bień nie miało nic wspólnego z uczciwymi konkursami. Sposób przeprowazdenia konkursów oraz większość wyłonionych w ich wyniku dyrektorów wydziałów wskazuje, iż była to kolejna mistyfikacja, która miała na celu wprowadzenie w błąd opinii publicznej, w tym i radnych.
W skład komisji konkursowych wchodził prezydent i dwóch jego podwładnych – wiceprezydent i sekretarz miasta, tj, osoby powoływane i odwoływane przez prezydenta lub na jego wniosek. Czwartym członkiem komisji nie był „jeden z radnych” – jak pisze Bień, lecz przewodniczący jednej z komisji Rady Miejskiej, a to subtelna różnica. Ważniejszym jednak jest to, iż nawet gdyby ten czwarty członek komisji był spoza „układu” prezydenta, to i tak jego zdanie nie mialo znaczenia, gdyż stosunek głosów ludzi prezydenta do pozostałych był 3:1. Tak naprawdę więc to prezydent wyznaczał dyrektorów, a nie żadna „komisja konkursowa”. Przedstwienie całej tej procedury jako „konkursu” było po prostu nadużyciem propadandowym ze strony prezydenta Bienia. Sam proponowałem, by członkowie komisji byli wyłaniani z wybranej wcześniej grupy specjalistów (ekspertów w danej dziedzinie) w drodze losowania na krótko przed samym konkursem. Ale to rozwiązanie było widocznie zbyt „ryzykowne” dla prezydenta Bienia, gdyż w wyniku tak przeprowadzonego konkursu na stanowisko dyrektora wydziału Urzędu Miasta mógłby zostać wybrany człowiek nie będący „znajomym czy krewnym królika”.
Jeśli chodzi o same wyniki tych tak zwanych „konkursów”, należy zauważyć, iż kuriozalną wprost decyzją był wybór p. Stanisława Świerczka na stanowisko dyrektora wydziału edukacji. 4 stycznia 2003 na pytanie dziennikarza Gazety Krakowskiej, na czym będzie właściwie polegała zapowiedziana „restrukturyzacja” tarnowskiej oświaty, odpowiedział: „Na razie nie mogę dokładnie powiedzieć, na czym będzie polegała. Pierwszy moje pomysły musi zobaczyć prezydent”. Z tej wypowiedzi wynika, że nawet „komisja konkursowa” (włącznie z prezydentem) nie dowiedziała się, jakie są plany nowego dyrektora. Brak precyzyjnej koncepcji restrukturyzacji oświaty potwierdza informacja wiceprezydenta Sasaka na Komisji Rodziny, iż radni otrzymają projekt dopiero za tydzień. Równocześnie radni mają podjąć decyzję o przeznaczeniu ok. 8 milionów złotych na tą restrukturyzację. Tak wygląda styl sprawowania władzy prezydenta Bienia. Człowiek, który wygrał konkurs powinien przekazać swą koncepcję, a ta powinna trafić do radnych zanim rozpoczą dyskusję na temat 8 milionów złotych, które zdaniem Bienia trzeba wydać na w/w restrukturyzację. W dniu, w którym piszę te słowa Komisja Oświaty Rady Miejskiej ma opiniować projekt budżetu, a nie dysponuje projektem restrukturyzacji oświaty, co jest dowodem to, że w urzędzie, kierowanym przez Bienia, panuje chaos, a wybrany dyrektor Świerczek jest złym wyborem. Kontrowersje wzbudza fakt, iż Świerczek kieruje jedną z tarnowskich szkół prywatnych. Czy nie ma więc konfliktu interesów w tym przypadku? Nie mniej ważnym zastrzeżeniem wobec wybrańca Bienia są zarzuty zawarte w protokole z przeprowadzonej konktroli przez Kuratorium Oświaty. Jednym z „bohaterów” tego dokumentu jest właśnie Świerczek. Do protokołu tego musiał mieć dostęp prezydent Bień. Tym bardziej decyzja o wyborze Świerczka jest dziwna.
Dyrektorem Wydziału Kultury została panienka zbierająca reklamy dla radia MAKS. Gdyby przejawiała choć trochę talentu pracowałaby chyba jako dziennikarz w MAKSIE? Ten wybór można wytłumaczyć chyba tylko tym, że pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia była synowa prezesa tej rozgłośni.
Nowy dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej podoba się Bieniowi dlatego , że był „prezesem spółki koszykarskiej Unia Tarnów”. Prezydent Miasta myli chyba w tym przypadku kosz sportowy (o który chodzi w przypadku koszykówki) z koszami na śmieci (o które chodzi w gospodarce komunalnej). Bień pisze, iż nie będzie się rozwodził się na temat zalet Wolińskiego, gdyż felieton jest za krótki. Jego „felietony” (sic!) są przecież drukowane co tydzień, a nie ma wiele ciekawego w nich do powiedzenia, więc mógłby zarekomendować swego wybrańca.
Rafał Koścień – nowy dyrektor Biura Wspierania i Obsługi Przedsiębiorczości – to przecież dotychczasowy pracownik najbardziej nieudolnego Wydziału Rozwoju Miasta. Ta decyzja chyba najlepiej ukazuje brak logiki Bienia. Szefem Wydziału Geodezji został pracownik firmy, której współwłaścicielem był kolega partyjny Bienia, obecny poseł Aleksander Grad, odgrywajacy – jak się zdaje – w obecnym ukłdzie władzy podobną rolę jak kiedyś Andrzej Sikora. Jeśli nowy miejski dyrektor jest tak wspaniałym geodetą, to przecież w prywatnej firmie mógły liczyć na lepsze warunki finasowe. Może jednak tak wspaniały nie jest, a decydującym czynnikiem o jego wyborze było co innego? Jeden z pozostałych wybrańców, to koleżanka i sąsiadka Bienia, a inny to jego były towarzysz partyjny z Ruchu Stu, partii poprzedniczki Platformy Obywatelskiej.
Konkursy Bienia to fikcja. Jako prezydent mógł powołać dyrektorów bez konkursów, lecz ogłosił je jako element ciagu dalszego swej kampanii wyborczej, finansowanej teraz przez podatników tarnowskich, gdyż ogłoszenia dotyczące konkursów, drukowane były w prasie za pieniądze miejskie, czytaj pieniądze tarnowian.
Marek Ciesielczyk – radny Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ
9.01.2003
W związku z przedstawieniem projektu budżetu Tarnowa przez prezydenta Bienia, który (dzięki Bogu został odrzucony przez Radę Miejską w Tarnowie 23 stycznia 2003 roku), Porozumienie UCZCIWOŚĆ wydało poniższe oświadczenie:
Tarnów, 12 stycznia 2003
Szanowni Państwo,
Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ wyraża swoje zaniepokojenie z powodu kształtu projektu budżetu zaproponowanego przez Prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia. Jego przyjęcie przez Radę Miejską w obecnej formie może spowodować nieodwracalnie negatywne skutki dla mieszkańców naszego grodu, przyczynić się do jeszcze większego zubożenia społeczeństwa, zapoczątkować degradację kulturalną i oświatową Tarnowa.
Zaplanowane przez prezydenta dochody gminy (np. ze sprzedaży mienia komunalnego) są zawyżone o co najmniej 16 milionów złotych, co sprawia, że budżet ten ma po prostu nierealny charakter, a jego przyjęcie grozi poważnymi perturbacjami finanowymi. Proponowana przez pana Bienia redukcja wydatków na oświatę i wychowanie - z obecnych 104 mln zł do 87 mln zł oraz na edukacyjną opiekę wychowawczą (np. na przedszkola) – z obecnych 29 mln zł do 23 mln zł, a także na opiekę społeczną (np. na żłobki) – z obecnych 36 mln zł do 34 mln zł, tj. w sumie o ok. 25 milionów złotych – może spowowować poważne zaburzenia funkcjonowania systemu edukacyjengo, destabilizację i niepokoje społeczne. Z kolei proponowana przez pana Bienia redukcja wydatków na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego – z obecnych 5,4 mln zł do 3,5 mln zł może doprowadzić np. do likwidacji teatru, obumarcia Tarnowskiego Centrum Kultury czy Biblioteki Miejskiej, która przy proponowanym budżecie nie będzie w stanie nawet dokonywać zakupu nowych książek. Proponowana przez prezydenta, enigmatyczna „restrukturyzacja oświaty” oznacza w praktyce „zdziesiątkowanie” nauczycieli (spośród 2.900 pedagogów Bień chce zwolnić ok. 300), likwidację przedszkoli, żłobków i szkół (nawet takich, gdzie niedawno wybudowano boiska).
Paradoksem jest, iż w tym samym czasie w proponowanym budżecie wzrasta udział wydatków na administrację (czytaj: biurokrację), a sam prezydent Bień powołuje maksymalną liczbę swych zastępców, wyznaczając im maksymalne wynagrodzenia, zaś zaledwie w ciągu kilku dni wydaje z budżetu ponad 8.000 zł na płatne ogłoszenia prasowe (np. o zmianie godzin otwarcia Urzędu Miasta).
Porozumienie UCZCIWOŚĆ złożyło kilkanaście poprawek do projektu budżetu, np.: zwiększenie wydatków na żłobki, przedszkola, oświatę, teatr, TCK, biblioteki, Pałac Młodzieży, specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze, sprzeciwiło się także podwyżkom cen wody i odprowadzania ścieków o 18-32% (jak proponują władze Tarnowa) oraz podwyżkom cen ulgowych biletów MPK. Oszczędności proponujemy natomiast w dziale: administracja.
PS UCZCIWOŚĆ
OSZCZĘDNOŚCIOWY CZY POGAŃSKI BUDŻET ?
Tekst nie opublikowany przez tygodnik ECHO (współwydawca Wacław Boryczko)
Jedna trzecia budżetu Tarnowa (prognozowane dochody - ok. 280 mln zł ) to długi (ok. 90 mln zł). W tym roku miasto musi spłacić ponad 30 mln zł. Zaprezentowany przez prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia projekt budżetu zakłada wpływy ze sprzedaży mienia w wysokości ponad 24 mln zł. Same władze miasta przyznają, że realne jest osiągnięcie najwyżej 8 mln zł. Skąd wziąć brakujące 16 mln, nikt nie wie. Planowane dochody miasta mają więc charakter wirtualny, jak zauważają nie tyle złośliwi, co realnie oceniający budżet radni. Sytuację komplikuje dodatkowo zawyżenie planowanego dochodu w postaci podatku od nieruchomości (i to o ponad 2 mln zł). Nierealne plany znajdują uzasadnienie po prostu w tym, iż mniejsze (czytaj: realne) dochody w budżecie spowodowałyby przekroczenie dopuszczalnej przez prawo granicy udziału procentowego spłacanych zobowiązań finansowych. Nie chcąc narazić się na zarzuty Regionalnej Izby Obrachunkowej, prezydent miasta zdecydował się na przedstawienie nierealnego budżetu, co może spowodować w ciągu roku poważne perturbacje finansowe, nie mówiąc już o tym, że jest zabiegiem po prostu nieuczciwym wobec mieszkańców.
Jednak znacznie bardziej dotkliwe dla przeciętnego tarnowianina skutki niosą ze sobą budżetowe zapisy dotyczące sfery inwestycji, oświaty, edukacji, pomocy społecznej oraz ochrony zdrowia. Przykładowo łączne wydatki na drogi spadną z obecnych 14 mln zł do 8 mln zł, tj. prawie dwukrotnie. Proponowana przez prezydenta Bienia redukcja wydatków na oświatę i wychowanie - z obecnych 104 mln zł do 87 mln zł, na edukacyjną opiekę wychowawczą (np. na przedszkola) – z obecnych 29 mln zł do 23 ml zł, na opiekę społeczną (np. na żłobki) – z obecnych 36 mln zł do 34 mln zł, tj. w sumie redukcja o ok. 25 milionów złotych, może spowodować poważne zaburzenia funkcjonowania sytemu edukacyjnego, opieki społecznej, destabilizację i niepokoje społeczne. Z kolei proponowana przez prezydenta redukcja wydatków na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego – z obecnych 5,4 mln zł do 3,5 mln zł może doprowadzić np. do likwidacji tarnowskiego teatru, obumarcia Tarnowskiego Centrum Kultury czy Biblioteki Miejskiej, która przy proponowanym budżecie nie będzie w stanie nawet dokonywać zakupu nowych książek.
Proponowana przez Bienia enigmatyczna „restrukturyzacja” oświaty oznacza w praktyce „zdziesiątkowanie” nauczycieli. W Tarnowie pracuje ok. 2.900 pedagogów. Bień chce zwolnić ok. 300. Radni mają zaakceptować wydanie na „restrukturyzację” ponad 8 milionów złotych, a żaden z nich nie widział jej planów. Nawet Komisja Oświaty Rady Miejskiej nie dysponowała tymi planami na posiedzeniu, na którym opiniowała projekt budżetu. Restrukturyzacja-widmo oznacza także likwidację przedszkoli, żłobków i szkół i to nawet takich, gdzie niedawno wybudowano boiska.
Władze miasta zapowiadają podwyżki cen wody i odprowadzania ścieków i to o odpowiednio 18% i 32 %, co oznacza w praktyce, iż 4-osobowa rodzina tarnowska będzie płacić miesięcznie kilkadziesiąt złotych więcej niż do tej pory. Inna kuriozalna zapowiedź to podwyżka cen biletów MPK, ale tylko ….ulgowych, czyli tych, które kupują najubożsi ludzie. Paradoksem jest, iż w tym samym czasie w proponowanym budżecie wzrasta udział wydatków na administrację (czytaj: biurokrację), a sam prezydent Bień zatrudnił maksymalną liczbę swych zastępców, wyznaczając im maksymalne wynagrodzenia, zaś zaledwie w ciągu kilku dni na… płatne ogłoszenia prasowe (stanowiące w praktyce rodzaj jego autoreklamy) wydał z budżetu miasta tak dużą sumę, iż można by za nią zakupić jedną trzecią książek, na nabycie których w ciągu roku (!) może pozwolić sobie tarnowska biblioteka. A że ogłoszenia dotyczyły m.in. zmiany godzin otwarcia Urzędu Miasta, strach pomyśleć, ile pieniędzy prezydent wyda na ten cel w przyszłości, jesli wziąć pod uwagę np. liczbę świąt, przy okazji których można tego typu ogłoszenia publikować we wszystkich możliwych mediach.
Tarnów jest w wyjątkowo trudnej sytuacji. To fakt. Można jednak spytać, dlaczego prezydent nie rozpocznie „restrukturyzacji” od samego urzędu, czyli od redukcji wydatków na administrację. Wypada w tym miejscu zauważyć, iż wynagrodzenie prezydenta ustalono także na najwyższym możliwym poziomie (ponad 10.000 zł miesięcznie), a na wniosek Przewodniczącego Rady Miejskiej (bez jakichkolwiek konsulatcji z jej Prezydium), na najbliższej sesji radni mają przyznać prezydentowi ponownie specjalny dodatek do pensji (ponad 2.000 zł miesięcznie), co w obecnej sytuacji jest po prostu niesmaczne.
Finansowe cięcia są niezbędne. Zabieg ten wymaga jednak wyjątkowej analizy, precyzji wykonania i oczywiście odpowiednich instrumentów. Operacja, którą proponuje prezydent Bień, przypomina natomiast dokonywanie cięcia nie przy pomocy wysokiej klasy chirurgicznych narzędzi, lecz tępej i w dodatku zabrudzonej brzytwy. Cięcia można oczywiście dokonać i w taki – „pogański” - sposób. Jest jednak pewne, iż nie obejdzie się bez zakażenia, które doprowadzić może do nieodwracalnego uszkodzenia czułej tkanki edukacji, kultury, systemu opieki społecznej.
Marek Ciesielczyk
(autor jest dr politologii Uniwersytetu w Monachium, v-ce Przewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowie)
11.01.2003
PS
Fragment protestu PS UCZCIWOŚĆ:
W swoim projekcie budżetu Prezydent Tarnowa Mieczysław Bień przewiduje redukcję wydatków na oświatę i wychowanie z obecnych 104 mln zł do 87 mln, na edukacyjną opiekę wychowawczą (w tym przedszkola) – z obecnych 29 mln zł do 23 mln zł. Oznacza to w praktyce likwidację szkół, przedszkoli, żłobków, zwolnienia nauczycieli.
851 rodziców uczniów Szkoły Podstawowej Nr 12 w Tarnowie pisze w swoim liście protestacyjnym m.in.: „Ta szkoła przetrwała najtrudniejsze czasy okupacji hitlerowskiej i okres Polski Ludowej. Dziwi więc fakt, że obecnie w dobie wolności i demokracji, kiedy to społeczności lokalne mają decydować o swoich potrzebach, dopiero co wybrane władze Miasta Tarnowa podejmują próby likwidacji szkoły”. 651 rodziców uczniów Szkoły Podstawowej Nr 11 argumentuje z kolei: „Szkoła naszych dzieci jest placówką specyficzną – z 9 oddziałami integracyjnymi (dla dzieci niepełnosprawnych), jako jedyna w Tarnowie w pełni przystosowana architektonicznie do zaspokojenia potrzeb uczniów z różnymi deficytami rozwojowymi. (…) Oburza nas projekt likwidacji szkoły w chwili wejścia Polski w struktury Unii Europejskiej, w której prawa osób niepełnosprawnych są sprawami priorytetowymi”.
Jako samorządowcy, skupieni w Porozumieniu UCZCIWOŚĆ w pełni popieramy skierowane do Prezydenta Tarnowa protesty rodziców
wynagrodzenie miesięczne prezydentów miast polskich ( w nawiasie liczba mieszkańców):
1. Kraków……………..10.776 zł (744 tys. mieszkańców)
2. Tarnów………..…10.261 zł (120 tys.)
3. Wrocław…………….10.261 zł (650 tys. )
4. Gdynia………………..9.726 zł (260 tys.)
5. Toruń………………….7.050 zł (210 tys.)
- wynagrodzenie przeciętne w gospodarce narodowej w 2002 roku: 2.154 zł
tj. 5 razy mniej od wynagrodzenia prezydenta Tarnowa
- w Europie zachodniej czy USA zarobki burmistrza miasta nawet o liczbie mieszkańców powyżej 1.000.000 mieszkańców są tylko ok. 3 razy wyższe od przeciętnego wynagrodzenia,
- zatem wynagrodzenie dobrze ocenionego prezydenta tego typu miasta co Tarnów, powinno wynosić nie więcej niż ok. 6.500 zł miesięcznie, a nie ponad 10.000 zł
*********
23 stycznia 2003 na wniosek m.in. M.Ciesielczyka Rada Miejska w Tarnowie obniżyła dodatek specjalny do pensji Bienia do minimalnego poziomu, ale i tak – wskutek wcześniejszego wniosku Przewodniczącego Rady Miejskiej Andrzeja Kaszni z SLD, pensja Bienia wynosi ok. ok. 9.000 zł miesięcznie
TEKST NIE DOSTARCZONY RADNYM PRZEZ PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ W TARNOWIE ANDRZEJA KASZNIĘ
Tarnów, 14 stycznia 2003
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Rada Etyki Mediów
Radni Rady Miejskiej w Tarnowie
Szanowny Panie Przewodniczący,
Szanowni Państwo,
przesyłam kopię propozycji tarnowskiej telewizji kablowej (MTK S.TAR-TV) realizacji audycji, określonych mianem „programów samorządowych”, które miałyby zostać sfinansowane z budżetu miasta, czyli przez podatników tarnowskich. Całkowity koszt realizacji tych audycji telewizyjnych to ponad 5.000 zł, czyli prawie 20% sumy, którą Tarnów wydaje rocznie na zakup wszystkich nowych książek dla miejskich bibliotek. Wypada w tym miejscu podkreślić, iż prezydent miasta proponuje w swym autorskim projekcie budżetu zmniejszyć udział wydatków na kulturę z 2% do 1% ! Należy także zauważyć, iż w propozycji telewizji kablowej mowa jest raczej o promocji prezydenta („pytanie do Prezydenta”) i jego urzędnikow („rozmowa z gościem z Urzędu Miasta”), a nie o promocji samorządu i miasta. Zresztą gdyby nawet chodziło o promocję samego Tarnowa, miałaby ona dość kuriozalny charakter, gdyż programy te odbierane są przecież w Tarnowie. Jaki sens miałaby tego typu „promocja” miasta w tym samym mieście? Poprzednie władze miasta (prezydent Rojek) wydały na tego typu „promocję swoich osób w roku 2002 – 7.400 zł (kopiami faktur dysponuję).
Tragiczna sytuacja finanowa miasta (30-procentowe zadłużenie, potężne cięcia w dziale kultura i edukacja!) oraz promocyjny - lecz tylko dla prezydenta i jego urzędników charakter audycji, zaproponowanych przez telewizję kablową, nakazują ocenić tę propozycję (i ewentualne jej przyjęcie przez prezydenta) nie tylko jako nieracjonalną z punktu widzenia ekonomicznego, lecz po prostu jako nieetyczną.
Można podejrzewać, iż mamy tu do czynienia ze zjawiskiem trafnie opisanym niedawno przez red. Janinę Paradowską – tworzenia układów polityczno-medialno-finansowo-towarzyskich na poziomie samorządu, które mogą służyć partykularnym, propagandowym interesom władzy lokalnej. Że podejrzenia te są uzasadnione, może wskazywać także inna umowa zawarta przez władze Tarnowa z dziennikarzem lokalnego (prywatnego) tygodnika TEMI, p. Robertem Nogą, na redagowanie działu sportowego tarnowskiego serwisu internetowego, za co dziennikarz ten (zajmujący się w tym tygodniku np. tematem: wybory samorządowe !) otrzymywał z kieszeni podatnika tarnowskiego 1.000 zł miesięcznie (kopiami umów dysponuję). Należy zauważyć, iż Urząd Miasta zatrudnia ponad 400 dobrze opłacanych osób, z których przynajmniej jedna mogłaby wykonywać tę pracę w ramach swych obowiązków służbowych. Zjawisko swego rodzaju „polityczno-medialnej unii personalnej” w Tarnowie potęguje fakt powołania na stanowisko dyrektora wydziału kultury Urzędu Miasta córki współwłaściciela lokalnego radia MAKS (nawiasem mówiąc – dotychczas zatrudnionej w tejże rozgłośni).
W tym samym czasie prezydent miasta, Mieczysław Bień wydaje z budżetu miasta w ciągu kilku dni ok. 8.600 zł (tj. jedną trzecią sumy przeznaczanej w ciągu całego roku przez miejskie biblioteki na zakup wszystkich nowych książek!) na potężne płatne ogłoszenia w mediach np. nt …. zmian godzin otwarcia Urzędu (dokładnymi danymi na ten temat dysponuję).
Nie sądzę, by wyżej opisane fakty były po prostu nic nie znaczącym zbiegiem okoliczności. Uważam, iż jest to próba wciągnięcia lokalnych mediów w politykę, a co się z tym wiąże – próba ograniczenia obiektywnego oglądu rzeczywistości przez lokalne media (w tym także politycznej).
Z poważaniem
Dr Marek Ciesielczyk
v-ce Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie
PS
Ponieważ Rada Miejska właśnie teraz analizuje projekt budżetu miasta, proponuję, by tego typu wydatki (jeśli zdaniem prezydenta okazałyby się rzeczyzwiście konieczne) finansować z pozycji „dodatek specjalny do wynagrodzenia pensji prezydenta miasta).
20 stycznia 2003
Sprostowanie nie opublikowane przez GAZET KRAKOWSK
Szanowni Pastwo,
pragniemy sprostować podan przez jedno z tarnowskich mediów informacj, jakoby w przypadku nieuchwalenia przez Rad Miejsk budetu do koca marca, „miastu groził zarzd komisaryczny”. Zgodnie z art.53.3 ustawy o samorzdzie gminnym, w takim przypadku budet gminy ustala Regionalna Izba Obrachunkowa. Z dotychczasowych dowiadcze wynika (prosz to sprawdzić w RIO), i wielokrotnie w ten włanie sposób ustalony budet jest lepszym dla gminy rozwizaniem, ni zły projekt budetu zaproponowany radzie gminy przez wójta/prezydenta. Jako e w przypadku budetu przedstawionego przez prezydenta Tarnowa, Mieczysława Bienia, mamy do czynienia włanie z takim – naszym zdaniem – nieracjonalnym i równoczenie antyspołecznym planem, którego przyjcie spowodowałoby uwid tarnowskiej kultury, owiaty i dalsze zuboenie tarnowian, radni „UCZCIWOCI” bd głosować przeciw uchwaleniu projektu pana Bienia.
Jednoczenie pozwalamy sobie zauwayć, i inny, kolportowany w Tarnowie tekst zawiera niezgodn ze stanem faktycznym sugesti, i Rada Miejska przyzna prezydentowi Bieniowi maksymalny dodatek specjalny do wynagrodzenia w wysokoci 2.654 zł miesicznie, (co skutkowałoby jego łcznym miesicznym wynagrodzeniem w wysokoci 10.261 zł). Jest to wyłcznie propozycja Przewodniczcego Rady Miejskiej, p. Andrzeja Kaszni (nie konsultowana z prezydium Rady). Radni Porozumienia UCZCIWOĆ bd głosować przeciwko temu projektowi, domagajc si minimalnego dodatku dla prezydenta, a tym samym obnienia jego wynagrodzenia z trzech powodów:
1) dwa miesice sprawowania władzy (zwłaszcza w/w fatalny projekt budetu i fikcyjny charakter konkursów na stanowiska dyrektorów wydziałów UM) pokazały, i pan Bie nie sprawdził si na stanowisku prezydenta,
2) jego obecne, maksymalne wynagrodzenie jest na poziomie wynagrodzenia prezydenta Krakowa i znacznie wysze ni wynagrodzenie prezydentów miast dwa razy wikszych od Tarnowa (np. 200-tysicznego Torunia – ok. 7.000 zł miesicznie),
3) jeli prezydent Bie proponuje redukcj wydatków na kultur, owiat, pomoc społeczn, a równoczenie – procentowe zwikszenie wydatków na biurokracj (np. maksymalne pensje dla (a!) 3 wiceprezydentów), logicznym jest zredukowanie take jego wynagrodzenia.
Z powaaniem
Marek Ciesielczyk
TEKST NIE DOPUSZCZONY DO DRUKU NA ŁAMACH TYGODNIKA TEMI ,
który stał się tubą propagandową Platformy Obywatelskiej, jej posła Aleksandra Grada oraz prezydenta Tarnowa Mieczysława Bienia, który ma w nim stałą rubrykę !!!
Współwydawcą tygodnika jest Zbigniew Kupiec.
Rewolucja matematyczna prezydenta Bienia
czyli co to jest 50-procentowy margines
W tarnowskim tygodniku TEMI (22 stycznia 2003) prezydent Tarnowa Bień, który nie musi obawiać się o to, że ktoś na tych samych łamach pokusi się o polemikę z nim (redakcja drukuje tylko teksty Bienia lub panegiryki na jego cześć) stwierdził, iż radni, którzy negatywnie oceniają jego projekt budżetu, to ludzie, którzy:
- “przedkładają politykierstwo i własne interesy ponad dobro wspólne”,
- charakteryzują się “pustą demagogią i populizmem”,
- u których wyzwalają się “emocje rodem niemalże z piaskownicy”,
- którzy “sprzeczają się chyba tylko po to, by zaistnieć w mediach”,
- dla których “nie jest istotne jutro, ważne jest tylko dziś”,
- którzy “prezentują płytki populizm, obliczony na doraźne, przeważnie własne cele”,
- dla których, “przyszłość miasta” jest mniej ważna od “poklasku i chwili w mediach”,
- których “niedojrzałe do trudnej sytuacji miasta głosy” mają “znaczenie marginalne”,
Dzień później, 23 stycznia, na sesji Rady Miejskiej, okazało się, że ten “margines” to więksość 25-osobowej rady. Projekt Bienia nie został przyjęty, gdyż miał po prostu chararakter “kanibalizmu samorządowego”. Gdyby został uchwalony przez radnych, zniszczona zostałaby tarnowska kultura, oświata, a ludzie ubodzy byliby jeszcze bardziej biedni. Np. wskutek planowanej podwyżki cen wody i odprowadzania ścieków 4-osobowa rodzina tarnowska płaciłaby miesięcznie 20 złotych więcej niż dotychczas. Zlikwidowane zostałyby niektóre szkoły (w tym dla dzieci niepełnosprawnych), żlobki, przedszkola, zagrożona byłaby egzystencja teatru, bibliotek miejskich, centrum kultury.
“Margines” pokazał jednak prezydentowi Bieniowi gest Kozakiewicza. Mało tego, na tej samej sesji Rady Miejskiej, radni zredukowali dodatek specjalny do wynagrodzenia prezydenta do minimum, nie wystawiając mu tym samym najwyższej noty.
Nazajutrz Radio MAKS dopuściło do mikrofonu tylko Bienia, by ten po raz kolejny obraził większość radnych, zarzucając prywatę tym, którzy nie poparli jego projektu budżetu. Warto w tym miejscu przypomnieć, że synowa prezesa tej rozgłośni była pełnomocnikiem wyborczym komitetu wyborczego Bienia, a niedawno córka innego współwłaściciela radia została zatrudniona przez Bienia na stanowisku dyrektora jednego z wydziałów Urzędu Miasta.
Telewizja Kablowa, która została zaskoczona na transmitowanej przez nią bezpośrednio sesji Rady Miejskiej demonstracją rodziców uczniów szkół, które Bień chce zlikwidować, musiała Bienia trochę wybielić, dopuszczając go przed kamery po proteście zdesperowanych rodziców oraz dzieci. Trudno się dziwić, gdyż oczekuje teraz na odpowiedź na złożoną Bieniowi niedawno propozycję transmitowania tak zwanych “programów samorządowych”, w których zamiast radnych ma występowac sam Bień i jego zastępcy. W zamian za tę “usługę” telewizja żąda ok 5.000 zł, które pochodzić muszą oczywiście z kieszeni tarnowskiego podatnika. Tak to tworzy się polityczno-medialna unia personalna w Tarnowie.
Marek Ciesielczyk
Tarnów, 24 stycznia 2003
PRAGNIEMY WYDAWĆ NIEZALEŻNY TYGODNIK OBEJMUJĄCY POWIATY TARNOWSKI, DĄBROWSKI, BRZESKI, BOCHEŃSKI, PROSZOWICKI, WIELICKI
Jeśli chcesz z nami współpracować, zadzwoń: 0601 – 255 849
W sobotę, 8 lutego 2003, w siedzibie SWAP (Irving Pk.Rd) w Chicago, o godz. 16:30 odbędzie się spotkanie dra Marka Ciesielczyka z Polonią oraz jego wykład nt Unii Europejskiej i politycznej sytuacji w Polsce.
proszę o przesłanie poniższego tekstu na adresy:
j.krol@wspolnota.org.pl
jerzyprzystawa@post.pl
Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ
skrytka pocztowa 40, 33-100 Tarnów 1, tel./fax. (014) 621 03 95
www.uczciwosc.org.pl
Sz.P. Marek Borowski
Marszałek Sejmu RP
Kluby poselskie: SLD/UP, PO, PiS, Samoobrona, PSL, LPR
Związek Powiatów Polskich- e-mail: zpp@zpp.pl
pl.Defilad 1, PKiN, 18 p
Warszawa
Związek Miast Polskich- e-mail:biuro@zmp.poznan.pl
ul.Robocza 46 a
61-517 Poznań
WSPÓLNOTA
Red.Janusz Król – e-mail:j.krol@wspolnota.org.pl
ul.Solec 22
00-410 Warszawa
Ruch na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych
prof.dr Jerzy Przystawa-e-mail: jerzyprzystawa@post.pl
ul.Białoskórnicza 3/1
Wrocław
Szanowny Panie Marszałku,
Szanowne Panie i Panowie Posłowie,
Drodzy Samorządowcy,
jesteśmy całkowicie apartyjnym stowarzyszeniem, które w ostatnich wyborach samorządowych uzyskało w Tarnowie 15-procentowe poparcie i wprowadziło do 25-osobowej Rady Miasta 4 radnych. W związku z dotychczasowymi doświadczeniami samorządowymi proponujemy dokonanie jak najszybszych zmian w naszym prawie:
1) już teraz, a nie bezpośrednio przed wyborami wyznaczyć stały termin wyborów samorządowych (a także parlamentarnych!) - na wiosnę (np. początek czerwca); postulatu tego nie trzeba chyba uzasadniać, mając na uwadze procedurę i termin uchwalania budżetu,
2) wprowadzić ordynację większościową z jednomandatowymi okręgami wyborczymi (także w wyborach parlamentarnych); nie można dzielić Polaków na równych i równiejszych poprzez dwie ordynacje wyborcze w zależności od liczby ludności gminy; najniższa frekwencja wyborcza była w największych okręgach wyborczych, gdzie wyborcy nie znali kandydatów (w wyborach parlametarnych w tarnowskim okręgu wyborczym jest i Tarnów, i podkrakowska Wieliczka, i Proszowice - co jest rozwiązaniem absurdalnym),
3) zmniejszyć o połowę liczbę kandydatów na radnych (tj. z obecnej liczby, dwa razy większej od liczby radnych w danym okręgu do liczby odpowiadajacej liczbie radnych w okręgu wyborczym); przy tak dużej liczbie kandydatów na radnych wyborca czuje się zdezorientowany,
4) zlikwidować drugą turę bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów, prezydentów; to zbędny wydatek – większość wójtów wybrano już w pierwszej turze, a druga (przy znacznie niższej frekwencji) była jedynie okazją do tworzenia różnego rodzaju zmów partyjnych,
5) obniżyć znacznie (z obecnych 30% do 10%) frekwencję, gwarantującą ważnośc referendum gminnego; praktyka pokazuje, że ustawowa możliwość przeprowadzenia referendum gminnego w większych miejscowościach w Polsce to czysta fikcja, skoro w ciągu ostatnich 12 lat jeszcze w żadnej tego typu miejscowości nie doszło do ważnego referendum,
6) natychmiast dostosować ustawę o samorządzie gminnym do nowych realiów powstałych w wyniku przeprowadzenia bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów, prezydentów.
Pana Marszałka prosimy o przekazanie niniejszego pisma wszystkim posłom RP, a ZPP i ZMP (w miarę możliwości) - samorządowcom.
Łączymy wyrazy szacunku
Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ
W dalszym ciągu nie można publikować uwag krytycznych na temat prezydenta Bienia, nawet nie można z nim polemizować – ani w tygodniku TEMI, który drukuje wyłącznie panegiryki na cześć Bienia , ani w Tarnowskiej Telewizji Kablowej.
Kilkudziesięciu mieszkańców Tarnowa skierowało swój protest w tej sprawie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz do Rady Etyki Mediów. Poniżej treść tegoż pisma:
korespondencję proszę kierować na adres:
Marek Szypłakowski, ul.Piastowska 2/6, 33-100 Tarnów
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Rada Etyki Mediów
Tarnów, 24 lutego 2003
Szanowny Panie Przewodniczący,
Szanowni Państwo,
My, niżej podpisani mieszkańcy Tarnowa pragniemy ostro zaprotestować przeciwko wyjątkowo tendencyjnemu przedstawianiu spraw naszego miasta, a zwłaszcza samorządu, przez działającą na terenie Tarnowa Małopolską Telewizję Kablową. Od kilku miesięcy MTK prezentuje opinie wyłącznie obecnych władz miasta, obejmując całkowitym zakazem prezentacji odmienne poglądy. Wiemy, iż tarnowska telewizja kablowa już w przeszłości otrzymywała z kasy miejskiej (czyli z naszych podatków) pieniądze na prezentację tylko oficjalnych podglądów władz miejskich (dysponujemy kopiami stosownych umów i faktur). Wiemy także, iż tarnowska “kablówka” zabiega obecnie o zawarcie podobnych umów z Prezydentem Tarnowa na ten rok. Przypuszczać więc można, iż całkowity brak obiektywizmu telewizji wiąże się z byłymi i oczekiwanymi zyskami finansowymi.
Przykładowo, w ciągu przypadkowo wybranego tygodnia – od 12 do 17 lutego 2003 codziennie prezentowane były opinie wyłącznie przedstawicieli władz Tarnowa. Ani razu nie skonfronotowano tych wypowiedzi ze stanowiskiem przeciwnym: środa, 12.02.03. – prezentowane było kilkunastominutowe wystąpienie z-cy Prezydenta Miasta, Andrzeja Jelenia oraz urzędnika TZDM, p. Strzelca (powtarzane wielokrotnie w ciągu dnia przy braku jakiejkolwiek polemiki), czwartek, 13.02.03. – wystąpienie Dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta, Agnieszki Kawy oraz Dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej, p.Wolińskiego (zakaz polemiki), piątek, 14.02.03. – wystąpienie Dyrektora Wydziału Edukacji, Stanisława Świerczka oraz radnej z ugrupowania Prezydenta Tarnowa, Anny Mach (żadnej polemiki), sobota, 15.02. – wystąpienie rzecznika Prezydenta Tarnowa, p.Golca oraz z-cy Prezydenta Tarnowa, Andrzeja Jelenia (brak jakiejkolwoiek polemiki), niedziela, 16.02.03. – wystąpienie Dyrektora Wydziału Edukacji, Świerczka oraz rzecznika Prezydenta Tarnowa, p. Golca (zakaz polemiki), poniedziałek, 17.02.03 – wystąpienie z-cy Prezydenta Tarnowa, Andrzeja Sasaka (brak jakiejkolwiek polemiki).
Wystąpienia te trwały od kilku do kilkunastu minut i były wielokrotnie powtarzane w ciągu dnia, a niektóre jeszcze dodatkowo nawet w ciągu tygodnia. W tym samym czasie nigdy nie zaprezentowano opinii żadnego przedstawiciela któregoś z ugrupowań nieprezydenckich (ani SLD, ani Prawego Tarnowa, ani LPR, ani Uczciwości), choć w Radzie Miejskiej mają one w sumie aż 20 radnych na 25, czyli stanowią zdecydowaną większość !
To, że Małopolska Telewizja Kablowa jest medium prywatnym, nie zwalnia jej z obowiązku rzetelnego informowania mieszkańców miasta oraz działania zgodnie z zapisami stosownej ustawy o radiofonii i telewizji. Dlatego też składamy wniosek o zbadanie treści programów informacyjnych MTK w w/w okresie przez KRRiTV oraz wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec tej nieobiektywnej telewizji.
Z poważaniem
Mieszkańcy Tarnowa:
lista kilkudziesięciu podpisów
Radny Ciesielczyk ujawnił na lutowej sesji Rady Miejskiej, iż spółka FRED, która wydaje tygodnik TEMI, nabyła od miasta Tarnowa w użytkowanie wieczyste w roku 1994 grunt o powierzchni 4.0738 ha, w tym m.in. grunt, na którym powstał później supermarket BILLA – za cenę 467.900 zł , tj. średnio po 11,49 zł za metr kwadratowy.
Dwa lata później 1 m 2 tego byłego gruntu miejskiego kosztował już 34,23 zł, a nieco później już 186 zł. W krótkim czasie można było zarobić więc ok. 18 razy, trzeba było tylko wiedzieć gdzie i kiedy kupić grunt od miasta Tarnowa. Przypominamy, iż w roku 1994 prezydentem Tarnowa był Mieczysław Bień.
Radny Ciesielczyk ujawnił, iż Tarnowska Telewizja Kablowa w wyniku zawartej z miastem umowy na prezentację programów „samorządowych” (czytaj prezentację władzy), zarobiła kilka tysięcy złotych. Na początku 2003 roku telewizja ta złożyła podobną ofertę prezydentowi Bieniowi. Ciekawe, ile zarobi tym razem na prezentacji Bienia i jego psa, co było tak częstym wydarzeniem medialnym w czasie kampanii wyborczej.