Dr Ciesielczyk do Senatu - film prezentowany w Telewizji Kraków w roku 2007

dr Ciesielczyk w Radio WPNA w Chicago-03.2007

 

 

 

Dr Marek Ciesielczyk sam pokonał SLD

 

15 procent tarnowian oddało głos na Ciesielczyka

 

15% głosów w samym Tarnowie i ponad 10% w całym okręgu wyborczym. To wyniki dra Ciesielczyka jako niezależnego kandydata do Senatu w 2007 roku. Oznacza to, że na Ciesielczyka w Tarnowie głosowało ok. 8.000 osób, a w całym tarnowskim okręgu wyborczym ? prawie 30.000. Tym samym bezpartyjny Ciesielczyk pokonał kandydata SLD i uzyskał wynik porównywalny z kandydatami wyjątkowo silnego w Tarnowskiem PSL !

 

Przy niespotykanej dotąd polaryzacji i owczym pędzie w kierunku PO i PiS kandydat bezpartyjny nie miał szans w konfrontacji z wyborczymi ?walcami? tych partii. Tarnowianie wybrali do Senatu kandydatów PiS ? Wiatra z ?.Krakowa i Klimę z?.Wieliczki. Zapomnieli już widać przypadek b. senatora-widmo z Warszawy Glapińskiego, który nie bardzo wiedział, gdzie leży Tarnów.

 

Na 7 partii, które wystawiły swoje listy wyborcze w tarnowskim okręgu wyborczym, 6 (!) umieściło na pierwszym miejscu na liście kandydatów ? ?spadochroniarzy? z Warszawy, Krakowa czy Katowic. Dowodzi to jeszcze raz pogardliwego stosunku partii politycznych do Tarnowa i całego regionu.

 

 

*************


Reklama dr Ciesielczyka jako niezależnego kandydata do Senatu.




Wysłużony samochód, który służył komitetowi wyborczemu PRZECIW KORUPCJI w czasie kampanii wyborczej


Ciesielczyk miał wyjątkowego pecha!

 

 

Cztery razy z rzędu mógł być parlamentarzystą !

 

Najpierw Rzecznik Interesu Publicznego, później sądy pierwszej i drugiej instancji uznały posła Samoobrony z Tarnowa (choć tak naprawdę był z Warszawy) za kłamcę lustracyjnego. Machina lustracyjna okazała się jednak fikcją i Zawisza mógł być posłem dwa lata. Wcześniej rozwiązano Sejm! Gdyby rządy PiS oznaczały faktyczną lustrację, Zawiszę w Sejmie zastąpiłby Ciesielczyk, który uzyskał w 2005 roku drugi wynik.

 

W 2001 roku Ciesielczyk jako niezależny kandydat do Senatu zajął trzecie, czyli pierwsze ?niemedalowe? miejsce (do Senatu wchodziło dwóch). W 2005 roku Ciesielczyk startował do Sejmu i zajął znowu pierwsze ?niemedalowe? miejsce. W 2007 roku pułkownik Zawisza straciłby mandat poselski, gdyby wczesniej nie rozwiązano Sejmu, a jego miejsce zająłby Ciesielczyk. W tym samym roku warszawska centrala PiS proponowała Ciesielczyka na tarnowską listę wyborczą tej partii, ale został z niej wykreślony przez lokalnych, tarnowskich działaczy PiS, którzy zdawali sobie sprawę, że Ciesielczyk na pewno wszedłby do Sejmu, pozbawiając w ten sposób miejsca w parlamencie któregoś z nich. I w ten sposób po raz czwarty Ciesielczyk miał wyjątkowego pecha.

 

 

**********

 

Prace naukowe, inne publikacje oraz informacje nt dr.Ciesielczyka w internecie:

 

Twórca teorii cyklicznego rozwoju systemu komunistycznego

http://www.jis3.org/contents1991.htm

http://www.jis3.org/voliii.htm

http://encyclopedia.thefreedictionary.com/Ciesielczyk+Marek

http://tubious.com/ciesielczyk-marek

http://www.territorioscuola.com/wiki/en.wikipedia.php?title=Ciesielczyk_Marek

 

Autor pierwszej w języku polskim i litewskim książki nt KGB:
http://lt.wikipedia.org/wiki/KGB

http://www.biblioteket.stockholm.se/default.asp?id=2975&extras=258136%2FID

http://www.oss.wroc.pl/bartoszewski/autor_1_c.html

 

Praca naukowa m.in. w:

European University Institute we Florencji (Fellow)

http://www.jis3.org/voliii.htm

 

University of Illinois in Chicago oraz Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart in Bonn

http://tubious.com/ciesielczyk-marek

 

 

1. Dysertacja: ?Die Bestaendigkeit des kommunistischen Systems?, Monachium: Uniwersytet Ludwika Maksymiliana 1988  - kliknij:

https://opacplus.bsb-muenchen.de/InfoGuideClient/start.do?Login=opacextez&SearchType=1&Query=-1%3dmarek%20ciesielczyk&BaseURL=https%3a%2f%2fopacplus.bsb-muenchen.de%2fInfoGuideClient%2fstart.do%3fLogin%3dopacextez%26SearchType%3d1

http://www.oss.wroc.pl/bartoszewski/autor_1_c.html

 

 

2. książka: KGB ? Z historii rosyjskiej i sowieckiej policji politycznej, Berlin Zachodni: Pogląd 1989 oraz 4 wydania w Polsce w 1989 roku

http://www.biblioteket.stockholm.se/default.asp?id=2975&extras=258136%2FID

http://www.brama.com/ntsa/ntsat21.html

http://www.brama.com/ntsa/ntsaa10.html

http://www.incipit.home.pl/bibula_/bzchr.html

http://www.polonika.opole.pl/html/p_ludz1_05.htm

http://www.oss.wroc.pl/bartoszewski/tytul_4_k.html

 

wydanie w języku litewskim w 1991:

http://lt.wikipedia.org/wiki/KGB

 

3. książka: ?Republika kartoflana ? Polska wobec katastrofy polityczno-ekonomiczno-kulturowej, Chicago: K & K Publishing 1997

http://www.biblionetka.pl/ks.asp?id=80368

 

4. książka:  Samo-nie-rząd po galicyjsku ? Tarnów w objęciach niekompetencji, Tarnów: Witek-Dr. 2000 ? kliknij:

https://opacplus.bsb-muenchen.de/InfoGuideClient/start.do?Login=opacextez&SearchType=1&Query=-1%3dmarek%20ciesielczyk&BaseURL=https%3a%2f%2fopacplus.bsb-muenchen.de%2fInfoGuideClient%2fstart.do%3fLogin%3dopacextez%26SearchType%3d1

 

5. książka: Przeciw korupcji, Tarnów: Witek-Dr. 2005 ? kliknij:

https://opacplus.bsb-muenchen.de/InfoGuideClient/start.do?Login=opacextez&SearchType=1&Query=-1%3dmarek%20ciesielczyk&BaseURL=https%3a%2f%2fopacplus.bsb-muenchen.de%2fInfoGuideClient%2fstart.do%3fLogin%3dopacextez%26SearchType%3d1

 

6. Inne ważniejsze publikacje:

 

- ?Will Perestroika Survive Until 1993??, w: Journal of Interdisciplinary Studies? III, Santa Monica, Kalifornia 1991,

http://www.jis3.org/contents1991.htm

http://www.jis3.org/voliii.htm

 

- ?Robert Zuzowski ? Political Dissent and Opposition in Poland?, w: Studia Polityczne, Vol.3, Warszawa 1994:

http://www.isppan.waw.pl/Ksiegarnia/sp03.htm

 

 

- ?Verfeinerter Stil. Die ?Entstalinisierung?, die keine war?, w: Die politische Meinung, Bonn, /Niemcy/ maj-czerwiec 1986, nr 226, str. 49-58

http://mitglied.lycos.de/lercheandi/uni/Geheimrede.pdf

 

- ?Ein polnischer Gandhi ? Zur Theologie der inneren Souveraenitaet von Franciszek Blachnicki? w: Criticon, Monachium, nr 105, styczeń-luty 1988

http://www.monarchieliga.de/divers/iv-criticon.htm

 

 

7. Europejski korespondent największej w USA radiowej stacji polonijnej WPNA:

http://www.radiochicago.us/ciesielczyk.htm

http://www.radiochicago.us/program.htm

http://www.jvlradio.com/wspolpraca/marek.html

http://www.radiochicago.us/redakcja.htm

http://www.jvlradio.com/weblog/?m=200703

 

8. Publicysta miesięcznika Polonia w Chicago

http://www.magazynpolonia.com

http://www.magazynpolonia.com/sklep/index.php?act=viewProd&productId=2

http://www.magazynpolonia.com/sklep/index.php?act=viewProd&productId=4

 

9. Publicysta w interia360:

http://interia360.pl/uzytkownik/artykuly/marek-ciesielczyk,2164

 

10. Publicysta w Wiadomości24.pl:

http://www.wiadomosci24.pl/autor/333197.html

 

11. Publicysta w Salon24.pl:

http://m.ciesielczyk.salon24.pl/

 

12. Publicysta w ithink:

http://www.ithink.pl/marek-ciesielczyk/

 

13. Publicysta w prawica.pl:

http://prawica.net/Ciesielczyk

 

14.w: Polska Bibliografia Literacka:

http://pbl.ibl.poznan.pl/dostep/index.php?s=d_biezacy&f=zapisy_szczeg&p_zapis=296501

 

15. Bezpartyjny kandydat do Senatu RP w 2001 roku w okręgu tarnowskim, 3 miejsce, prawie 44.000 głosów (pierwsze miejsce w samym Tarnowie)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Okręg_wyborczy_Tarnów

http://wybory.pkw.gov.pl/120000/TTTT14/sng2_kd21468o.html

 

16. W 2000 r. bezpartyjny kandydat na Prezydenta Polski:

http://www.warsawvoice.pl/archiwum.phtml/1369/

http://www.isppan.waw.pl/ksiegarnia/wyb2000.htm

 

17. W 2002 roku niezależny kandydat na Prezydenta Tarnowa ? 15% głosów

http://www.malopolskie.pl/prasa/2002/10/prezydenci.htm

 

18. biogram w WHO IS WHO (wymagane hasło WHO IS WHO)

http://www.whoiswho.com.pl/strony/p/kundenbereich/302.php?&txt_Vorname=Marek&txt_Language=PL&txt_Nachname=Ciesielczyk&txt_Firma=&txt_Dienstadresse=&txt_Wohnadresse=&txt_Hobby=&pgSuche=1&real_str_PersID=PL36308366

 

18. Promocja książki ?Przeciw korupcji? w USA:

http://www.polishdailynews.com/zop.php?mode=archiwum&id=760

http://www.polorg.com/Org/Display.asp?Event=4403

 

19. Wywiad dla Radia ZET ? Ciesielczyk o mało co nie został posłem:

http://www.blondynka.radiozet.pl/index.php?id=10152

 

20. Wywiad z Ciesielczykiem Ciesielczykiem telewizji w Chicago (można obejrzeć tylko w Internet Explorer!):

http://www.tvpchicago.tv/699/ciesl.html

 

21. Ciesielczyk jako represjonowany przez SB w komunikatach KSS KOR:

http://www.kor.org.pl/index.php?page=represjonowani&sel=C

 

22. Ciesielczyk w Wikipedii angielskojęzycznej:

http://en.wikipedia.org/wiki/Ciesielczyk_Marek

 

23. Ciesielczyk w obronie praw człowieka :

Minority Protection In Poland, Open Socjety Institute 2001, patrz strona 358

http://www.eumap.org/reports/2001/minority/sections/poland/minority_poland.pdf

 

 

************

 

 

DR CIESIELCZYK PRZYJĘTY PRZEZ PREZESA KONGRESU POLONII AMERYKAŃSKIEJ


Pod koniec marca 2007 Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej, pan Frank Spula – wraz ze swymi najbliższymi współpracownikami – spotkał się w Chicago z liderem tarnowskiego stowarzyszenia UCZCIWOŒĆ – dr. Markiem Ciesielczykiem. Politolog przedstawił działaczom KPA swoje uwagi na temat lustracji Polonii. Prezes Spula zapewnił, że wystšpi do IPN z wnioskiem sprawdzenie o najważniejszych działaczy Kongresu.


Dr Ciesielczyk wygłosił także wykład dla Polonii chicagowskiej. W czasie spotkania Polonusi podpisywali petycję do Ministerstwa Sprawiedliwoœci USA, w której domagajš się deportacji z USA b. tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych. Dr Ciesielczyk wystšpił w kilkunastu programach radiowych i telewizyjnych telewizyjnych Chicago. Jego artykuły ukazały się m.in. w największym dzienniku polonijnym „Dziennik Zwišzkowy” oraz w miesięczniku „Polonia” (patrz: BEZ CENZURY”).


Polonusi wyrażali zadowolenie z faktu uznania pułkownika Zawiszy przez sšd lustracyjny pierwszej instancji za kłamcę lustracyjnego oraz z możliwoœci uzyskania mandatu posła przez dra Ciesielczyka.







DLACZEGO UCZCIWOŚĆ NIE MA ANI JEDNEGO RADNEGO ?

 

 

1.     Z powodu zmiany ordynacji, tj. wprowadzenia tzw. bloków przez PiS, Samoobronę i LPR. Jeśli jakieś ugrupowania zblokowały się, to wyniki ich sumowano i tę sumę porównywano z wynikiem ugrupowania, które startowało pojedynczo, jak np. UCZCIWOŚĆ. Rezultat: gdyby na boisko z jednej strony wyszło 11 zawodników, a z drugiej 3 razy więcej, czyli 33, to czy taki mecz miałby sens, czy wynik byłby sprawiedliwy? Nie. A tak było w ostatnich wyborach samorządowych. Gdyby ktoś zblokował np. 100 różnych komitetów wyborczych w Tarnowie, to wystarczyłoby, gdyby każdy kandydat głosował tylko na siebie i wówczas z takiego bloku do Rady Miejskiej weszłoby kilka osób z wynikiem 1 głos. Tak działa „najgłupsza na świecie ordynacja wyborcza” (określenie profesora Brzezińskiego).

2.     UCZCIWOŚĆ nie wprowadziła żadnego radnego, gdyż została zrobiona w konia przez tarnowski PiS, który miał się z nią zblokować i do ostatniej chwili trzymał ją w niepewności. PiS (czytaj Rojek i Łabno) czuli się tak silni, że „olali” UCZCIWOŚĆ. Rezultat: PiS przegrał wybory prezydenckie, a w Radzie ma mniejszość. Rojek otrzymał już 3 razy z rzędu w Tarnowie ok. 6.000 głosów. I to jest wszystko na co go stać. To, że ma duży negatywny elektorat sprawia, że nigdy nie wygra wyborów bezpośrednich w Tarnowie. Rojek i Łabno mogą oczywiście być szregowymi radnymi PiS, ale nie liderami, gdyż mają zbyt niski iloraz inteligencji i zbyt duży negatywny elektorat.

3.     UCZCIWOŚĆ nie wprowadziła radnych, gdyż z powodu PiS nie miała już czasu, by stworzyć blok np. z SiNT (czyli Martyką). Dokładnie przy tym samym wyniku, jaki uzyskali kandydaci UCZCIWOŚCI, gdyby to ugrupowanie było w bloku z PiS, miałoby nie zero, lecz 4 radnych. Gdyby UCZCIWOŚĆ była w bloku z SiNT (Martyką) też miuałaby 4 radnych. To pokazuje tym bardziej głupotę nowej ordynacji. Ugrupowanie może mieć ten sam wynik, ale będąc w bloku, wprowadza do Rady Miejskiej 4 radnych!!!

4.     A ile zabrakło UCZCIWOŚCI, by bez bloku mieć radnych? W okręgu wyborczym Wrony, Sypka, Ciesielczyka liście zabrakło 100-200 głosów. Znaczy to, że gdyby każdy z kandydatów dostał tylko ok. 10-20 głosów więcej UCZCIWOŚĆ miałaby 3 radnych. W czwartym okręgu brakło UCZCIWOŚCI więcej, bo 400 głosów. Ale gdyby startowała Natkaniec, z łatwością dostałaby te 400 głosów.

5.     UCZCIWOŚĆ nie ma radnych, choć jej liderzy: Wrona, Sypek i Ciesielczyk uzyskali wyniki lepsze od wielu obecnych radnych. I to także pokazuje absurdalność obecnej ordynacji wyborczej.

 

Środowisko UCZCIWOŚCI nie ma co prawda (pierwszy raz od 12 lat) swoich radnych w Radzie Miejskiej w Tarnowie, ale będzie spełniać rolę swego rodzaju „bezpiecznika”. Zobaczymy po 4 latach, czy ostatni wybór tarnowian był słuszny. Na naszej stronie będziemy prezentować stanowisko UCZCIWOŚCI w różnych sprawach i zapewne będą to opinie często różniące się znacznie od stanowiska tarnowskich mediów.

 

 

*DR MAREK CIESIELCZYK*

***KANDYDAT NA PREZYDENTA TARNOWA***

*Porozumienia Samorządowego UCZCIWOŚĆ*

prezentuje program wyborczy:

 

 

                                                                                                                                                                                                                                                         Tarnów, 3 marca 2006
PROGRAM WYBORCZY

Porozumienia Samorządowego

UCZCIWOŚĆ

 

(2006 – 2010)

 

Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ, na które w roku 2002 głosowało ponad 15% wyborców tarnowskich - (tj. tylko 2% mniej niż na prezydenckie ugrupowanie “Nasz Dom Tarnów”, będące wówczas w praktyce koalicją dwóch dużych partii PO i PiS),   - uważa, iż wyborcy mają prawo na długo przed wyborami samorządowymi poznać dokładny program działania każdego komitetu wyborczego oraz jego skład personalny, tj. kandydatów na radnych i prezydenta miasta.

 

Dlatego też, już od dzisiaj będziemy systematycznie prezentować nasze pomysły, które chcemy zrealizować w latach 2006-2010, jeśli tarnowianie zechcą okazać nam swe zaufanie.

 

Stosunkowo niedawno uczyniło podobnie ugrupowanie “Nasz Dom Tarnów”, popierające od ponad 3 lat politykę prezydenta Bienia, która - naszym zdaniem - przyczyniła się w znacznym stopniu do degradacji naszego miasta.

 

Konieczna jest więc także prezentacja diagnozy sytuacji, w jakiej miasto pozostawia obecnie kierująca jego sprawami ekipa.

 

 

Otwartość, dialog i konsultacje -  zamiast arogancji władzy

 

To, z czym mamy do czynienia od roku 2002, to obok niekomptenecji władzy jej wyjątkowa arogancja, brak dialogu, niechęć do konsulatcji istotnych decyzji z mieszkańcami oraz bezpardonowe tępienie wszelkiej opozycji połączone z działaniami, zmierzającymi do medialnego zamknięcia jej ust.  

 

Porozumienie Uczciwość zapowiada, iż zerwie z tym rodzajem polityki.

 

Zdajemy sobie sprawę, iż fatalna ordynacja wyborcza, obowiązująca w Polsce i nazywana przez profesora Zbigniewa Brzezińskiego “najgłupszą na świecie”, nie pozwala praktycznie na przejęcie odpowiedzialności za miasto wyłącznie przez jedno ugrupowanie.

 

Jako zwolennicy ordynacji większościowej z jednomandatowymi okręgami wyborczymi, -  ( która zawsze prowadzi do systemu w większym lub mniejszym stopniu dwupartyjnego, w którym władzę sprawuje jedno ugrupowanie, a drugie jest w opozycji ),  -  ubolewamy, iż niemożliwe są rządy i związana z tym odpowiedzialność jednego tylko ugrupowania.

 

Skoro nieunikniona jest koalicja powyborcza dwóch albo nawet trzech grup, czujemy się w obowiązku wobec naszych wyborców zadeklarować, do których środowisk w Tarnowie jest nam najbliżej, a z którymi współpraca jest niemożliwa.

 

 

Jako że ostanie 3 lata rządów nieformalnej koalicji PO – SLD w Tarnowie udowodniły, iż Platforma Obywatelska – wbrew swym deklaracjom programowym   -    nie jest partią wspierajacą rozwój przedsiębiorczości ,   - ( co pokazują ostatnie dane statystyczne GUS ), - a jej lider, pan poseł Aleksander Grad - jako ostatni wojewoda tarnowski - nie tylko nie zadbał o przygotowanie i realizację programu osłonowego dla tracącego status miasta wojewódzkiego Tarnowa, ale zakpił sobie z tarnowian, obiecując słynne 10.000 nowych miejsc pracy w wirtualnej “dolinie plastikowej”, -   Porozumienie UCZCIWOŚĆ nie widzi możliwości współpracy z partią, która nie ma pomysłów na rozwój gospodarczy miasta, a jedyną metodą zwiększania nakładów inwestycyjnych jest dla niej bardzo groźne dla finansów Tarnowa astronomiczne zadłużanie naszego grodu.

 

Partie, które praktycznie współrządzą Tarnowem i które przedstawiają się jako lewicowe, - to jest: SLD, UP i SDPL,  popierając bezkrytycznie latynoliberalne pomysły prezydenta Bienia i PO, udowadniają z kolei, iż nie mają tak naprawdę charakteru lewicowego, to jest - nie leży im na sercu dobro najuboższej części mieszkańców Tarnowa.

 

Wobec tego Porozumienie Uczciwość nie jest w stanie ściśle współpracować z grupami, które prospołeczne są jedynie w teorii.

 

Pozostałe dwa samorządowe środowiska tarnowskie, które teraz skupione są wokół PiS i LPR, - niekoniecznie będąc ich formalnymi częściami składowymi, - oceniamy jedynie według ich aktywności w Radzie Miejskiej Tarnowa, analizując możliwości tworzenia koalicji samorządowej.

 

Ostatnie 3 lata dowiodły, iż największe prawdopodobieństwo realizacji naszego programu istnieje w koalicji  z tymi właśnie grupami.

 

Porozumienie Samorządowe Uczciwość zapowiada równocześnie, iż jeśli wejdzie do koalicji sprawującej władzę w Tarnowie, sprzeciwi się każdej próbie marginalizacji opozycji – jaka by ona nie była.

 

Deklarujemy zerwanie z dotychczasową polityką prezydenta Bienia braku jakiegokolwiek dialogu z opozycją.

 

Porozumienie UCZCIWOŚĆ uważa, iż władza powinna wsłuchiwać się w krytykę opozycji i brać ją pod uwagę w procesie podejmowania istotnych decyzji.

 

Arogancja i brak chęci współpracy prezydenta Bienia z radnymi doprowadziły do sytuacji, w której zabrakło formalnej koalicji, co z kolei ciągle destabilizowało sytuację i utrudniało sprawne zarządzanie sprawami miasta, a także prowadziło do nieetycznych rozwiązań, to jest -  kuriozalnych zmian poglądów niektórych radnych.

 

Zamiast tarnowskiej pustyni inwestycyjnej –

przyjazna atmosfera dla inwestorów i odpowiednie tereny pod inwestycje

 

W latach 2006-2010 Porozumienie UCZCIWOŚĆ doprowadzi do dwu- trzykrotnego procentowego zwiększenia budżetowych wydatków inwestycyjnych - z poziomu 4,6 procent - (do takiej zapaści doprowadził miasto Mieczysław Bień) - do przynajmniej 10-15 procent.

 

Dla porównania teraz Nowy Sącz wydaje procentowo 2 razy więcej na inwestycje niż Tarnów, Oświęcim 3 razy, Brzesko prawie 5 razy więcej.

 

Obecnie Tarnów zajmuje ostatnie miejsce wśród większych miast Małopolski jeśli chodzi o wartość budżetowych wydatków inwestycyjnych na jednego mieszkańca. Według najnowszych danych GUS wydatki te wynoszą zaledwie 103 zł, tj. 2 razy mniej niż w Bochni, 3,5 raza mniej niż w Brzesku i ponad 4 razy mniej niż w Krakowie.

 

Porozumienie UCZCIWOŚĆ zapowiada odejście od tej zgubnej dla miasta polityki antyinwestycyjnej prezydenta Bienia i planuje co najmniej 2-3-krotne zwiększenie budżetowych wydatków na inwestycje w przeliczeniu na jednego mieszkańca, by dogonić pod tym względem inne miasta Małopolski.

 

Porozumienie UCZCIWOŚĆ zapowiada także zerwanie z nieprzyjazną dla przedsiębiorców polityką prezydenta Bienia i popierających go radnych PO i SLD. Według najnowszych danych GUS w Tarnowie na 1.000 mieszkańców przypada prawie 1,5 raza mniej podmiotów gospodarczych niż na przykład w Olkuszu czy Wadowicach i aż prawie 2 razy mniej niż w Brzesku – mieście!

 

Tarnów zajmuje ostatnie miejsce wśród większych miast małopolskich pod względem liczby osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą na 1.000 mieszkańców! Wrogą wobec przedsiębiorców atmosfrę wytworzoną w ostatnich latach w Tarnowie potwierdza także niekorzystny w przypadku Tarnowa stosunek liczby pracujących w sektorze prywatnym i publicznym: 0,93.

 

Dla porównania: w Nowym Sączu wslaźnik ten wynosi 1,5, zaś w Niepołomicach w sektorze prywatnym pracuje aż ponad 3 razy więcej mieszkańców niż w sektorze publicznym!

 

Antyinwestycyjne bariery stworzone przez obecnego prezydenta to zarówno nieprzyjazny stosunek do przedsiębiorców jak i wieloletnie zaniedbania w dziedzinie wykupu nieruchomości, prowadzącego do ważnej dla dużych inwestycji komasacji terenów. Priorytetem dla Porozumienia UCZCIWOŚĆ będzie wykup przynajmniej około 50-60 hektarów działek do 2010 roku.

 

Zdajemy sobie jednak sprawę, iż tereny te nie są wystarczająco duże dla sprowadzenia potężnych inwestorów. Dlatego też zapowiadamy podjęcie skutecznej współpracy z sąsiednimi gminami w celu stworzenia warunków dla dużych inwestycji na terenach Tarnowa i sąsiadujących z naszym miastem gmin.

 

Obecne władze nie wykazały naszym zdaniem wystarczającego zainteresowania tymi możliwościami inwestycyjnymi. Oczywiście będziemy podejmować także próby sprowadzenia do Tarnowa kapitału, który zainwestowany będzie w tworzenie firm, które nie wymagają zajęcia dużych terenów, a gwarantować będą sprowadzenie do Tarnowa nowoczenych technologii.

 

Obok autostrady Kraków-Tarnów-Ukraina ważnym dla przyszłego rozwoju Tarnowa będzie budowa lotniska. Naszym zdaniem Tarnów wraz ze Skrzyszowem i przy pomocy środków z budżetu państwa i UE powinien dążyć do budowy takiego lotniska.

 

 

Król jest nagi – miasto gołe

 

Nowe, znaczące  inwestycje to właściwa droga nie tylko do tworzenia nowych, dobrze płatnych miejsc pracy w Tarnowie oraz terenach granicznych, to także właściwy sposób na zwiększanie wpływów do budżetu miasta.

 

Dotychczasowa polityka finansowa prezydenta Bienia – mimo przedwyborczych obietnic z 2002 roku – zamiast do ograniczenia zadłużenia miasta doprowadziła do katastrofy finansowej i największego w najnowszej historii Tarnowa zadłużenia naszego grodu.

 

W swym pierwszym projekcie budżetu miasta prezydent Bień zapowiadał ograniczenie długu pod koniec swej kadencji do 6 milionów złotych. Teraz, w swym ostatnim projekcie budżetu prezydent Bień zapowiada, że pod koniec jego kadencji zadłużenie to wynisie 134 miliony złotych. Mieczysław Bień pomylił się więc o …bagatela 128 milionów. Także procentowo dług Bienia będzie rekordem w historii Tarnowa, gdyż wyniesie ponad 40% dochodów miasta. Kolejne potężne kredyty, które pozwolą prezydentowi zrealizować – jako część kampanii przedwyborczej - szereg inwestycji w tym roku, są ślepą uliczką, która w końcu doprowadzi do paraliżu finansowego miasta.

 

Porozumienie Uczciwość zapowiada, iż zamiast kolejnych kredytów do powiększania dochodów miasta używać będziemy wpływów, wynikających z nowych inwestycji, których nie był w stanie pozyskać dla Tarnowa prezydent Bień. Król okazał się nagi (a przy tej okazji miasto gołe) - głównie ze względu na brak skutecznej polityki promującej Tarnów.

 

Na następnych sesjach Rady Miejskiej Porozumienie UCZCIWOŚĆ przedstawi swój program działania dotyczący promocji, budownictwa,, kultury, oświaty, sportu, bezpieczeństwa oraz skutków coraz większej migracji wewnętrznej i zagranicznej tarnowian.

 

Skuteczna promocja Tarnowa (a nie prezydenta)

-       drogą do inwestycji

-           

Zdaniem Porozumienia Uczciwość jednym z największych błędów ekipy prezydenta Bienia, skutkującym znikomym zainteresowaniem Tarnowem poważniejszych inwestorów, był brak skutecznej polityki promocyjnej.

 

Aktywność prezydenta sprowadzała się tu do wypromowania nowej, kuriozalnej nazwy stosownej komórki „Biuro Komunikacji Społecznej” (sic!) oraz promocji własnej osoby (patrz: na przykład telewizyjne zwierzenia pana Bienia na temat  części ciała, która mu najbardziej zmarzła w czasie zanurzenia w miejskiej sadzawce).

 

Porozumienie Uczciwość uważa, iż należy stworzyć jedną komórkę (na przykład  Wydział Promocji i Rozwoju Miasta), która byłaby centrum koordynującym działania wielu wydziałów i instytucji zajmujących się dotychczas na własną rękę promocją różnych miejskich sfer (np. możliwości inwestycyjnych, oferty kulturalnej, turystycznej, sportowej miasta etc.).

 

Kierownik tego Wydziału Promocji i Rozwoju Tarnowa byłby najważniejszą osobą w Urzędzie Miasta po prezydencie. Musi to być osoba, która spełnia równocześnie co najmniej trzy warunki:

 

1.      ma pomysły na skuteczną promocję miasta, 

2.      jest inteligentna (w rozumieniu europejskim),

3.      jest sprawna organizacyjnie.

 

Zdajemy sobie oczywiście sprawę, iż znalezienie tego typu promotora w Tarnowie jest zadaniem wyjątkowo trudnym.

 

Aktywność Wydziału Promocji i Rozwoju Miasta będzie nastawiona na trzy typy działań:

 

1.      intensywne podejmowanie prób znalezienia potężnego inwestora (będzie to swego rodzaju „polowanie na grubego zwierza”), na przykład Niepołomice „upolowały” Coca Colę czy Mana, 

2.      zachęcanie do inwestycji dużej ilości mniejszyh inwestorów (firmy zatrudniające kilkanaście – kilkadziesiąt osób), 

3.      wykorzystanie kontaktów z Polonią (zwłaszcza amerykańską i kanadyjską) i stworzenie w końcu (dotychczas nikt o to nie dbał!) przyjaznej atmosfery dla inwestycji Polonusów. Inwestorami mogą być tu zarówno osoby zamieszkałe na stałe za granicą, jak i ci Polonusi, którzy chcą wrócić do Polski. Przeanalizować należy także możliwości inwestowania w Tarnowie i Tarnowskiem przez polonijnych emerytów. W dalszym ciągu aktualny jest np. pomysł wybudowania osiedla dla takich emerytów.

 

 

Dotychczasowe działania promocyjne urzędników tarnowskich ograniczały się do stereotypowych, nieskutecznych działań w rodzaju: udział w jakichś targach, publikacja nieciekawej reklamy etc.

 

Porozumienie Uczciwość proponuje podjąć działania niekonwencjonalne, które tylko na pierwszy rzut oka mogą wydawać się mało realistycznymi.

 

W Tarnowie mieszka kilka (kilkanście?) osób, które pracowały w bogatych państwach arabskich (np. w Emiratach Arabskich).

 

Należałoby wykorzystać ich osobiste kontakty, by spróbować zainteresować Tarnowem potencjalnych inwestorów tego typu. To, że tego typu pomysły nie mają charakteru wirtualnego pokazuje np. niedawne zainteresowanie Kuwejtczyków zakupem polskiej wody mineralnej.

 

W pierwszej połowie lat 90-tych prawie wszyscy wyśmiewali mój pomysł utworzenia w Tarnowie wyższej uczelni. Nieco później, jeden z tych prześmiewców został kierownikiem administracyjnym takiej uczelni, a inny - do dziś stara się prezentować jako współtwórca drugiej z nich.

 

Porozumienie UCZCIWOŚĆ będzie zabiegać o taką zmianę Ustawy o samorządzie gminnym, która uniemożliwi zatrudnianie w urzędzie gminy najbliższych krewnych radnych, a jeśli do tego nie dojdzie, nie dopuści do powstawania tego typu sytuacji, jak w chwili obecnej, kiedy to np. Dyrektorem Kancelarii Rady Miejskiej w Tarnowie jest żona Wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej, a córka innego tarnowskiego radnego jest etatowym pracownikiem Urzędu Miasta w Tarnowie.

 

 

Nie tylko goło, ale i bez dachu nad głową…..

Uczciwość chce to zmienić

– więcej mieszkań w Tarnowie !

 

Prezydent Bień oraz popierający go od ponad 3 lat radni PO i SLD doprowadzili także do katastrofy w dziedzinie tak ważnej, jak budownictwo. Powierzchnia użytkowa mieszkań oddanych do użytku w okresie styczeń-wrzesień 2005 na jednego mieszkańca Tarnowa stanowiła tylko 79% średniej wojewódzkiej i zaledwie 73% tego wskaźnika dla Nowego Sącza.

 

W roku 2004 na jednego tarnowianina przypadała tak mała powierzchnia użytkowa mieszkania, że dawało to Tarnowowi ostatnie miejsce wśród większych miast Małopolski!

 

Udział procentowy wydatków na gospodarkę mieszkaniową w budżecie skonstruowanym przez prezydenta Bienia i popartym przez radnych PO i SLD był według najnowszych danych GUS 3 razy mniejszy niż np. w Nowym Sączu i 10 razy mniejszy niż np. w Chrzanowie.

 

Dlatego też radni Porozumienia Uczciwość będą zabiegać o 3-4-krotne procentowe zwiększenie wydatków na budownictwo w latach 2006-2010, zwłaszcza na budowę mieszkań komunalnych oraz przekształcenie już istniejących na lokale socjalne.

 

 

 

 

Kultury nie można „organizować” po inżyniersku

 

Porozumienie  Uczciwość nie zgodzi się na „inżynierskie” traktowanie kultury w mieście.

 

Uważamy za skandal fakt, że wydatki na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego stanowią zaledwie ok. 2% wydatków budżetowych Tarnowa (dane GUS za 2004).

 

Wskaźnik ten daje Tarnowowi przedostatnie miejsce w grupie wymienianych tu miast Małopolski. Na przykład w Bochni wydaje się procentowo ponad 2 razy więcej niż w naszym mieście, a w Olkuszu i Chrzanowie ponad 3 razy więcej!

 

Szokuje także to, że w Tarnowie, tj. mieście, w którym działa teatr, na jedno przedstawienie i koncert przypada ponad 2 razy mniej widzów i słuchaczy niż np. w Nowym Sączu.

 

Fatalny stan kultury w Tarnowie obrazuje także fakt, że w naszym mieście na 1 placówkę biblioteczną przypada aż 2 razy więcej mieszkańców niż wynosi średnia wojewódzka i ponad 4 razy więcej niż np. w Chrzanowie. Także i na tej liście rankingowej Tarnów zajmuje ostatnie miejsce!

 

Porozumienie Uczciwość dołoży starań, by dyrektorem wydziału kultury była osoba rozumiejąca znaczenie kultury dla rozwoju człowieka, a dyrektorem teatru artysta, który w końcu doprowadzi do tego, by o placówce tej pisano i mówiono w Polsce podobnie jak za czasów dyrektora Smożewskiego.

 

Jeśli kolejna próba znalezienia odpowiedniego dyrektora tarnowskiego teatru zakończy się – jak dotychczas – fiaskiem – należy zastanowić się, czy lepszym wyjściem dla Tarnowa nie byłoby funkcjonowanie sceny czysto impresaryjnej.

 

Rada Kultury musi pełnić faktycznie rolę, jaką jej przypisano, a nie być swego rodzaju „alibi” dla decyzji prezydenta. W gronie prezydenta i trzech jego zastępców musi znaleźć się humanista, jako że polityka kulturalna przysłowiowych „inżynierów” prowadzi miasto na manowce kulturalne.

 

 

Oto kilka propozycji programowych Porozumienia UCZCIWOŚĆ:

 

·        rewitalizacja najcenniejszych zabytkowych obiektów architektonicznych, która pomogłaby w turystycznym odbiorze Tarnowa jako małopolskiej perły renesansu czy secesji,

·        rewitalizacja (nowy wygląd) placu Rybnego, uczynienie z ulicy Żydowskiej i sąsiadujących terenów „tarnowskiego Kazimierza”,

·        utworzenie parków kulturowych, zaułków ekologicznych, chroniących unikalną przyrodę (Lipie, stawy krzyskie, Piaskówka, Góra św. Marcina, ujście Wątoku),

·        istotny wzrost nakładów na pielęgnację parków miejskich (Park Strzelecki, Gumniska, planty kolejowe),

·        budowa ze środków pozabudżetowych pomnika ojca założyciela miasta -  Spicymira Leliwity oraz najwybitniejszego z Tarnowskich - hetmana Jana Tarnowskiego, utworzenie w Parku Strzeleckim swego rodzaju „alei pamięci” – pomników – popiersi najwybitniejszych tarnowian,

·        stworzenie nowych, przejrzystych zasad przyznawania nagród: „Mecenas Kultury Tarnowa” oraz „Nagroda Miasta Tarnowa”,

·        przeanalizowanie możliwości wyburzenia górnych pięter budynku Telekomunikacji przy ulicy Legionów w celu odsłonięcia przestrzeni zabytkowej Starówki tarnowskiej,

·        utworzenie jednego centrum kultury tarnowskiej (reorganizacja Galerii, TCK, Pałacu Młodzieży, Tarnowskiego Regionalnego Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego )

·        stworzenie systemu stypendialnego miasta Tarnowa dla młodych twórców kultury,

·        zorganizowanie przy jednej z placówek oświatowych Uniwersytetu III Wieku,

·        powtórne przeanalizowanie możliwości budowy w latach 2006-2010 hospicjum w Tarnowie (?)

 

 

 

Porozumienie Uczciwość jest przeciwne wykorzystaniu idei przekształcenia Młyna Szancera do realizacji organizacyjno-finansowych celów jakiejkolwiek grupy.

 

Zamiast enigmatycznego centrum multimedialnego proponujemy przekształcenie młyna w miejsce wyjątkowe, które wyróżni Tarnów na mapie kulturalnej Polski. Należy ogłosić swego rodzaju konkurs na zagospodarowanie tego obiektu.

 

Jedynie jako przykład wykorzystania młyna proponujemy stworzenie muzeum figur woskowych tej samej klasy jak w Londynie (należałoby w tym przypadku znaleźć prywatnego inwestora), muzeum Kantora – konkurencyjnego w stosunku do ośrodka krakowskiego lub we współpracy z nim,  Centrum Polonii Świata, muzeum Szczepanika etc.

 

Musi to być coś wyjątkowego, co mogłoby np. przyciągnąć turystów.

 

Proponujemy zastanowić się nad realizacją kilku nierealnych, ale tylko na pierwszy rzut oka, pomysłów: odbudowa zamku na Górze św. Marcina i przekształcenie go w Centrum Polonii Świata, stworzenie zalewu, centrum rekreacyjnego na Wątoku, w okolicy w/w młyna np. wraz z amfiteatrem, organizacja ogólnopolskiej, dużej imprezy, która mogłaby znacznie lepiej niż np. festiwal komedii promować Tarnów nie tylko w Polsce, ale i w świecie – np. jakiś nietypowy festiwal, wielki happening etc.

 

 

 

Zamiast likwidacji - pomoc dla tarnowskiej oświaty

 

Politykę stopniowego „wygaszania” tarnowskiej oświaty przez prezydenta Bienia w ostatnich 3 latach proponujemy zastąpić strategią jej szybkiego rozwoju.

 

We wszystkich placówkach oświatowych należy stworzyć przyjazną i zarazem twórczą atmosferę pracy.

 

Budżety tych placówek powinny mieć realny charakter i powstawać także w wyniku konsultacji z ich dyrektorami.

 

Niepokojącym jest, że Tarnów zajmuje wśród wymienianych tu miast Małopolski przedostatnie miejsce jeśli chodzi  o liczbę uczniów w szkołach podstawowych przypadającą na 1 oddział w roku szkolnym 2004/2005.

 

Proponujemy doprowadzić do sytuacji, w której liczba uczniów na 1 oddział byłaby mniejsza co najmniej o 5. W ten sposób osiągnęlibyśmy wskaźnik porównywalny np. z Krzeszowicami, gdzie na 1 oddział w szkole podstawowej przypada tylko 18 uczniów.

 

W zbyt małym stopniu pozyskiwane są - naszym zdaniem - środki finansowe z funduszy unijnych na realizację różnorodnych przedsięwzięć oświatowych.

 

Należy w istotny sposób zwiększyć ofertę zajęć pozalekcyjnych oraz bardziej skoncentrować się na realizacji programów profilaktycznych, które skutecznie mogą chronić młodzież przed uzależnieniami i przyjmowaniem postaw agresywnych.

 

Porozumienie Uczciwość zabiegać będzie o zwiększenie różnego rodzaju dodatków do wynagrodzenia dla nauczycieli oraz do zwiększenia wynagrodzenia dyrektorów szkół, by zwiększyć konkurencję w przypadku ubiegania się o te stanowiska.

 

Wyższe wynagrodzenia nauczycieli oraz dyrektorów szkół zagwarantują wyższy poziom nauczania tarnowskich dzieci i młodziezy oraz kierowania szkołami. Należy także doprowadzić do podwyższenia wynagrodzeń pracowników administracyjno-obsługowych.

 

Będziemy zabiegać o bardziej racjonalną politykę remontową placówek oświatowych i ich wyposażenie w nowoczesny sprzęt dydaktyczny.

 

Uważamy, iż miasto powinno w trybie natychmiastowym przystąpić do realizacji planu faktycznego rozwoju szkolnictwa zawodowego i unowocześnienia jego wyposażenia, stworzenia sytemu doradztwa zawodowego w szkołach gimnazjalnych.

 

Porozumienie Uczciwość nie godzi się na to, by Tarnów zajmował w dalszym ciągu przedostatnie miejsce, gdy chodzi o udział procentowy wydatków na kulturę fizyczną i sport w budżecie miasta, np. w Olkuszu na sport wydaje się procentowo 4 razy więcej niż w Tarnowie, zaś w Bochni aż 6 razy więcej!

 

Porozumienie Uczciwość dążyć będzie do co najmniej 3-krotnego procentowego zwiększenia wydatków budżetowych na sport i kulturę fizyczną w latach 2006-2010.

 

Porozumienie Uczciwość np. doprowadzi w końcu do budowy kompleksu otwartych basenów kąpielowych w rejonie ulic Piłsudskiego i Romanowicza oraz zorganizowania wielofunkcyjnych terenów sportowych w tej dzielnicy, a także doprowadzi do budowy boisk mini-koszykówki na wszystkich osiedlach mieszkaniowych Tarnowa.

 

Przeanalizować należy możliwości fuzji klubów „Tarnovia” i „Błękitni” (?)

 

Porozumienie Uczciwość będzie – jak dotychczas - dążyć do przekształcenia PWSZ najpierw w Akademię Tarnowską, a następnie w Uniwersytet Tarnowski – i to wbrew interesom tych, którzy świadomie, kierując się oczekiwaniami innych uczelni, starają się zablokować lub co najmniej opóźnić ten proces.

 

To osoby związane teraz z UCZCIWOŚCIĄ już wiele lat temu postulowały utworzenie Młodzieżowej Rady Miasta Tarnowa. Wówczas wielu radnych sprzeciwiało się temu skutecznie.

 

Teraz UCZCIWOŚĆ postuluje zwiększenie komptencji tej Rady i jej odpolitycznienie.

 

 

Straż Miejska i Izba Wytrzeźwień 

nie są gwarancją bezpieczeństwa tarnowian

 

Mając na uwadze pozytywne doświadczenia innych miast, w których zlikwidowano Straż Miejską, a także opinie tarnowian na temat tej instytucji, Porozumienie Uczciwość zapowiada zorganizowanie konsultacji społecznych (w formie quasi referendum) na temat zasadności dalszego funkcjonowania Straży Miejskiej w Tarnowie.

 

Jeśli w wyniku tych konsultacji większość tarnowian opowie się za likwidacją Straży, Porozumienie Uczciwość będzie dążyć do spełnienia tego życzenia. Ponad 2 miliony złotych, które rocznie wydajemy na utrzymanie Straży Miejskiej w Tarnowie przeznaczymy na dodatkowe etaty policyjne oraz remonty dróg i chodników.

 

Jesteśmy pewni, że dysponujący większymi komptencjami policjanci będą stanowić lepszą gwarancję bezpieczeństwa dla mieszkańców Tarnowa.

 

Porozumienie Uczciwość doprowadzi także do zorganizowania podobnych konsulatcji społecznych w sprawie likwidacji Izby Wytrzeźwień. Jeśli większość tarnowian będzie za taką likwidacją, Uczciwość zrealizuje to żądanie tarnowian.

 

Obecny stan prawny daje możliwość likwidacji izby wytrzeźwień w dużych miastach. Nie widzimy powodu, dla którego mieszkańcy Tarnowa musieliby utrzymywać tego typu instytucję.

 

 

Zatrzymać migrację

wewnetrzną i zagraniczną tarnowian

 

 

Liczba mieszkańców Tarnowa zmalała w czasie prezydentury Mieczysława Bienia do 116 tysięcy  ( w 2000 roku było ich o 5 tysięcy więcej ! ).

 

Należy w tym miejscu odnotować, że równocześnie wzrosła np. liczba mieszkańców Nowego Sącza, choć przyrost naturalny na 1.000 mieszkańców zmalał tam (w latach 2000-2004) dwukrotnie. Oznacza to, że ludzie chętnie osiedlają się w Nowym Sączu, traktując to miasto jako atrakcyjne miejsce pracy.

 

Wskaźnik migracji wewnętrznych i zagranicznych dla Tarnowa jest 2 razy gorszy niż dla Nowego Sącza. Dodać należy, że z Tarnowa ludzie nie tylko uciekają. Maleje także o wiele szybciej niż w Nowym Sączu przyrost naturalny -  6-krotnie w latach 2000-2004.

 

Także wskaźnik zgonów niemowląt na 1.000 żywych urodzeń w Tarnowie jest gorszy niż w Nowym Sączu. Wskaźnik ten jest przecież dowodem na poziom rozwoju cywilizacyjnego

 

Według prognozy GUS liczba mieszkańców Tarnowa spadnie do 98 tysięcy w 2030 roku, czyli o 20 tysięcy! Ciekawe, że wg tej samej prognozy w tym samym czasie wzrośnie liczba mieszkańców powiatu bocheńskiego i brzeskiego.

 

Prezydentura Mieczysława Bienia i rządy PO oraz SLD sprawiły, że coraz więcej tarnowian nie widzi tu dla siebie żadnych perspektyw. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w Tarnowie jest prawie 200 zł niższe niż średnia małopolska, 360 zł niższe niż w powiecie chrzanowskim oraz prawie 440 zł niższe niż w Krakowie.

 

Między innymi wskutek prezydentury Mieczysława Bienia zubożenie tarnowian jest tak duże, iż z pomocy społecznej musi tu korzystać procentowo 1,5 razy więcej mieszkańców niż np. w Nowym Sączu czy Bochni, ponad 2 razy więcej niż w Krzeszowicach i prawie 3 razy więcej niż w Olkuszu!

 

Dlatego też Porozumienie Uczciwość zdaje sobie sprawę z konieczności doprowadzenia do szybkiego wzrostu gospodarczego Tarnowa, tak by w ciągu najbliższych 4 lat znacząco podniósł się poziom życia tarnowian.

 

Jesteśmy ugrupowaniem, które nie tylko wie, iż jedynym lekarstwem są inwestycje zewnętrzne, ale także – jak przyciągnąć te inwestycje do Tarnowa.

 

Dlatego też sądzimy, że jesteśmy faktyczną alternatywą dla takich ugrupowań jak np. Platforma Obywatelska, która jedynie sprawia wrażenie partii przychylnej dla gospodarki wolnorynkowej, a faktycznie hamuje rozwój gospodarczy naszego miasta.

 

Porozumienie Uczciwość z drugiej strony jest świadome skali zubożenia tarnowian. Dlatego też – obok polityki bezpośrednio sprzyjającej rozwojowi gospodarczemu Tarnowa, który w końcu przyczyni się do zwiększenia dobrobytu tarnowian, będziemy prowadzić rzeczywistą politykę osłonową w stosunku do najuboższych mieszkańców naszego miasta, w przeciwieństwie do takich partii, jak SLD, UP czy SDPL, które tylko teoretycznie deklarują troskę o ubogich.

 

Sposób, w jaki głosowali w tej kadencji radni klubu Uczciwość, jest dowodem na to, że jesteśmy alternatywą zarówno dla latynoliberalnej Platformy Obywatelskiej jak dla tak zwanej „lewicy”, tj. SLD-UP i SDPL.

 

 

 

copyright by:

Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ - Tarnów – 3 marca 2006

Skrytka pocztowa 40,  33-100 Tarnów 1,   tel. 014 – 621 03 95   lub  0601 255 849

www.uczciwosc.org.pl

e-mail: m.ciesielczyk@umt.tarnow.pl

 

 

W Tarnowie media kneblują usta Ciesielczykowi - w USA jego artykuły ukazują się regularnie w największych pismach polonijnych

 

Artykuł dra Ciesielczyka pt “Agenci SB wśród chicagowskiej Polonii”

opublikowany w tygodniku EXPRESS - o największym nakładzie wśród pism polonijnych – 13 kwietnia 2006

 

 

Artykuł dra Ciesielczyka pt “Zainwestuj w Polsce – kup sobie polityka” w polonijnym miesięczniku “POLONIA”

 

 

 

 

Biogram Marka Ciesielczyka w szwajcarskiej encyklopedii WHO IS WHO

 

W maju 2004 r. w encyklopedii prestiżowego wydawnictwa szwajcarskiego Huebners WHO IS WHO ukazał się biogram dr Marka Ciesielczyka wśród not biograficznych około 20.000 „znanych polskich osobistości”.

 

„Publikacja biogramu w encyklopedii WHO IS WHO jest wyrazem uznania i szacunku dla dokonań prezentowanej osoby… uznaniem zasług i osiągnięć, pokazujących czytelnikom osoby wybijające się ponad przeciętność „ – jak pisze szwajcarski wydawca tego leksykonu.

 

„Osoby prezentowane, wybierane są według obiektywnych kryteriów. O umieszczeniu biografii decyduje gremium redakcyjne. Wydawnictwo publikuje wyłącznie fakty”.

 

Poniżej tekst opublikowanej noty biograficznej dr. Ciesielczyka.

 

Stosowane skróty:

Z – zawód/stanowisko

NF – nazwa firmy

DZ – dodatkowe zajęcia

AS – adres służbowy

AP – adres prywatny

DU – data i miejsce urodzenia

M- współmałżonek, nazwisko rodowe żony

D – dzieci (imiona i rok urodzenia)

R – rodzice

W – wykształcenie

K – kariera zawodowa

SO – szczególne osiągnięcia

P- publikacje

ON – odznaczenia i nagrody

Cz – członkostwa

H – hobby

eMail

Website

 

 

Ciesielczyk Marek dr

Z: wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, politolog, publicysta

NF: Rada Miejska w Tarnowie

DZ: 1978-81 działacz antykomunistycznego ruchu studenckiego w Krakowie, twórca Akademickiego Ruchu Odnowy w Krakowie w 1979 oraz podziemnego pisma „Po Prostu Bis” ( o największym wówczas nakładzie w środowisku akademickim), 1980 współtwórca Niezależnego Zrzeszenia Studentów, od 1994 radny Rady Miejskiej w Tarnowie, 2000 niezależny kandydat na prezydenta Polski w pierwszej turze wyborów, 2001 bezpartyjny kandydat do Senatu: zajął 1 miejsce w Tarnowie i 3 w okręgu wyborczym, od 2002 wiceprzew. Rady Miejskiej w Tarnowie, 2002 – 15 proc. głosów jako niezależny kandydat na prezydenta Tarnowa

AS: 33-100 Tarnów, ul. Goldhammera 3/1009

AP: 33-100 Tarnów 1, skr. pocztowa 40

DU: Jaśkowice Legnickie, 03.04.1957

M: Jolanta z d. Rąpała, mgr surdopedagogiki, logopeda

D: Margaret (1989), Marek (1994), Artur i Adrian (2000), Piotr (2001)

R: Karol, uczestnik kampanii wrześniowej, jeniec wojenny i Helena z d. Hołda

W: 1976 matura w II LO im. Hetmana Tarnowskiego w Tarnowie, 1981 dyplom filozofii na UJ, 1988 doktorat z politologii na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium

K: 1979-81 redaktor naczelny pisma drugiego obiegu „Po Prostu Bis”, 1981-1991 na emigracji politycznej w RFN, USA, Wielkiej Brytanii, Włoszech: współpracownik Radia Wolna Europa, pracownik naukowy Instytutu Studiów Sowietologicznych w Bonn, Fellow na Uniwersytecie UE we Florencji, od 1985 wolny publicysta, m.in. „Kultura” (Paryż), „Puls” (Londyn), „Polish Daily” (Chicago), „Temi” (Tarnów), 1992 visiting professor na Universytecie of Illinois w Chicago, 1993 adiunkt na Uniwersytecie Gdańskim, wykładowca polityki ZSRR, 1994 analityk polityczny i publicysta w wydawnictwie Chemigraf Publishing House w Chicago, od 1995 europejski korespondent radia WPNA w Chicago

SO: autor pierwszej książki w języku polskim na temat rosyjskich i sowieckich służb specjalnych „KGB – Z historii rosyjskiej i sowieckiej policji politycznej” (Berlin Zachodni 1989), prowadzenie projektu badawczego „Rola środków aktywnego działania KGB w polityce zagranicznej ZSRR” na Uniwersytecie we Florencji, twórca teorii cyklicznego rozwoju sytemu komunistycznego

P: autor 3 książek: „KGB” (Berlin Zach. 1989), „Republika kartoflana” (Chicago 1997), „Samo-nie-rząd po galicyjsku” (Tarnów 2000); autor artykułów dotyczących sytemu komunistycznego publikowanych w specjalistycznych pismach politologicznych w kraju i zagranicą, np. w „Osteuropa”, „Politische Meinung”, „Journal of Intedisciplinary Studies”

ON: stypendia, m.in.: ARELS-Scholarship w Oksfordzie i Cambridge (1985-86), stypendium doktoranckie fundacji Hanns-Seidel-Stiftung w Monachium (1986-88)

Cz: American Political Science Association, American Association for the Advancement of Slavic Studies, „Porozumienie Samorządowe Uczciwość” w Tarnowie (lider)

H: podróże, fotografia

e-mail: m.ciesielczyk@umt.tarnow.pl

www.uczciwosc.org.pl

*****************************************

IPN przyznaje Ciesielczykowi status poszkodowanego przez PRL-owską Służbę Bezpieczeństwa

                                      

*****************

 

NAZWISKA  KAPUSIÓW  SB donoszących na Ciesielczyka

 

 

Fragment esbeckiego raportu (tzw. “Informacji operacyjnej ze słów tw”) sporządzonego na podstawie donosu tajnego współpracownika SB o pseudonimie “Michał” - na Marka Ciesielczyka w dniu 17 kwietnia 1980 roku w Krakowie: (materiały na swój temat Ciesielczyk otrzymał od IPN, po tym gdy uzyskał status pokrzywdzonego przez SB)

 

 

“W dniu 15.04.1980r. w godzinach wieczornych grupa Ciesielczyka rozpoczęła kolportaż ulotek w Domach Studenckich “Żaczek”, “Nawojka”, “Piast” i na miastedzku studenckim. Kolportowano trzy rodzaje ulotek…..W dniu 16.04.1980r. Ciesielczyk powołał organizację Wolnych Związków Zawodowych Studentów, przy czym opracował statut dla tej organizacji……”

 

Na Ciesielczyka donosiło w sumie kilkunastu kapusiów esbeckich w latach 1978-1989 na terenie Krakowa, Tarnowa i RFN, gdzie Ciesielczyk wyjechał przed stanem wojennym. Byli to głównie jego koledzy z opozycji antykomunistycznej. Niektórzy spośrod tych tajnych współpracowników SB pisali donosy na Ciesielczyka co kilka dni, zwłaszcza, gdy był on wydawcą podziemnego pisma studenckiego w Krakowie na przełomie lat 70-tych i 80-tych. SB nasyłała także swych donosicieli na Ciesielczyka w latach 80-tych, gdy uzyskał on status uchodźcy politycznego w RFN i współpracował z Radio Wolna Europa jako doktorant na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium.

 

Także w Tarnowie tajni współpracownicy SB donosili na Ciesielczyka na przełonie lat 70-tych i 80-tych. Poniżej publikujemy pierwsze nazwiska tajnych współpracowników SB, odtajnione na żądanie Ciesielczyka przez Instytut Pamięci Narodowej.

IPN zapowiedział, iż sukcesywnie będzie oddajniał dalsze nazwiska agentów SB, którzy donosili na Marka Ciesielczyka. Będziemy je oczywiście publikować. Zapraszamy do lektury zwłaszcza tych, którzy dzisiaj piastują odpowiedzialne funkcje, a w latach 70-tych i 80-tych donosili na swych kolegów. Uważamy – podobnie jak krakowski ksiądz Tadeusz Zalewski – z którym Marek Ciesielczyk miał okazję współpracować jak dysydent w Krakowie – iż należy ujawnić nazwiska wszystkich tajnych współpracowników i pozbawić ich funkcji parlametarzystów, ministrów, wojewodów, ambasadorów, prezydentów i burmistrzów miast oraz radnych (jeśli dzisiaj nimi są?).

 

Odtajnione przez IPN nazwiska tajnych współpracowników SB, którzy donosili na Marka Ciesielczyka:

 

-       Andrzej Piszczek, urodzony 17.03.1954 w Krynicy, syn Jana, pseudonim TW “IGOR” – nr rej. – 16686

-       Marek Płaszewski, urodzony 12.07.1960 w Krakowie, syn Mieczysława, pseudonim TW “MARCO” – nr rej. – KR-22409

-       Marek Kucia, urodzony 16.02.1957 w Krynicy, syn Edmunda, pseudonim TW “ALEX”, nr rej. – KR-21177

-          Lesław Maleszka, urodzony 15.11.1952 w Zakopanem, syn Edmunda, pseudonim TW “TOMEK”, nr rej. – 17165

 

Maleszka był jednym z czołowych działaczy (obok Wildsteina) krakowskiej opozycji w latach 70-tych i 80-tych. Po 1989 pracował w “Gazecie Wyborczej” i pracuje w niej podobno w dalszym ciągu!

 

·        Stanisław Kwiatkowski, urodzony 12.04.1947 w Łąkach, syn Czesława i Wandy z d. Żak, wówczas właściciel taksówki w Nałęczowie, zamieszkały: Łąki 24, koło Nałęczowa – był tak zwanym “kontaktem operacyjnym” i donosił na Ciesielczyka na terenie Niemiec.

 

Oto fragment raportów SB (tzw. “meldunków operacyjnych”), sprządzonych na podstawie donosów tajnego współpracownika SB o pseudonimie “ZAWISZA”, który penetrował na polecenie SB środowisko Polaków w Monachium po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce oraz donosów w/w Stanisława Kwiatkowskiego:

 

„Dnia 4.12.1982r. powrócił z zagranicy TW ps. „Zawisza”, gdzie realizował zadania ogólnorozpoznawcze. Będąc w Monachium ponownie nawiązał kontakt z pracownikami RWE….  W dniu 11.05.1983 przeprowadzono rozmowę operacyjną po powrocie z przedłużonego pobytu w RFN ze Stanisławem Kwiatkowskim…..Latem 1982 r.Stanisław Kwiatkowski zetknął się z ulotką wzywającą Polaków i Niemców do udziału w manifestacji i przemarszu przez ulice Monachium w ramach akcji poparcia dla SOLIDARNOŚCI. Manifestacja ta miała rozpocząć się przed kościołem św. Jacka. Ulotka była podpisana przez 4 NN Polaków oraz Marka Ciesielczyka, który określany był na niej jako główny organizator powyższej manifestacji. M.Ciesielczyk organizować miał także wyjazdy Polaków do Kolonii na podobnego typu manifestacje.” (przeciw Sekretarzowi Generalnemu KPZR, Leonidowi Breżniewowi, przyp.U).

 

 

W teczce Ciesielczyka znajdują się także donosy na niego tajnych współpracowników SB z terenu Tarnowa, dotyczące np. spotkań prywatnych, typu imieniny, w których brał udział m.in. Mojek (znany wówczas tarnowski działacz opozycyjny, wspópracownik KOR-u), na którego esbeccy kapusie także donosili do swych oficerów prowadzacych w SB.

 

 

W zaszyfrowanym teleksie z 2.07.1980 roku (godz. 23:oo) krakowska SB wydaje polecenie, skierowane do  tarnowskiego Biura Paszportów, by nie wydawać paszportu Markowi Ciesielczykowi. Teleks rozszyfrowano w Tarnowie w nocy, o godz. 3:oo. Następnie 23 lipca 1980 roku tarnowskie Biuro Paszportów dokonuje adnotacji dotyczącej Ciesielczyka, iż popiera odmowę wydania paszportu, gdyż Ciesielczyk “….sympatyzuje z nielegalnym ugrupowaniem KSS KOR”.

 

 

 

 

Nasz kandydat na Prezydenta Tarnowa

7 lutego 2002 roku Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ (już jako wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego stowarzyszenie) postanowiło:

"iż kandydatem na Prezydenta Tarnowa w nadchodzących wyborach samorządowych będzie dr Marek Ciesielczyk, zarówno w przypadku wyborów bezpośrednich jak i wtedy, gdyby okazało się, że SLD nie dotrzyma przedwyborczych obietnic i ordynacja wyborcza nie ulegnie zmianie. Uważamy bowiem, iż wyborcy powinni znać nazwisko kandydata na prezydenta każdego ugrupowania jeszcze przed wyborami, by wiedzieć, co ich ewentualnie czeka po wyborach ze strony tegoż ugrupowania".

 

Dr Marek Ciesielczyk, 44 lata, studiował matematykę i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Praca magisterska z etyki (w 1981) pt: "Próba wyjaśnienia sensu cierpienia". Studia doktoranckie politologii, historii i filozofii na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium. Doktorat (w 1988) pt: "Die Bestaendigkeit des kommunistischen Systems" (Niezmienność istoty systemu komunistycznego).
Stypednia w Oksfordzie, Cambridge, Londynie, Urbana-Champaign (USA).
Praca m.in. w Instytucie Studiów Sowietologicznych w Bonn, Uniwersytecie Unii Europejskiej we Florencji, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago.
Autor pierwszej w języku polskim książki na temat KGB, pt "KGB" (Berlin Zachodni 1989), o której ksiądz profesor Joseph Bocheński (Uniwersytet we Fryburgu) napisał: "Jedna z najlepszych prac naukowych, jakie znam w tej dziedzinie".
Inne książki: "Republika kartoflana - Polska wobec katastrofy polityczno-ekonomiczno-kulturowej" (Chicago 1997), "Samo-nie-rząd po galicyjsku - Tarnów w objęciach niekompetencji" (Tarnów 2000).
Artykuły w specjalistycznych pismach niemieckich, austriackich, angielskich, amerykańskich, np. w: Osteuropa (Stuttgart), Europaeische Rundschau (Wiedeń), Laissez-Faire (Londyn), Journal of Interdisciplinary Studies (Santa Monica, Kalifornia), a także w polskojęzycznych: Kultura (Paryż), Puls (Londyn), Pogląd (Berlin Zach.), Kronika (Oslo).
Wykłady w: University of Illinois (Chicago), Stanford University, University of California at Berkeley, Council for Inter-American Security (Waszyngton), University of Hawaii at Hilo (Hawaje), El Colegio de Mexico (Meksyk).


Od 1994 dr Ciesielczyk jest radnym Rady Miejskiej w Tarnowie. "Gdyby nie było radnego Ciesielczyka, trzeba by go było wymyślić" - pisała o nim "Gazeta Krakowska" (2.11.1995). "Dr Ciesielczyk to sumienie Tarnowa" - powiedział o nim jeden z tarnowskich przedsiębiorców.

Żona Jolanta, mgr surdopedagogiki, pracuje jako pedagog z dziećmi nie słyszącymi. Oprócz słynnych już (w tej chwili prawie dwuletnich) bliźniaków "wyborczych", Artura i Adriana, Marek i Jola Ciesielczykowie mają także kilkumiesięcznego syna Piotra.

 



W wyborach do Rady Miejskiej w Tarnowie w 1994 roku niezależne ugrupowanie, którego liderem był dr Ciesielczyk uzyskało w Tarnowie 2.641 głosów (tj. 10%), zaś w 1998 - już 3.723, tj. o ok. 40 % więcej.

W tych samych wyborach w 1998 roku dr Ciesielczyk - jako kandydat na radnego - uzyskał w swoim okręgu wyborczym 4 razy więcej głosów niż w 1994 i pokonał wszystkich swych kontrkandydatów z AWS, SLD, UW etc. Oznaczało to, iż uzyskał największy w Tarnowie (bo 4-krotny !) przyrost liczby głosów. Dla porównania prezentujemy największy spadek liczby głosów innych kandydatów na radnych w tym samym okresie:

  1. Roman Sowiński (były radny z Klikowej) - w 1998 uzyskał ponad 4 razy mniej głosów niż w 1994 i nie wszedł do Rady Miejskiej.
  2. Krystyna Mierzejewska (b. radna z Jasnej) - ponad 4-krotny spadek liczby głosów
  3. Marek Błaszkiewicz (b. radny ze Strusiny) - 3,9
  4. Jerzy Hebda (b. radny z Jasnej) - 3,9
  5. Stanisław Boruch (b. radny z Rzędzina) - 2,8
  6. Elżbieta Klepacka (ze Starówki) - 2,2
  7. Ignacy Piskorski (z Mościc) - 2,2
  8. Marek Latała (b. członek Zarządu Miasta i b. radny z Krzyża) - 2,2
  9. Zdzisław Janik (były i obecny Przewodniczący Rady Miejskiej ! - z Jasnej) - 1,9
  10. Andrzej Sasak (były wiceprezydent Tarnowa ! - z Krzyża) - 1,8
  11. Ryszard Skorupa (członek Zarządu Miasta, z okręgu Gumniska) - 1,6
  12. Tomasz Pikul (b.radny z Mościc) - 1,4
  13. Krzysztof Głomb (ze Strusiny) - 1,3

Na uwagę zasługuje fakt, iż spośród tych 13 kandydatów na radnych, którzy startowali i w 1994, i w 1998 roku, i którzy odnotowali największy spadek swojej popularności, aż 10 to tacy, którzy zmienili barwy klubowe (pozostałe 3 przypadki zostały podkreślone). Wyborcy - jak widać - nie akceptują "kameleonów politycznych".

W roku 1997 dr Ciesielczyk - jako niezależny kandydat do Senatu - uzyskał w całym, tarnowskim okręgu wyborczym ok. 14.500 głosów, a cztery lata później, tj. w ostatnich wyborach w 2001 - także jako bezpartyjny kandydat - ok. 44.000 głosów, czyli 3 razy więcej! W samym zaś Tarnowie w 1997 - ok. 4.500 głosów (tj. 10%), a w ostatnich wyborach w 2001 - ok. 13.500, tj. 3 razy więcej niż cztery lata wcześniej! Oznacza to, iż na Ciesielczyka głosował w ostatnich wyborach do Senatu w 2001 roku co trzeci wyborca tarnowski. Tym samym, uzyskując największą liczbę głosów, dr Ciesielczyk okazał się najpopularniejszym politykiem w Tarnowie, pokonując nawet polityków SLD. Może więc uchodzić za mającego największe szanse na wybór kandydata na Prezydenta Tarnowa.

Ponieważ nie wiadomo jeszcze, w jakim stopniu bezpośrednie będą w rzeczywistości wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów, apelujemy do wszystkich mieszkańców Tarnowa (zwłaszcza tych 13.500, którzy we wrześniu 2001 roku oddali swój głos na Ciesielczyka), którzy pragną, by Prezydentem Tarnowa został w końcu człowiek wszechstronnie wykształcony, z wyobraźnią, odważny, nieskorumpowany, mający wizję rozwoju naszego grodu, człowiek, który w końcu położy kres głupocie (nie tylko politycznej), by wzięli udział w najbliższych wyborach do Rady Miejskiej i oddali swój głos nie tylko na dra Marka Ciesielczyka, jako kandydata na Prezydenta Tarnowa, ale także (co może okazać się niezwykle ważne!) na jednego z kandydatów na radnych z listy Porozumienia Samorządowego UCZCIWOśĆ. Liczba radnych pochodzących z danej listy wyborczej może bowiem zaważyć na wyborze prezydenta. Dlatego też jednym z naszych haseł wyborczych będzie:

Głosując na UCZCIWOŚĆ, głosujesz na Ciesielczyka.

Głosując na Ciesielczyka, głosujesz na uczciwość.

Tarnów zdegradowany

 

Marka Ciesielczyka ocena sytuacji, w jakiej znalazł się Tarnów po 12 latach rządów prezydentów:

Mieczysława Bienia (popieranego najpierw przez UD / UW – w latach 1990-94, a następnie przez nieformalny sojusz UW-SLD w 1994 roku),

Romana Ciepieli (popieranego przez nieformalny sojusz UW-SLD - w latach 1995-98)

i Józefa Rojka (popieranego przez radnych AWS-UW – w latach 1998-2002; w koalicji tej byli na początku także obecni działacze Platformy Obywatelskiej, np. Andrzej Jeleń czy Andrzej Sasak, dzięki którym Józef  Rojek został Prezydentem Tarnowa).

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Z liczbami się nie dyskutuje. Z opublikowanych niedawno danych statystycznych, dotyczących miast Małopolski wynika, iż Tarnów jest ulegającym ciągłej degradacji, wyjątkowo niesprawnie zarządzanym grodem - na tle innych, porównywalnych miejscowości naszego województwa. Dochody własne naszego miasta, w przeliczeniu na jednego mieszkańca wynoszą tylko 746,7 zł. Dla porównania, w przypadku Nowego Sącza jest to 941,3 zł, - Oświęcimia – 1.130 zł, Chrzanowa – 1.106 zł. Dochody własne Tarnowa stanowią w naszym budżecie tylko 34,25 %, w przypadku Nowego Sącza jest to 39%, Brzeska – 55%, Bochni – 65,58%. 

 

Inwestycje w Tarnowie stanowią w naszym budżecie zaledwie 10,24 %, a w Skawinie - 15,4%, w Brzesku – 23 %, w Bochni – 34,4%. W Tarnowie na 1.000 mieszkańców przypada tylko 5,3 lekarzy, zaś w Nowym Sączu – 8,84 , a w Chrzanowie aż 26,9 !  W mieście rządzonym przez Rojka, Łabno, Gancarza, Podkościelnego i Skorupę (czyli “Prawy Tarnów”) na jedną bibliotekę przypada aż 7.930 mieszkańców, a np. w Nowym Sączu – 6.497,  w Brzesku – tylko 3.888 ! Wydatki na kulturę i sport w budżecie Tarnowa stanowią zaledwie 3%, w Brzesku – 5 % , w Bochni - 5,8 %, a w Oświęcimiu aż 10% , w Wadowicach – 15,5 % !  Niby “prawicowa” AWS obciąża mieszkańców Tarnowa znacznie wyższymi podatkami niż np. w Nowym Sączu. Podatki lokalne w Tarnowie w budżecie miasta stanowią 16,48 %,  a w Nowym Sączu – 14,8 %.  Tarnów jest podobno gminą przyjazną środowisku, a tak naprawdę w naszym budżecie wydatki na ekologię stanowią zaledwie 3,6%, a np. w Nowym Sączu – 5 %,  w Oświęcimiu – 6%, w Brzesku – 8% .

 

W naszym mieście na 1.000 mieszkańców przypada zaledwie 9,88 podmiotów gospodarczych, w Brzesku – 67,4 , w Nowym Sączu 10 razy więcej (!) niż w Tarnowie, bo – 93, a w Olkuszu – 178.  Liczba mieszkań oddanych do użytku w ostatnim roku w Tarnowie, przypadająca na 1.000 mieszkańców,  wyniosła zaledwie 2,57,  w Wadowicach –  4,5 ,  w Nowym Sączu – 6,  w Krzeszowicach – 9,3. Cena wywozu śmieci wynosi w Tarnowie – 30,76 zł za 1 metr sześcienny, w Nowym Sączu – 28,95 zł,  w Brzesku – 22,4 zł. W zubożałym, zdegradowanym przez “wojewodę-likwidatora” Grada do miasta powiatowego, zaniedbanym przez “naszych” (teoretycznie) parlamentarzystów (na 10 tylko 2 pochodzi z naszego miasta!), rozłożonym na cztery łopatki przez ekipę Rojka Tarnowie – aż 19,5 % mieszkańcow musi korzystać z pomocy społecznej, w Brzesku – 14,9 %,  a w Nowym Sączu zaledwie – 5,3 % !  Stopień zadłużenia Tarnowa (zarówno przez Ciepielę jak i Rojka)  wynosi 20,13 % budżetu, Brzeska – 12%, a Nowego Sącza – zaledwie 8% ! 

 

Z liczbami się nie dyskutuje. Przedstawione tutaj zestawienie (chyba po raz pierwszy - w takiej formie - w historii najnowszej tarnowskiego samorządu) obrazuje faktyczny stan naszego grodu w porównaniu nie z Paryżem, Chicago, Genewą, lecz miastami Małopolski. Znajdujemy się w katastrofalnej sytuacji. Jak do tego doszło? Nie tylko członkowie obecnego Zarządu Miasta: Rojek, Łabno, Podkościelny, Gancarz, Skorupa są za to odpowiedzialni. Także obiecujący 10.000 miejsc pracy w “Dolinie Plastikowej” – Aleksander Grad, także - jako prezydent, a następnie (już za kadencji Rojka) jako wiceprezydent – Roman Ciepiela, także Mieczysław Bień, który pozostawił po sobie zgliszcza polityczne w postaci rządzącego po nim układu : Gwidon Wójcik-Roman Ciepiela-Jerzy Hebda-Krzysztof Głomb.

 

Żyjemy w mieście zdegradowanym do poziomu “slumsów krakowskich”, którego dochody własne w przeliczeniu na jednego mieszkańca są o 1/3 niższe niż np. Oświęcimia czy Chrzanowa, w którym (w stosunku do wartości budżetu) na inwestycje wydaje się 3 razy mniej niż np. w Bochni, w którym jest 5 razy mniej lekarzy (na 1.000 mieszkańców) niż np. w Chrzanowie, w którym na kulturę i sport (w stosunku do wartości budżetu) wydaje się 5 razy mniej niż np. w Wadowicach, a na ekologię – 2 razy mniej niż np. w Brzesku, w którym jest 18 razy mniej podmiotów gospodarczych (na 1.000 mieszkańców) niż np. w Olkuszu, w którym buduje się 3 razy mniej mieszkań (na 1.000 mieszkańców) niż np. w Krzeszowicach, w którym z pomocy społecznej musi korzystać 4 razy więcej (procentowo) mieszkańców niż np. w Nowym Sączu, którego zadłużenie jest (procentowo) 2,5 razy wyższe niż np. Nowego Sącza.

 

Moim pierwszym kierunkiem studiów była matematyka, a na drugim (zarówno na Uniwersytecie Jagiellońskim jak i na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium)  na bardzo wysokim poziomie stała logika matematyczna. Może dlatego mam wyjątkowy szacunek dla liczb. Obraz Tarnowa bazujący na przedstawionych tutaj danych liczbowych oddaje niekompetencję, nieudacznictwo kolejnych ekip rządzących Tarnowem, które doprowadziły nasze miasto do katastrofy finansowo-gospodarczej, a mieszkańców do nędzy. Gdy swego czasu zostałem zaproszony na wykłady przez jeden z instytutów studiów strategicznych w Waszyngtonie (Council for Inter-American Security), jego dyrektor, jeden z byłych doradców prezydenta Reagana do spraw bezpieczeństwa, profesor John Lenczowski, wyjątkowo poważnie potraktował przedstawione w czasie mej prelekcji dane liczbowe, dotyczące funkcjonującego jeszcze wtedy w Europie Wschodniej systemu totalitarnego, mimo iż byłem wówczas zaledwie świeżo upieczonym polskim doktorem politologii z zachodnioniemieckiego uniwersyettu. Mało tego, po moim wystąpieniu zostałem zaproszony przez prestiżowy uniwersytet meksykański El Colegio de Mexico, by w tym egzotycznym z punktu widzenia Europejczyka kraju przedstwić moje analizy, bazujące przede wszystkim na danych liczbowych. Przekonałem się, iż zarówno w zainteresowanym – z oczywistych względów - problematyką systemów politycznych Europy Wschodniej – Waszyngtonie, jak i położonym “na końcu świata” Meksyku (który niektórzy Polacy mogliby uznać za kraj tzw. “trzeciego świata”) wielką wagę przywiązywano do liczb. Kilka lat później, po powrocie do Polski często stwierdzałem ze zdumieniem (i nadal niestety stwierdzam), iż liczby są po prostu lekceważone. Może w tym należy upatrywać przyczyny naszych porażek polityczno-ekonomicznych?

 

Marek Ciesielczyk ńcy

 

 

*******

 

Gdybym został Prezydentem Tarnowa, to…..

 

 

Już niedługo mieszkańcy Tarnowa zostaną zasypani obietnicami przedwyborczymi w postaci różnych programów wyborczych. Jedni obiecywać będą likwidację bezrobocia, inni zwiększenie bezpieczeństwa obywateli. Chyba już nikt nie odważy się obiecywać metra ani lotniska w Tarnowie, po tym gdy obietnice budowy aquaparku na Górze św. Marcina oraz doliny plastikowej (na terenie której pracę miało znaleźć 10.000 ludzi) okazały się zwykłym oszustwem politycznym. Niedawno rozmawiałem z człowiekiem, który stwierdził, że co prawda nie jest moim zwolennikiem, ale - na podstawie obserwacji moich działań - jest święcie przekonany, iż jako jedyny polityk lokalny zrealizowałbym to, o czym mówię. Na przykład ograniczyłbym znacznie wydatki na biurokrację, zwalniając z pracy połowę urzędników. Mój rozmówca dodał jednak, że przez to stracę na pewno kilkaset głosów ludzi zatrudnionych w Urzędzie Miasta oraz członków ich rodzin. Odpowiedziałem, że wcale nie jestem takim antybiurokratycznym radykałem i nie mam zamiaru zwalniać połowy urzędników, lecz jedynie jedną czwartą i to w ciągu 4 lat. Gdybym więc został Prezydentem Tarnowa, to pod koniec kadencji w Urzędzie Miasta pracowałoby nie 460, lecz tylko ok. 350 ludzi. Po 8 latach bycia radnym twierdzę, iż taka liczba urzędników całkowicie by wystarczyła do sprawnego funkcjonowania tej instytucji. Zaoszczędzone w ten sposób kilka milionów złotych proponowałbym wydać na dodatkowe inwestycje.

 

Gdybym został prezydentem Tarnowa, w pierwszej kolejności doprowadziłbym w ciągu 2 lat do zredukowania zadłużenia miasta z obecnych 25% wartości rocznego budżetu (ponad 60 milionów złotych!)  do ok. 10%. Także w ciągu pierwszych dwóch lat kadencji doprowadziłbym do zwiększenia wydatków na inwestycje z obecnego poziomu 10% wartości budżetu do 15%, a w ciągu następnych dwóch lat – do poziomu ponad 20%. Oczywiście sama redukcja wydatków na biurokrację nie zagwarantowałaby środków na dodatkowe inwestycje, choć trzeba w tym miejscu powiedzieć, iż wielu ludzi nie docenia znaczenia tego typu oszczędności. Racjonalizacja wydatków na administrację może przynieść oszczędności rzędu kilku milionow złotych rocznie (a za ok. 10 milionów można np. wybudować pływalnię lub halę sportową).

 

Walka w bezrobociem w Tarnowie nie zostanie wygrana ani w „dolinie plastikowej” (w której nie wyprodukowano jak dotychczas nawet wkładek silikonowych do piersi, jak zauważają prześmiewcy), ani w żadnym „inkubatorze przedsiębiorczości”. Władze miasta mogą mieć swój (ograniczony oczywiście) wkład w tym boju, wykonując trzy ruchy. Z mojego doświadczenia (głównie z rozmów z przedsiębiorcami tarnowskimi) wynika, iż urzędnicy bardzo często hamują rozwój przesiębiorstw, podkładając ich właścicielom złośliwie nogę. Dlatego też jako prezydent zawsze szedłbym na rękę przedsiębiorcom, rzemieślnikom, kupcom – tak dalece, jak umożliwia to prawo. Obciążenia finansowe (zwłaszcza małych firm), np. lokalne podatki, opłaty za wodę, odprowadzanie ścieków etc., nie mogą wzrastać ponad poziom faktycznej inflacji. Wszytkie tego typu regulacje, zależne od władz miasta, muszą być konsultowane z Izbą Przemysłowo-Handlową, Izbą Rzemieśliczą, organizacjami kupieckimi. Zdaję sobie sprawę, iż przyjazna miejska polityka wobec tarnowskich przedsiębiorców, rzemieślników, kupców może wygenerować najwyżej kilkaset nowych miejsc pracy, ale lepsze to niż obecna ucieczka kapitału z Tarnowa z powodu nieprzyjaznej polityki ze strony władz miasta.

 

Znacznie ważniejszy jest ruch drugi. To próba faktycznego ściągnięcia kapitału z zewnątrz. Dotychczas władze miasta robiły sobie wycieczki zagraniczne, z których nic nie wynikało. Wieloosobowa delegacja na czele z Ciepielą zrobiła sobie swego czasu w Chicago zdjęcie ze zdjęciem gubernatora stanu Illinois, gdyż z nim samym nie zdołała się spotkać. Rojek z kolei przeleciał się z kolegami  za ocean, by wziąć udział w kilku bankietach i tyle….  W Urzędzie Miasta musi powstać prawdziwy wydział rozwoju i promocji. Na jego czele powinna stać osoba władająca co najmniej dwoma językami obcymi, inteligenta, operatywna i znająca dobrze mentalność ludzi na tzw. Zachodzie. Byłby to praktycznie najważniejszy naczelnik, który nie ograniczałby się tylko do wysyłania folderów do ambasad, lecz śledziłby na bieżąco ruchy dużych firm zarówno krajowych jak i zagranicznych. Byłoby to swego rodzaju „polowanie na grubego zwierza”. Oczywiście rzeczą niezwykle trudną byłoby przekonanie np. dużego koncernu samochodowego do wybudowania na terenie Tarnowa zakładu produkcyjnego, zatrudniającego kilkaset osób. Tego typu firma na pewno wolałaby zainwestować np.w Gliwicach, Wrocławiu czy Szczecinie. Kto mieszkał na Zachodzie, wie doskonale, ile znaczą kontakty osobiste. Swego czasu, jako osoba prywatna, zaprosiłem do Tarnowa wiceministra handlu i przemysłu stanu Illinois i przyjechał do Tarnowa, gdyż po prostu był moim znajomym. Przyszły naczelnik wydziału rozwoju miasta i promocji musiałby posiadać wyjątkowe zdolności nie tylko szybkiego przechwytywania informacji na temat potencjalnych inwestorów, ale przede wszystkim nawiązywania kontaktów umożliwiających prowadzenie rozmów dotyczących ewentualnych inwestycji zewnętrznych na terenie Tarnowa. Nie wystarczy zaprosić do Tarnowa ambasadora np. księstwa Timbuku, trzeba umieć dotrzeć do właścicieli dużych firm. Dlaczego w Niepołomicach Coca Cola wybudowała swój zakład? Bo w Niepołomicach nie rządził Bień, Ciepiela ani Rojek, tylko człowiek inteligentny.

 

Nie wystarczy mówić o konieczności wcześniejszego przygotowania terenów pod duże inwestycje, nie wystarczy faktycznie je przygotować. Trzeba jeszcze prowadzić kilka lub nawet kilkanaście rozmów dziennie nie tylko z radcami handlowymi ambasad, lecz przedstawicielami dużych firm. Oczywiście trzeba znać jakiś język poza polskim. Niestety w przypadku tarnowskich władz nawet znajomość języka ojczystego pozostawia dużo do życzenia.  

 

 

By naczelnik wydziału rozwoju miasta i promocji skutecznie zabiegał o ściągnięcie do Tarnowa kapitału, musi być osobą nie tylko inteligentną, ale także sprawną organizacyjnie i odważną. Gdy swego czasu premier Bawarii, Franz Josef Strauss nawiązał stosunki gospodarcze z Chinami (gdy te tkwiły jeszcze w komunistycznym maraźmie ekonomicznym), jego koledzy, premierzy innych landów niemieckich uśmiechali się ironicznie. Uśmiech ten zniknął po kilku latach, gdy Bawaria zaczęła robić korzystne dla siebie interesy z Chinami. Nikt się już nie śmiał ze Straussa, gdy ten nawiązał podobne stosunki z innymi państwami Dalekiego Wschodu. Dotychczasowe władze Tarnowa ograniczały się do nawiązania kontaktów z przedstawicielami bliskich nam geograficznie państw. Gdyby ktoś wspomniał o tym, że np. jakaś duża firma z Chile albo z Nowej Zelandii lub Emiratów Arabskich chce w Tarnowie wybudować fabrykę spinek do włosów, zatrudniającą 400 osób, prawdopodobnie wielu ludzi zareagowałoby podobnie jak koledzy Straussa. To objaw braku wyobraźni, na który cierpi większość polityków w Polsce, nie mówiąc już o urzędnikach (zwłaszcza samorządowych).

 

Żyjemy w „globalnej wiosce”, na początku 21 wieku. Nie trzeba lecieć do Emiratów Arabskich czy Nowej Zelandii, by wysondować, czy np. któryś z tamtejszych przedsiębiorców nie byłby zainteresowany otwarciem filli swej firmy w Europie Środkowej. Nie wyobrażam sobie jednak obecnego naczelnika wydziału rozwoju miasta pertraktującego z jakimś szejkiem. Nawiasem mówiąc, w Tarnowie mieszka osoba, która wiele lat spędziła właśnie w Emiratach i kto wie, czy nie można by wykorzystać stosownie jej kontaktów. Oczywiście jest to tylko przykład.

 

„Polowanie” na potężnego inwestora to jeden z trzech kierunków, w jakich powinien zmierzać wydział rozwoju miasta i promocji. Kolejnym muszą być próby ściągnięcia do Tarnowa małych i średnich firm. Wyjątkowym polem do popisu dla naczelnika tego wydziału może być środowisko polonijne. Osobiście znam Polonusów, którzy od wielu lat noszą się z zamiarem zainwestowania w Polsce sum rzędu 50.000 – 500.000 dolarów, ale obawiają się polskiej nieprzyjaznej dla inwestorów biurokracji i absurdalnych przepisów. Inteligentne władze Tarnowa (trudno sobie takie co prawda wyobrazić) mogłyby z łatwością swoim przyjaznym stosunkiem do potencjalnych polonijnych małych i średnich inwestorów zachęcić ich do tworzenia swych firm właśnie w naszym mieście. Takich inwestorów można by znaleść nie tylko zresztą w Chicago. Sporo zamożnych przedsiębiorców polonijnych działa w Kanadzie, w Arizonie czy na zachodnim wybrzeżu USA. Ale trzeba mieć wyobraźnię, by wpaść na przykład na to, by nawiązać kontakt z Izbą Handlową powiedzmy w Calgary. Nawiasem mówiąc, swego czasu miałem tam wykład na temat Europy Środkowo-Wschodniej i poznałem także wielu Kanadyjczyków, którzy byli zainteresowani inwestowaniem w Polsce.

 

Bez inwestycji zewnętrznych Tarnów do reszty ulegnie degradacji, a jego mieszkańcy – jeszcze większemu zubożeniu. Nie możemy tylko oglądać się na rząd centralny. Musimy sami – jako gmina – wykazać inicjatywę.

Gdybym był Prezydentem Tarnowa, nie tylko ograniczyłbym biurokrację, zwiększył środki na inwestycje, zmieniłbym stosunek do tarnowskich przedsiębiorców i rzemieślników (na taki sam jak na Zachodzie, tzn. – przyjazny) , stworzyłbym wydział rozwoju maista z prawdziwego zdarzenia, który zabiegałby o sprowadzenie inwestycji zewnętrzych, zmieniłbym także organizację wewnętrzną Urzędu Miasta. Każde stanowsiko kierownicze obsadzane by było w drodze konkursu. Informacja o każdym wolnym etacie w urzędzie byłaby dostępna dla każdego na tablicy przy wejściu do urzędu. Położyłbym kres „republice szwagrów, zięciów, kolesiów partyjnych”. Obok stanowsika naczelnika wydziału rozwoju miasta najważniejszym byłoby stanowisko sekretarza, który pełniłby faktycznie funkcję dyrektora generalnego Urzędu Miasta. Zdaję sobie sprawę, iż trudno byłoby znaleźć odpowiednią osobę na to stanowisko. Musiałby to być typ pruskiego urzędnika, funkcjonującego jak szwajcarski zegarek. Zlikwidowałbym dwa, przyporządkowane prezydentowi etaty: asystenta i rzecznika prasowego. Te dwie funkcje pełniłaby jedna osoba, której obowiązkiem byłoby nie umizgiwanie się do dziennikarzy, ale przekazywanie rzeczywiście ważnych informacji, także tych złych (według modelu BBC).

 

Gdybym był Prezydentem Tarnowa, inaczej - niż robili to dotychczasowi prezydenci – traktowałbym Radę Miejską, a zwłaszcza opozycję. Prezydent Mieczysław Bień, którego na początku kadencji popierała zdecydowana większość radnych, został odwołany z tej funcji głosami prawie 2/3 radnych. Swą arogancją zraził do siebie nawet zagorzałych zwolenników. Gdyby kadencja prezydenta Romana Ciepieli trawała kilka miesięcy dłużej, także zostałby odwołany, gdyż zraził do siebie nawet najwierniejszych „pretorian”, którzy w kolejnych wyborach stworzyli swój własny komitet wyborczy. Prezydent Józef Rojek był popierany na początku kadencji przez 2/3 radnych, pod koniec kadencji zraził do siebie większość rajców. Te przykłady są znakomitą lekcją. Mimo że teraz prezydent będzie praktycznie nieusuwalny, byłby głupcem, gdyby nie ułożył sobie odpowiednio stosunków z radnymi i z nimi walczył. Gdybym był prezydentem analizowałbym bardzo uważnie wszystko, co mi zarzuca opozycja. To ona właśnie jest w systemie demokratycznym najlepszym korektorem czy suflerem. Dlatego nie obrażałbym się na opozycję (np. z powodu krytyki). Traktowałbym radnych opozycyjnych jak partnerów, a nie wrogów (jak to miało miejsce podczas prezydentury Bienia, Ciepieli czy Rojka). Szefem Komisji Rewizyjnej byłby radny opozycyjny. Do prezydium Rady Miejskiej wszedłby na pewno radny opozycyjny. Wiceprzewodniczącym każdej komisji byłby także radny opozycyjny.

 

I tym różniłaby się między innymi moja prezydentura od dotychczasowych. Szanowałbym zdanie także największych swoich przeciwników, o ile miałoby ono charakter merytoryczny, a nie „zeskorupiały”.

 

*******

 

Międzynarodowe kontakty Ciesielczyka mogą zaowocować zewnętrznymi inwestycjami na terenie Tarnowa

 

Spotkanie dra Ciesielczyka z dyrektorami PNA w USA

 

 

Na początku sierpnia, na zaproszenie SWAP w Chicago przebywał radny Marek Ciesielczyk, który wygłosił wykład na temat przełomowego znaczenia zmian w samorządowej ordynacji wyborczej. Ciesielczyk wystąpił w dwóch programach telewizyjnych (na kanale 28 i 34) oraz w kilkunastu programach radiowych.

 

Ukoronowaniem wizyty radnego tarnowskiego było jego zaprosznie przez kierownictwo Polish National Alliance (najbardziej wpływową instytucję polonijną w USA) do wzięcia udziału w zebraniu dyrektorów tej organizacji ze wszystkich stanów USA. Dr Ciesielczyk przedstawił dyrektorom PNA m.in. możliwości inwestycji przedsiębiorców polonijnych w Tarnowie po najbliższych wyborach samorządowych.

 

Radny tarnowski spotkał się także z nowym szefem Związku Klubów Polskich. 0Niedawne odwołanie z tej funkcji Adama Ocytki, może okazać się istotne także dla Tarnowa, jako że były szef ZKP był inicjatorem zbierania funduszy na pomnik Chrustusa na Górze św. Marcina.

 

Ciesielczyk poinformował, iż w czasie spotkania ze wszystkimi  dyrektorami Polish National Alliance okazało się, iż istnieją już pewne pomysły na inwestycje w Tarnowie, które mogłyby się przyczynić do ożywienia życia gospodarczego, pod warunkiem, iż w naszym mieście będzie bardziej przyjazna atmosfera dla przedsiębiorców. Wartość majątku PNA szacuje się na kilkaset milionów dolarów. PNA kupił niedawno dwa banki amerykańskie.

 

 

 

Czy Polonia będzie inwestować w Tarnowie?

 

Gdy wysyłałem ostatni mój felieton z Chicago, nie mogłem jeszcze napisać o najważniejszym punkcie mojej wizyty w USA. Tuż przed moim wyjazdem z „Wietrznego Miasta” zostałem zaproszony przez Prezesa Polish National Alliance (PNA) na lunch z udziałem dyrektorów tej instytucji ze wszystkich stanów USA. Nie często się zdarza, by gość z Polski miał okazję przemawiać do zgromadzonych w jednym miejscu i czasie dyrektorów stanowych PNA, więc spotkanie to – jak sądzę – jest godne uwagi, tym bardziej, iż przeważająca część mojego wystąpienia na tym forum dotyczyła ewentualnych inwestycji polonijnych na terenie Polski, w tym oczywiście w Tarnowie.

 

Polish National Alliance (Związek Narodowy Polski) to najzamożniejsza polonijna instytucja w USA. Jako firma ubezpieczeniona zrzesza ok. 250.00 członków, a jej majątek wycenia się na kilkaset milionów dolarów. Dzięki takiemu zapleczu finansowemu działać może Kongres Polonii Amerykańskiej (KPA), zrzeszający ok. 1.000.000 osób na terenie USA. Związek Narodowy Polski oraz Kongres Polonii Amerykańskiej współdziałają ściśle ze sobą choćby dlatego, iż Prezes PNA jest równocześnie szefem KPA. O sile finansowej Polish National Alliance świadczy np. niedawny zakup dwóch banków w USA.

 

Obiad, w czasie którego – jako gość honorowy - mialem okazję przemawiać do wszystkich dyrektorów stanowych PNA, był doskonałą okazją, by zapoznać jego ścisłe kierownictwo np. z przełomowym znaczeniem nadchodzących bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast oraz próbować przekonywać tych wpływowych przedstawicieli Polonii do słuszności inwestowania na terenie polskich gmin, gdy zarządzać już nimi będą wybrani po raz pierwszy w najnowszej historii Polski w autentycznie demokratycznych (bo bezpośrednich) wyborach ludzie. Wśród spotkanych dyrektorów PNA byli także i tacy, którzy pochodzą z okolic Tarnowa. Ale nie tylko ci wykazywali zaintersowanie tym, co mówię. Jako ż wielu Polonusów zna mnie już od dawna (jestem stałym gościem mediów polonijnych od 20 lat), moje zadanie było znacznie łatwiejsze. Polonia ma jeszcze liczne opory i lęki, gdy przychodzi do inwestowania pieniędzy w Polsce. Obawiają się przede wszystkim absurdu polskiego prawa oraz biurokracji. Jest jednak wysoce prawdopodobne, iż w najbliższym czasie środowisko to wejdzie na rynek polski przynajmniej z kilkoma inwestycjami. Może w Tarnowie?

 

Nie chcę oczywiście zapeszać i roztaczać już teraz wizji jakiejś kolejnej „Doliny Plastikowej”, w której znajdzie pracę 10.000 tarnowian, ale mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że na pewno już niedługo będzie okazja, by spróbować przekonać Polonię do wzięcia pod uwagę Tarnowa jako miejsca, w którym warto zainwestować. Okazało się, że jest kilka bardzo różnych sfer gospodarczych, w których można liczyć na dość rychłe inwestycje. To, czy Polonusi wybiorą Tarnów, Rzeszów czy Białystok w dużej mierze zależy od władz lokalnych. Mowa była o konkretnych projektach z dziedziny budownictwa, bankowości, a nawet mass mediów, co – prawdę powiedziawszy – w pierwszej chwili bardzo mnie zdziwiło, ale w końcu dlaczego Polonusi – obok banku czy osiedla dla emerytów polonijnych - nie mieliby stworzyć w Tarnowie np. nowej telewizji, radia czy gazety? W jednym banku co prawda nie znajdzie pracy 10.000 tarnowian, ale będzie to już coś. Przy budowie np. kilkudziesięciu domków (każdy wartości ok. 90.000 dolarów) dla ludzi, którzy na starość chcą wrócić do Polski pracę miałoby kilka tarnowskich firm budowlanych. Oczywiście tego typu inwestycje nie są tak imponującym przedsięwzięciem jak np. pomnik Chrystusa na Górze św. Marcina, ale mają tę zaletę, iż są realne.

 

Już po powrocie do Polski dowiedziałem się, iż kandydat na Prezydenta Tarnowa z ramienia SLD, pan Krzysztof Bazuła (którego, nawiasem mówiąc, uważam za najbardziej sympatycznego ze wszystkich dotychczas znanych mi kontrkandydatów), stwierdził publicznie: „…za dwa miesiące będę tak samo popularny jak pan Ciesielczyk”. Reakcją na to jednego z tarnowskich dziennikarzy było z kolei stwierdzenie: „Wygląda na to, że radnego Marka Ciesielczyka trzeba by przerobić na pomnik i postawić na Rynku jako wzorzec popularności w mieście”. A co się stanie – pomyślałem – gdy np. znani z braku poczucia humoru wiceprezydent Łabno czy rzecznik prasowy Rojka – Łukasz Winczura – potraktują tę wypowiedź poważnie i na specjalnie w tym celu zwołanej konferencji prasowej oświadczą, iż protestują przeciwko budowie takiego pomnika?

 

Swoją drogą, stwierdzenie p. Bazuły jest godne uwagi nie tylko ze względów politycznych, ale także politologicznych. Jest to twierdzenie prawdziwe. W Polsce można bowien rzeczyiwście w ciągu np. dwóch miesięcy wylansować każdego polityka, nawet takiego, o którym nikt nie słyszał w mieście w ciągu ostatnich 10 lat. Podobnie jak parówki, piwo lub np. kawę, którą w Niedomicach handluje pan Bazuła z ramienia firmy ROVITA. Pod jednym warunkiem. Trzeba mieć kasę. A pieniądze na kampanię SLD będzie miał. Otrzyma bowiem (zgodnie ze skandaliczną ustawą Sejmu w sprawie finansowania partii politycznych) z budżetu państwa, czytaj: z kieszeni wszystkich podatników ok. 11 milionów złotych.

 

Marek Ciesielczyk

 

CIESIELCZYK O UNII EUROPEJSKIEJ:

 

Na przełomie stycznia i lutego 2003 dr Marek Ciesielczyk gościł w USA. W tym czasie wystąpił w Chicago w kilku audycjach telewizyjnych i kilkunastu radiowych oraz wygłosił prelekcję w SWAP (8 lutego 2003), której treść została następnie opublikowana w „Dzienniku Związkowym” - organie Polish National Allinace. Artykuł prezentujemy poniżej.

 

Integracja z Unią –

awans do „elitarnego klubu” czy członkostwo drugiej kategorii ?

 

W latach 30-tych ub. stulecia wielu Polaków nie brało w ogóle pod uwagę, iż nasi sojusznicy zostawią nas na lodzie. Po zakończeniu wojny wielu Polaków nie wierzyło, że mocarstwa zachodnie sprzedadzą nasz kraj. W roku 1981 wielu Polaków nie brało pod uwagę stosunkowo szybkiego rozbicia „Solidarności” i wprowadzenia stanu wojennego. W roku 1989 wielu Polaków nie wierzyło nawet w częściową demokratyzację Polski. Historia przeważnie nas zaskakiwała, wskutek czego nie byliśmy przygotowani na te scenariusze, które okazywały się obowiązującymi.

 

Proponuję nieco odmienne – od dwóch najpopularniejszych - spojrzenie na sprawę integracji Polski z Unią Europejską. W tej chwili toczy się jeszcze dyskusja – wstępować czy nie wstępować do Unii. Teza, którą chcę postawić i która zapewne wywoła oburzenie przeciwniów integracji - brzmi – prawdopodobieństwo niewejścia do UE jest tak małe, że już w tej chwili należy się skupić cały wysiłek intelektualny na wypracowaniu takiej strategii, która będzie dla Polski najbardziej korzysta, gdy stanie się członkiem Unii. Oczywiście nie oznacza to, że namawiam przeciwników wejścia do EU do złożenia broni. Wprost przeciwnie. To właśnie dzięki eurorealistom (nazywanym pogardliwie przez adwersarzy „eurosceptykami”), warunki, na jakich prawdopodobnie wstąpimy do Unii i na jakich będziemy w przyszłości jej członkami – nie będą tak niekorzystne dla Polski, jak byłyby, gdyby na polskiej scenie politycznej funkcjonowała wyłącznie Platforma Obywatelska.

 

W chwili, gdy piszę te słowa, doszło do kolejnego euroskandalu. Okazało się, że nasi negocjatorzy nie zrozumieli, co naprawdę zaproponowała Polsce Unia Europejska, gdy chodzi o system dopłat dla rolników. Twierdzę jednak, iż nawet gdyby co tydzień dochodziło do podobnych wpadek polskiej dyplomacji i tak nie będzie to miało większego wpływu na decyzję ludzi, którzy faktycznie wprowadzą Polskę do UE – z dwóch powodów. Po pierwsze - siła prounijnej propagandy mediów jest tak olbrzymia, iż zakrzyczy ona każdy argument antyunijny. W odróżnieniu np. od Szwecji (gdzie połowa funduszy unijnych na przedreferendalną informację przeznaczona została na prezentację racji „za”, a druga połowa na przedstawienie argumentów „przeciw” integracji), w Polsce wszystkie pieniądze skierowano na medialną propagandę prounijną. Po drugie – znaczna część Polaków, którzy niekoniecznie głosowaliby za przystąpieniem do UE, zrobi to z tej prostej przyczyny, gdyż coraz bardziej w polskim społeczeństwie rozprzestrzenia się pogląd, iż polska klasa polityczna jest już tak bardzo skorumpowana, niesprawna intelektualnie i organizacyjnie, że uzdrowić mogą tę sytuację tylko „Europejczycy” (czytaj ludzie z Unii Europejskiej).

Popracie Polaków dla integracji co prawda spadło z 80% w roku 1996 do 55% w roku 2000 (wg.CBOS), ale w maju 2002 osiągnęło ponownie wysoki poziom - 75%, a w grudniu tego samego roku –  67% (także wg CBOS), mimo że 55% Polaków uważało wtedy, że w negocjacjach z UE Polska mogła osiągnąć znacznie więcej. Nawet gdyby poparcie dla integracji spadło w ciągu najbliższych miesięcy, jest mało prawdopodobne by spadek ten oznaczał przegraną euroentuzjastów w referendum. O wiele poważniejszym zagrożeniem jest dla nich frekwencja niższa od 50%. Oznaczałoby to w praktyce, iż refendum jest nieważne. Ale i na taką okoliczność postanowiono zabezpieczyć się przed „nieobliczalnym społeczeństwem”. Propozycje oscylują tu od zmiany Konstytucji RP, umożliwiającej uznanie refendum za ważne nawet przy frekwencji poniżej 50% - do wydłużenia referendum do dwóch dni czy też swego rodzaju zastąpienia decyzji całego społeczeństwa przez stosowną decyzję Sejmu i Senatu. Z powyższych powodów twierdzę, iż nasze wejście do UE jest nieuchronne i to nawet w przypadku, gdyby w traktacie akcesyjnym znalazła się propozycja np. wyburzenia klasztaru w Częstochowie. Dlatego też uważam, iż najważniejszym dla Polaków zadaniem jest obecnie jak najszybsze wypracowanie takiej strategii, która zagwarantuje Polsce zminimalizowanie strat wszelkiego rodzaju po wejściu do UE i uzyskanie pozycji, gwarantującej naszemu krajowi faktyczny rozwój gospodarczy i kulturowy. Jeśli tego nie uczynimy już teraz, to faktycznie zagrażają nam wszystkie negatywne konsekwencje, wynikające z członkostwa „drugiej kategorii”.

 

Zadanie jest wyjątkowo trudne, ale możliwe do wykonania. Nasza obecna (wyjściowa) pozycja członka-kandydata nie jest zła, jest fatalna. Nawet w okresie, który przedstawiany jest jako czas polskiego sukcesu gospodarczego, według raporu ONZ Polska (na przełomie 1996 i 1997 r.) zajmowała dopiero 58 pozycję na liście obrazującej standard życia w 175 krajach świata. Wyprzedzały nas np. Słowenia (35 miejsce), Czechy (39), Słowacja (42), Węgry (48). Oceniano wtedy, że Polska ma szansę osiągnąć poziom np. ówczesnej Hiszpanii dopiero w ciągu 20 lat. Jeśli średnią wartość PKB na jednego mieszkańca w krajach Unii Europejskiej określimy jako 100, to wskaźnik ten dla Polski wynosił w 1999 roku zaledwie 37. Dla porównania – dla Estonii – 36, dla Słowacji – 47, Węgier – 51, dla Czech – 59, dla Grecji 67, a dla Słowenii 71. W latach 1997 –2001 nasz PKB wzrastał średnio o 4,2%, podczas gdy na Węgrzech – 4,5%, w Estonii – 5,2%, na Łotwie – 6,1%. W tym samym czasie bezrobocie wynosiło w Polsce średnio – 10%, a np. w Słowenii 8%, w Czechach – 5,6%, a na Malcie tylko 3,6%. W 2001 roku stopa bezrobocia w Polsce wzrosła już do prawie 16%, podczas gdy nawet w znajdującej się w trudnej sytuacji Hiszpanii wynosiła ona 13%, we Włoszech 10%, w Niemczech 7,8%, Wielkiej Brytanii – 5,3%, w Austrii 3% (przy średniej w UE – 5,4%). W 2002 stopa bezrobocia w Polsce przekroczyła już 18%. Gdy produktywność zasobów ziemi (wartość dodana brutto na 1 ha użytków rolnych w euro) w Polsce wynosi zaledwie 588, to np. w Niemczech aż 1.112, we Włoszech 1.816, a w Holandii – 4.489 !  Polski deficyt budżetowy (w proc. PKB) wzrósł niebezpiecznie z 1,5 w roku 1997 do 9,6 w roku 2002.

 

W małych i średnich przedsiębiorstwach, które są motorem rozwoju,  pracuje ok. 45,7% ogółu zatrudnionych w Polsce, prawie 49% - w Czechach, 55% - na Węgrzech i ponad 55% - na Litwie. Wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych na mieszkańca nawet w rekordowym pod tym względem dla Polski roku 2000 wyniosła 1,3 tys. USD, podczas gdy w Czechach prawie dwa razy więcej – 2,2 tys. USD. Nawet Słowacja stała się w ostatnim czasie bardzie atrakcyjna od Polski dla zagranicznych inwestorów (przykład; francuski koncern samochodowy CITROEN, który zrezygnował z inwestycji w Radomsku na rzecz właśnie Słowacji). W rankingu London Business School działalność przedsiębiorczą prowadzi 4,5% Polaków i 6,6% Węgrów. W tzw. indeksie wolności gospodarczej (sporządzanym przez Heritage Foundation), który szereguje państwa według stopnia otwartości dla handlu i przedsiębiorczości, Polska znalazła się na miejscu 66, zaraz za ….Jordanią i Ugandą. Obrazuje to nie tylko faktyczny stan polskiej gospodarki, ale przede wszystkim perspektywy jej rozwoju. Euroentuzjaści twierdzą, że już sama przynależność do Unii Europejskiej sprawi „cud gospodarczy”. Powołują się przy tym na przykład czy to Irlandii, czy też Hiszpanii.

 

Faktycznie w 1973 roku, gdy Irlandia przystąpiła do Wspólnoty Europejskiej, była krajem ubogim, w którym 25% ludzi zatrudnionych było w rolnictwie. Teraz Irlandczycy są bardziej zamożni niż ich niedawni władcy – Brytyjczycy. Ale czy jest to zasługą członkostwa w UE? Przecież od wielu lat Unia osiąga gorsze wyniki gospodarcze niż inne państwa uprzemysłowione, które nie są członkami UE (w roku 2002 wzrost gospodarczy w 11 państwach strefy euro wyniósł zaledwie 0,8%, tj. 3 razy mniej niż w USA). Matthew Kaminski, komentator dziennika „The Wall Street Journal” (korespondent tej gazety przy UE) twierdzi, że „Tym, co szczególnie wyróżnia UE wśród państw wysoko rozwiniętych, jest brak ducha przedsiębiorczości”. I faktycznie tylko 5,2% Niemców i 3% Belgów prowadzi działalność przedsiębiorczą, wskaźnik ten w przypadku Amerykanów wynosi 10,5%. Islandia, która przecież nie jest członkiem UE i która jeszcze niedawno była jednym z najbiedniejszych krajów Europy Zachodniej, dzisiaj należy do grupy 5 najbogatszych państw świata. Przez pierwsze 15 lat przynależność do UE niewiele dała Irlandii. Dochód Irlandczyka pozostawał w tym czasie na poziomie 60% dochodu Brytyjczyka. Dopiero pod koniec lat 80-tych Irlandia zaczęła się bogacić i to nie dzięki przynależności do UE, lecz zmianom, jakich dokonała we własnej gospodarce (obecnie w rolnictwie pracuje tam tylko 10% ludności, bezrobocie spadło z poziomu 2 razy wyższego niż ówczesna średnia w UE, tj. z 17% w roku 1987 roku do 6%). Należy podkreślić, że przynależność do UE spowolniła te pozytywne dla gospodarki irlandzkiej zmiany. Także Hiszpania to zły przykład na „unijny cud gospodarczy”. Po wstąpieniu do UE kraj ten nadal borykał się z ponad 20-procentowym bezrobociem. Dopiero w ciągu ostatnich kilku lat nastąpiła poprawa jego sytuacji gospodarczej i – podobnie jak w przypadku Irlandii – nie automatycznie w wyniku przynależności do UE – lecz dzięki wewnętrznym reformom, tj. obniżeniu podatków i ograniczeniu biurokracji. Jeszcze w 1995 roku PKB na jednego obywatela Hiszpanii wynosił  71% PKB przypadającego na Niemca, a w 2001 roku już 79%.

 

Klasycznym przykładem, potwierdzającym, iż sama przynależność do UE nie zapewnia „manny z nieba”, jest Grecja. Do Wspólnoty Europejskiej przystąpiła w 1981 roku. Pierwsze 10 lat członkostwa nawet sami Grecy określają mianem „zmarnowanej dekady”. Pieniądze z Unii Grecja „przejadała” (grozi to także Polsce!). W roku 1990 deficyt budżetowy wyniósł 16% PKB. W okresie „zmarnowanej dekady” inflacja wynosiła 15-25 %. Dzisiaj, po 22 latach członkostwa w UE, Grecja jest krajem biedniejszym niż Słowenia, która przecież jeszcze niedawno była składową komunistycznej Jugosławii. Według wskaźnika obserwowanej korupcji za rok 2002, opracowanego przez Transparency International, Grecja należy do wyjątkowo skorumpowanych państw, zajmując w tym rankingu 44 pozycję. Tuż za nią – na miejscu 45 - znajduje się Polska. Inne państwa UE wcale nie mogą pochwalić się o wiele lepszymi wynikami – Francja znalazła się na pozycji 25, a Włochy – na 31.

 

Finał rozmów w Kopenhadze przedstawiany jest zazwyczaj jako wyjątkowy sukces polskiej dyplomacji. Nikt jakoś nie pokusił się o porównanie go z wynikami rozmów np. maleńkiej Malty. Kraj ten zerwał negocjaje akcesyjne już w latach 90-tych i może dlatego został potraktowany przez Unię w sposób wyjątkowy. Obywatele Malty – w odróżnieniu od Polaków - natychmiast po wstąpieniu do Unii będą mieli prawo pracy we wszystkich państwach członkowskich. Mało tego, Malta wywalczyła 7-letni okres ochronny dla swego rynku pracy, otrzymała w praktyce 100-procentowe dopłaty dla rolników, 5-letnią klauzulę ochronną dla swego rolnictwa, która umożliwia interwencję na swoim rynku rolnym, wywalczyła 25-milową (a nie 12-milową, jak Polska) strefę wyłącznie własnych połowów oraz jako jedyny z kandydatów ma prawo dołączyć do traktatu akcesyjnego deklarację o neutralności.

 

Już po rozmowach w Kopenhadze, jeden z ekspertów od spraw integracji rolnictwa, dr hab. Czesław Nowak, prorektor Akademii Rolniczej w Krakowie, stwierdził: „Wynegocjowaliśmy z UE dopłaty w wysokości po 323 zł rocznie za każdy hektar, bez względu na wielkość gospodarstwa rolnego. (…) Dla małych, parohektarowych gospodarstw te pieniądze będą raczej pomocą socjalną. Otrzymanie 323 zł, 650 zł, a nawet 1000 zł rocznie niewiele w ich sytuacji zmieni. (…) Zaledwie kilka procent gospodarstw rolnych w Polsce, to gospodarstwa wielohektarowe, które produkują na rynek. Dla nich z kolei 323 zł dopłaty za hektar może oznaczać za mało, by stawić czoła konkurencji na otwartym europejskim rynku. (…) małe gospodarstwa tej pomocy nie odczują, a dużych może ona nie uratować. (…) Objęcie wszystkich rolników dopłatami odbyło się kosztem przesunięcia pieniędzy z funduszy strukturalnych. Oznacza to, że fundusze strukturalne zostały uszczuplone. To niedobrze wróży przyszłości naszego rolnictwa. Bo oznacza to, że mniej będzie pieniędzy na jego zreformowanie w kierunku nowoczesnej, mającej szansę na zbyt, produkcji”.

 

Trochę niepoważne jest przedstawianie przez polskich  negocjatorów jako jednego z największych sukcesów kopenhaskich zachowania prawa Polski do ochrony nazwy „Żubrówka” jako „wódki ziołowej z Północnej Niziny Podlaskiej aromatyzowanej ekstraktem z trawy żubra”, przy równoczesnym widmie zwiększenia VAT-u w budownictwie za kilka lat czy też zgodzie na limit produkcji mleka, który w najbliższej przyszłości  zmusi nas niechybnie do jego importu właśnie z UE. Zdecydowani przeciwnicy wejścia Polski do UE podkreślają, iż spowoduje ono średni wzrost cen podstawowych artykułów od 15 do 45%. Tragikomicznie brzmią w takiej sytuacji kontrargumenty, iż spadną za to ceny najlepszych gatunków koniaków czy perfum.

 

Jeden z najbardziej znanych przeciwników wejścia Polski do Unii, profesor Jerzy Robert Nowak stwierdził niedawno: „Skrajnie panegirycznym prounijnym stanowiskiem ‘wyróżnia się’ Janusz Reiter, były ambasador RP w Niemczech. Robi to chyba nieprzypadkowo; ma bowiem niemieckiego chlebodawcę (kierowane przez Reitera Centrum Stosunków Międzynarodowych jest finansowane głównie z niemieckich pieniędzy, jak ujawniła Teresa Kuczyńska na łamach ‘Tygodnika Solidarność’) „ . Profesor Nowak dodałby zapewne w tym miejscu także argumenty innego rodzaju, gdyby wiedział, jaką rolę odgrywał Janusz Reiter w PRL w latach 70-tych i 80-tych (patrz: Bodo Iwczewski: Polska polityka zagraniczna na rozdrożu, w: Orientacja na prawo, nr 9 (79), Warszawa, wrzesień 1991, str. 10-14). Jako dziennikarz „Życia Warszawy” w drugiej połowie lat 70-tych Reiter pisał na łamach tej gazety : „…proces odprężenia stał się możliwy m.in. dzięki okrzepnięciu i umocnieniu wspólnoty socjalistycznej”, „….większość Polaków opowiedziała się np. za sojuszem ze Związkiem Radzieckim”, „….dlaczego Polska jest dziś (koniec 1977) liczącym się i cenionym partnerem politycznym (…) jest to wynik aktywności polityki zagranicznej państwa, które weszło na stałe (dzięki Bogu tu się Reiter pomylił!) do socjalistycznej wspólnoty narodów, jest bliskim sojusznikiem Związku Radzieckiego, z którym współdziała zgodnie w obronie pokoju światowego”,  „Doświadczenia uczą, że międzynarodowe współdziałanie państw socjalistycznych jest również najskuteczniejszym sposobem spełniania celów narodowych”. W lipcu 1980 roku późniejszy ambasador III RP w RFN, dzisiejszy euroentuzjasta Reiter pisze z kolei w artykule pt ”Iracki eksperyment demokratyczny” (jako PRL-owski korespondent)  :”Słowo demokracja wita przybywających do Bagdadu już w drodze z lotniska… Jedną z czołowych postaci nowej grupy polityków był Saddam Husajn, dzisiejsza postać nr 1 w Iraku. (…) Prezydent Saddan Husajn zdjął … z okazji (wyborów) swój ciemny garnitur, aby w wojskowej panterce jeździć po wsiach i koszarach i tam wsłuchiwać się w to, co mówią ludzie”.

 

Gdy „dyplomaci” tego typu co Reiter (były sowjeto- i irako-entuzjasta, później dyplomata III RP, a obecnie euroentuzjasta) będą reprezentować interesy Polski w Brukseli, nie wróży to nic dobrego dla naszego kraju. Jeśli prawdziwa jest teza o nieuchronności wejścia Polski do Unii Europejskiej, musimy zastanowić się, co powinna zrobić, będąc faktycznie jej członkiem. Największym zagrożeniem dla interesów naszego państwa byli, są i będą niekompetentni negocjatorzy oraz przyszli urzędnicy reprezentujący Polskę w UE. Potwierdziła to po raz kolejny niedawna afera z niezrozumieniem przez polskich negocjatorów (z Premierem RP włącznie!) warunków akcesyjnych. Zabrzmi to być może paradoksalnie, ale największym problemem okazać się tu może „legendarna” już w tej chwili pazerność Polskiego Stronnictwa Ludowego. PSL większość swej politycznej energii koncentruje na poszerzaniu sfery wpływów, czytaj zdobywaniu kolejnych stołków w zamian za popracie polityczne dla SLD-UP. Po wejściu do Unii Polska obsadzi kilka tysięcy stanowisk w Brukseli, wprowadzi swych reprezentantów do Parlamentu Europejskiego etc. Wszystko to będzie miało miejsce jeszcze w tej kadencji Sejmu, tj. w czasie rządów SLD-UP-PSL. Jest pewne, iż PSL otrzyma wymuszoną na SLD pulę unijnych stołków. A że politycy PSL oraz ludzie związani z tą partią, którymi według klucza politycznego obsadzone zostaną unijne fotele, nie wyróżniają się specjalną bystrością, jest także pewne,  iż nasze, polskie interesy będą źle reprezentowane w Brukseli czy Strasburgu. Może minąć kilka (lub nawet kilkanaście) lat, które będą dla Polski „zmarnowaną dekadą”. Dlatego też należy zrobić wszystko, by proces selekcji ludzi, którzy będą nas reprezentować w Brukseli był maksymalnie jawny. Może to zapewnić nam taką reprezentację, która rozumnie i skutecznie, bez kompleksów wobec tzw. Zachodu, bez zagrożeń wywierania pozadyplomatycznego nacisku na polskich dyplomatów z tzw. „przesłością”, zagwarantuje obronę naszych narodowych interesów.

 

Wracając do głównej tezy artykułu, iż – czy to się komuś podoba, czy nie - najprawdopodobniej będziemy członkiem UE, a to wymusza jak najszybsze wypracowanie odpowiedniej strategii przetrwania pierwszej dekady oraz wyjścia na prostą po tych pierwszych wyjątkowo trudnych latach członkostwa, wypada sformułować przynajmniej ogólne założenia tejże strategii. Wspomniany wyżej Matthew Kaminski, którego trudno posądzić o antyunijność, pisze: „Polska zmarnowała kilka ostatnich lat: nie dokończyła procesu transformacji, co wzmogło recesję i korupcję, zaniechała reform w pół drogi. Ale impuls do powrotu na właściwą ścieżkę wcale nie musi przyjść od Unii. W jej ciepłych objęciach Polska może dojrzeć albo zgnuśnieć. Na dobre czy na złe, los Polski spoczywa wyłącznie w rękach samych Polaków”.

 

 

Marek Ciesielczyk (autor jest doktorem politologii Uniwersytetu w Monachium, obecnie – v-ce Przewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowie)

 

Integracja z Unią – awans do „elitanego klubu” czy członkostwo drugiej kategorii?

Spotkanie z dr. Markiem Ciesielczykiem

sobota, 8 lutego 2003, godz. 5:00 pm

SWAP, 6005 W.Irving Pk Rd

 

 

 

 

 

 

Ciesielczyk o nowej partii:

 

Tezy wykładu wygłoszonego w Instytucie Dmowskiego i SWAP w Chicago 5 i 9 sierpnia 2001 przez dra Marka Ciesielczyka, przedstawione na konferencji samorządowej „Poseł z każdego Powiatu” - Ruchu na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, 15 marca 2003 roku w Bielsku Białej.

kontakt:M.Ciesielczyk,Skrytka pocztowa 40,33-100 Tarnów 1, t./fax: (014) 621 0395 lub 0601 255849

Autor jest dr politologii Uniwersytetu w Monachium, b. Visiting Professor na University of Illinois. Autor pierwszej w języku polskim książki nt KGB (wyd. Berlin Zach. 191989),  radny Rady Miejskiej w Tarnowie, który w 1998 jako niezależny, bezpartyjny kandydat wygrał wybory samorządowe w swoim okręgu wyborczym ze wszystkimi kontrkandydatami, a w 2001 roku także jako niezależny kandydat uzyskał najlepszy wynik w Tarnowie w wyborach do Senatu (30% głosów!), a w całym okręgu wyborczym zajął trzecie (czyli pierwsze „niemedalowe”) miejsce, uzyskując prawie 44.000 głosów

 

 

 

Jak stworzyć alternatywną wobec SLD partię, która może uzyskać co najmniej 30% głosów?

 

1.  Polski system polityczny straci charakter demokratyczny, jeśli w najbliższym czasie nie powstanie faktycznie alternatywna wobec SLD partia, tj. ugrupowanie nie tylko proponujące alternatywny program, ale także cieszące się poparciem co najmniej 30% Polaków. (PO, PiS, LPR i S nie są opozycją, lecz czterema różnymi 10-procentowymi opozycjami.) Praktyka polityczna pokazuje, iż partia taka tworzona być musi przez kilka lat (gdyby proces ten rozpoczął się zaraz po wyborach w 2001 roku, trwać by musiał do następnych wyborów w 2005 roku).

 

2.  Kolejne próby tworzenia w Polsce partii „centroprawicowych” pokazały, iż licząca się siła polityczna nie może powstać w ciągu kilku miesięcy i bazować na autorytecie (popularności) jednej osoby. Ruch Odbudowy Polski uzyskał w 1997 tylko 5% poparcia, notowania ugrupowania Prawo i Sprawiedliwość oscylowały między 5 i 10% (skończyło się na wyniku ok. 10% z malejącą tendencją po wyborach parlamentarnych w 2001). Ugrupowania te tworzone były szybko. Autorytet Olszewskiego, Kaczyńskiego czy POT-a (Płażyńskiego/Olechowskiego/Tuska) był (jest) wykorzystywany przez lokalnych, małoznaczących działaczy „dzielnicowych” w celu zrobienia szybkiej kariery politycznej. Poparcie dla jednego polityka – jak pokazuje przykład Olszewskiego czy Lecha Kaczyńskiego – wynieść może 5-10%. Platforma Obywatelska, której lideruje nie jeden, lecz trzech polityków, zyskała tylko nieznacznie większe popracie. Także i ono jest zbyt małe, by PO mogła faktycznie konkurować z SLD. Zresztą PO jest partią typowo liberalną, a taka – w najlepszym dla niej przypadku - może w Polsce liczyć na poparcie najwyżej  10-15% wyborców. Także partia typu Liga Polskich Rodzin (z takim lidrem, jak np. Macierewicz, który wcześniej przyczynił się  walnie do rozbicia ROP) nie będzie w stanie sama zyskać większego poparcia niż ok. 10%. Nowe ugrupowanie, które chciałoby stanowić rzeczywistą alternatywę polityczną dla SLD, musi mieć nie jednego, nie trzech, lecz wielu liderów, podobnie jak partie tego typu na tzw. „Zachodzie” czy SLD w Polsce.

 

3.  Nowa partia nie może być tworzona „od góry”, tak jak np. PC, RdR, ROP, PiS czy PO, lecz „od dołu”, przez ludzi, którzy w tzw. „terenie” cieszą się autorytetem. Popularność Olszewskiego/Kaczyńskiego/POT-a nie wystarczyła, by ROP, PiS czy PO uzyskały naprawdę dobry wynik. W terenie kandydaci na posłów tych ugrupowań nie mieli dużego poparcia (co pokazały wybory i w 1997, i w 2001 roku). Listy wyborcze były konstruowane „pod lokalnego lidera”, który obawiając się konkurencji „wycinał” dobrych kandydatów. Słabi lokalni liderzy dostali się do Sejmu „na plecach” Olszewskiego, Kaczyńskiego czy POT-a jako jedyni z danej listy. Co z tego, że np. Lech Kaczyński cieszył się w pewnym momencie poparciem 60-70 % Polaków? Poparcie dla PiS było kilkakrotnie mniejsze, gdyż w terenie reprezentowali go kandydaci, nie akceptowani przez wyborców. Warszawska centrala partyjna „wyciągnęła ich z kapelusza”, mając zbyt mało czasu na rozsądny wybór. Jedną z najistotniejszych, racjonalnych metod wyszukiwania kandydatów może być wybór np. spośród popularnych samorządowców, którzy cieszą się autorytetem ze względu na swą kompetencję i uczciwość, a nie tylko ze względu na to, że znajdują się na liście wyborczej Olszewskiego, Kaczyńskiego czy POT-a.

 

4.  Nowej partii nie mogą tworzyć politycy, którzy próbowali (bezskutecznie) już to robić w przeszłości. Ludzie typu Krzaklewski, Olszewski, Kaczyńscy, POT-y etc. muszą zniknąć ze sceny politycznej. W 1993 Olszewski nie mógł porozumieć się z Kaczyńskimi i ich ugrupowania nie dostały się do Sejmu. Krzaklewski miał „złoty róg”, a ostał mu się „jeno sznur”. Olszewski poparł najpierw AWSP, a następnie wystąpił z tej koalicji. Po wyborach w 2001 z kolei pokazał „gest Kozakiewicza” Lidze Polskich Rodzin, dzięki której sam dostał się do Sejmu. Tego typu zachowania są niepoważne. Ludzie kierujący dotąd polską „centroprawicą” udowodnili, że nie są w stanie stanowić alternatywy dla SLD i hamują od 10 lat proces tworzenia prawdziwej centroprawicy w Polsce.

 

5.  Nowa partia musi mieć frakcje (skrzydła), tak jak na całym świecie. Nie może być koalicją różnych ugrupowań (jak AWS), lecz musi być jedną centroprawicową partią, w której będzie miejsce zarówno dla racjonalnie myślących słuchaczy Radia Maryja, jak i tych, dla których autorytetem jest np. legendarny przywódca Solidarności z 1980 roku – Andrzej Gwiazda (który bynajmniej nie jest prawicowym ortodoksą, by użyć eufemizmu). Tylko w ten sposób można będzie uzyskać ponad 30-procentowe poparcie. Na partię Radia Maryja w najlepszym dla niej wypadku głosować może 10% Polaków, podobnie jak na partię ludzi typu Kaczyński, Olszewski czy Gwiazda. Nie można zwalczać człowieka tylko dlatego, że różni sie od nas w jednej czy nawet dwóch kwestiach. Tylko akceptując skrzydła partyjne, można będzie utworzyć chadecję np. typu niemieckiej CDU, która uzyskuje wyniki wyborcze w granicach 30-40%.

 

6.  Nową partię należy zacząć budować zaraz po przegranych dla prawicy wyborach, tj. od 24 września 2001 roku. Jakkolwiek nie można dopuścić do tego, by kierowali nią „starzy politycy”, do jej tworzenia powinno nakłonić się nie tylko ludzi popularnych w tzw. terenie, ale i ludzi eksponowanych już przez media centralne, z tzw. nazwiskami (np. lider Ruchu na Rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, wrocławski profesor Jerzy Przystawa, lider Solidarności Walczącej, dr Kornel Morawiecki, b. wiceminister spraw zagranicznych Radek Sikorski, redaktor naczelny Gazety Polskiej Piotr Wierzbicki, wspomniany już Andrzej Gwiazda, radna warszawska, szefowa Transparency International, Julia Pitera etc.). Liderów musi być wielu.

 

7.  Nową partię na początku musi tworzyć co najmniej ok. 120 osób. W każdym z 41 okręgów wyborczych, w mieście, które jest siedzibą komisji wyborczej znaleźć należy co najmniej 3 osoby: jedna z nich musi cieszyć się powszechnym autorytetem (znakomitym kandydatem może być np. samorządowiec, wybierany do rady gminy kilka razy z rzędu, co oznacza, iż cieszyć się musi autentycznym poparciem społecznym – lub znany z bezinteresowności i odporności na korupcję społecznik), druga osoba musi posiadać wyjątkowe zdolności organizacyjne, trzecia albo dysponować sporymi środkami finansowymi, albo umiejętnościami  ich pozyskiwania (np. człowiek cieszący się zaufaniem miejscowych przedsiębiorców?). Ta trójka powinna pozyskać dla partii podobnych ludzi w każdej gminie (w sumie przynajmniej 100-200 w okręgu wyborczym).

 

8.  Nowa partia musi w ciągu 4 lat (a nie 4 miesięcy, w ciągu których chcieli to zrobić działacze nowopowstałych partii) sformalizować swe działania, ustalić faktyczny skład partii (na podstawie rzeczywistej aktywności członków, składek etc., a nie samej deklaracji przynależności i przybycia na konwencję wyborczą z powodu oferowanego na niej taniego piwa) i w końcu w wyniku prawdziwych prawyborów wyłonić kandydatów na parlamentarzystów. Nie można dopuścić do sytuacji, w której lokalny szef struktur partyjnych eliminuje z listy wyborczej wartościowych kandydatów tylko dlatego, iż obawia się konkurencji.

 

 

Jeśli tego typu polityczna alternatywa nie powstanie w ciągu 4 najbliższych lat, to w 2005 roku wybory wygra ponownie SLD, nawet jeśli postanowi np. wyburzyć Wawel.

 

 

 

 

CIESIELCZYK O KORUPCJI

 

 

 

 

KORUPCJOKRACJA POLSKA


 

„…niech się kraj zawala nam

o lewiznach cicho sza

biorą wszyscy jak się da

glina bierze od kierowcy

likwidator z likwidacji

bank udaje, że nie widzi

brud pieniędzy przy transakcji

na przetargach ceny rosną

lecz przed sprawą i po cichu

po finale wszyscy kryci

każdy zmywa rączki swe…”


 

(Wojciech K. Borkowski –

“Przebierańcy-1989” Chicago 2002”


Na początku 2003 roku z badań CBOS wynikało, że 91% Polaków uważa, iż korupcja jest w naszym kraju powszechna, zdarza się równie często na szczeblu centralnym jak i lokalnym (samorządowym), a wśród wysokich rangą urzędników państwowych i samorządowych częste są przypadki obsadzania atrakcyjnych stanowisk krewnymi, kolegami i znajomymi. Z materiałów opublikowanych przez Bank Światowy wynika, iż “kupienie” ustawy w polskim parlamencie w roku 1992 kosztowało średnio 500 tys. dolarów, a w roku 1999 łapówka taka wynosiła już 3 miliony dolarów. W roku 2002 Rywin – jak wiadomo – za odpowiednią modyfikację ustawy żądał już łapówki w wysokości ponad 17 milionów dolarów. Według Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju ponad 30% polskich firm płaci łapówki, by uzyskać ulgę podatkową lub odroczenie spłaty kredytu. Z kolei jedna z gazet polskich podała “cennik” przepisów oraz koncesji, na których uchwalenie lub przyznanie można liczyć po wręczeniu odpowiedniej łapówki odpowiednim ludziom. I tak np. za przyznanie pozwolenia na produkcję wyrobów tytoniowych trzeba zapłacić ok. 300 tys. dolarów, za usunięcie jakiegoś produktu z listy tych, które dotychczas były objęte embargiem importowym – 100 tys. dolarów, zaś za wygranie jakiegoś przetargu trzeba wręczyć urzędnikom państwowym lub samorządowym łapówkę w wysokości 10 procent wartości tegoż przetargu.

 

Gdy w roku 1992 ukazała się drukiem książka Dakowskiego i Przystawy pt “VIA BANK I FOZZ – O rabunku finansów Polski”, mało kto przypuszczał, że to dopiero początek, trwającego do dzisiaj procesu systematycznego rozkradania młodej quasi demokracji o nazwie Rzeczpospolita Polska, którą teraz - po ujawnieniu części tzw. afery Rywina i Starachowickiej – można by nazwać “Polską Rzecząpospolitą Skorumpowaną”. Z przedstawionych w roku 1991 przez inspektora NIK, Michała Falzmanna dokumentów wynikało, iż wskutek niezgodnej z prawem działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Polska straciła kilkadziesiąt miliardów dolarów. Falzmann próbował (niestety bezskutecznie!) szukać pomocy u prezydenta Wałęsy, spotykając się 20 czerwca 1991 roku w jego kancelarii z braćmi Kaczyńskimi. W notesie Falzmanna pozostał zapis: “(…) pojechaliśmy do braci Kaczyńskich (…) Jarosław machnął ręką, zawołał brata i poszli szeptać. (…) Kaczyński Lech skwitował, że nie mają środków…”  18 lipca Falzmann umiera. Nieco później w dziwnym wypadku samochodowym ginie kierujący wtedy NIK prof. Walerian Pańko, który zainteresował się rapotem Falzmanna.  Mirosław Dakowski mówi nad trumną Falzmanna: “Michał zginął w walce (…) przeciw grabieży majątku narodowego przez zorganizowane grupy przestępcze. (…) urzędnicy odpowiedzialni za sprawiedliwość nie mogą czy nie chcą jej egzekwować…”   Praktycznie żaden organ państwowy nie próbował pociągnąć do odpowiedzialności karnej tych, którzy za pośrednictwem FOZZ ograbili Polaków bezpośrednio po odzyskaniu przez nich względnej niepodległości. 10 lat później Kaczyńscy założyli partię o nazwie - jak na ironię - “Prawo i Sprawiedliwość”, zaś mianowanie (na dość krótki okres czasu!) Barbary Piwnik, tj. sędziego prowadzącego sprawę sprawę FOZZ,  na stanowisko Ministra Sprawiedliwości (przez Leszka Millera) skutkować będzie prawdopodobnie przedawnieniem w stosunku do największego przestępstwa finansowego III RP.

 

Dopiero po wielu miesiącach “Gazeta Wyborcza” ujawniła, że w lecie 2002 roku Lew Rywin żądał od Adama Michnika 17,5 mln dolarów za przeprowadzenie korzystnych dla “Agory” (wydawcy “Gazety Wyborczej”) zmian w projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Prokuratura postawiła zarzuty tylko Rywinowi, a nie “grupie rządzącej”, która miała według samego Rywina stać za jego propozycją korupcyjną. Jest mało prawdopodobne, iż specjalna sejmowa komisja śledcza wyjaśni do końca tę sprawę. Na wiosnę 2003 dziennik “Rzeczpospolita” sugerował, iż urzędujący wiceminister skarbu państwa, Andrzej Szarawarski zamieszany jest w aferę łapówkową, która dotyczy prywatyzacji koncernu Polskie Huty Stali SA. Przedstawiciel amerykańskiej firmy US Steel, która była zainteresowana PHS, stwierdził, że żądano od niej łapówki w zamian za przejęcie PHS. 29 stycznia 2003, o godz. 6 rano w swoim domu zatrzymany został przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego wybrany kilka tygodni wcześniej w wyborach bezpośrednich burmistrz Dębicy (wcześniej poseł SLD), Edward Brzostowski, któremu zarzucono oszustwa finansowe. Sąd zabezpieczył majątek burmistrza, który – jak się okazało – wart jest aż 75 milionów złotych. Na początku lutego 2003 aresztowany został z kolei inny samorządowiec, wójt Czorsztyna, Marek K. za przyjęcie pierwszej w Polsce łapówki “pod policyjną kontrolą” (200.000 zł) za obniżenie o ok. półtora miliona dolarów wartości wystawionych na sprzedaż gminnych nieruchomości (drugą ratę łapówki - 180.000 zł miał dostać po sfinalizowaniu transakcji). W ciągu poprzedniego roku tylko w Małopolsce policja odnotowała 76 przypadków korupcji.  12 marca 2003 r. przed krakowskim Sądem Okręgowym stanęła katowicka prokuratorka, 55-letnia Helena K, oskarżona o usiłowanie wyłudzenia łapówki w zamian za umorzenie postępowania przygotowawczego w sprawie karnej. Niepodważalnym – jak się wydaje - dowodem winy są  nagrania magnetofonowe rozmów pani prokurator, która żądała łapówki. Tego samego dnia wyszło na jaw, iż NIK straciła 4,5 miliona złotych, płacąc przez 5 lat czynsz za wynajem pomieszczeń w budynku, który – jak się w końcu wydało – był własnością NIK !  Przy okazji dowiedzieliśmy się, iż przez pół roku w NIK pracował człowiek poszukiwany listem gończym za nadużycia! 22 maja 2003 roku prokurator apelacyjny w Rzeszowie wystąpił z wnioskiem do sądu dyscyplinarnego o uchylenie immunitetu prokuratora Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, Henryka S. Według Centralnego Biura Śledczego prokurator ten, jako naczelnik Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej i równocześnie nadzorujący śledztwo w sprawie wyłudzania kredytów w Invest Banku w Przemyślu, chronił znajomego dyrektora tegoż banku, nie wyrażając np. zgody na przeszukanie jego mieszkania. Okazało się, że prokurator sam zaciągnął kredyt w tym banku. Nieco wcześniej odwołany został szef prokuratury w Łańcucie, który współpracował z miejscowym gangsterem, a jednemu z funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego z Przemyśla postawiono zarzut przyjęcia łapówki. Także w maju br. wyszło na jaw, iż w ciągu ostatnich 3 lat prezes, wiceprezes oraz członkowie zarządu i rady nadzorczej  POLMOZBYTU zdefraudowali co najmniej 17 milionów złotych przeznaczonych na restrukturyzację tej spółki. 10 czerwca 2003 roku b. prezes PZU, Władysław Jamroży został oficjalnie oskarżony o działanie na szkodę PZU i spowodowanie w niej strat w wysokości prawie 11 milionów złotych, za co grozi mu kara więzienia do 10 lat.  19 maja 2003 tygodnik NESWEEK twierdził, iż Polskie Towarzystwo Analizy Decyzyjnej w Medycynie, którego założycielem był polityk SLD, ówczesny minister zdrowia, Mariusz Łapiński, było jednym z “kanałów ułatwiających koncernom farmaceutycznym wejście ich specyfików na listę leków refundowanych”. 22 maja Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego skierowała do prokuratury wniosek o wszczęcie śledztwa w sprawie podejrzenia korupcji w Ministerstwie Zdrowia. ABW miała potwierdzić prawdziwość informacji o zażądaniu łapówki przez Waldemara Deszczyńskiego, szefa gabinetu politycznego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Według zeznań przedstawiciela jednej z firm farmaceutycznych Deszczyński miał w lecie 2002 roku żądać milionów dolarów za pomoc we wpisaniu leków na listę refundacyjną.  27 czerwca 2003 dziennik “Rzeczpospolita” zarzucił innemu prominentnemu politykowi SLD, b.wiceministrowi zdrowia i prezesowi Narodwego Funduszu Zdrowia, Aleksandrowi Naumanowi, iż był współwłaścicielem firmy, która doprowadziła do zadłużenia kilkudziesięciu polskich szpitali na wiele milionów złotych. Zdaniem dziennika, gdy Nauman był wiceministrem zdrowia, nadzorującym zakupy urządzeń medycznych, przetargi na dostawę tego typu sprzętu wygrywała firma, której współwłaścicielem był dawny wspólnik Naumana. W lecie 2003 wyszło na jaw (dzięki ujawnieniu nagrania magnetofonowego rozmowy posła SLD, Andrzeja Jagiełły z przedstwicielem świata przestępczego w Starachowicach, który równocześnie funkcjonował jako SLD-owski samorządowiec!), iż parlamentarzysta SLD ostrzegł “samorządowca” o przygotowywanych przez policję aresztowaniach starachowickich samorządowców z SLD. Jagiełło powoływał się na informacje od wiceministra spraw wewnętzrnych, Zbigniewa Sobotki. Faktycznie policja aresztowała polityków SLD, starostę starachowickiego, Mieczysława S. oraz wiceprzewodniczącego rady powiatu, Marka B., zarzucając im  oszustwa finansowe oraz przyjmowanie łapówek. W związku z tą aferą cała organizacja SLD w Starachowicach została rozwiązana przez centarlne władze tej partii.

 

W kwietniu NIK opublikowała wyniki kontroli przeprowadzonych w 2001-2002 roku w polskich urzędach kontroli skarbowej. Z raportu tego wynika, że stwierdzone nieprawidłowości w UKS spowodowały straty finansowe w wysokości co najmniej 74 milionów złotych. Nie poinformowano dokładnie, ile stanowią straty z powodu nieujawnionej “szarej strefy”.  8 maja 2003 roku, nad ranem funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego aresztowali w Izbie Skarbowej w Warszawie b. pracownika Urzędu Skarbowego w Zakopanem, Mirosława C. pod zarzutem przyjmowania łapówek. Nieco wcześniej o to samo oskarżona została już przełożona tegoż urzędnika oraz jego kolega z zakopiańskiego Urzędu Skarbowego. Można sobie wyobrazić, na jakie straty naraziła polskich podatników wieloletnia działalność przestępcza tych urzędników skarbówki zakopiańskiej. 29 maja 2003  przed łódzkim sądem stanął b. dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi, Lech M., oskarżony o przyjęcie dwóch łapówek w wysokości ok. 180 tys. złotych i podanie nieprawdy w swych oświadczeniach majątkowych (sic!).

 

W roku 1996, na wrześniowej sesji Rady Miejskiej w Krakowie, jedna z radnych stwierdziła: “Teren o wartości 14 milionów złotych przekazaliśmy nierzetelnej osobie. (…) Oznacza to, że Krakowem rządzi trzecia siła: koleżeńskie powiązania niektórych radnych ze światem biznesu”. Była to reakcja na podjętą wcześniej (głównie przez radnych UW i SLD) uchwałę o dzierżawie w/w terenu spółce FORTE. Jeden z radnych SLD, Zbigniew Lach, tak usprawiedliwiał tę decyzję: “Na ognisku byłem, wódkę u prezesa (firmy FORTE) Stechnija piłem, ale to mi nie przeszkadza podjąć obiektywnej decyzji: teren Kraka należy się właśnie jemu”.  Okazało się, że FORTE to “mała spółka, zalegająca wcześniej miastu z czynszem”. Krakowska Samorządowe Izba Gospodarcza określiła zaś tę firmę jako “niewiarygodną finansowo”!  Kilka lat później funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego aresztowali byłego wiceprezydenta Krakowa, Stanisława Ż. (z UPR) w związku z wyłudzeniem kamienicy (z XIV wieku) przy ul. Sławkowskiej 6 przez Włocha, Franco M. Warto w tym miejscu zauważyć, iż istnieje podejrzenie, że ok. 1000 krakowskich kamienic przeszło w ręce prywatne z naruszeniem prawa! Prokuratura twierdzi, że w wyłudzeniu kamienicy Włochowi udzielili pomocy b.radny Unii Wolności, Władysław W, pracownik Urzędu Miasta Krakowa, Marek W. oraz wspomniany wiceprezydent Krakowa, któremu prokuratura katowicka zarzuca, iż  “…przyjął od Franco M. za pośrednictwem Jerzego J. obietnicę korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 120 tys. zł (…)”.  W maju 2003 roku Krakowem wstrząsnęła kolejna afera. Okazało się, że jeden z krakowskich przedsiębiorców, Zbigniew B. w styczniu br. miał obiecać b. dyrektorowi Urzędu Miasta Krakowa, Zbigniewowi Fijakowi pomoc w załatwieniu stanowiska w zamian za korzystne dla siebie rozstrzygnięcie przetargu. Powoływał się przy tym na swoje “wpływy” w Urzędzia Miasta Krakowa (czyli naruszył art. 230 kodeksu karnego, za co grozi do 3 lat więzienia). Gdy o sprawie poinformowały media, prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski przyznał, że “szukał pracy Fijakowi”, gdyż “czuł się do tego zobowiązany ze względu na zachowanie Platformy Obywatelskiej, która nie atakowała go przed wyborami” (Fijak jest czołowym krakowskim działaczem PO!). Ciekawe, że Fijak nie powiadomił o korupcyjnej propozycji przedsiębiorcy prokuratury zaraz po rozmowie, lecz kilka miesięcy później. Zachował się więc podobnie jak Michnik. Ciekawostką może być fakt, iż Fijak jest od lat bliskim współpracownikiem posła Jana Marii Rokity! W czasie ostatniej kampanii wyborczej, gdy Rokita chciał zostać prezydentem Krakowa, Fijak, będąc wówczas dyrektorem Urzędu Miasta, na cotygodniowej odprawie dyrektorów tegoż urzędu rozdawał program wyborczy Rokity, co było naruszeniem przepisów ordynacji wyborczej.

 

W lecie 2003 prokuratura zakopiańska oskarżyła b. wiceburmistrza Zakopanego, Jana G. o defraudację ok. 130 tysięcy złotych, a z kolei prokuratura tarnowska oskarżyła innego samorządowca, b. wicestarostę brzeskiego, Czesława M. o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, przekroczył uprawnienia, tj. doprowadził do wyboru oferty firmy swojej bratowej w przetargu na dostawę komputerów do jednej ze szkół na terenie swego powiatu. 22 maja 2003 roku telewizja TVN w głównym wydaniu “Faktów”, poinformowała: “W Sejmie zrobiło się dziś głośno także o innym pośle związanym z rolnictwem. Aleksander Grad z Paltformy Obywatelskiej zajmuje się kontrolą tego, jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydaje państwowe pieniądze. Mówiąc inaczej, sprawdza sposób przeprowadzania przez Agencję przetargów. Tak, jak się okazało, wygrywały firmy, których współwłaścicielką jest żona posła Grada”. Zarobiły one w ten sposób kilka milionów złotych! Przy okazji wyszło na jaw, że ten tarnowski poseł z PO w swoim oświadczeniu majątkowym nie wymieniał tych firm, gdyż wcześniej doprowadził do formalnej rozdzielności majątkowej ze swą żoną.

 

10 lipca 2003 roku na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie wystąpił Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Miejskiego Sportowego TARNOVIA, Marcin Bibro, który powiedział m.in.: “Komisja Rewizyjna klubu skierowała do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w tym – o próbie przekupstwa, dokonanej przez samego Przewodniczącego Rady Nadzorczej, p. Zbigniewa Kupca. (…) Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze – w przypadku TARNOVII – o ponad 20 milionów złotych, bo tyle będą warte tereny w centrum miasta, których właścicielem jest w tej chwili klub, gdy zostaną one – co staramy się uniemożliwić – przeznaczone np. pod obiekt komercyjny. (…) Nasze zaniepokojenie przyszłymi losami wartościowych terenów klubu Tarnovia jest tym większe, iż w 1994 roku inna firma pana Kupca FRED – nabyła – w kilka dni po wyborze na stanowisko Prezydenta Miasta – Mieczysława Bienia – w drodze przetargu, w którym była jedynym oferentem – tereny, na których powstał później m.in. supermarket BILLA (a budowa następnego jest w planie) i których cena wzrosła w krótkim czasie nawet kilkanaście razy.” Należy w tym miejscu dopowiedzieć, iż spółka Kupca FRED jest wydawcą lokalnego tygodnika TEMI, którego obecny redaktor naczelny został skazany (co prawda nieprawomocnym wyrokiem sądu z powodu przedawnienia) za zniszczenie miejskiej sali teatralnej, a mimo to kierowana przez niego organizacja pozarządowa otrzymała dotację z Urzędu Miasta. Inne redaktor TEMI otrzymuje praktycznie drugą pensję z budżetu miasta na podstawie umowy z prezydentem Bieniem na realizację sportowych stron internetowych, mimo że w urzędzie istnieje specjalna komórka, która zajmuje się tego typu zadaniami. Nie można więc dziwić się, iż wspomniany lokalny tygodnik pełni rolę swego rodzaju organu prasowego prezydenta Tarnowa (od października 2002 nie może ukazać się w TEMI, rozprowadzanym także w Chicago, ani jedno zdanie krytyczne pod adresem prezydenta Bienia). Jako że pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia była synowa prezesa lokalnego radia MAKS, rozgłośnia ta nazywana jest teraz “Radio Bień”. Jedną  z pierwszych decyzji personalnych prezydenta po wyborach było powołanie córki innego współwłaściciela tej rozgłośni na stanowisko Dyrektora Wydziału Kultury. Prezydent podpisał ponadto umowę z lokalną telewizją kablową, na mocy której z kasy miasta do kieszeni właściciela tej telewizji  wpłynęły pieniądze za….transmisję obrad Rady Miejskiej w Tarnowie! Stowarzyszenie dziennikarzy tarnowskich otrzymało także kilka tysięcy złotych (jako organizacja pozarządowa) z kasy miejskiej – czytaj z kieszeni podatnika tarnowskiego. Szefem tej organizacji jest kierownik tarnowskiego oddziału “Gazety Krakowskiej”. W ten to sposób całkiem legalnie prezydent miasta może przekazywać pieniądze albo konkretnym dziennikarzom, albo mediom, albo ich organizacjom. Największe w mieście Zakłady Azotowe (stojące niedawno na skraju bankructwa) finansują audycje radiowe we wspomnianym Radio MAKS (była dziennikarka tej rozgłośni jest w tej chwili rzecznikiem prasowym zakładów!). W tym samym czasie Prezydent Tarnowa Bień zwalnia z podatków Zakłady Azotowe (ze względu na ich trudną sytuację finansową!). Stosując takie metody, można pozyskiwać przychylność mass mediów lokalnych za pomocą publicznych pieniędzy. W roku 2002 wszyscy sędziowie Sądu Rejonowego w Tarnowie (wydziału karnego) odmówili prowadzenia procesu przeciwko jednemu z tarnowskich dziennikarzy, gdyż – jak stwierdzili – utrzymywali bliskie stosunki towarzyskie z tym dziennikarzem i jego żoną. Druga instancja – Sąd Okręgowy – także znajduje się w tym mieście. Można więć przypuszczać, iż także sędziowie tej odwoławczej instancji utrzymują takie stosunki. W mniejszych miejscowościach, w których funkcjonuje równocześnie sąd rejonowy i okręgowy, można spodziewać się takich sytuacji, które nie gwarantują bezstronności  sądu i mogą skutkować powiązaniami trzeciej i czwartej władzy. Dlatego konieczne wydaje się wprowadzenie w Polsce zasady rotacji zatrudnienia sędziów i prokuratorów.

 

Już na przełomie lat 80-tych i 90-tych Polska straciła ok. 20-30 miliardów dolarów w wyniku wymyślonych przez ówczesną klasę rządzącą operacji, nazwanych “ściąganiem nawisu inflacyjnego” i “dedolaryzacją gospodarki”. W latach 1994-96 Polska straciła prawie 1 miliard złotych, gdy ministrowie Buchacz i Podkański za pośrednictwem Agencji Rozwoju Gospodarczego spowodowali przejęcie kontroli nad pieniędzmi i  pakietami akcji spółek giełdowych przez prywatne firmy. Mimo, że NIK odpowiedzialnością za to obciążył Buchacza, nie skierowano zawiadomienia o przestępstwie do prokuratury, jako że NIK-iem kierował wówczas PSL-owski kolega partyjny Buchacza i Podkańskiego – Wojciechowski. Wykrycie tej afery nie zaszkodziło bynajmniej wizerunkowi politycznemu Podkańskiego. Buchacz natomiast został prezesem Polsko-Chińskiej Izby Przemysłowej. W/w Lesław Podkański był ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą za czasów premiera Waldemara Pawlaka (też z PSL). Wbrew zaleceniom komisji przetargowej wybrał firmę INTER-AMS, mającą dostarczyć wyposażenie komputerowe dla instytucji rządowych. Firma ta realizowała zamówienia (wartości milionów złotych!) bez przetargów np. dla URM, GUC, ZUS, MEN. Później okazało się, że szef Podkańskiego, premier Pawlak “miał prywatne powiązania z właścicielem tej firmy”. Po ujawnieniu tej afery, oczywiście ani Pawlakowi, ani Podkańskiemu nie spadł włos z głowy. Do dzisiaj nie pociągnięto do odpowiedzialności czołowych polityków (praktycznie ze wszystkich dużych partii) , którzy poprzez wprowadzenie wysokich ceł, a później zakazu sprowadzania do Polski żelatyny, przyczynili się do zlikwidowania wszelkiej konkurencji dla fabryk żelatyny niejakiego Kazimierza Grabka, który musiał na pewno “odwdzięczyć się” ustawodawcom za tę przysługę. Nic złego nie spotkało również tych posłów-lobbystów, którzy pomogli swemu koledze posłowi z Unii Wolności, Karolowi Działoszyńskiemu, przegłosować przepis wprowadzający obowiązek stosowania komórkowego zestawu głośnomówiącego w czasie jazdy samochodem. Później wyszło na jaw, że poseł ten jest właścicielem jedynej w Polsce firmy sprzedającej tego typu zestawy.

 

W latach 1996-97 w wyniku nieuczciwości opłacanych prze siebie urzędników Polacy stracili kolejne 9 milionów złotych. Urząd Rejonowy w Warszawie sprzedał bowiem wysokim urzędnikom państwowym ponad 150 mieszkań za symboliczną sumę. Najpierw mieszkania te przydzielane były jako służbowe, a potem – na prośbę urzędnika – były sprzedawane za 20% ich faktycznej wartości ! W ten to sposób np. szef gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego, Marek Ungier nabył za 49 tys. zł mieszkanie w Warszawie o powierzchni 110 mkw. Faktycznie mieszkanie to warte było 5 razy więcej, tj. ok. 250 tys. zł ! Prokurator oczywiście umorzył śledztwo. Według NIK polscy podatnicy stracili w roku 1998 kolejne 85 milionów złotych w wyniku niekorzystnej dla Skarbu Państwa prywatyzacji Domów Centrum. Odpowiedzialność za to ponosił minister  skarbu Emil Wąsacz. Zawiadomienie NIK o pedejrzeniu popełnienia przestępstwa zostało oddalone przez prokuraturę. Także komputeryzacja ZUS przyniosła polskim podatnikom straty w wysokości kilkuset milionów złotych, gdyż zainstalowany program okazał się bublem. Szefami ZUS byli wówczas Stanisław Alot i Anna Bańkowska. Jak zwykle nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Za czasów wiceministra gospodarki (w rządzie Buzka), Jerzego Szlązaka, odpowiedzialnego za restrukturyzację górnictwa, gwałtownie wzrosło zadłużenie kopalń. Okazało się, że syn wiceministra miał handlować tymi długami, nieźle na tym zarabiając. Jedyną konsekwencją była dymisja wiceministra. Mimo, że NIK zarzuciła “korupcjogenne zarządzanie” resortem łączności i skierowała stosowne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury, cała sprawa zakończyła się jedynie dymisją ministra Tomasza Szyszko (z AWS). Bliskiego współpracownika wiceministra obrony, Romualna Szeremietiewa, oskarżonego o wymuszanie łapówek, aresztowano w ostatniej chwili na pokładzie promu, którym chciał uciec do Szwecji. Samemu Szeremietiewowi zarzucono, że wydawał więcej niż oficjalnie zarabiał (np. na luksusową willę pod Warszawą). Do dzisiaj nie wiadomo, co prokuratura zrobiła, by postawić przed sądem “bohaterów” tej wojskowej afery korupcyjnej. Choć na pośle AWS, Marku Kolasińskim, ciążyły zarzuty wyłudzenia ok. 100 milionów złotych, nie uchylono mu immunitetu (bronił go np. ówczesny minister sprawiedliwości Stanisław Iwanicki). Dzięki temu Kolasiński uciekł za granicę z paszportem dyplomatycznym w ostatnim dniu kadencji Sejmu. Został później aresztowany  i sprowadzony do Polski. Zobaczymy, czy zostanie skazany, skoro okazało się niedawno, że w Polsce zaginęło 295 akt śledztw prokuratorskich! 

 

W Polsce tylko ryby nie biorą. Nie ma takich partii, środowisk, zawodów, które wolne by były od korupcji. Łapówki biorą posłowie (i prawicowi, i lewicowi), burmistrzowie, prokuratorzy, policjanci, lekarze, nauczyciele. Co z tego, że od 1 stycznia 2002 roku w Polsce obowiązuje ustawa o dostępnie do informacji publicznej, a od 1 stycznia 2003 – mamy nowe brzmienie przepisów, które można określić mianem “antykorupcyjne”. Nakazują one np. wysokim urzędnikom ujawnienie majątku. Ale przecież np.w/w wójt Czorsztyna po przyjęciu kilkuset tysięcy złotych  łapówki mógłby kupić za te pieniądze jakąś nieruchomość np. w Ustce, zapisując ją np. na żonę. Część osób, które zaczynają zajmować się polityką, od razu przeprowadza rozdzielność majątkową z własną żoną i cały “urobek” oficjalnie stanowi jej własność. Polityk nie musi wtedy ujawniać finansowych “zdobyczy” w swym  corocznym oświadczeniu majątkowym. Antykorupcyjnie polskie przepisy działają tylko w teorii. Solidarność dającego i biorącego łapówkę być może (?) będzie nieco mniejsza po zmianie przepisów karnych (od 1 lipca 2003 r.), które teraz gwarantują bezkarność dającemu pod warunkiem, że bezpośrednio po wręczeniu łapówki złoży stosowne zeznania przed prokuratorem. Zobaczymy, czy ta zmiana przepisów ograniczy w Polsce korupcję, czy też stanie się przyczyną bezpodstawnych oskarżeń tych urzędników i polityków, którzy nie będą chcieli “załatwiać” spraw za łapówkę i przez to staną się ofiarą zemsty łapówkarzy.

 

********

 

Powyższy tekst Marka Ciesielczyka opublikowała ukazująca się w Chicago, największa w USA polskojęzyczna gazeta -  „Dziennik Związkowy” (organ Polish National Alliance) w swym weekendowym wydaniu w dniu 25-27 lipca 2003. Był on także prezentowany w formie prelekcji dra Ciesielczyka na spotkaniu z Polonią chicagowską w siedzibie SWAP, dnia 25 lipca 2003 (patrz: ogłoszenie prasowe poniżej), a także – w formie audycji (wywiadów z Markiem Ciesielczykiem) we wszystkich trzech polonijnych programach telewizyjnych w Chicago, tj. na kanale 28, 23 i 34 oraz kilkunastu programach radiowych (w stacjach WPNA, 1030 am i 1080 am) w okresie 21-25 lipca 2003. 

 

*********

W okresie 21-25 lipca 2003 “Dziennik Związkowy”, wszystkie trzy polskojęzyczne stacje telewizyjne oraz kilkanaście programów radiowych prezentowało poniżej przedstawioną informację:

 

Spotkanie z dr. Markiem Ciesielczykiem

 

KORUPCJOKRACJA POLSKA

 

Polska Rzeczpospolita Skorumpowana: od afery FOZZ do afery starachowickiej

Ile kosztuje ustawa w Sejmie ?

Ile kosztuje wygranie przetargu w gminie ?

Ile kosztuje koncesja ?

Ile kosztuje stanowisko dla córki ?

Ile kosztuje umorzenie śledztwa przeciwko szwagrowi ?

 

 

spotkanie z  dr. Markiem Ciesielczykiem - v-ce Przewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowie odbędzie się w piątek, 25 lipca 2003, o godz. 8:oo pm w budynku SWAP, 6005 W. Irving Pk. Rd.,  Chicago

 

Dr Marek Ciesielczyk – doktor politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor University of Illinois, autor pierwszej w języku polskim książki o KGB, w 2002 roku jako bezpartyjny kandydat do Senatu uzyskał w Tarnowie największą ilość głosów spośród wszystkich kandydatów do Sejmu i Senatu (więcej od obecnego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Janika), obecnie dr Ciesielczyk jest v-ce Przewodniczącym Rady Miejskiej w Tarnowie, jego ugrupowanie Porozumienie Samorządowe UCZCIWOŚĆ uzyskało w ostatnich wyborach samorządowych ponad 15% głosów w Tarnowie (tylko 2% mniej od koalicji PO i PiS)

 

Dr Ciesielczyk jest wydawcą tarnowskiej gazety internetowej BEZ CENZURY, w której można znaleźć te informacje, które zatrzymuje cenzura w Tarnowie – patrz strona:

www.uczciwosc.org.pl / BEZ CEZNZURY

 

Dlaczego owca może być posłem w Sejmie Rzeczypospolitej dwa i pół ?

artykuł opublikowany w listopadowym numerze miesięcznika POLONIA

 

Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska 25 września 2005 roku uzyskały razem poparcie ponad połowy Polaków, którzy nie zbojkotowali wyborów parlamentarnych, przeprowadzanych według „najgłupszej na świecie ordynacji wyborczej”, jak to okresla profesor Zbigniew Brzeziński. 60 procent naszych rodaków pokazała politykom gest Kozakiewicza, pozostając w domu. Jak zwykle, to znaczy tak jak 8 i 4 lata temu, jedna określona opcja – w tym przypadku post-AWS i post-UW – otrzymała poparcie tak duże, jak w 1997 AWS i UW czy też w 2001 SLD i PSL. Twierdzę, iż scenariusz jest identyczny nie tylko, jeśli chodzi o wynik wyborów, ale także będzie identyczny, jeśli chodzi o wynik końcowy całej kadencji, to znaczy – tak jak po rządach AWS-UW, a następnie SLD-PSL, wyborcy pokażą czerwoną kartkę także koalicji PiS i PO. Dlaczego stawiam taką tezę?

 

Trzon PiS i PO stanowią znani z nieudolności, braku kompetencji i nieuczciowści skompromitowani politycy AWS i UW. Nawet sam kandydat na premiera, członek PiS, Kazimierz Marcinkiewicz, były czlonek Zjednoczenia Chrześcijańsko Narodowego, był filarem rządu AWS, jako szef gabinetu politycznego premiera Jerzego Buzka. Także inni czołowi politycy PiS, to sztandarowe postacie AWS. Donald Tusk, Jan Maria Rokita to działacze niejednej już partii, w tym współrządzącej niedawno Unii Wolności. Rokita był prawą ręką premier Suchockiej i jest odpowiedzialny za inwigilację prawicy (w tym braci Kaczyńskich) na poczatku lat 90-tych. Tusk to przecież wicemarszałek Senatu za rządów AWS-UW, współtwórca Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który następnie współtworzył Unię Wolności.

 

Człowa postać na liście wyborczej PiS w okręgu tarnowskim to starosta tarnowski Michał Wojtkiewicz, kiedyś filar AWS, który „zasłynął” zatrudnieniem na kierowniczym stanowisku w Starostwie szofera, który pochodził z tych samych co on stron tarnowskiego powiatu.

 

Róznice programowe to drugi powód, obok niechlubnej przeszłości polityków PiS i Po, nieunikniowej klęski nowej koalicji. Albo PiS zrealizuje swój program gospodarczy, a tym samym PO będzie musiała zrezygnować ze swych pomysłów (np. 15-procentowego podatku liniowego) i skompromituje się w oczach swego elektoratu, albo na swoim postawi Platforma Obywatelska, a tym samym PiS straci swych zwolenników. Ani PiS, ani PO nie dopuści do tego. Trwał będzie więc cały czas pat i koalicja nic nie będzie mogla zrobić, co będzie ją kompromitować zarówno wśród zwolenników PO jak i PiS. Trwać będą niestanne konflikty, znacznie bardziej widoczne niż w przypadku AWS i UW czy też SLD i PSL.

 

Trzecim powodem, który moim zdaniem sprawi, że koalicja POPiS albo będzie przez 4 lata targana wewnętrznymi konfliktami i naznaczona impotencją polityczną, albo rozpadnie się po paru miesiącach, są wyjątkowe róznice charakterów Rokity i braci Kaczyńskich. Kto zna Kaczyńskich czy też Rokitę, wie, co mam na myśli. I Rokita i Kaczyńscy są tak uparci, chorobliwie ambitni, że nie będą w stanie się porozumieć.

 

Czwartym powodem nieunikniowej klęski koalicji jest aktywność służb specjalnych, które są naszpikowane postkomunistami. Teraz SLD, Urban etc będą wykorzystywać swoich ludzi w służbach specjalnych i ich wiedzę do kompromitowania polityków PiS i PO. Wśród tych ludzi jest mnówstwo takich, którym już teraz władza uderzyła do głowy i będą tę władzę wykorzystywać w niewłaściwy sposób. Zwłaszcza w PO jest wielu ludzi, którzy funkcjonują tak jak były prezydent Warszawy, Piskorski czy też szef małopolskiej PO, Aleksander Grad. Ludzie SLD, działajacy w służbach specjalnych już teraz mają na tych polityków mnóstwo „kwitów”. Te informacje będą oczywiście wykorzystywane przez SLD w celu kompromitowania PiS i PO. Co kilka miesięcy, a może nawet kilka tygodni, wybuchać będą skandale, w które zamieszani będą politycy rządzącej koalicji POPiS. Twierdzę, że tych skandali będzie jeszcze więcej niż za rządów SLD. To znacznie osłabi koalicję POPiS.

 

Piątym i być może najważniejszym powodem, który doprowadzi do osłabienia, kompromitacji i w końcu do rozpadu koalicji rządzacej PO i PiS i do wcześniejszych wyborów albo wegetacji „dietetyków” (tj. posłów, którzy bronią Sejmu przed wcześniejszym rozwiązaniem ze względu na pobierane przez nich diety – miesięcznie ok. 10.000 zł) jest „najgłupsza na świecie, polska ordynacja wyborcza”. Istota tej ordynacji sprawia, że Polacy głosują na partie, nie zaś na konkretne osoby. Choć stawiają krzyżyk przy jednym nazwisku, konkretnej osoby, decydujace znaczenie dla tej decyzji ma miejsce na liście danego kandydata. Lokalni kacykowie partyjni ustalają tak kolejność na listach partyjnych, iż na pierwszym miejscu na liście wyborczej danej partii umieszczany jest sam kacyk, a jego najpoważniejsi rywale albo nie są umieszczani na liście, albo lądują na dalszych miejscach, by nie uzyskać więskzej ilości głosów od samego lokalnego kacyka partyjnego. Bardzo często liderzy partii umieszczają na pierszych miejscach list lokalnych tak zwanych „spadochroniarzy”, to jest swych zaufanych ludzi z Warszawy, którzy czasem nie mają pojęcia, gdzie leży okręg wyborczy, w którym mają startować jako tak zwani liderzy list partyjnych. W ten sposób sympatycy danej partii głosują na pierwszego na liście, gdyż innych kandydatow albo nie znają, albo nie znajdują na liście, gdyż ich nie ma lub są „ukryci” na dalszych miejscach.

 

Taki system lezy w intersie partii. Innym problemem, który komplikuje wybór w Polsce jest duża liczba kandydatów w danym okręgu wyborczym, duży obszar okręgu wyborczego oraz krótka kampania wyborcza. To sprawia, że wyborcy nie mają szans, by poznać wszystkich kandydatów. Głosują więc automatycznie na pierwszego na liście. Jako przykład tego absurdu podam tarnowski okręg wyborczy. Obejmuje on obszar ok. 100 km na 100 km. Uprawnionych do głosowania jest ok. 500.000 osób. Okręg ten obejmuje teren od Tarnowa po Wieliczkę i Proszowice. Co ma współnego podkrakowska Wieliczka z Tarnowem? Chyba tylko sól sprzedawaną w supermarketach. W tym okręgu na kilkunastu listach wyborczych znalazło się ok. 230 kandydatów – na jednej liście 18. Kampania wyborcza trwała ok. 4 tygodnie. Każdy uprawniony do głosowania miał jeden głos, mógł swoj krzyzyk postawić przy jednym z 230 nazwisk, choć w całym okręgu wybierano 9 posłów. Już samo to jest naruszeniem Konstytucji RP i ordynacji wyborczej, gdyż każdy powienien mieć prawo wyboru każdego swego posła. Czyli Obywatel powienien mieć prawo postawić krzyżyk przy 9 nazwiskach.

 

Ważniejszym jest jednak to, że w ciągu miesiąca obywatel nie miał szans poznać tych 230 kandydatów. Gdyby chciał być uczciwy, to najpierw powienien poznać tych kandydatów, a następnie wybrać jednego z nich. Ponieważ kandydatów było 30, a obywatele mieli 4 tygodnie, wyborcy decydowali się na wybór pierwszego na liście partii, którą popierali. Po głosowaniu sumuje się głosy oddane na poszczeólnych kandydatów. Sumę tę dzieli się przez kolejne liczby: 1,2,3,4 itd lub nieparzyste – zależnie od systemu liczenia. Porównuje się te ilorazy i przyznaje mandaty poselskie tym partiom, które mają najwięcej największych ilorazów. Taki system sprawia, że do Sejmu nie może dostać się kandydat, który uzyskał największą liczbę głosów w danym okręgu, gdy jago partia w sumie uzyskała słaby wynik. Na przykład w obecnym Sejmie są posłowie, na których głosowało ok. 1.000 osób, tj. niewiele więcej niż na mnie w wyborach samorządowych na kilku osiedlach Tarnowa. Co dziesiąty poseł uzyskał wynik poniżej 4.000 głosów.

 

Ten, tak zwany „proporcjonalny” sytem wyborczy sprawia, że gdyby na przykład w roku 1997 na liście wyborczej AWS, w 2001 na liście wyborczej SLD czy też w 2005 na liście wyborczej PiS wystawiono na odpowiednio wysokim miejscu np. owcę i przyklejono jej odpowoiedni znaczek partyjny, owca ta zostałaby posłem. Ze względu na absurdalną ordynację wyborczą Polacy masowo głosują na jakąś partię, która wydaje im się kompetentna i uczciwa, by 4 lata później odwrócić się od niejplecami i głosować na zupełnie inną partię. Po następnych 4 latach sytuacja powatarza się.

 

Gdy w roku 1997 Polacy obrazili się na SLD, masowo poprali AWS, gdy w 2001 brazili się na AWS, masowo poprali SLD, gdy w roku 2005 obrazili się ponownie na SLD, zagłosowali masowo na post-AWS w postaci PiS. Za cztery lata, gdy do reszty skompromituje się koalicja POPiS, Polacy zagłosują masowo ponownie na SLD, który w międzyczasie zmieni np. jedną literę w swej nazwie. Za 8 lat, gdy Polacy obrażą się na post-SLD, zagłosują masowo ponownie na post-AWS, która nie będzie się już nazywać PiS, lecz np. NAPIS – Nowe Alternatywne Prawo i Sprawiedliwość itd.

 

Będzie to trwało dotąd, aż wszyscy sprawni na umyśle i ciele młodzi Polacy wyemigrują z Polski, a w naszym kraju zostaną tylko działacze dwóch partii post-SLD i post-AWS wraz z rodzinami,  którzy nie mogąc oszukiwać i okradać normalnych ludzi, będą zmuszeni oszukiwać się nawzajem.

 

 

Marek Ciesielczyk

dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor University of Illinois, Fellow w European University Instituite we Florencji, autor pierwszej w języku polskim książki na temat KGB, autor książki PRZECIW KORUPCJI, którą można jeszcze nabyć w niektórych księgarniach w Chicago

w roku 2004 biogram dr. Ciesielczyka został zamieszczony w prestiżowej szwajcarskiej encyklopedii WHO IS WHO

 

 

Czy Polska będzie pariasem Europy ?

artykuł opublikowany w grudniowym numerze miesięcznika POLONIA

 

Najbardziej spopularyzowanym pojęciem, które w spadku pozostawił nam awuesowski rząd Buzka, była „dziura budżetowa”, która jeszcze przez wiele lat będzie znaczącym hamulcem rozwoju naszej gospodarki. Już od dłuższego czasu zadłużenie Skarbu Państwa utrzymuje się na poziomie ok. 100-130 miliardów dolarów (w tym zagraniczne – 30-40 miliardów dolarów), co oznacza że każdy Polak – także noworodek - ma dług w wysokości ok. 3.000 dolarów. W roku 1997 zadłużenie Skarbu Państwa było ok. dwa razy niższe. Liczby te uzależnione są oczywiście od aktualnego kursu dolara, który regulowany jest w bardzo kuriozalny sposób. Jest to osobny problem, któremu powinny przyjrzeć się np. polskie słuzby specjalne, po ich reformie (miejmy nadzieję, że będzie nią po wyborach wrześniowych opcja zerowa, czyli usunięcie z tych służb wszystkich byłych esbeków). Przypomnijmy, iż słynny gierkowski dług był 4-5  razy mniejszy od naszego obecnego. Już w roku 2003 dług publiczny Polski przekroczył niebezpieczny próg 50% PKB.

 

Ciekawą jest rzeczą porównanie naszego zadłużenia z pieniędzmi, które wpłynęły do naszego budżetu w wyniku prywatyzacji. Za sprzedany w latach 1991-2003 majątek RP, czyli nas wszystkich (w tym bardzo wartościowe firmy), Skarb Państwa uzyskał zaledwie ok. 25 miliardów dolarów, co stanowi mniej niż ¼ wartości naszego zadłużenia. Sprzedawaliśmy za tanio, a uzyskane w ten sposób pieniądze były wydawane nierozsądnie. Tego typu, niekorzystna dla nas wszystkich prywatyzacja, przynosiła korzyści prawdopodonie tym, którzy ją przeprowadzali.

 

Infrastruktura jest drugą (po stanie finansów) istotną wskazówką, dzięki której mamy pojęcie o stanie gospodarki i możliwościach rozwoju danego państwa. W Holandii na 1.000 km2 przypada prawie 66 kilometrów autostrad, w Niemczech – 33 km, we Włoszech – 22 km, w Czechach – ponad 6 km, na Węgrzech – prawie 5 km, a w Polsce zaledwie 1,5 km, czyli 4 razy mniej niż u naszych południowych sąsiadów! Już pod koniec 2003 roku Najwyższa Izba Kontroli zawiadomiła Prokuraturę Okręgową w Warszawie o popełnieniu przestępstwa w związku z „budową” autostrad w Polsce. W wyniku różnych „nieprawidłowości”, by użyć eufemizmu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad straciła ok. 20.000.000 zlotych. Oblicza się, że jeśli utrzymane zostanie obecne tempo budowy autostrad i dróg w Polsce, nasz kraj zrealizuje dyrektywę Unii Europejskiej w tej sprawie dopiero za co najmniej 40 lat ! Należy przypuszczać, iż w sferze infrastruktury wyprzedzą Polskę w tym czasie nie tylko Litwa czy Ruminia, ale także Albania. Należy w tym miejscu wspomnieć o relatywnie niskim stopniu zmotoryzowania naszego kraju. Np. w Niemczech na 1.000 mieszkańców przypada ponad 500 samochodów, w Czechach ponad 360, a w Polsce tylko 259. Dodać należy, że polska zdolność produkcyjna samochodów na 1.000 mieszkańców wynosi ok. 20 sztuk, a np. węgierska – 23, czeska – 78, a słowacka – aż 160.

 

Polska już dawno przestała być krajem atrakcyjnym dla zewnętrznych inwestorów. Koreański Hyundai wolał zainwestować w słowackiej Żylinie niż w polskich Kobierzycach. Nieco wcześniej Peugeot-Citroen wolał zainwestować także na Słowacji, a nie w Polsce, a Toyota - w Czechach. Na Słowację produkcję 4 modeli swego samochodu przeniósł Volkswagen, dając pracę ok. 10.000 ludzi. Już kilka lat temu Colin Powell oświadczył publicznie, że Słowacja jest najlepszym miejscem do inwestowania dla Amerykanów, a Steve Forbes stwierdził, iż Słowacja będzie dla Europy tym, czym jest Hongkong dla Azji.

 

Duże nakłady na edukację i naukę sprawiły, że tak biedne niegdyś kraje jak Irlandia czy Finlandia dzisiaj należą do najbogatszych. W ostatnich latach nakłady na badania i rozwój np. w Szwecji stanowiły aż ponad 4% PKB, w Finlandii – 3,4%, na Węgrzech – prawie 2%, w Czechach – 1,3%, w Portugalii – 0,8%, a w Polsce zaledwie 0,6% ! Nic dziwnego, że zajmujemy pierwsze miejsce w Europie pod względem stopy bezrobocia, która w dalszym ciągu jest bliska prawie 20%. Dla porównania – nawet w przeżywających (od chwili przyłączenia NRD) poważny kryzys ekonomiczny Niemczech stopa bezrobocia jest dwa razy niższa niż w Polsce, a w Czechach wynosi ok. 8,5%, na Węgrzech – 5,9%, w Austrii 4,5%.

 

Zbiurokratyzowanie Polski doprowadzone zostało do absurdalnych rozmiarów. W Polsce jest ok. 520.000 urzędników. Powszechnie mówi się o bizantyjskim modelu państwa, lecz nikt z nim nie walczy. Swego czasu rząd Jerzego Buzka podzielił Polskę na powiaty, co spowodowało powstanie starostw, rad powiatu etc, czyli dodatkowej biurokracji. Pojawiło się wtedy ok. 130.000 nowych urzędników, co zwiększyło koszty biurokracji o kilka miliardów złotych. Stworzono dwuwładzę w województwach w postaci sejmików wojewódzkich, marszałków województwa, radnych wojewódzkich. Radnym wypłaca się wysokie diety. Województwem rządzi z jednej strony quasi samorządowy wybierany Marszałek, z drugiej przedstwiciel premiera, czyli Wojewoda. I jeden i drugi utrzymują armię urzędników. Wszystkie sprawy obywatel mógłby załatwić w urzędzie gminy. Starostwo powiatowe jest zbytecznym, kosztownym, dodatkowym szczeblem biurokracji. Już rok temu budżety wszystkich powiatów ziemskich wynosiły w sumie ok. 1,5 mld zł. 7% tej sumy pożerała administracja starostw, które średnio zatrudniają ok. 70 urzędników. W sumie w starostwach polskich pracuje ok. 40.000 urzędników. Profesor Witold Kieżun, specjalista od administracji publicznej, twierdzi, że likwidacja powiatów dałaby oszczędności budżetowe rzędu 4 miliardów złotych rocznie. Wg Kieżuna 30.000 etatów urzędniczych w starostwach jest niepotrzebnych.

 

W Polsce kryzysowi czysto ekonomicznemu towarzyszy kryzys społeczny. Gdy np. w bogatej (i katolickiej tak jak Polska) Irlandii przyrost naturalny utrzymuje się na poziomie prawie 8 punktów, we Francji – prawie 4, a nawet w Szwecji jest mininalnie dodatni, to w Polsce już od kilku lat jest ujemny (już 3 lata temu wynosił - minus 0,1). Już 5 lat temu liczba rozwodów na 1.000 zawartych w Polsce małżeństw wynosiła 203, gdy np. w Hiszpanii 178, a w Czechach – 144. Tak zwana klasa polityczna w Polsce nie ma najmniejszych skrupułów, wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję. Np. w poprzedniej kadencji większość spośród 460 posłów, zarabiających ok. 10.000 zł miesięcznie,  skorzystała z niskooprocentowanych pożyczek udzielanych ze specjalnego poselskiego funduszu świadczeń socjalnych! Dla porównania, przeciętny Polak zarabia miesięcznie ok. 10 razy mniej niż poseł !

 

Marek Ciesielczyk

 

 

Kolejna książka Marka Ciesielczyka

 

W maju 2005 odbyła się polska i amerykańska promocja nowej książki Marka Ciesielczyka pt “PRZECIW KORUPCJI”. Spotkania autorskie odbyły się w Chicago oraz w kilkudziesięciu miejscowościach na terenie 7 powiatów: tarnowskiego, dąbrowskiego, brzeskiego, bocheńskiego, proszowickiego i wielickiego. Do tej pory książka trafiła do rąk kilku tysięcy czytelników. Oto tytuły niektórych jej rozdziałów:

 

Korupcjokracja polska

-         Czy Polska to “republika kartoflana” ?

-         Chmury nad Gradem – Poseł PO pomógł żonie w uzyskaniu zlecenia?

-         Najwyższa Izba Kontroli o sprawie Fredowego supermarketu

-         Kto bierze łapówki?

-         Czy Zdzisław Janik straci mandat radnego?

-         Bień się promuje za publiczne pieniądze

-         Jak skorumpować dziennikarza?

 

Eurokracja

-         Czy Polsce grozi germanizacja systemu podatkowego?

-         Jak pies z kotem, czyli jak Eurounia z Polską

 

Wymiar nie-sprawiedliwości w Polsce

-         Niezbadane są wyroki boskie i sądu rejonowego

-         Prawna republika bananowa

 

Jak zabić radnego Ciesielczyka?

 

Białoruś medialna

-         Co to jest RES i informacyjny trójkąt bermudzki?

-         Jak pokonałem tarnowską cenzurę przy okazji publikacji listy Wildsteina?

 

Chamy w literaturze i polityce

-         Cholesterol, Kukliński i Gierek

-         Najgłupsza na świecie ordynacja wyborcza

-         SLD jest za, a nawet przeciw

-         Sojusz Półdziewicy Demokratycznej

-         Partiokracja antyspołeczna

-         Jak rozpoznać agenta?

 

Ale to już było…

-         Czym radni różnią się od Greków?

-         Czy tarnowianie będą finansować szkołę kamasutry?

-         Marks, Lenin i Wojtkiewicz

 

Była AWS, jest SLD, czas na UCZCIWOŚĆ

-         Przeciw cenzurze

-         Kablówka musi sprostować – sąd nie dał wiary zeznaniom Procia

-         Jak media wygrały wybory w Tarnowie

 

Dobry gospodarz pod tarnowskim niebem

-         Jak naprawdę rządził Tarnowem Mieczysław Bień – zarzuty RIO

-         Tarnów zde-grad-owany

-         Oszczędnościowy czy pogański budżet?

-         Radny Słomka-Narożański (PO) przeciw ordynacji większościowej?

-         Czy to już nepotyzm?

-         Neron prezydentem

-         Jeleni śpiew dyrektora szpitala – czy w Tarnowie powstanie psychuszka?

-         Widmo Dyzmy krąży nad Polską – widmo Bienia krąży nad Tarnowem

-         “Głupcy i łajdacy” Jacka Kaczmarskiego